Jak się uczyć języka z blogami językowymi i przez skype? Część 3 – blogi o języku francuskim

Część 3 – Blogi o języku francuskim

Nie zaprzeczam – ta część jest mi najbliższa, ponieważ jestem częstym gościem na blogach o języku francuskim. Jak pewnie się domyślacie, staram się intensywnie uczyć francuskiego, tak więc blogi o tym języku przeglądam regularnie. W tej dziedzinie jestem specjalistą!

Jeśli nie czytałeś jeszcze wpisu z poradami, w jaki sposób możesz używać blogów językowych do nauki języka i czego się wystrzegać, to zajrzyj TU. Oto moi faworyci: Czytaj dalej …

Jak się uczyć języka z blogami językowymi i przez skype? Część 2 – blogi o języku niemieckim

Część 2 – Blogi o języku niemieckim

Jeśli nie czytałeś jeszcze wczorajszego wpisu na ten sam temat, z poradami, w jaki sposób możesz używać blogów językowych do nauki języka i czego się wystrzegać, to zajrzyj TU. Dzisiaj przedstawię Wam pokrótce kilka blogów dotyczących nauki języka niemieckiego. Blogi sprawdzone własnoocznie, dlatego w mojej liście nie znajdziecie bubli. Blogi ułożone są w przypadkowej kolejności: Czytaj dalej …

Jak się uczyć języka z blogami językowymi i przez skype? Część 1 – wady, zalety i porady

Część 1 – Wady, zalety i porady

Przyjechałeś do Szwajcarii. Szumny i ambitny plan był taki: przyjadę i szast-prast nauczę się języka. Spryciuga jestem, nie boję się gadać, a Mietek przecież jak przyjechał to ani be ani me, a teraz tak szprecha jak stary Hans, aż nikt go w wiosce nie rozumie. Z tym planem w głowie przyjeżdżasz do Szwajcarii i nic nie jest takie jak zgodnie z Twoim planem. Okazuje się, że tak jak w Twojej rodzinnej wiosce, w Szwajcarii też nikt Mietka nie rozumie, a ten plan z nauką języka był mocno taki sobie. Dlaczego? Otóż miesięczny kurs 2 razy w tygodniu kosztuje ok. 400 franków (ok. 1800 zł), a i tak w tym tempie języka nauczysz się za jakieś 5 lat. Kurs intensywny z zajęciami każdego dnia kosztuje ok. 700 franków na 3 tygodnie, a przecież kiedyś jeszcze trzeba pracować. Oczywiście są dostępne mocno dofinansowane przez państwo kursy integracyjne, jednak w grupie jest ok. 20-30 osób, w tym część osób hmmm… które mają problemy z pisaniem i czytaniem, dlatego wyciągnięcie z takiego kursu jakiejkolwiek praktycznej wiedzy jest dość trudne. Twoje plany biorą w łeb. Co robić? Jak żyć, panie premierze? Czytaj dalej …

Noworoczny Quiz Szwajcarski 2014

Chcesz się dowiedzieć, czy jesteś na bieżąco ze szwajcarskim życiem politycznym, społecznym, sportowym i kulturalnym? Wydaje Ci się, że w roku 2014 śledziłeś szwajcarską prasę i orientujesz się, co piszczy w szwajcarskiej trawie? Sprawdź się ze Szwajcarskim Blabliblu! Przygotowałam dla Was mały quiz wiedzy o roku 2014 w Szwajcarii! Quiz nie jest interaktywny, więc zapisz sobie swoje odpowiedzi na jakimś karteluszku. Pod spodem w komentarzu znajdują się prawidłowe odpowiedzi i odpowiedź na pytanie, jak bardzo jesteś zeszwajcarszczony!

Nie zapomnij zamieścić swojego wyniku w komentarzu pod quizem! Czytaj dalej …

Gdzie w Szwajcarii mieszka Święty Mikołaj?

