Jak to jest nie znać prostej odpowiedzi na pytanie: „Kim jesteś?”. Polak mały? Nie, chyba jednak nie. Jak to jest wśród Szwajcarów czuć się Polakiem, a wśród Polaków Szwajcarem? Tak, Panie, Panowie, przedstawiam Wam dzieci trzeciej kultury. Nie, nie dzieci trzeciego świata. Nie dzieci z trzeciej ręki. Jeśli jesteś emigrantem i masz dziecko, które chodzi do lokalnej szkoły/przedszkola, to mowa właśnie o nim. Tak, oczywiście, odpowiesz – przecież moje dziecko jest Polakiem – w domu rozmawiamy po polsku, polska rodzina, polskie tradycje – i na pewno do Polski kiedyś wrócimy. Albo odwrotnie – nie mi to oceniać – moje dziecko jest Szwajcarem, a od Polski się odcinamy. Jakkolwiek byście sobie życzyli, Wasze dzieci nigdy nie będą w pełni Polakami lub w pełni Szwajcarami. Są one dziećmi trzeciej kultury.
Ten termin został uknuty przez amerykańską antropolog Beth Hill Useem w latach 50-tych poprzedniego wieku. Na początku opisywał on dzieci misjonarzy, naukowców, dyplomatów i biznesmenów zawieszone gdzieś pomiędzy kulturą kraju, z którego pochodziły (to ta pierwsza kultura), a kulturą kraju emigracji (to ta druga kultura). Jak się zapewne domyślacie, emigranckie dzieci nie przyjmowały w pełni kultury kraju pochodzenia, ani kultury kraju emigracji, tylko łączyły ich elementy stając się tzw. „dziećmi trzeciej kultury”. Dzisiaj ten termin opisuje wszystkie nasze emigranckie dzieci – a jak mówią statystyki – jest ich sporo na całym świecie.
Charakterystyka dzieci trzeciej kultury
Niektórzy mówią, że są przyszłością globalnego świata. Niezwykle elastyczne, otwarte, tolerancyjne, zwykle dwu- i więcej-języczne. Z łatwością się adaptują, bardzo szybko się uczą, bezbłędnie poruszają się pośród różnych kultur. Najczęściej są bardzo kreatywne i pomysłowe. To idealni przyszli dyplomaci, pracownicy międzynarodowych korporacji – dzieci świata, obywatele planety Ziemia…
Problemy z tożsamością
Wydaje się, że recepta na „bardziej dostosowanego” do współczesnego świata młodego człowieczka to wyjazd rodziców za granicę. Jednak, jak to w życiu, nic nie jest tak proste. Co tracą takie dzieci? Przede wszystkim jednoznaczne poczucie tożsamości. Ja, mimo że dobrze czuję się w międzynarodowym towarzystwie, porozumiewam się kilkoma językami obcymi i mam otwarty i ciekawski umysł, bez wahania i z dumą na pytanie, kim jesteś, odpowiem: „Polką!”. Dzieci trzeciej kultury zwykle będą miały problem z odpowiedzią na to proste pytanie: „Kim jesteś?” „Skąd jesteś?”. Hmmmm… „Urodzony w Devon w Anglii, mama Polka i tata Australijczyk zamieszkały w Stanach, z podwójnym paszportem, od sześciu lat zamieszkały w Szwajcarii.” „A kim się czujesz?”. To pytanie jest podwójnie trudne, ponieważ dzieci trzeciej kultury nie czują się w pełni ani Polakami ani Szwajcarami. Jak to wygląda w praktyce? W Szwajcarii dzieci trzeciej kultury nie czują się mentalną częścią narodu. Są bardzo dobrze dostosowane, ale gdzieś tam w sercu czują, że tutaj nie należą. I często z tęsknotą wracają do kraju swoich rodziców – do Polski, jak do swojego kraju. Tam zaś stwierdzają, że to nie jest to… To zjawisko zostało opisane przez psychologów jako „fatamorgana kotwicy”. Dzieci trzeciej kultury czują, że gdzieś przynależą, ale jest to zawsze gdzieś indziej niż w miejscu, w którym właśnie się znajdują.
Rozkminy młodego obywatela świata
Powyższe rozważania nad tożsamością przedstawiłam niemal jak schizofreniczne zagwozdki wymagające pomocy co najmniej psychoanalityka i wywołujące poczucie winy u rodziców-emigrantów. Nic z tego. Dzieciaki, a później dorastający obywatele świata powyższą dwoistość wartości, kultur i tożsamości przyjmują jako coś naturalnego i w większości znakomicie sobie z tym radzą. Jasne, że nie czują się częścią całości a najlepiej czują się z innymi dzieciakami trzeciej kultury, ale ze względu na łatwość w adaptacji nie jest to najczęściej dla nich problemem.
Psiaki a nie kociaki!
