Mądrości ludowe Szwajcarów – szwajcarskie powiedzenia i przysłowia

„Przysłowie mądrością ludu” – jak to się mówi. I tak to wygląda – wiele przysłów i powiedzeń odsłania charakter i dążenia danego narodu. Dlatego czasem napotykamy wiele przeciwstawnych złotych myśli – od naszych europejskich porad, by „chwytać dzień”, zapewnień, że „każdy jest budowniczym swojego życia” do buddyjskich nauk, żeby płynąć z prądem i akceptować wszystko to, co przyniesie nam los (i nie próbować o to walczyć). Jak w świetle tej teorii wygląda szwajcarska „osobowość”? Co wbija dzieciakom do głowy szwajcarska Mutti gdzieś tam na alpejskich halach?

Czytaj dalej …

Wyniki blogowego konkursu wielkanocnego

Na samym początku muszę się przyznać, że bardzo trudno było wybrać najciekawszy komentarz. Prawdopodobnie dlatego, że zawsze są różne, ale zawsze coś wnoszą do artykułów. Niektóre dobrze dopracowane, inne bardzo spontaniczne; jedne śmieszne, drugie naprawdę informatywne; a jeszcze inne napisane przez osoby, które są niemal zawsze aktywne na moim blogu, przez co w dużym stopniu mają wpływ na jego kształt – i to też chciałam nagrodzić. A jeszcze inne po prostu przewrotnie wredne (vide: Kasia z jej „ciekawym komentarzem”), którą to cechę niezmiennie doceniam w każdym jej przejawie.

Nagroda miała być jedna, ale cudownie ją rozmnożyłam do dwóch. I tak czy siak ciągle mam problem, bo z chęcią bym doceniła wysiłki większej ilości osób… Ech, pocieszam się, że to nie koniec konkursów i z upływem czasu każdy będzie mógł zdobyć jakiś fajny szwajcarski gadżet. Czytaj dalej …

Wiosną… weź krowę w leasing!

Przyszedł poniedziałek… a wraz z nim… moja odsłona akcji „Znajdź wielkanocne jajeczko” Blogów Językowo – Kulturowych. Dumałam, dumałam i dumałam… O czym by tu napisać. Jak napiszę, że wiosna jest piękna w Szwajcarii i wstawię zdjęcie krokusa na tle Alp, to moi stali czytelnicy przyzwyczajeni do mojego bezkompromisowego stylu i nieoczekiwanych zwrotów akcji wyślą mnie do psychiatry. Poradziłam się koleżanek blogerek i otrzymałam świetną podpowiedź – napisz o… krowach.

Będziesz pisać o mnie?

Dla mieszczuchów zwykle krowy to tylko malowniczy element wsi. Ale kto z Was nie marzył, żeby mieć gdzieś na wsi taką krowę, codziennie wraz z ranną rosą wstawać i ją doić, czyścić, pasać na słonecznych alpejskich halach, gdzie wszystkie ważne papiery, prezentacje w Powerpoincie i tabelki Excela stają się takim napuszonym i śmiesznym blablabla (nie mylić z Blabliblu). Kilku szwajcarskich rolników z Berneńskiego Oberlandu najwyraźniej wyczuło tęsknotę mieszczuchów za naturą i postanowiło oddawać swoje krowy w leasing w sezonie letnim. Tak, tak – nie Audi – krowy! Czytaj dalej …

Szwajcarskie skarpetki Babibouchettes

Dzisiaj, jak każdego 25 dnia miesiąca przypada akcja „W 80 dni dookoła świata”. Zasada jest prosta – jeden temat, jedna data, dzień i godzina kontra wielu blogerów specjalizujących się w różnych językach i krajach z grupy Blogi językowo – kulturowe. To idealny sposób na poznanie określonego aspektu kultury danego kraju z różnych punktów widzenia. Edukujące, interesujące i bardzo często śmieszne – dedykowane tym wszystkim, którzy są ciekawi świata!