Szwajcarski Święty Mikołaj, Piękne Panie i Grzeczni Panowie, mieszka w Chiasso we włoskojęzycznej części Szwajcarii! To tam trafiają wszystkie piękne, dziecięce, szwajcarskie listy zaadresowane do Père Noel, Pôle Nord, Santa Claus in Cloudland, Liebes Christkind im Himmel, czy Gesu Bambino, Paradiso. I nieważne, czy mają znaczek, czy nie…

Specjalna 5-osobowa załoga szwajcarskiej poczty w Chiasso odpowiada w imieniu Świętego Mikołaja na każdy list w jednym z języków narodowych Szwajcarii, a także w języku angielskim dołączając do listu piękną wigilijną opowieść i jakąś niewielką zabawkę, ornament świąteczny, czy puzzle. Czytaj dalej …

Na wojnie w Ferney-Voltaire, czyli cosobotnie szwajcarskie zakupy we Francji

W sumie w tytule jest małe przekłamanie. Tak naprawdę nie jeździmy co sobota do Francji na zakupy. Do Francji wybieramy się, jak trzeba nam kupić coś naprawdę konkretnego (rower, opony zimowe, dywan itp.). Tym razem padło na nowe okulary. A dlaczego?

Otóż w piątkowy wieczór wybraliśmy się na festiwal alternatywnych filmów LUFF do Lozanny, gdzie notabene natrafiliśmy na nigdy nie spotykane wcześniej skupisko hipsterów w Szwajcarii. Tyle że podczas filmu ja nie byłam w stanie dostrzec napisów. „Cooo?”, „Dlaczego się wszyscy śmieją?”, „Ej, przesiadamy się do pierwszego rzędu, nic nie widzę!”. Steve w tym względzie jest niestety typowym Szwajcarem i po przeproszeniu wszystkich dookoła i podeptaniu czterdziestu syczących kostek i palców u stóp, wściekły jak kogut na ringu zapowiedział scenicznym szeptem: „Jutro! Francja! Nowe! Okulary! Ty! Ślepoto!” Czytaj dalej …

Dwu- i wielojęzyczność, czyli jak dać dziecku prezent w postaci języka obcego

Pamiętam dobrze, jak wyglądała emigracja rodzin z dziećmi za komuny. Strach, czy dzieci sobie poradzą w przedszkolu czy szkole powodował, że rodzice robili wiele dziwnych rzeczy, które dzisiaj wydają się całkowicie niewyobrażalne. Między innymi wprowadzali zasadę: od dzisiaj w domu mówimy wyłącznie w języku kraju emigracji. Oczywiście pełni dobrych intencji, używając koronnego argumentu: „żeby dziecku nie namieszać w głowie”. I niemiłosiernie kalecząc ten niemiecki/angielski/inny nieświadomie sprawiali wielką krzywdę dziecku, które zapominało swojego ojczystego języka, a jednocześnie nabywało złych nawyków w języku obcym. Takiej krzywdy doznał między innymi mój uczeń języka polskiego, którego rodzice wyjechali do Francji, gdy miał 3 latka i od tego czasu rozmawiali wyłącznie po francusku. Po polsku rozmawiali tylko między sobą – cicho i nie przy dziecku, które przecież miało być wychowane jak typowy Francuz. Thomas (tak, tak, zmienili mu też imię) dorósł i dotąd nie może się pozbyć wyrzutów w stosunku do swoich rodziców. Teraz uczy się języka polskiego jak języka obcego… Języka swoich przodków… A to w końcu Polak pełnej krwi, z urodzenia i pochodzenia.

Dzisiaj pojęcie młodych emigrantów zmieniło się diametralnie, o 180 stopni – od pełnego obaw, czy dziecko sobie poradzi, do wiary, że sobie na pewno poradzi. Wiary niekiedy pełnej niefrasobliwości. Oczywiście – poradzi sobie z zyskiem dla siebie i wyrośnie na małego poliglotę, ale jak to zrobić, żeby uchronić dziecko i siebie od niespodzianek i niepowodzeń na drodze do wielojęzyczności? Czytaj dalej …

