Jadę sobie…

Na wakacje na trzy tygodnie! To nie znaczy, że to będzie Wasz urlop od bloga, jeśli zaglądacie tu regularnie, ponieważ pomna tego, że nie sposób jest pisać w indonezyjskiej dżungli o przepięknych alpejskich szczytach nadrobiłam już zaległości! Przygotowane wcześniej artykuły zostaną opublikowane automatycznie i szafa gra.

Dlaczego więc to ogłaszam? Bo pewnie będę miała „tyły” jeśli chodzi o moderację i odpowiedzi na komentarze, maile i aktywność na fejsbukowym fanpejdżu. Oczywiście, na pewno dorwę tam kiedyś Internet nie raz i nie drugi, ale zapomnijmy na jakiś czas o regularności… Czytaj dalej …

Dlaczego wszyscy nienawidzą Genewy?

Ten artykuł z jakże kontrowersyjnym tytułem napisany jest z mojej bardzo wąskiej perspektywy. Moja perspektywa jest otoczona perspektywami Szwajcarów mieszkających w kantonie Vaud, a że bliskie sobie perspektywy wpływają na siebie nawzajem, także zdaje się, że sama zaczynam pałać niechęcią do tego międzynarodowego miasta niczym oryginalna Szwajcarka rasy Wodłaz (pis. Vaudoise).

Bliskie doświadczenia z Genewą w roli głównej miałam dwa. Pierwsze – tuż po mojej przeprowadzce do Szwajcarii zorganizowałam swoją urodzinową imprezę na campingu w Genewie. Dziwnym trafem wszyscy nasi szwajcarscy przyjaciele mieli „niezwłoczne spotkanie biznesowe”, „chorą ciocię” i „bolącą prawą czwórkę”. W wyniku dziwnych przetasowań impreza w ostatnim momencie została przeniesiona do pobliskiego miasteczka Rolle. Nagle niezwłoczne spotkanie biznesowe dało się przenieść na kiedy indziej, ciocia wyzdrowiała, a prawa czwórka cudem przestała boleć. Wtedy właśnie poznałam smak szwajcarskiej niechęci do Genewy. Czytaj dalej …

Niezwykły weekend w Szwajcarii – pomysłów część 3 (ostatnia)

Dostałam tyle maili, wiadomości i komentarzy z pomysłami, że postanowiłam rozszerzyć listę nietypowych miejsc na weekend. Ostatnia propozycja właściwie nie jest na weekend, ale na nieco dłużej, ale dołączam ją do mojego prywatnego pomysłownika – może kogoś zainspiruje.

1.    Lodowy hotel

Długo się zastanawiałam, czy na mojej liście umieścić nocleg w hotelu lodowym / śnieżnym. W końcu taka przyjemność stała się dość „popularna” i w każdym ośrodku górskim i każdej arktycznej wiosce jak grzyby w barszczu w grudniu powstają takie hotele. Ale mówi się, że każdy musi spróbować choć raz w życiu, jak to jest spać w minusowej temperaturze. Podpowiem Wam, że sekret lodowych hotelów to nie ilość warstw, jakie mają na sobie goście – wręcz przeciwnie. Czytaj dalej …

Niezwykły weekend w Szwajcarii – pomysłów część 2

Dzisiaj druga część pomysłów na nietypowy weekend w Szwajcarii. Teraz myślę, że może będzie i trzecia, ponieważ dostałam dość dużo e-maili z bardzo ciekawymi podpowiedziami nietypowych miejscówek na weekend i na cały urlop.

Tymczasem przejdźmy do kolejnych pięciu pomysłów na pamiętny koniec tygodnia:

1.    Weekend w polu kukurydzianym.

Tam się łatwo zgubić! Na nieszczęście kończy nam się sezon na kukurydziane hotele, natomiast 2015 rok nam na pewno przyniesie nowe chęci i możliwości.

Nasz „pokoik” w kukurydzianym hotelu to po prostu duży, kwadratowy namiot z szerokim łóżkiem wyłożonym sianem. Sanitariaty są wspólne – tak jak na campingu. Natomiast jaka prywatność w naszym namiocie! Mamy pewność, że żaden sąsiad nas nie dojrzy ukrytych pośród pól kukurydzy. Czytaj dalej …

Niezwykły weekend w Szwajcarii – pomysłów część 1

Wiem, że lato nam odchodzi w dość niepożądanym, szybkim tempie, ale przed nami jeszcze na pewno wiele pięknych, słonecznych weekendów. Każdy wie, że nam jest lżej, a w portfelu ciężej, gdy urlopy się spędza poza Szwajcarią, ale wyskok na każdy weekend do Barcelony czy Wenecji raczej nie ma dużych szans realizacji. Szwajcaria jest piękna i warto ją poznać. Być może jednak warto podejść do weekendowych wojaży z trochę innej strony?

Każdy hotel jest taki sam. Obita wykładziną podłoga, duże łóżko i ściany, które niemal zaglądają do tego łóżka. Czysto, komfortowo, ciasno, nic się ciekawego nie ma prawa wydarzyć, a ceny posiłków nie zachęcają do cieszenia się weekendem w hotelu. Po dwóch dniach od weekendu nie pamięta się koloru ścian, po trzech dniach nie pamięta się, co było na śniadanie, a po czterech dniach, jak kolega się zapyta w jakim hotelu spaliście, odpowiadacie: Radi-Novo-Ibi-Shera-Tel. Czytaj dalej …

Wakacje z duchami w Val Sinestra

Wczoraj oglądałam ciekawy, lecz nieco plotkarski dokument na Discovery na temat najbardziej „zainfekowanych” duchami miejsc na świecie. Zaszczytne miejsce obok zamku w Edynburgu, Alcatraz i Salem zajął pewien tajemniczy hotel w Val Sinestra w Szwajcarii. Zaraz, zaraz! W Szwajcarii? Coś przegapiłam?

