Okres świąteczny i noworoczny to wyjątkowy czas w roku. Długie wieczory rozświetlone ogniem z kominka, jarmarki świąteczne, przepięknie oświetlone miasta, tradycja okien adwentowych, wigilie w pracy, w szkole, wśród przyjaciół… Nie muszę chyba dodawać, że większość tych okazji podlewana jest pachnącym grzańcem z goździkami, gorącym ponczem lub grogiem. Łatwo dać się skusić, nawet jeśli się przyjechało samochodem. Nie muszę pewnie wspominać, że samochód i alkohol to niebezpieczna kombinacja.
Pragmatyczni Szwajcarzy już od 28 lat w tym najbardziej alkoholowo newralgicznym czasie prowadzą Operację Czerwony Nos (Operation Nez Rouge), czyli bezpłatne przejazdy i przewóz samochodu do domu balowicza. Operacja Czerwony Nos działa pod hasłem „A l’éternité préférez la sécurité”, czyli „Wybierzcie bezpieczeństwo zamiast wieczności”.
Na czym polega Operacja Czerwony Nos?
Operacja Czerwony Nos jest dla wszystkich, którzy w grudniowe noce przesadzili z alkoholem, są zmęczeni lub chorzy – jednym słowem – czują, że ze względu na swoje bezpieczeństwo i bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego nie powinni prowadzić samochodu. Wystarczy wtedy zadzwonić na telefon alarmowy Nez Rouge: 0 800 802 208. Na miejsce przyjeżdża ekipa 3 wolontariuszy. Jeden z nich prowadzi samochód klienta, drugi jest jego niańką – ochroniarzem – nawigatorem, a trzeci jedzie prywatnym samochodem. Bezpiecznie odwożą klienta i jego samochód, a także wszystkich jego pasażerów i wracają do bazy.
Jak to działa i czy to działa?
Kierowcy i nawigatorzy Nez Rouge to wolontariusze. Akcja jest całkowicie bezpłatna, ale klienci zachęcani są do składania datków. Czerwony Nos działa również dzięki sponsorom – w zeszłym roku Smart przekazał 127 samochodów na potrzeby akcji. Do Operacji Czerwony Nos z chęcią włączają się także lokalne sławy, celebryci, dziennikarze, osobowości telewizyjne…
Operacja trwa przez kilka weekendów grudniowych aż do 1 stycznia. Każdy region ma swoje dni i godziny funkcjonowania:
https://www.nezrouge.ch/fr/Dans-votre-region.html
W poprzednim roku (2017) przewieziono bezpiecznie 34 tysiące osób, a w akcji wzięło udział ponad 10 tysięcy wolontariuszy. Natomiast od samego początku funkcjonowania Nez Rouge w 1990 roku aż 424 tysiące osób udało się odwieść od pijanych powrotów z imprezy. Imponujące, nieprawdaż?
Bezpłatna taksówka?
Czy taka akcja ma sens? Kto to w ogóle chciałby robić za darmo, skoro mógłby zalogować się na profilu Ubera czy innego przewoźnika i zacząć w ten sposób zarabiać? A jednak jak widzicie Operacja Czerwony Nos działa od wielu lat i ma się dobrze.
Tylko raz korzystałam z Nez Rouge. Zaplanowałam to z premedytacją. Chciałam porozmawiać z wolontariuszami, zapytać się, dlaczego to robią. Nie spodziewałam się, że zwykła podróż do domu może być tak pełna emocji…
Jechał ze mną mniej więcej 50-latek, który opowiedział mi, że jeździ każdej grudniowej nocy od 10 lat. Traktuje to jako swoją pokutę i misję. Kilkanaście lat temu wracając z wigilii spowodował wypadek, w którym zginęła jego żona. Teraz opowiada o tym każdemu swojemu klientowi z nadzieją, że uchroni ich przed podjęciem tej jednej głupiej decyzji, która może zniszczyć całe życie.
Operation Nez Rouge powstała w Quebecu i obecnie działa również w całej Kanadzie i w niektórych departamentach Francji.
Czy w Polsce Operacja Czerwony Nos mogłaby się udać? Dorośliśmy czy nie dorośliśmy?
To naprawdę niesamowite, że takie cos istnieje w kraju, w którym bez dodatkowego ubezpieczenia zapłacisz za karetkę z własnej kieszeni
Ale jak to? 🙂
Jak nieuzasadnione wezwanie, to owszem, z własnej kieszeni.
Jeśli uzasadnione, to ubezpieczenie zwraca!
Jeśli masz dodatkowe ubezpieczenie od przewozu karetką… W przeciwnym wypadku płacisz 500 SFr, a resztę owszem ubezpieczyciel. Tak mi zostało wytłumaczone.
Dzień dobry. Tytułem wstępu, świetne miejsce, czytam, zdobywam cenne informacje a przy okazji dobrze się bawię. Mam jednak pytanie z innej beczki. Moja sytuacje jest zupełnie inna od opisywanych tutaj często. A mianowicie, planujemy rodzinny wyjazd do Szwajcarii z tym że ja nie planuję podejmowania tam pracy. Praca którą obecnie wykonuję (zdalna) może być wykonywana praktycznie z każdego miejsca na ziemi. Powód wyjazdu jest inny. Otóż moja córka z racji trenowania pewnej specyficznej dyscypliny sportu mogłaby trenować pod okiem świetnego trenera w Lozannie. W Polsce takich warunków mieć nie będzie. Do tego dochodzi nauka w szkole w Szwajcarii (czytam że system edukacji mają bardzo dobry). Syn w przyszłym roku zdaje maturę i też chętnie podjąłby kontynuację nauki w Szwajcarii. Finansowo spokojnie sobie poradzę. Tylko teraz pytanie techniczne. Czy uzyskam te wszystkie niezbędne pozwolenia na pobyt i czy uda mi się wynająć mieszkanie jeżeli pracować będę zdalnie a większość odbiorców mojej pracy do instytucje z Polski (nie prowadzę działalności, działam na umowy zlecenia). Ktoś ma doświadczenie na tym polu. Z góry dziekuję za informacje. Pozdrawiam. Rafał.
Tak naprawdę to zależy od Twojego majątku. W Szwajcarii tak to działa, ale będziesz musiał przekonać gminę, że ze swojego wynagrodzenia będziesz się w stanie utrzymać w Szwajcarii (i utrzymać rodzinę), co może być pracochłonne i długie, ale nie niemożliwe. Niestety Szwajcaria nie lubi ludzi, którzy nie mają stałego zatrudnienia… Ale bądźmy realistami – dużymi pieniędzmi da się zapchać każdą wadę…
Dziękuję za odpowiedź. Bo wiesz, ja mam taką naturę, że skoro już mam wyjechać i spędzić gdzieś tam kilka lat a może i dłużej, to chciałbym być w porządku wobec państwa, wobec społeczeństwa. Chodzi mi np. o płacenie podatków, ubezpieczeń, składek, etc. Pewnie wiele się wyjaśni jak odwiedzę szwajcarskie urzędy i popytam o szczegółowe rozwiązania. Pozdrawiam. Rafał.
Pewnie. W Szwajcarii zresztą nie popłaca kombinowanie 🙂 Polecam rozmowę bezpośrednio z urzędami!