Dzieci trzeciej kultury

Jak to jest nie znać prostej odpowiedzi na pytanie: „Kim jesteś?”. Polak mały? Nie, chyba jednak nie. Jak to jest wśród Szwajcarów czuć się Polakiem, a wśród Polaków Szwajcarem? Tak, Panie, Panowie, przedstawiam Wam dzieci trzeciej kultury. Nie, nie dzieci trzeciego świata. Nie dzieci z trzeciej ręki. Jeśli jesteś emigrantem i masz dziecko, które chodzi do lokalnej szkoły/przedszkola, to mowa właśnie o nim. Tak, oczywiście, odpowiesz – przecież moje dziecko jest Polakiem – w domu rozmawiamy po polsku, polska rodzina, polskie tradycje – i na pewno do Polski kiedyś wrócimy. Albo odwrotnie – nie mi to oceniać – moje dziecko jest Szwajcarem, a od Polski się odcinamy. Jakkolwiek byście sobie życzyli, Wasze dzieci nigdy nie będą w pełni Polakami lub w pełni Szwajcarami. Są one dziećmi trzeciej kultury.

Ten termin został uknuty przez amerykańską antropolog Beth Hill Useem w latach 50-tych poprzedniego wieku. Na początku opisywał on dzieci misjonarzy, naukowców, dyplomatów i biznesmenów zawieszone gdzieś pomiędzy kulturą kraju, z którego pochodziły (to ta pierwsza kultura), a kulturą kraju emigracji (to ta druga kultura). Jak się zapewne domyślacie, emigranckie dzieci nie przyjmowały w pełni kultury kraju pochodzenia, ani kultury kraju emigracji, tylko łączyły ich elementy stając się tzw. „dziećmi trzeciej kultury”. Dzisiaj ten termin opisuje wszystkie nasze emigranckie dzieci – a jak mówią statystyki – jest ich sporo na całym świecie. Czytaj dalej …

Emigracja na wykresie czyli jak przetrwać szok kulturowy

Przyznaję, że dostaję mnóstwo e-maili i wiadomości prywatnych od osób, które się zastanawiają, czy nie wyjechać do Szwajcarii, albo są tuż przed wyjazdem. Pełne strachu, wątpliwości, oczekiwań. Zawsze pojawia się to znamienne pytanie: „Czy sobie poradzę?”. Odpowiedź na nie jest zawsze niemożliwa, ale zwykle udzielam dość ogólnych rad, jak się przygotować do takiego wyjazdu. Jedna rada – dotyczy wszystkich – już w Polsce należy pójść na jak najbardziej intensywny kurs językowy. Jeśli akurat świetnie się porozumiewacie w języku kantonu, do którego się wybieracie – dołóżcie sobie drugi język! W Szwajcarii niesamowicie punktuje znajomość niemieckiego plus angielskiego plus francuskiego. Ta kombinacja jest w zasadzie skazana na sukces bez względu na inne kompetencje zawodowe. Druga sprawa jest taka, że nauka języków obcych w Polsce jest o niebo tańsza niż za granicą i na pewno będziecie sobie pluć w brodę po przyjeździe do Szwajcarii, że nie zabraliście się do tego wcześniej. Opowieści, że „Zbyszek jak przyjechał to ani be ani me, a teraz szprecha jak stary Hans” włóżcie między bajki. Oczywiście, tak, to się zdarza, ale Zbyszek opowiadając tą historię pominął te lata upokorzeń, gdy nie potrafił się porozumieć z pracodawcą, kolegami, w sklepie i na stacji benzynowej. Czytaj dalej …

Tęczowy świat w krainie z krzyżem na fladze

Szwajcaria to kraj paradoksów. Jej symbolem są rolnicy wypasający bydło na alpejskich halach, ale również eleganccy zuryscy bankierzy z teczką i w okularach z grubą oprawką. To tutaj kobiety otrzymały prawo do głosowania najpóźniej w Europie, a jednocześnie są o wiele bardziej wyemancypowane i asertywne od generalnie bardziej tradycyjnych i zahukanych Polek. Tutaj doskonale współgrają katoliccy górale z protestanckimi mieszczuchami z Genewy, tolerowane są miękkie narkotyki, prostytucja i eutanazja są legalne, a jednocześnie tylko 11% Szwajcarów deklaruje, że nie wierzy w Boga. Progresywne ustawy zadziwiają nawet najbardziej liberalnych Holendrów, a jednocześnie większość Szwajcarów dość wcześnie zakłada rodziny i (przynajmniej „nowe pokolenie”) rozwodzi się o wiele rzadziej niż my i rodzi więcej dzieci. Czytaj dalej …