Czyli część druga „Dla tych, którzy myślą, że żeby wejść na górę trzeba iść w górę” z 19 sierpnia.
Oto kolejna część cyklu o szwajcarskich Bieszczadach sprzed ich komercjalizacji, albo lepiej – o Beskidzie Niskim – czyli o górach Jura.
Skąd się wzięła zielona wróżka?
Niewielu w Was zapewne wie, że ojczyzną legendarnego absyntu jest Szwajcaria, a dokładnie dolina Val de Travers na Jurze. Pewnie część z Was podejrzewało o to Czechy, ze względu na dużą popularność tego wyskokowego trunku. Druga część zapewne myślała o Moulin Rouge, Fin de Siècle i zielonych wróżkach szalonych artystów kabaretów, filozofów i malarzy paryskich.
Nic z tego, Panie i Panowie, pierwsza receptura absyntu powstała w XVIII wieku w tej tajemniczej szwajcarskiej dolinie. Na początku ten gorzki trunek z piołunu był stosowany jako lek przeciwbólowy, ale lekarze po dość krótkim czasie się zorientowali, że ich pacjenci coraz częściej zaczynają „chorować” domagając się więcej i więcej mikstury, która pozwala wznieść się ponad realizm szarego dnia.
Działanie absyntu
Ze względu na swoje działanie halucynogenne absynt został nazwany potocznie „zieloną wróżką” (fr. la Fée Verte). Jak można się domyślić w XIX wieku dość szybko został rozpowszechniony wśród wolnomyślicieli, bohemy i całego artystycznego półświatka poszukującego kontaktu oko-w-oko z absolutem. Skoro jednak absolut miał w nosie rozmawianie z owymi badaczami granic ludzkiego mózgu, to może chociaż zielona wróżka?!
I tak, Toulouse-Lautrec, van Gogh, Baudelaire, Modigliani, czy chociażby Oskar Wilde tworzyli swoje dzieła pod wpływem tej otwierającej umysł mikstury. Czy panie nauczycielki kiedyś się zastanawiały przerabiając z swoimi uczniami „Portret Doriana Graya”, jaka to zielona istota stała za tą szkolną lekturą?
Prohibicja jak zwykle działa cuda
Na początku XX wieku kolejne państwa zakazywały produkcji i sprzedaży absyntu, nawet Szwajcaria, która wydała zieloną wróżkę na świat. Ci, którzy znają historię prohibicji w Stanach Zjednoczonych, na pewno domyślają się, jak szybko zakazany trunek zdobył zbójecką sławę, a praworządni szwajcarscy przedsiębiorcy absyntowi nałożyli opaskę na jedno oko i wywiesili pirackie flagi. Na szczęście na początku XXI wieku zakaz został zdjęty, a jedynie ograniczono zawartość tujonu – czyli halucynogennej substancji w absyncie.
Absyntowy szlak
W 2009 roku powstał szlak łączący miejsca związane z tym wywrotowym trunkiem – destylarnie, pola ziołowe, suszarnie ziół, dawne szmuglerskie kryjówki, restauracje i knajpy, a także zebrane akcesoria w muzeum absyntu. Szlak prowadzi od francuskiego przepięknego miasteczka Pontarlier do końca szwajcarskiej doliny Val de Travers – malowniczo położonej wsi Noiraigue.
Szlak jak to szlak – nie wiem, jak tam u Was z kondycją, ale jak dla mnie to nie jest do przebycia ot tak sobie na nogach w ciągu jednego dnia. Polecam raczej wybranie kilku najciekawszych miejsc, zabranie samochodu, czwórki zaprawionych w bojach przyjaciół, wylosowanie jednego powożącego, któremu kupujemy trochę substancji do przetestowania do domu na pociechę i w drogę. Alternatywnie możecie wybrać się po prostu szwajcarskim niezawodnym pociągiem, który łączy wiele miejsc na trasie. Zabierzcie dobre buty do trekkingu, żeby trochę później pochodzić do górach i lasach i poszukać tych całych wróżek. Każde miasteczko na szlaku jest oznaczone następującym znakiem:
Widzę, że piszę i piszę, a tyle jeszcze do napisania, że ho ho! Dlatego jutro druga porcja, mniej teorii, a więcej praktyki – skąd, gdzie, kiedy, z kim i za ile, czyli moja propozycja interesującego jednodniowego spotkania z zieloną wróżką.