Każdy naród ma swoje odciski, na które lepiej nie stawać. Amerykanów nie cieszy podsumowywanie Ameryki jednym zgrabnym słowem (hem hem… Trump… grrrhhhhh, przepraszam coś mi w gardle utknęło). Niemcy zmieniają kolor twarzy na pytanie, co robił ich dziadek podczas wojennej zawieruchy. Francuzów nie śmieszą kawały, o tym, że francuskie czołgi mają tylko wsteczny. Ukraińcy mają alergię na rozmowy polityczne dotyczące nacjonalizmu swojego rządu. Polacy… ech… odciski Polaków są tak gęsto wysiane, że przypominają istne pole minowe dla tych, którzy dobrze nie znają historii i bolączek naszego kraju. A co w takim razie ze Szwajcarami? Jakich tematów omijać, żeby ich nie rozjuszyć, ewentualnie nie zniesmaczyć? Oto krótki przewodnik po hasłach, które są w stanie podnieść ciśnienie każdemu Helwetowi. Uwaga, kolejność gaf jest zgoła przypadkowa.

- „Szwajcarzy to tacy prawie Niemcy / Francuzi / Włosi!”
Może i kolejność gaf jest przypadkowa, ale numer jeden to bezdyskusyjny numer jeden. Szwajcarzy dostają hopla, gdy ktoś myli ich z większymi sąsiadami. Jeśli chcesz obrazić Szwajcara, powiedz, że co prawda nigdy wcześniej nie byłeś w Zurychu, ale za to byłeś wiele razy w Berlinie. Zaczerwienią się ze złości nawet cebulki jego włosów. Rozumiemy to dobrze, prawda? Ile razy wściekaliśmy się na: „Polska? Aaaaa, Praga jest piękna!”…