Ten tekst nie będzie odpowiadał na pytanie, ale je zadawał, po kilkakroć,
kilkunastokroć, stokroć. No bo ja nie wiem i mnie to dręczy. To też tekst z
serii przemyśleń nieszwajcarskich nigdzie nie linkowanych. Kto przeczyta, ten
przeczyta. Przybijam z Wami, czytelnikami, ewentualną piąteczkę, jeśli się tu
zaplątaliście.
Mówi się, że media społecznościowe sprzedają nam fałszywy obraz rzeczywistości. Życie według Instagrama jest kolorowe, piękne i pełne sukcesów. Twórcy idą naprzód i nie oglądają się za siebie, od kontraktu, nagrody, wydania książki do cudnej sesji zdjęciowej. Nigdy nikt im nie odmawia, nie zrywa współpracy, rachunki mają zawsze popłacone i ich dzieci chodzą w złotych trampkach. Jeśli się bawią w błotku, to tak instagramowo się bawią z hasztagiem #dzieckobrudnedzieckoszczesliwe. Wiemy, że nie tak wygląda życie, więc apelujemy o prawdziwość, o pokazywanie smutku, niekoniecznie kolorowej codzienności. W końcu eksponowanie również porażek uczy, że żeby usłyszeć jedno „TAK”, trzeba wysłuchać milionów „NIE”, żeby znaleźć pracę marzeń, trzeba znieść tysiące odmów, żeby znaleźć księcia, trzeba pocałować wiele ropuch. Jednym słowem – viva real life, gdzie nie jesteśmy idealni i żeby coś osiągnąć, musimy pracować-pracować-pracować, a porażka nie oznacza, że jesteśmy przegrywami!
Czytaj dalej …