… w przestrzeni, gdzie przebywają dzieci i młodzież.
Szwajcaria i papierosy to gorący, choć toksyczny związek. Zacznijmy od tego, że Szwajcarzy to namiętni palacze. Jak mówią statystyki, podczas gdy Europa rzuca, a palenie coraz bardziej staje się passé, Szwajcaria twardo trzyma się nałogu. Średnio jedna na cztery osoby pali papierosy – jest to około dwa miliony osób (na osiem i pół milionów mieszkańców Szwajcarii), a połowa z nich wpadła w nałóg jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności. Obecnie około stu tysięcy Szwajcarów pomiędzy piętnastym a osiemnastym rokiem życia pali (Federalny Urząd Statystyczny, dane z 2017 roku).
No właśnie – jak będzie? Przeciwnicy ustawy COVID-19 są głośni i bardzo widoczni na ulicach szwajcarskich miast. Ale to złudne wrażenie. Według najnowszych sondaży aż 65% Szwajcarów deklaruje poparcie dla działań rządu dotyczących walki z pandemią. Referendum odnośnie ustawy COVID-19 odbywa się w Szwajcarii już drugi raz. W czerwcu 60% Szwajcarów dało zielone światło Radzie Federalnej. Obecnie referendum dotyczy zmian wprowadzonych do ustawy w marcu 2021 roku, które stanowią podstawę prawną do korzystania z certyfikatu COVID. 28 listopada 2021 roku Szwajcarzy jako pierwsi na świecie będą mieli możliwość wypowiedzieć się przy urnach na ten temat.
W poprzednim artykule pisałam o tym, co w Szwajcarii jest verboten, interdit i proibito, a w Polsce można. Tak jak się spodziewałam, Szwajcaria wyszła na kraj policyjny, gdzie można tylko pracować w porównaniu do naszej hulaj-dusza-Polski. Dziś więc odwrócę kota ogonem i opowiem Wam o rzeczach, które w Szwajcarii są dozwolone, a w Polsce nie. Założę się (taka karma!), że po przeczytaniu tego artykułu Szwajcaria wyjdzie na zepsuty kraj bez zasad w kontraście do praworządnej Polski. Dlatego polecam te dwa artykuły czytać w tandemie, żeby obraz, który nam się odmaluje w głowie był pełniejszy i bardziej dwustronny.
Małżeństwo dla wszystkich – TAK czy NIE? 26 września 2021 roku Szwajcarzy odpowiedzą
na to pytanie w referendum. To punkt kulminacyjny długiej walki o równe praw
osób homoseksualnych w Szwajcarii. Jeśli Szwajcarzy zagłosują na „TAK”, a
sondaże na to właśnie wskazują, pary tej samej płci będą mogły zawrzeć małżeństwo
tak samo jak pary heteroseksualne.
To bio or not to bio – już 13 czerwca Szwajcarzy odpowiedzą na to pytanie w
referendum. Jeśli odpowiedzą twierdząco – a z sondaży wynika, że jest to możliwe
– Szwajcaria stanie się pierwszym „krajem bio”, w którym użycie pestycydów syntetycznych,
a także import produktów wyprodukowanych z ich użyciem zostanie zabronione.
Temat od wielu miesięcy rozpala szwajcarską wieś. Rozpala dosłownie – na wsi płoną
plakaty zwolenników inicjatywy, a szwajcarscy rolnicy płaczą do kamer
telewizyjnych, że mieszczuchy chcą ich wychowywać, jak mają wykonywać swoją
pracę. Faktycznie, jak pokazują sondaże, na „TAK” planują głosować mieszkańcy
miast, wieś jest raczej na „NIE”. Z drugiej strony, zwolennicy inicjatyw
przeciwko pestycydom machają raportem dotyczącym zanieczyszczenia szwajcarskich
wód gruntowych…
Zapraszam do wgłębienia się w temat, który w ostatnich miesiącach jest na
ustach wszystkich Szwajcarów – czy zakazać użycia i importu pestycydów syntetycznych.
„Jesteśmy uprzywilejowani. Urodziliśmy się w bogatym i stabilnym państwie. Niczym sobie na to nie zasłużyliśmy. I dlatego mamy moralny obowiązek pomagać tym, którzy nie mieli takiego szczęścia” – po raz pierwszy usłyszałam to jakieś dziewięć lat temu od Szwajcara, który później stał się moim partnerem życiowym. Pamiętam, jak wiele mi to dało do myślenia. „Jesteśmy uprzywilejowani”. Mieszkając w Polsce wcale a to wcale nie czułam się uprzywilejowana, a jednak, patrząc obiektywnie, byłam w ekskluzywnej grupie mieszkańców naszego globu, którzy nie martwią się tym, co włożyć do garnka. Co ciekawe, od czasu, gdy przeprowadziłam się do Szwajcarii, o misji, o moralnym obowiązku wobec ludzkości i środowiska słyszałam wielokrotnie i to wcale nie od szalonych hippisów.
