Ciemna strona Szwajcarii – internowani za nieszwajcarskość

Wielu z nas słyszało o gehennie Irlandek, które po urodzeniu nieślubnych dzieci były zmuszane do ciężkiej pracy w zamkniętych klasztorach. Irlandzki kościół katolicki wyprał swoje brudy i zdawałoby się, że zrobił wszystko, żeby zadośćuczynić ofiarom ciemnej przeszłości, a świat dowiedział się o sprawie dzięki znakomitemu filmowi znanemu w Polsce pod nazwą „Siostry Magdalenki”. Niewiele osób wie, że podobny proceder, tyle że świecki miał miejsce również w Szwajcarii.

Zakład Pracy Karnej w Hindelbank (BE) Źródło: https://www.uek-administrative-versorgungen.ch/ausstellung/

Łagodne hale z pasącymi się krowami na tle spektakularnej panoramy Alp tworzą bajkowy krajobraz, a historie o niewinnej Heidi i jej surowym, acz dobrodusznym dziadku dopełniają poczucia, że Szwajcaria to kraj mlekiem i miodem płynący. Neutralność, prowadzenie mediacji między skonfliktowanymi krajami, Henry Dunant, który założył Międzynarodowy Czerwony Krzyż – wszystkie te elementy sprawiają, że Szwajcaria zdaje się jednoznacznie dobrym bohaterem w historii świata. Dlatego trudno uwierzyć, że w jej pięknej, bogatej szafie straszył trup. Trup z szafy już wyjrzał i ofiary systemu uzyskały odszkodowania od rządu, ale temat niewolniczej pracy Szwajcarów, którzy zostali uznani za niedostosowanych do społeczeństwa, nadal nie istnieje w mediach międzynarodowych. Informacje, z których korzystałam, pochodzą wyłącznie ze źródeł szwajcarskich.

Czytaj dalej …

Trup wychodzi ze szwajcarskiej, pięknej szafy: dzieci – wyrobnicy otrzymują odszkodowania

W każdej szafie tkwi trup. Im fasada szafy piękniejsza, tym trup bardziej śmierdzący. Zgodnie z tą teorią, Szwajcaria „ma czym się chwalić” w kwestii wstydliwych tematów. Co więcej, przez wiele lat była również specjalistką w starannym zamiataniu trupów, które wyszły z szafy pod dywan (vide: Żydowskie złoto). Na szczęście, jest na tyle mądra, że uczy się na swoich błędach. Wie już, że brudy spod dywanu wychodzą  zawsze wtedy gdy najmniej się tego spodziewamy, na przykład gdy są w domu goście.

Gdy więc zaczęła się dyskusja na temat niewolniczej pracy dzieci na farmach, Rada Federalna, zwana kolokwialnie rządem Szwajcarii praktycznie od razu postanowiła podjąć środki naprawcze. Oprócz oficjalnych przeprosin wszystkie pozostałe przy życiu dzieci – wyrobnicy otrzymały solidne odszkodowanie za poniesione krzywdy i stracone dzieciństwo.

Dzieci-wyrobnicy to przyjęte w naszym języku niezbyt zręczne tłumaczenie niemieckiego terminu „Verdingkinder”. Na czym polegał ten haniebny proceder niewolniczej pracy dzieci? Otóż w roku 1800 zostało wprowadzone prawo, na podstawie którego sieroty oraz dzieci z rodzin niewydolnych wychowawczo miały być przekazywane wiejskim rodzinom do pomocy przy gospodarstwie. Regulacje zostały oficjalnie zniesione w 1960 roku, jednak ostatnie udokumentowane przypadki pochodzą z zaledwie 1979 roku.

Ofiarami systemu zostało ponad 100 tysięcy dzieci – nie jest udowodnione dokładnie ile, ponieważ dokumenty wielu z nich nie istnieją i ten proceder, jak wiele rzeczy w Szwajcarii, nie był nigdy kontrolowany centralnie przez państwo. Były to sieroty, ale także dzieci rodziców, którzy żyli ze sobą bez ślubu, dzieci samotnych lub chorych matek lub ojców, dzieci z biednych lub romskich rodzin. Zamysł państwa był w teorii dość dobrze uzasadniony, choć nieludzki. Szwajcaria deklarowała, że dzieci przekazane rodzinom rolników będą się uczyć pracy i chrześcijańskich wartości. Tylnymi drzwiami jednak „załatwiała” w ten sposób również problem braku taniej siły roboczej na przeraźliwie ubogiej szwajcarskiej wsi.

Czytaj dalej …