Wielu z nas słyszało o gehennie Irlandek, które po urodzeniu nieślubnych dzieci były zmuszane do ciężkiej pracy w zamkniętych klasztorach. Irlandzki kościół katolicki wyprał swoje brudy i zdawałoby się, że zrobił wszystko, żeby zadośćuczynić ofiarom ciemnej przeszłości, a świat dowiedział się o sprawie dzięki znakomitemu filmowi znanemu w Polsce pod nazwą „Siostry Magdalenki”. Niewiele osób wie, że podobny proceder, tyle że świecki miał miejsce również w Szwajcarii.
Łagodne hale z pasącymi się krowami na tle spektakularnej panoramy Alp tworzą bajkowy krajobraz, a historie o niewinnej Heidi i jej surowym, acz dobrodusznym dziadku dopełniają poczucia, że Szwajcaria to kraj mlekiem i miodem płynący. Neutralność, prowadzenie mediacji między skonfliktowanymi krajami, Henry Dunant, który założył Międzynarodowy Czerwony Krzyż – wszystkie te elementy sprawiają, że Szwajcaria zdaje się jednoznacznie dobrym bohaterem w historii świata. Dlatego trudno uwierzyć, że w jej pięknej, bogatej szafie straszył trup. Trup z szafy już wyjrzał i ofiary systemu uzyskały odszkodowania od rządu, ale temat niewolniczej pracy Szwajcarów, którzy zostali uznani za niedostosowanych do społeczeństwa, nadal nie istnieje w mediach międzynarodowych. Informacje, z których korzystałam, pochodzą wyłącznie ze źródeł szwajcarskich.