Na początku mojej emigracyjnej przygody, gdy podejmowałam pierwszą pracę w
Szwajcarii, okazało się, że muszę zmienić typ pozwolenia na pobyt. Drżącymi
dłońmi złożyłam w gminie wszystkie potrzebne dokumenty.
– Dziękuję – powiedziała pani urzędniczka – odpowiedź powinna przyjść
najpóźniej za 3 miesiące.
– Ale… ja… ja mam zacząć pracę już za dwa dni! – wydukałam nieśmiało.
– No to proszę tę pracę zacząć – powiedziała pani urzędniczka – papiery
zostały złożone.
Mój francuski był wtedy zbyt kiepski, żeby wytłumaczyć, że panie z HR
wyraźnie mnie prosiły o uzyskanie pozwolenia z gminy. Zapisałam sobie na
karteczce bezpośredni numer telefonu do urzędu i zadzwoniłam do działu HR mojej
firmy.
9 lutego 2020 roku Szwajcarzy zdecydują w referendum ogólnokrajowym, czy dyskryminacja ze względu na orientację seksualną będzie karana. Obecnie szwajcarski kodeks karny uznaje za przestępstwo wyłącznie dyskryminację rasową, etniczną i religijną. 14 grudnia 2018 roku parlament przegłosował, że do tego przepisu dołączy ochrona przed homofobią jak w Austrii, Holandii, Danii i Francji. Jednak w Szwajcarii każda zmiana prawa może być oddana pod referendum – wystarczy tylko zebrać 50 tysięcy podpisów w 100 dni, co nie jest trudne w tak zaangażowanym społeczeństwie. Tak też się stało w tym wypadku. Komitet referendalny stworzony przez ultrakonserwatywne grupy (niereprezentowaną w parlamencie Federalną Unię Demokratyczną i młodych partii SVP) oświadczył, że wprowadzane przepisy uderzają w wolność słowa, a osoby homo- i biseksualne nie potrzebują specjalnej ochrony. Kto ma rację? Zanim wejdę trochę głębiej w temat referendum, chciałabym odmalować jego tło – obecną sytuację osób nieheteroseksualnych w Szwajcarii.
19 maja 2019 roku odbędzie się referendum w Szwajcarii na temat zaostrzenia przepisów dotyczących posiadania broni palnej. Proponowane zasady wprowadzają co prawda wiele ograniczeń, ale nie zakazują posiadania broni, uczestnictwa w ćwiczeniach i klubach strzeleckich. Dlaczego więc ten temat rozpala emocje Szwajcarów niczym rozżarzony węgielek w morzu suchych traw? Rezultat referendum będzie miał bezpośrednie znaczenie na przyszłe relacje z Unią Europejską, a szwajcarskie „nie” może nawet wyeliminować Szwajcarię ze strefy Schengen.
Dlaczego Szwajcaria musi wprowadzić nowe przepisy?
W świetle ataków terrorystycznych, które wstrząsnęły światem w ostatnich latach, Unia Europejska postanowiła zaostrzyć przepisy dotyczące posiadania broni palnej. Szwajcaria nie jest co prawda członkiem UE, ale należy do strefy Schengen, dlatego w wielu kwestiach musi dostosowywać swoje prawo do przepisów unijnych. Szwajcarska Rada Federalna (mówiąc kolokwialnie: rząd) wynegocjowała specjalne warunki dla swoich obywateli argumentując, że prawo do posiadania broni jest jedną ze szwajcarskich tradycji i mimo że Szwajcarzy są uzbrojeni po zęby, ilość przestępstw przy użyciu legalnej broni palnej jest w Szwajcarii bardzo niewielka. Unia Europejska ustąpiła i zamiast wprowadzenia całkowitego zakazu posiadania broni półautomatycznej przez osoby prywatne pozwoliła Szwajcarom na wprowadzenie specjalnych pozwoleń wydawanych przez władze kantonalne. W dodatku, przepis nie dotyczy broni myśliwskiej i wojskowej, którą tradycyjnie żołnierze mogą zachować po zakończeniu obowiązkowej służby wojskowej. Jak przekonują inicjodawcy, proponowane zmiany są kosmetyczne i potrzebne do ochrony obywateli i kontroli nad bronią w Szwajcarii, a Unia Europejska i tak poszła na znaczne ustępstwa względem Szwajcarii.
Od dwóch miesięcy Francja okupowana jest przez oddolny ruch społeczny, który nie ma nawet jednego spójnego programu: tzw. Żółte Kamizelki (fr. Gilets Jaunes). Wszystko zaczęło się od jednej rewolucyjnej nuty: protestu przeciwko planowanym podwyżkom podatków na ropę, a finalnie może mieć o wiele większy oddźwięk, którego echo usłyszy cały świat. Dlaczego piszę o Żółtych Kamizelkach na blogu poświęconym Szwajcarii? Otóż jednym z żądań rewolucyjnych Francuzów jest wprowadzenie systemu referendów na wzór Szwajcarii.