Jak Szwajcarzy spędzają Święta Bożego Narodzenia? Czy kultywują zwyczaje, takie jak nasze polskie sianko pod obrusem lub dodatkowe nakrycie dla zbłąkanego wędrowca? Jakie są szwajcarskie potrawy świąteczne? Zapnijcie pasy, opowiem Wam dziś o świętach w Szwajcarii.
To Wasze pierwsze święta z nową szwajcarską rodziną i nie wiecie, czego się spodziewać? Zapomnijcie o takich hucznych i tradycyjnych celebracjach jak w Polsce. Posiłek jest jeden, najczęściej jest to długa, suta, mięsna, kilkudaniowa kolacja. Kiedy? To zależy. W Szwajcarii nawet daty świętowania są opcjonalne. Co prawda najczęściej rodzina zbiera się na wspólny posiłek 25 grudnia wieczorem, ale inne daty też wchodzą w rachubę. Wigilii nie ma, trzydniowego świętowania też nie.
Adwent – jest ciekawiej niż w czasie świąt
Trochę kontrowersyjne stwierdzenie, ale jeśli się szuka świątecznego ducha w Szwajcarii, szybciej się go znajdzie w czasie Adwentu niż samego 25 grudnia, gdy zamykają się wszystkie jarmarki świąteczne i miasta zamierają.
No bo właśnie – w grudniu szwajcarskie miasta rywalizują na najpiękniejsze dekoracje i najbardziej atrakcyjny, nietypowy jarmark. Tradycyjnie koronę świątecznych jarmarków dzierży Montreux z Mikołajem, który każdego wieczora lata nad Jeziorem Genewskim. Niedaleko, w Rochers-de-Naye, na wysokości 2042 metrów, Mikołaj ma swoją chatkę, gdzie przyjmuje wszystkie (nie)grzeczne dzieci. Kolejna okoliczna atrakcja to słynny zamek Chillon, w którym w grudniowe weekendy odbywa się jarmark… średniowieczny. Dodajmy jeszcze magiczne lodowisko w Montreux i chyba już mamy pozamiatane. Trudno przebić świąteczne Montreux, choć jarmarki w Zurychu, Bazylei, Lucernie, Lozannie i Genewie są również przepiękne!
Na szwajcarskich wsiach natomiast zamiast jarmarków mamy zwyczaj adwentowych kalendarzy „okiennych”. Każdego dnia rozświetla się jedno udekorowane okno we wsi, a gospodarze serwują wszystkim podziwiającym grzańca i przekąski. O tej radosnej tradycji przeczytacie tu:
Świątecznie w sklepach i w… reklamach
Święta może i niezbyt tradycyjne, ale oprawa jak z żurnalu sklepu z oświetleniem. Szwajcarzy chętnie dekorują swoje domy i balkony i nie są odporni na świąteczną gorączkę zakupów. Szwajcarskie sklepy konkurują ze sobą na pomysły reklamowe – ponoć w grudniu sprzedaje się najwięcej w całym roku. A czy istnieje „piękna i długa reklama Apartu” à la suisse? To też, choć wiele szwajcarskich świątecznych reklam opiera się na humorze.
Darmowa podwózka do domu
W grudniu w Szwajcarii zwykle rusza akcja „Czerwony Nos” (Operation Nez Rouge). Zwykle, bo w pandemicznym 2020 i 2021 roku inicjatywa nie wystartowała z wiadomych względów. Operacja „Czerwony Nos” to darmowa podwózka do domu (wraz z odwiezieniem do domu samochodu) dla wszystkich, którzy w ferworze świątecznych światełek zapomnieli o tym, że przyjechali do baru lub na jarmark samochodem. Chcecie poczytać więcej na temat tej zdumiewającej akcji?
Choinka świeci czy pali się?
Pamiętacie ten dowcip?
– Mamo, mamo, choinka się pali!
– Nie mówi się „pali” tylko „świeci”!
– Mamo, mamo, firanka się świeci…
To na pewno o Szwajcarii! U nas świece na choince to pieśń przeszłości. No mooooże gdzieś jeszcze można to znaleźć, ale „dawno temu i nieprawda”.
W Szwajcarii ten zwyczaj jeszcze nie umarł, choć świadkowie opowiadają, że przy takiej „palącej się” choince stoją awaryjne dwa wiadra wody i gaśnica, a świece zapala się na krótko.
Czy to jest popularne? Nie. Raczej niszowe. Faktem jest jednak, że świece choinkowe można znaleźć w każdym szwajcarskim sklepie w okresie przedświątecznym.
Szwajcarskie potrawy świąteczne
Skoro nawet daty są umowne, domyślacie się pewnie, że menu również! Wszystko zależy od regionu, ale również od rodzinnych tradycji. Nierzadko podaje się pieczonego indyka nadziewanego kasztanami lub z cykorią w śmietanie, a lodówki sklepowe uginają się od fantazyjnych owoców morza. To czas na homary w majonezie i bardzo nieetyczne fois gras, czyli francuską kaczą wątróbkę (choć przyznaję, że coraz bardziej się od tej potrawy odchodzi). W Genewie zwykle podaje się zapiekankę z kardonu – odmiany karczocha. Na deser najczęstszą potrawą jest świąteczny pniak – Bûche de Noël – czyli kremowa rolada ustylizowana w kształcie kawałka drewna.
Jest jednak jedna potrawa, która łączy wszystkie kantony, bo nie jest ani trochę szwajcarska, ale za to chętnie ląduje na helweckich stołach. Jest to fondue… CHIŃSKIE! W fondue chińskim zamiast sera w kociołku znajduje się bulion ziołowy z grzybami. W bulionie gotuje się paseczki mięsa, tak cienkie, że wystarczy zaledwie minuta. Mięso – zwykle wołowina, konina, kurczak – macza się w sosach i jada z gotowanymi warzywami.
Jeśli macie ochotę poczytać więcej na temat szwajcarskich potraw świątecznych, a także zdobyć przepis na fondue chińskie, klikajcie TU.
I na sam koniec mam dla Was dwie fabularne historie, mroczne jak nie-wiem-co, z samego serca zaśnieżonych Alp. Pierwsza z nich opowiada dalsze losy małej Heidi, która w wieczór wigilijny przemierza górskie przełęcze na spotkanie ze swoim ukochanym Peterem:
Druga przestrzega Was wszystkich przed pięknymi demonicami tańczącymi do upadłego w alpejskich barach.
Wesołych Świąt kochani!