Szczególnie wśród słabo wykwalifikowanych emigrantów z Wysp Brytyjskich pokutuje jeszcze bardzo szkodliwe twierdzenie, że dzieci nie poradzą sobie za granicą. Rodzice przenoszą swoje lęki i kompleksy na swoje dzieci i zostawiają je z dziadkami w kraju, podczas gdy sami dbają o ich wychowanie i utrzymanie „na odległość”. Oczywiście rodzice wszystko to robią z jak najlepszymi intencjami – traktując swoje potomstwo jak kocięta – które przywiązują się przede wszystkim do swojego miejsca. Podczas gdy dzieci są jak psiaki – nie jest ważne, gdzie mieszkają, byle jak najbliżej swoich rodziców. To dorośli mają problemy z adaptacją – dzieci najczęściej już po roku w nowej szkole zaczynają poprawiać akcent swoich rodziców.
Co ciekawe, dla emigranckich dzieci, szczególnie tych, których rodzice często się przeprowadzają, „dom” to nie jest pojęcie materialne. To nie są cztery ściany i komin, tylko obecność najbliższych osób. Dzieci trzeciej kultury „wracają do domu”, zawsze wtedy, gdy jadą do rodziców, nawet wtedy, gdy Ci rodzice właśnie przebywają w hotelu w Wietnamie.
A jak tam Wasze dzieci trzeciej kultury?
Fajny artykuł, dam swoim dzieciakom do przeczytania. Jesteśmy tu 2,5 roku, mój starszy syn (16l) powiedział że „w życiu nie wróci do Polski”, młodsza córka wciąż pyta kiedy jedziemy do Polski, słabo się adaptuje, nie podoba jej się tu. Także jak widać przebiega to bardzo różnie…
A to ciekawe, Asia, bo bym się spodziewała, że to będzie inaczej – że młodsza córa się szybciej zintegruje ze względu na swój wiek, a starszy syn będzie się buntował, szczególnie, że jak się przenosiliście, był właśnie w „tym” wieku… To właśnie pokazuje, że teoria teorią, a życie życiem…
Też bym obstawiała, że to nastolatek się zbuntuje. W tym wieku człowiek ma już swoje życie i raczej nie cieszy się, kiedy rodzice brużdżą mu jakimiś wyjazdami. Gdyby moi mnie w tym wieku wywieźli, pewnie stwierdziłabym, że zepsuli mi życie. :p Byłam dość typową nastolatką. Wiele rzeczy uważałam za ważne w moim życiu, ale na pewno nie przebywanie z rodzicami. Już dwutygodniowe wakacje były koszmarem. Nie pamiętam, co myślałam, kiedy byłam małym dzieckiem. Pewnie też byłam typowa. Bliskość rodziców była najważniejsza, ale przypuszczam też, że jak większość dzieci nie lubiłam zmian i cieszyło mnie to, co dorośli zwykli nazywać nudą i monotonią. Może właśnie w samym fakcie tak ogromnej dla dziecka zmiany należałoby szukać przyczyn?
A ja dam przeczytać żonie, bo właśnie ona się boi przeprowadzić, że niby dzieci sobie nie poradzą. Córka 7 lat już drugi rok do szkoły i syn w następnym roku zaczyna, żona nie chce im zmieniać szkół, a ja tak nie chcę już 3 rok osobno.
Tak, osobno jest ciężko – mój tata wyjechał do Austrii jak miałam 2 latka. Dziecko się szybko przyzwyczaja do takiego stanu rzeczy, ale tak czy siak nie polecam…
A może to właśnie żona boi się wyjechać i tylko mówi, że dzieci? Nie mam za dużych doświadczeń emigracyjnych, ale z różnych historii poznanych przeze mnie ludzi wyciągnęłam wniosek, że to żony i matki mają zwykle największy problem z przystosowaniem się. Zwykle nie mają tak pożądanych za granicą zawodów czy umiejętności jak mężowie i po wyjeździe trudniej im znaleźć pacę. Często zostają w domach. A to nie jest takie zostawanie w domu jak w Polsce. Tam nie ma rodziny, znajomych, miejsc, do których można pójść, i spraw do załatwienia. Nie łapią języka tak szybko jak dzieci, czują się więc odizolowane i samotne. Ogólnie izolacja nie działa za dobrze na psychikę,
Nie zawsze, nie zawsze 🙂 Mam męża, który urodził się na Madagaskarze. W wieku 4 lat cała rodzina przeniosła się do Francji (na madagaskarze drugim oficjalnym językiem jest francuski, więc powinno być spoko, ale on 4-latek znał tylko język malgaski, więc tym bardziej była to zmiana o charakterze totalnym). Nigdy potem w ojczyźnie nie był. Teraz, jako 30-latek bez wahania opisuje siebie jako Francuza, do Malgaszy się nie zalicza nic a nic. Mówi do tego, że jak przez rok studiował w Kanadzie, to jeszcze nigdy jak wtedy nie czuł się Europejczykiem. Tak więc wrzucam kamyczek do ogródka – z trzecią kulturą się zgadzam całkowicie, ale problem swojej tożsamości to nie reguła.
Niemniej, artykuł świetny! Blog na bardzo wysokim poziomie! 🙂
Pozdrowienia
Maroko
Witam wszystkich:)
Chcę wyjechać do Szwajcarii na stałe z 15 letnim synem.Potrzebuje dobrej rady,z czego mam zacząć?
Czy jest możliwość znalezienia pracy bez znajomości języka,czy pomaga państwo na początku,np.kurs językowy,szkolenia?
Z góry dziękuję za odpowiedz 🙂
Pozdrawiam serdecznie