Dzisiaj na warsztat idzie nam temat: „Stare, ale jare bajki dla dzieci”. Przyznaję, że na początku nie miałam pojęcia o żadnych szwajcarskich, kultowych bajkach dla dzieci z „jego” czasów, jednak gdy tylko zadałam to pytanie mojemu oryginalnemu, domowego Szwajcarowi, krzyknął: „Babibouchettes! To dlatego wszyscy Szwajcarzy z Romandii z mojego pokolenia mają nieźle zdarte mózgownice!” Czytaj dalej …

5 pytań do… czyli petit-petit schizofrenia

Nikt jakoś wywiadu ze mną przeprowadzać nie chce, więc zrobię to sama! A tak naprawdę to na comiesięczną akcję “W 80 blogów dookoła świata” został wybrany temat “5 pytań do blogera”, także tak jakby nie miałam wyjścia. No już nie mam się co krygować, mogłam nie brać udziału, ale wybrane pytania są tak słodkie, że aż się proszą o odpowiedź.

Na warsztat wybrałam sobie 5 pytań

1.    Mój pierwszy pobyt w Szwajcarii.

Taki pierwszy najpierwsiejszy pobyt w Szwajcarii to naprawdę nie był pobyt, ale transfer przez Lozannę i Genewę do Prowansji, gdzie spędziłam tydzień u katolickiej rodziny goszczącej przy okazji Dni Młodzieży w Paryżu. Tyle, że ja wtedy miałam 15 lat i zamiast spotkania z Papieżem bardziej interesowały mnie włóczęgi po barach i parkach. Papieża i tak spotkałam, jak przejechał swoim papa-mobile jakieś dwa kroki ode mnie. W dodatku było to bardzo intymne spotkanie, bo cała katolicka młodzież była właśnie na katechezie. Wycisnęłam z tej chwili wszystko, co mogłam drąc się jak opętana: „Kochamy Cię Ojcze Święty!”, a Papa się roześmiał i mi pomachał. Czytaj dalej …

Rezultaty Szwajcarskiego Konkursu Świątecznego

Dzięki wielkie za wszystkie zgłoszenia do konkursu! Lektura Waszych pomysłów dostarczyła mi wiele radości i inspiracji. Decyzja była ciężka – szczególnie w przypadku fiszek francuskich! A dlaczego? A dlatego, że jedna osoba walcząca o fiszki niemieckie zdemolowała rynek, zostawiając spalone zgliszcza z dzieł swoich konkurentów. A kto to? Oczywiście niejaka Ania M. o pseudonimie Invicta, która jak burza rymowanym kilkunastozgłoskowcem (ile tych głosek tam jest?) wygrała Fiszki 1000 słów na co dzień w języku niemieckim Wydawnictwa Lektorklett (PONS). Ania, wielkie szwajcarskie świąteczne gratulacje! Czytaj dalej …

Pod jemiołą w Szwajcarii

Adwent w Szwajcarii czyli na co właściwie czekają Ci Szwajcarzy?

Dzisiaj będzie moja szwajcarska opowieść wigilijna. Grudzień, ciemno na zewnątrz przez większość dnia, mroźnie i w wyżej położonych wioskach pełno śniegu, a Szwajcarzy przygotowują się do świąt. Jak się do tych świąt przygotowują? Głównie w sklepach i na jarmarkach świątecznych, na warsztatach robienia wieńców i koron adwentowych, stroików i świeczników. Wszystko jest zielono – czerwono – złote, przystrojone świecidełkami, aniołkami, reniferkami i ostrokrzewem.
Festiwal Światła w Lozannie, zdjęcie z oficjalnej strony festiwalu: http://festivallausannelumieres.ch/
Praktycznie wszędzie panuje świąteczny, podniosły nastrój zakupów. Każde miasto i miasteczko, każdy dom jest prześlicznie rozświetlony i udekorowany. Z każdego sklepu leci „Last Christmas” i „Silent night” z nagranym podprogowo „Musisz mieć ten sweter z reniferem”, „Bez tych skarpetek z bałwankami będziesz wyglądał jak bałwan”, „Jak będzie wyglądał stół świąteczny bez tej nowej zastawy w srebrne gwiazdki?”. Drewniane, tradycyjne chatki sprzedają grzane wino i gliniane ręcznie robione (przez nieletnich więźniów w Chinach) aniołki, bez których Twoje życie będzie puste i bez sensu. Zaraz, zaraz, a o jakim kraju mówię? Anglii, Szwajcarii, Polsce, Francji, czy Niemczech? Przecież wszędzie jest tak samo! Każdy piecze te cholerne ciasteczka z cynamonem w kształcie gwiazdek! Każdy wiesza wieniec i dzwoneczki na drzwiach i ogląda Kevina! Czytaj dalej …

