„Królowa Dzikusów” to trzecia część cyklu „Mistrz Gry”. Jeśli macie ochotę nadrobić dwie pierwsze książki, „Gwiazda Północy, Gwiazda Południa” i „Pan Kamienia Wschodu” dostępne są w polskich księgarniach internetowych (Empik, Bonito, Tania Książka itp.), a także w formacie ebook. Książki są też u mnie w Szwajcarii, jeśli wolicie czytać na papierze.
Jak Wam się podoba okładka? No i kto czeka razem ze mną?
To jest egzystencjalne pytanie…a odpowiedź zależy od
dnia. Czasem brzmi: jestem artystką. Czasem: jestem psychicznie chorą kobietą.
Czasem: jestem królową świata i mogę wszystko. A czasem: jestem do niczego,
połamaniec, dziwadło, freak. Moja tożsamość jest bardzo płynna.
Mogłabym jednakże po prostu odpowiedzieć tak: mam 41 lat,
z wykształcenia i doświadczenia jestem psycholożką i dziennikarką; piszę
książki, artykuły, sztuki teatralne (druga wchodzi właśnie na scenę w Bernie) i
wiersze. Moje ilustracje publikuje kilka czasopism, w Polsce, Szwajcarii czy
Kanadzie. Maluję każdego dnia, a moje obrazy znajdują się na wystawach w
różnych miejscach Szwajcarii. Bonusowo choruję na chorobę schizoafektywną i
zaburzenie osobowości – borderline.
A może czas już zacząć myśleć o prezentach pod choinkę? Ale takich win-win-win-win, czyli zarówno dla czytelników jak i dla autorki?
Zauważyliście pewnie, że nie korzystam z patronite’a, więc nawet gdybyście chcieli mnie wesprzeć w mojej działalności, nie bardzo macie jak. Tyle że ja w ten sposób traktuję sprzedaż książek – jest to dla mnie podwójny „win”, bo oprócz tantiemów mam lepsze wyniki sprzedaży, a dla autora dobre wyniki sprzedaży umożliwiają dalsze wydawanie książek. Podwójny „win” dla mnie, ale też podwójny „win” dla Was. Owszem, jest satysfakcja wsparcia twórcy, którego lubicie czytać, ale jest też coś namacalnego – ciekawy prezent pod choinkę, który sami możecie wcześniej przeczytać (tylko rogów nie zaginajcie!).
Czerwiec to
tradycyjnie miesiąc wielkich premier! Albo… ich zapowiedzi!
9 lipca ukaże się
„Pan Kamienia Wschodu”, czyli druga część „Gwiazdy Północy, Gwiazdy Południa” wydana
przez Wydawnictwo Alternatywne. Pierwsza część zdołała zyskać swoich fanów i wygrała
w plebiscycie portalu Kostnica nagrodę Złotego Kościeja 2020 w kategorii
fantastyka.
Trzeba dodać, że
to fantasy właściwie tylko z braku lepszej kategorii – nie spodziewajcie się w
niej pseudośredniowiecza, wampirów ani dużych panów z jeszcze większymi
mieczami. Za to są silne kobiety, wojna i miłość. I wrogowie, którzy jeszcze
wczoraj byli przyjaciółmi.
Już tu jest! Moja pierwsza powieść! Moja pierwsza!
TU znajdziecie linki do księgarni internetowych, gdzie możecie kupić „Gwiazdę Północy, Gwiazdę Południa”.
Mam wprawdzie na koncie trzy wydane książki, ale
szlaki mam przetarte tylko w temacie Szwajcarii i non-fiction (choć Studnia
Czarownic to… tiruriru 😉 ). Jeśli chodzi o beletrystykę, jestem debiutantką,
świeżakiem, pierwiosnkiem.
Mam
nadzieję, że mimo to mi zaufacie i dacie się poprowadzić do krainy w mojej głowie.
Mówi się, że cykl życia książki trwa 3 miesiące. Potem wszystko zwalnia, a
ponownie nabiera tempa dopiero, gdy czytelnicy przypominają sobie o autorze przy
kolejnej książce. 25 maja miną 2 miesiące od premiery mojej najnowszej książki „Szwajcaria,
czyli jak przeżyć między krowami a bankami”. To więcej niż półmetek, więc czas
na małe podsumowanie!
To były ciężkie 2 miesiące dla mnie jako autorki. Koronawirus przejechał
walcem po planach promocji i sprzedaży. Uważa się, że powinny być to żniwa dla branży
wydawniczej, bo zamknięci w domu czytelnicy wreszcie mają czas na czytanie. A
tu klops. Według statystyk, zamknięte tradycyjne księgarnie i brak atmosfery,
żeby zatopić się w lekturze wywołały jeden z większych kryzysów czytelniczych. Ogólna
tendencja nałożyła się na problemy szczególne mojej książki, czyli zamknięte granice.
Przez pierwsze 5 tygodni po premierze miałam w rękach tylko ebook. Wielbiciele
tradycyjnych papierówek mieszkający w Szwajcarii też musieli uzbroić się w
cierpliwość. A w Polsce… kto teraz czyta emigranckie opowieści, gdy granice
zamknięte, a smętna rzeczywistość sprowadza wszystkie marzenia do parteru?
30 kwietnia 2013 roku napisałam pierwsze słowa na Szwajcarskim Blabliblu. Gdybym
miała palantir albo koleżankę-wróżkę, która mogłaby mi podpowiedzieć, gdzie
mnie to zaprowadzi, to na pewno wybrałabym inną nazwę… ale czy zrobiłabym to
lepiej? Blabliblu przechodziło wraz ze mną wiele metamorfoz i nawet teraz uznaję
go za nieskończone, niedoskonałe dzieło. Gdy uznam, że jest perfekcyjne, czas
będzie go zamknąć!
Rok temu miałam życiowy kryzys. Jedną nogą byłam już w Polsce, witałam się z dobrze obwąchanymi w czasach studenckich krakowskimi pubami, przeglądałam polskie ogłoszenia o pracę… Ale co zrobić z blogiem, z tysiącem artykułów, z wiedzą o Szwajcarii po latach researchów nieźle wdrukowaną w moją głowę, z milionem doświadczeń emigracyjnych?… Wiedziałam, że mogłabym nadal prowadzić Szwajcarskie Blabliblu z Polski, ale czy to było to samo? Czy nie lepiej by było po prostu odpuścić?
Książka zaczęła się pisać w zasadzie sama. Przelewałam na papier wszystkie
te moje emigracyjne historie, śmieszne i straszne i smutne i poetycko-awanturnicze.
Przelewałam też swoją wiedzę i przemyślenia na temat Szwajcarii. Śmiałam się
sama do siebie i nierzadko też roniłam łzę. To było moje podsumowanie i pożegnanie
ze Szwajcarią, ostateczne THE END.
Stało się. Mleko zostało wylane. Statek wpłynął do portu. Nowa książka Blabliblu napisana z Wydawnictwem Pascal już 25 marca wyląduje na półkach dobrych polskich księgarni i sklepów internetowych. Jeśli nie możecie się jej doczekać tak bardzo jak ja, możecie ją zamówić w przedsprzedaży w Empiku: