Przyszedł poniedziałek… a wraz z nim… moja odsłona akcji „Znajdź wielkanocne jajeczko” Blogów Językowo – Kulturowych. Dumałam, dumałam i dumałam… O czym by tu napisać. Jak napiszę, że wiosna jest piękna w Szwajcarii i wstawię zdjęcie krokusa na tle Alp, to moi stali czytelnicy przyzwyczajeni do mojego bezkompromisowego stylu i nieoczekiwanych zwrotów akcji wyślą mnie do psychiatry. Poradziłam się koleżanek blogerek i otrzymałam świetną podpowiedź – napisz o… krowach.
Będziesz pisać o mnie?
Dla mieszczuchów zwykle krowy to tylko malowniczy element wsi. Ale kto z Was nie marzył, żeby mieć gdzieś na wsi taką krowę, codziennie wraz z ranną rosą wstawać i ją doić, czyścić, pasać na słonecznych alpejskich halach, gdzie wszystkie ważne papiery, prezentacje w Powerpoincie i tabelki Excela stają się takim napuszonym i śmiesznym blablabla (nie mylić z Blabliblu). Kilku szwajcarskich rolników z Berneńskiego Oberlandu najwyraźniej wyczuło tęsknotę mieszczuchów za naturą i postanowiło oddawać swoje krowy w leasing w sezonie letnim. Tak, tak – nie Audi – krowy!
Na czym polega ten leasing? W życiu wynajmowanej krowy nie zmienia się wiele oprócz tego, że co jakiś czas zbliżają się do niej nieśmiało i z widocznym strachem jej „sezonowi właściciele” i niemiłosiernie ciągną ją za wymiona.
Więcej się zmienia w życiu leasingobiorców. Zacznijmy od tego, że wynajęcie krowy na sezon kosztuje około 380 chf. W tej cenie otrzymuje się piękne świadectwo wynajęcia krowy, a także prawo do kupna sera wytworzonego z jej mleka po znacznie obniżonej cenie ok. 16 chf za kilogram (oferty nieco się od siebie różnią).
Oto reportaż Swissinfo na ten temat (po angielsku):
Wynajęcie krowy na lato to nie jest takie hop siup! Nie tylko płaci się za cały sezon, ale również później tak czy siak należy płacić za ser. Mniej bo mniej, ale zawsze.
A to nie wszystko! W umowie leasingu stoi jak byk: leasingobiorca zobowiązuje się pracować na farmie przez przynajmniej pół dnia! Wydawałoby się, że ten pomysł jest szalony – nie tylko trzeba sporo płacić, ale jeszcze trzeba pracować. Nic bardziej mylnego – najczęściej już przed rozpoczęciem sezonu ¾ krów jest zarezerwowanych, przy czym kilka wielbłądów jest zarezerwowanych przez te same rodziny od wielu lat! Co więcej – mimo, że jest obowiązek pracy tylko przez pół dnia wiele osób pokazuje się na farmie przynajmniej raz w miesiącu traktując przerzucanie sianka jako najlepszą formę siłowni.
Rodziny wsuwają świeże, pachnące, alpejskie sery i popijają mlekiem od swojej krówki, uczą się pracy na farmie, spędzają czas na alpejskich halach… A może Ty masz na to ochotę? W komentarzu podałam namiary na kilka rolniczych rodzin, które zajmują się tego typu działalnością.
Czy zauważyliście w tym tekście jakiś dziwny nie pasujący do niczego wyraz? Otóż jest to tzw. „zgniłe jajo”, czyli słowo, które nie powinno się tam znaleźć. Na przykład w zdaniu: „Krowa ma łaty i pięć nóg”, słowo „pięć” jest takim zgniłkiem.
KONKURS NUMER 1 – NAGRODY GRUPY: Na każdym blogu zasada jest taka sama: w każdym tekście znajduje się taki zgniłek. Należy je odnaleźć i wpisać w formularz, które znajduje się na TEJ stronie. Kto pierwszy odnajdzie 21 zgniłków, ten wygrywa! Regulamin konkursu i wszelkie zasady znajdują się TUTAJ.
NAGRODY: NAGRODA NR 1: roczna prenumerata czasopisma National Geographic + wybrane pozycje z katalogu PONS o łącznej wartości nieprzekraczającej 300zł
NAGRODA NR 2: wybrane pozycje z katalogu PONS o łącznej wartości nieprzekraczającej 200zł
NAGRODA NR 3: wybrane pozycje z katalogu PONS o łącznej wartości nieprzekraczającej 100zł
UWAGA: Konkurs trwa do 5 kwietnia 2015 roku!
Jak pewnie zauważyliście, naszym sponsorem jest Wydawnictwo PONS, które również dołącza rabat 20% dla wszystkich uczestników akcji, którzy zdecydują się w okresie trwania akcji zakupić książki w sklepie internetowym:
KONKURS NUMER 2 – NAGRODA BLOGA: Tym razem dla tych, dla których na zabawę w detektywa na 21 blogach nie pozwalają praca, dzieci, studia, czy warzenie świątecznego barszczyku. Konkurs jest prosty – aby wziąć w nim udział należy znaleźć zgnilca w poniższym tekście i napisać ciekawy komentarz pod JAKIMKOLWIEK artykułem. Aby komentarz „się liczył”, należy go napisać w takim formacie:
(KONKURS) Blablablablabliblu
To Blabla… oznacza oczywiście treść komentarza. Pamiętajcie, żeby podać w rubryce e-mail swojego PRAWDZIWEGO maila, który działa. Inaczej w jaki sposób będę mogą Was powiadomić o wygranej? Wygrywa najciekawszy komentarz! Może być najciekawszy pod każdym względem – najśmieszniejszy, najbardziej odkrywczy, najmądrzejszy, najbardziej wzruszający, szokujący itd. Ale, ale! Gdy napiszę do Was maila, że to Wy jesteście autorami najciekawszego komentarza, musicie być przygotowani na podanie mi zgniłego jaja z mojego tekstu! Konkurs „zamyka swoje wrota” o północy z 1 na 2 kwietnia 2015 roku, a rezultaty pojawią się 2 kwietnia 2015 roku w formie zacytowanego komentarza.
NAGRODA BLOGA: DO WYBORU książka „Mów jak rodowity Niemiec”, „Mów jak rodowity Francuz”, „Mów jak rodowity Włoch” lub „Mów jak rodowity Anglik” Wydawnictwa PONS. Wiem, że Szwajcaria to 4 języki plus język angielski, dlatego jak najbardziej chciałam Wam rozszerzyć ofertę nagród. Nagrody wysyłane są tylko na terenie Polski.
Rodzina Wyler z Ringgenbergu (kanton Bern):
http://www.kuhleasing.ch/
Projekt Mavacheamoi (dla francuskojęzycznych – kanton Vaud):
http://www.lecherette.ch/parrainer-une-vache/
Rodzina Breitenmoser (kanton Appenzell Innerrhoden):
http://www.kuehe-mieten.ch/
W regionie Simmentalu:
http://www.lenk-simmental.ch/fr/AlpKultur/AlpKulturAktivitaeten/Alpleben/Kuhmiete
Takie rzeczy tylko w Szwajcarii 🙂 Swoją droga jest to fajny pomysł ne biznes, może nawet w Polsce, gdzie coraz więcej jest ‚ekoludków’. Pozdrawiam1
Nie zdziwię sie jesli taka możliwość pojawi sie także niedługo w Polsce 🙂 Chętnie wypiłabym takie mleko od krowy i zjadła serek, mogłabym też ją wypasać… ale te pół dnia pracy? Ludzie na prawdę muszą być zmotywowani lub lekko zwariowani… 😉
Leasing krowy – no sama bym nigdy na to nie wpadła 😉 i chyba jednak bym się nie skusiła 😉
Wydumalaś fajny temat na wiosnę. To ciekawe, że mieszczuchy płacą i za krowę i za ser, musi to być dla nich naprawdę relaksujące :).
I za pracę! Nawet nie darmową, ale trzeba jeszcze do niej dopłacać!
Aga to moze my rozwiniemy w Aoscie biznes?? fakt- krow wlasnych nie mamy, ale ktos tym wszystkim musi zarzadzac 🙂
(KONKURS) Wow! Nie wiedziałam, że można wziąć krowę w leasing! Oby tylko ludzie po powrocie z wakacji nie narzekali na to, że krowy nie były fioletowe jak z reklamy Milki (parę razy obiła mi się o uszy informacja, że takie właśnie skargi spływają do biur podróży od klientów, którzy wracają ze Szwajcarii).
Dzięki za artykuł! Idę szukać jajeczek na kolejnym blogu:)
Powodzenia!
Śmieszne :)))) PS. ZAWSZE na Twoim blogu łapię się na tym, że nie zaznaczam, że nie jestem spamerem (za pierwszym razem) 😉
Jo – uratowałaś mi życie oraz moim potomkom w linii prostej na 10 pokoleń do przodu!
Charles rzuci wiertła i inny sprzęt wibrujący, ja wyrzucę komputer przez okno i będziemy paść bretońskie krowy ku uciesze braci i sióstr z Paryżewa 😉 Pastwisk, miedz i innych pól i łąk u nas pod dostatkiem. Wstyd mi, że jako dziewczę ze wsi, wcześniej na to nie wpadłam … :/
Sprzęt wibrujący, mówisz? 😀
To za duże poświęcenie, może sprzęt wibrujący da się pogodzić z krowami!
artykuł świetny i fajne, że nie opisujesz o Wielkanocy, bo czytanie 21 wpisów na ten temat bardziej zniechęciłoby osoby biorące udział w konkursie niż zachęciło,
a cały blog super! trafiłam na niego właśnie dzięki temu, że wciągnęłam się w ten konkurs i szczerbie ząbki na nagrode jak reksio na szyneczke 🙂
Drogi francuskiwsieci! Jeśli to komentarz konkursowy (do nagrody bloga) to proszę o format: (KONKURS)…. Bo inaczej nie będzie ani Reksia ani szyneczki 😀
zalezy na tym wielkim PONSowym konkursie gdzie do wygrania są polskie dolce 🙂
ale jak prosisz to masz – KONKURS 🙂
Kobieto! odkryłam Twój blog i przepadłam – nie ma mnie dla otoczenia – od kilku godzin siedze i czytam co u Ciebie w trawie piszczy – pękam ze śmiechu, robią mi się zmarszczki wokół ust i przy okazji nawilżam moje biedne suche oczy od łez ze śmiechu! masz dar do pisania!
(Konkurs)Bardzo ciekawy pomysł z tym „leasingiem krowy”. U mnie by się to nie przyjęło, ponieważ mieszkam w bloku hehe. Oczywiście jest wiadome, że człowiek w obecności zwierzęcia potrafi ukoić swoje nerwy i się uspokoić po ciężkim dniu, ale nie jestem pewny, czy tym zwierzęciem byłaby właśnie krowa i jej świeże, codzienne mleko pozyskiwane samemu, po ciężkiej pracy nikomu by nie chciało się jej doić! Pozdrawiam Adrian 😀
PS: Interesująca byłaby dla mnie książka : Mów jak rodowity Niemiec!
Moja koleżanka wracała niedawno z wycieczki do Szwajcari. I jakie było jej pierwsze słowo po powrocie?
-Halo? Alex? Posłuchaj, no! Zgłaszam to do biura podróży! Kupiłam ser, i co? Było napisane „made in Swittzerland”. No widzisz! Nie szwajcarski ten ser tylko jakiś Swittzerski! (dziewczyna nie zna angielskiego)
I tłumaczyłam… był ubaw 😀
Alex, a format konkursowy ???? Książka jest do wygrania!
No tak, idealny post na Twojego bloga! 😀 Znów po przeczytaniu uśmiech nie schodzi mi z twarzy!
(Konkurs) Nie słyszałam o krowim leasingu w Szwajcarii, ale czy powinno nas to dziwić? Przecież to kraj, który ma bzika na punkcie rogatego bydła i organizujący „muuuu” najróżniejsze imprezy:
1) Krowie parady – to wiosenne wyjścia na wysokie pastwiska i zejścia z nich późnym latem. Krowy odświętnie udekorowane wstążkami i kwiatami pokonują całą trasę na własnych nogach, pobrzękując przy tym radośnie dzwonkami lub … (wersja dla bardziej wygodnych) są tam dowożone ciężarówkami.
2) Konkursy piękności dla krów – bardzo popularne w Szwajcarii. Oprócz krowiego wyglądu i prezencji, oceniane jest również ich usposobienie.
3) Walki krów – hodowcy agresywnej i walecznej rasy Herens organizują widowiskowe walki. Krowa, która zwycięży otrzymuje tytuł „Królowej królowych” (więcej informacji i zdjęcia można znaleźć tutaj http://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/widowiskowe-walki-agresywnych-krow-w-szwajcarii,2015608,4199).
Chyba nie ma się co dziwić temu uwielbieniu dla krów. Wszak to dzięki nim możemy się objadać czekoladowymi słodkościami np. od Cailler, wcinać mój ulubiony serek Gruyere czy delektować się alpejskim fondue 🙂
Znalazłam tylko jeden „krowi minus” – te potwornie głośne dzwonki, które wiesza się im na szyjach. Miałam okazję mieszkać w sąsiedztwie pastwiska i noce przy dźwiękach wiecznie dzwoniących dzwonków nie należały do tych najlepiej przespanych.
(KONKURS)
Dziwny jest ten świat. A raczej ten kraj . . .
Mieszczuchy płacący za pogłaskanie krówki i wydojenie jej od czasu do czasu, a do tego wykonywujący darmowo pracę na farmie i kupujący obowiązkowo ser zrobiony z mleka ich pupila.
W Polsce raczej by się to nie przyjęło.
(Konkurs) A nie da rady wyleasingować nagród?…. Myślałam, że o leasingu wiem dużo….szwajcarzy zabili mi ćwieka. Krowy, leasing…no dobra…tylko jeszcze zasuwać i dopłacać….u nas nie przejdzie. Ale akcja przytul krówkę na zimę….a może zagadaludzkim głosem, kto wie?
(konkurs) Leasing krowy? To musi być najbardziej mieszczańska rzecz o której kiedykolwiek słyszałam! (Tak, ja też jestem mieszczuchem, nie wpadłam na to chyba tylko dlatego że boję się wszelkich zwierząt większych ode mnie) Można się pochwalić na Instagramie czy innym Faceboku zdjęciem z krową (#mypet ), której nie trzeba czyścić, karmić czy też doić na codzień, pół dnia (czy też nawet raz w miesiącu) wysiłku siłowo-aerobowego (#fitlifestyle) , zniżka na ser (no przecież jest kryzys!) do tego jeszcze ten ser jest zdrowy, ekologiczny i pyszny (#healthy, #foodporn #liveecologically).
W sumie ma to swoje zalety, jest wiele dziwniejszych rzeczy które są powszechnie akceptowane. Jedni obkładają się błotem, które uparcie omijają idąc ulicą do gabinetu kosmetycznego na ten zabieg, inni pływają w przeręblach a jeszcze inni obrzucają się tonami pomidorow lub oblewają hektolitrami wina (hiszpanskie La Tomatina y swieto miasta Jumilla). Tutaj można zjeść ciastko i mieć ciastko – trochę wiejskiego życia raz na jakiś czas, a mimo to mieszkać w swoim mieście gdzie ciągle coś się dzieje, można isć do kina, do teatru, na sushi czy co też nam przyjdzie do głowy. Jestem na tak!
bardzo fajny blog, jakie było jajko?