Dostałam tyle maili, wiadomości i komentarzy z pomysłami, że postanowiłam rozszerzyć listę nietypowych miejsc na weekend. Ostatnia propozycja właściwie nie jest na weekend, ale na nieco dłużej, ale dołączam ją do mojego prywatnego pomysłownika – może kogoś zainspiruje.
1. Lodowy hotel
Długo się zastanawiałam, czy na mojej liście umieścić nocleg w hotelu lodowym / śnieżnym. W końcu taka przyjemność stała się dość „popularna” i w każdym ośrodku górskim i każdej arktycznej wiosce jak grzyby w barszczu w grudniu powstają takie hotele. Ale mówi się, że każdy musi spróbować choć raz w życiu, jak to jest spać w minusowej temperaturze. Podpowiem Wam, że sekret lodowych hotelów to nie ilość warstw, jakie mają na sobie goście – wręcz przeciwnie.
W Szwajcarii każdej zimy buduje się pięć lodowych hoteli – w Zermatt, Gstaad, Davos – Klosters, Engelberg – Titlis i St. Moritz.
Jak możecie sobie wyobrazić, szwajcarskie lodowe hotele oferują nie tylko nocleg w prostym iglo, ale również wiele innych luksusowych rozrywek, jak na przykład prywatne jacuzzi. „Pokoje” o wyższym standardzie posiadają nawet prywatną toaletę. Dla tych, którzy chcą tylko zasmakować lodu i zimna, a także sycącego fondue i grzanego wina w iglo, a potem wrócić do swojego ciepłego tradycyjnego hotelu, wszystkie lodowe hotele oferują lodowe restauracje. Uwaga: stoliki i miejsca w hotelu trzeba rezerwować z bardzo dużym wyprzedzeniem!
Cena: od 100 euro/ 1 osoba
http://www.eishotels.info/eishotels-in-der-schweiz.html
2. Spanie na sianie
Sezon na spanie na sianie nam właśnie mija, ale nie martwcie się – po zimie znów nam przyjdzie lato!
Na stronce internetowej schlaf-im-stroh zgromadzone są adresy gospodarstw agroturystycznych (aż 171 ofert) z całej Szwajcarii, gdzie można zanocować w wygodnej stodółce na sianku.
Jest to zwykle oferta typu bed & breakfast, czyli w cenie mamy wiejskie śniadanko nierzadko z wyrabianych domowo produktów. Na stronie internetowej znajduje się również oferta dla osób, które zwiedzają Szwajcarię na rowerze – szlak rowerowy od stodółki do stodółki.
Cena: około 30 chf/ 1 osoba (cena zależy oczywiście od gospodarza – na stronie internetowej podane są wszystkie przydatne informacje).
http://www.schlaf-im-stroh.ch/
3. Nocleg w tipi w ZOO
Świetna oferta dla rodzin. Które dzieciaki (te mniejsze i te całkiem wyrosłe) nie marzą o noclegu w indiańskim tipi pośród dzikich zwierząt? Taką możliwość mamy dzięki Walterzoo w Gossau.
Organizatorzy proponują urozmaicony program wieczorny – zwiedzanie ZOO z przewodnikiem, wspólne przyrządzanie kolacji przy ognisku, nocne oglądanie zwierząt i egzotyczny deser, a później spanie w tradycyjnym indiańskim namiocie. Z tego co zauważyłam, w tym roku jest jeszcze jeden wolny termin dla rodzin (10 wolnych miejsc) – 2/3 października. Ktoś ma ochotę zasypiać przy porykiwaniu lwów?
Cena: 78 chf / 1 osoba dorosła
4. 5-gwiazkowy obóz harcerski
Czy marzy Wam się powrót do tych niezapomnianych obozów harcerskich, tylko odstrasza Was brak prysznica, a Wasze plecy zaczynają łupać na samą myśl o spaniu na karimacie? Macie tutaj możliwość kompromisu: białe namioty z przepięknym widokiem na góry w kształcie geo…hmmmm. Figury geometrycznej bliżej mi nie znanej. W namiotach znajdują się luksusowe łóżka i antyki, w zimie przytulny kominek i mnóstwo przytulnych futer do okrycia, luksusowa łazienka.