Na szczęście w epoce szybkiego internetu i niezawodnego wujka googla już za moment miałam jak na dłoni wszystkie informacje o tym tajemniczym miejscu: Czytaj dalej …

Jak na wakacje to do Szwajcarii

Dzisiejszy artykuł jest częścią cyklu „W 80 blogów dookoła świata”. Dla niewtajemniczonych – cykl zakłada publikację artykułów na jeden zadany temat w tym samym czasie przez blogerów opisujących różne kraje lub języki. Czyli podsumowując mamy jeden temat i wiele, wiele różnych podejść.

Do ostatnich dwóch edycji cyklu nie dałam rady podejść, bo za pierwszym razem, gdy blogerzy polecali książki z danego kraju, to ja się wakacjowałam. Ale obiecuję, że coś kiedyś podlinkuję dla zapalonych czytelników. Drugi temat to były ciekawe lub trudne słowa w danym języku. Nie ukrywam, że dla mnie trudne słowa po francusku to wszystkie, które mają więcej niż 4 litery, dlatego bez żalu opuściłam ten cykl.

Dzisiejszy cykl to „Wakacje w kraju X”, który przyjmuję z wielką radością, ponieważ przecież każdy wie, że wakacje w Szwajcarii to szczyt marzeń każdego Rockefellera. A że szczyt marzeń każdego to być Rockefellerem, co nas szybko prowadzi do konkluzji, że wakacje w Szwajcarii to szczyt marzeń każdego. Najgorsze jest to, że jedyne co mi przychodzi do głowy to głupkowate wskazówki. I to nie w stylu: weź czapkę z daszkiem i dobry humor, tylko te w stylu: weź sprzęt nurkowy i podwodną wiertarkę udarową. Skarbce słynnych banków pod Jeziorem Genewskim zapraszają! Za dobrą radę pobieram 20% łupów. Czytaj dalej …

Znów będą wakacje!

I po wakacjach!… Ale jak myślicie, że dzisiaj skupię się na polityce, geografii i historii Szwajcarii to się grubo mylicie. Wybaczcie najmocniej, ale jakimś sposobem zamiast majestatycznych Alp wciąż mi w głowie pola ryżowe, a Jezioro Genewskie w moich oczach wygląda całkiem jak niespokojny Ocean Indyjski. Ci, którzy chcą poczytać o referendum odnośnie płacy minimalnej i otwarcia rynku pracy Szwajcarii odsyłam do bardziej ogarniętych blogerów. Szwajcarskie blabliblu jest dzisiaj Indonezyjskim glugluglu, i tyle. Następnym razem postaram się trochę obudzić w helweckim świecie realnym, co pewnie będzie trochę bolało.

Wiecie, okazało się, żeby chyba niezbyt uważnie czytałam „Eat, pray, love”, bo tak naprawdę się zupełnie tego nie spodziewałam po Bali. Myślałam, że to kolejny egzotyczny i tani kierunek wakacyjny z przepięknymi plażami i oryginalną kulturą, a napotkałam jeszcze niezepsutą prawdziwą azjatycką wyspę bogów. Jeszcze niezepsutą, bo wielkie, ekskluzywne sieci hotelowe intensywnie pracują nad zabezpieczeniem swoich gości przed kolorowymi, przyjaznymi Balijczykami, z którymi najbliższy kontakt mają przez szybę klimatyzowanego autokaru wożeni od jednej świątyni do drugiej. Na szczęście bozia mi dała na tyle zwichrowaną psychikę, że na samą myśl o zorganizowanej wycieczce autokarowej chce mi się siusiać, pić i wymiotować, niekoniecznie w podanej kolejności. Czytaj dalej …

Funky Claude w ogniu na niebie

Pozostaję jeszcze w klimacie Montreux i dymu, który się snuje po wodzie. Dla tych, którzy mają zaległości i nie czytali mojego ostatniego wpisu, to polecam do niego zajrzeć przed przeczytaniem dzisiejszego artykułu. Trochę kontekstu się przyda!

Już wiecie, skąd się wzięła piosenka Deep Purple „Smoke on the Water”. Tak, tak, nie jest ona zapisem kurzenia fajeczek gdzieś nad wodą, a zapewne większość z Was tak wcześniej myślała. I w dodatku pewnie się zastanawiała, jaka konkretnie była zawartość tych fajeczek, skoro zespół stworzył do nich tak diaboliczny riff. Czytaj dalej …

To piękne miejsce, żeby umrzeć

Michaił Chodorkowski – niegdyś chyba najsłynniejszy więzień polityczny na świecie – po wyjściu na wolność zatrzymał się w pięknym szwajcarskim kurorcie Montreux (czyt: Montry) w Szwajcarii. Prawdopodobnie wielu z Was po raz pierwszy słyszało o tym miejscu. A może nie? Czy wiesz, gdzie spędził ostatnie chwile Freddie Mercury? Zaczytywałeś się w Heminwayu, Tołstoju, Nabokovie? Słuchałeś Stravinskiego? Wiesz, o czym śpiewa Deep Purple w swoim największym przeboju „Smoke on the Water”?

Czytaj dalej …