Co można zrobić z sera?

To jest co prawda w 80 blogów dookoła świata – comiesięczna akcja blogerów kulturowych i językowych, ale dzisiaj sobie nie polatamy… Bo dzisiaj jak po tym całym serze, śmietanie i boczku wsiądziemy do balonu, to usłyszycie tylko bzzzzzz plum! Jeśli za to balon będzie posiadał wagę elektroniczną uniemożliwiającą przeciążenie tego latającego wehikułu, to pojawi się napis: „Error! Error! Prosimy 50 nadmiarowych osób o opuszczenie statku powietrznego”. Tylko, że w koszu balonu będziecie tylko Wy i Wasza chiuaua, która z niewinną miną ino wylizała talerz.

Tak, tak, Szwajcaria to przecież piekło kulinarne Chodakowskiej. Anorektyczki na samą myśl zaczynają pięć razy więcej ćwiczyć, a rozsądne Polki – imigrantki wymieniają się tylko liczbami, ile przytyły od opuszczenia Polski (ja 5). A to dlaczego? Bo Szwajcarzy specjalizują się w wyrobach mlecznych – między innymi serach, śmietanie i maśle. Wiem, wiem, nie zrozumie z tego nikt, kto jeśli chodzi o rodzaje sera będzie w stanie wymienić żółty, biały i jak się mocno skupi, to pleśniowy. Wraz z otwarciem granic oczywiście do Polski wkroczyła smrodliwo-pysznie Gorgonzola, po głowie się kołacze jeszcze Ementaler (ale to bardziej tak ktokolwiek widział – ktokolwiek wie), jak zmarszczymy mocno synapsę to coś nam powie Camembert i Brie. Ale pewnie tyle, jeśli chodzi o zwykłych zjadaczy sera. Czytaj dalej …

Odrodzeni po śmierci w drzewie czy w szumie wiatru?

Czy wyobrażaliście sobie kiedyś, że po Waszej śmierci bliscy rozsypią Wasze prochy na wszystkie cztery strony świata i wiatr je poniesie gdzieś daleko w niedostępne góry i łagodne doliny, rwące potoki i że staniecie się częścią natury? A może, że Wasze prochy zostaną wysypane do korzeni młodego drzewka, żeby rosnąć wraz z nim tworząc żywy pomnik, w którego cieniu będą mogli dumać Wasi bliscy? Jeśli nie, to gratuluję – jesteście zdrowi psychicznie.

Jeśli jednak czasem w Waszej głowie pojawia się myśl, że fajnie by było zamiast na zatłoczonym smętarzu leżeć w lesie pod omszałym kamieniem, to wiedzcie, że w Polsce i w większości krajów EU jest to nielegalne. Ciało ma się znaleźć na cmentarzu, albo w postaci prochu szczelnie zamkniętego w urnie, która zamiast nad kominkiem ma być przechowywana w kolumbarium. Zero miejsca na romantyczne pochówki na szczycie pięknego wzgórza wśród wrzosów, rozsypywanie prochów w lesie wraz z płatkami róż, czy do wzburzonego oceanu. Na szczęście, jak zwykle, mamy Szwajcarię!

Czytaj dalej …