Uwaga: oferta letnia obowiązuje do 5 października. Wtedy to namioty są „przebudowywane” i przystosowywane do sezonu zimowego, który się zaczyna w połowie grudnia.
Ośrodek zapewnia wiele atrakcji, takich jak przejażdżka saniami lub wozem w psim zaprzęgu, spacery po górach z przewodnikiem w rakietach śnieżnych, saunę, masaże, paragliding i wiele innych aktywności w regionie.
Cena: około 350 chf/namiot
http://www.whitepod.com/wpod/summer/
http://www.whitepod.com/wpod/winter/
5. A jeśli macie hippisowskie serce…
Propozycja zupełnie nie na weekend, a na tydzień lub dwa tygodnie. Za to…. darmowa lub prawie darmowa. W niemal niedostępnym dla ludzi miejscu, na wysokości 1450 m npm znajduje się opuszczona do niedawna wioska – Ces (Chieso). Do wioski nie prowadzi żadna droga – żeby tam dotrzeć należy dotrzeć do malutkiej wioski Chironico we włoskim kantonie Ticino. Stamtąd prowadzi żółty szlak do Ces (około 2 godzin na piechotę w zależności od kondycji fizycznej).
W latach 70-tych do wioski dotarła para – profesor filozofii i literatury Sabine i inżynier Christian (Sabine na zdjęciu). Postanowili odbudować wioskę i żyć z dala od cywilizacji i pędu współczesnego świata – w zgodzie z naturalnym kalendarzem pór roku, dni i nocy. Do nich stopniowo zaczęli dołączać inni ludzie tworząc niewielką otwartą komunę.
Jest to komuna nietypowa, bo pozbawiona jakiejkolwiek podstawy ideologicznej ani religijnej. Nie należy się obawiać, że będzie trzeba spółkować z kozami ani z guru, oddawać swój majątek i nawracać wszystkich swoich znajomych.
To, co łączy mieszkańców Ces to umiłowanie prostoty, praca fizyczna, silny związek z naturą i środowiskiem naturalnym, a także poczucie wspólnoty.
Obecne zamieszkanych jest pięć z dwudziestu pięciu budynków w wiosce. Mieszkańcy razem żyją i razem pracują, głównie na polu, w ogrodzie, w lesie i przy odbudowie domów. Jest to otwarta społeczność, także zawsze można do nich dołączyć – na tydzień lub dwa tygodnie. Żeby zostać dłużej, należy najpierw zostać zaakceptowanym przez społeczność.
Cena: jeśli pracujesz razem ze wszystkimi masz za darmo nocleg i wyżywienie; jeśli pracujesz „na pół gwizdka” – 12 chf za dzień, jeśli nie chcesz pracować – 22 chf za dzień.
Tutaj do ściągnięcia szczegółowe informacje na temat społeczności:
W takim lodowym hotelu to nawet idzie się rozgrzać, tylko trzeba mieć odpowiednie towarzystwo ! (to tak w odniesieniu do moich soczewek, które wydawały się być czymś innym :D)
A domki harcerzy przypominają mi kształtem fulereny ! 🙂 I chyba na tej właśnie konstrukcji były budowane 🙂
Co do tipi, to ja bym wsadziła ludzi do środka a wokół namiotu puściła biegające bizony (co by klimat oddać najlepiej) 😀
A pomysł ostatni podoba mi się chyba najbardziej ! Tam musi być ciszej niż w kościele na adoracji 😀
Mnie też urzekł najbardziej ostatni pomysł! Ale ja mam takie ciągutki, żeby zostawić to wszystko w cholerę i przez resztę życia sobie kosić sianko, tylko nigdy nie miałam wystarczająco odwagi, żeby ten pomysł zrealizować.