Międzynarodowa prasa huczy! – w Szwajcarii jada się mięso psów i kotów – jest to szczególnie popularnie w okresie świąt w czterech szwajcarskich kantonach – Jury, Appenzellu, Berna i Lucerny. I nie jest to jakaś pieśń przeszłości z jakiś odległych alpejskich hal, ale rzeczywista rzeczywistość. Co lepsza, jedzenie domowych pupilów w Szwajcarii jest legalne.
– Kochanie, jadłeś kiedyś kota? – staram się wyjść na pełną tolerancji dla dziwnych zwyczajów, żeby wyciągnąć prawdę jakkolwiek by ona była szokująca.
– A co, Pumpi wskoczył do piekarnika i teraz kiepsko, żeby się zmarnował?
– Naprawdę jesz koty?!
– Jakie koty, co za dziwne pytanie?
– Bo w prasie huczy, że ponoć Szwajcarzy jedzą kocinę i psinę!
– Gdzie?!!!
Po kilku dobrych momentach współpracy z wujkiem googlem, Steve krzyczy:
– Haaaa! To wy jecie koty!
– Jakie wy? Jakie wy?
I moim oczom ukazuje się artykuł z przepisami na kocinę…po polsku:
Katze Polnische Art
Uwaga, uwaga – według autorów artykułu przepis pochodzi z książki „W staropolskiej kuchni i przy polskim stole” Marii Lemnis i Henryka Vitry z 1979 roku.
Bierzesz dobrze wypasionego, ale nietłustego Miauczka, włoszczyznę, trochę mąki, śmietany, masła i do dzieła! Szokujące? Jest jeszcze lepiej! Szwajcarscy aktywiści na rzecz praw zwierząt podają, że jedną z najpopularniejszych potraw jest potrawka z nowo narodzonego kociaka.
Tak, tak! Dlatego właśnie w prasie zahuczało! Szwajcarscy aktywiści ze Stowarzyszenia SOS Chats Noiraigue nagłośnili sprawę i zbierają podpisy pod wnioskiem o delegalizację takich zwyczajów kulinarnych. Potrzeba 100 tysięcy podpisów, by przeprowadzić referendum na szczeblu krajowym.
Nie do jedzenia! Do kochania!
Co na to szwajcarscy rolnicy? „Mięso to mięso!”, „Najlepiej smakuje z białym winem w formie pasztetu lub bitek.” – jak widzicie nie wzrusza to pragmatycznych do bólu Szwajcarów. Określa się, że aż 3% Szwajcarów jadło kiedyś kota lub psa, czyli niby dość niszowa sprawa, ale jednak z drugiej strony jest to aż 3%…
Mogę podśmiewywać się z jedzenia kotów, ale przyznaję z ręką na sercu, że nie czuję się komfortowo ironizując na temat potraw z psów. Wydaje mi się, że Alf z planety Melmac raczej nie podpisze petycji…
A co na to Hiszpanie? Czy też lubią domowe zwierzątka………na kolację? Czy jedzą inne szokujące potrawy? Koniecznie zajrzyjcie na bloga Hiszpański na luzie:
http://hiszpanskinaluzie.blogspot.com/…/12/cochinillo.html
PS: Jak ustaliły w komentarzach Bonalisa, Justynka i Brygida, kiedyś królika nazywano kotem! Dlatego nie jest to tak naprawdę staropolski przepis na kota, ale na królika. Dlatego przestańcie już obwiniać swoje babcie, którym zginął kot, to nie tak, jak myślicie!
:DDD Alfa nie mogło zabraknąć!!! Dobre to, czyli jednak ta kocina to nie taki znowu egzotyczny smakołyk… Może w tym polskim przepisie chodziło o dzikie koty, jakieś rysie czy żbiki? 😉
Nie, chyba jednak o najzwyklejsze dachowce… Jakoś mnie to nie dziwi, moja babcia mi opowiadała, że za czasów jej młodości na obolałe kości stosowało się wytopiony tłuszcz z psa….
U nas, w Chinach, kocie i psie mięso jada zdecydowanie więcej, niż 3% ludności. Kota wprawdzie nie jadłam, ale psinę – owszem. Żeberka są genialne, rosół jeszcze lepszy 🙂
Ojejejejej :/ Nie wiem, co na to mój jamnik szorstkowłosy Amorek (który co prawda jest w psim niebie, ale i tak się liczę z jego zdaniem…)
Jo, znalazłaś już tą książkę?
Bo ja jeszcze nie….
To jest jak u nas z plackami po węgiersku i rybą po grecku
Bdw, to przepis na królika a nie kota. Uświadom tego swojego Szwajcara
Na królika? Ale jest napisane, że na kota!
Może i jest napisane, ale tak sów robi królika. Ta maślanka mnie nakierowała.
A w ogóle to komentarze mnie tam lekko zszokowały…
Może i jest napisane, ale tak się robi królika. Ta maślanka mnie nakierowała.
A w ogóle to komentarze mnie tam lekko zszokowały…
Moja Babcia mnie uswiadomila jak opowiedzialam jej kistorie o „Polnische Katze” . W zamierzchlych czasach czesto na kroliki mowili … KOTY. I jest pewnie tak jak piszesz – jest to przepis na krolika 😉
Super, czyli ustalone, że to królik! A Niemcy nadal uważają, że wsuwamy kocinę! Uczynię małe PS. do artykułu 😀
No proszę, jak się pogrzebie trochę, to można dojść to bardzo zaskakujących informacji – chyba moja mama ma gdzieś w domu tę książkę kucharską. Przy najbliższej okazji sprawdzę. Jak nie zapomnę 😉
Raczej o zająca, polecam ,,Pana Tadeusza,,.
,,Stąd widzim wszyscy dobrze, zając idzie w pole”.
W istocie, kot czuł z tyłu myśliwych i psiarnie,
Rwał w pole, słuchy wytknął jak dwa różki sarnie,,,
Ale numer! Muszę to udostępnić u siebi na Facebooku, bo ludzie zawsze pomstują na Azjatów, a tymczasem na ich ukochanym Zachodzie też są takie zwyczaje 😀
A jak z końmi?
Chyba niedługo też coś naskrobię o włoskiej kocinie :}
Konie jedzą, oczywiście, wszyscy, i dziwią się wielce tym wszystkim, co mają jakiekolwiek obiekcje! (szczerze mówiąc, nawet ja się dziwię…:)
I tak sobie z tego żartujecie ? qrestwo pospolite …. żeby jeszcze z totalnego głodu, kiedy śmierć w oczy zagląda, ale wypasione, leniwe szwajcary tak po prostu mordują kotki i pieski ? jęzory bym obcinała wynaturzonym szwajcarom TFUUUUUUUUUUU ! i to prawda, że dawniej nazywano królika „kotem”
Bo ja wiem czy k*******? To raczej kwestia raz kultury a dwa indywidualnego podejścia.
Bo w miejscach, gdzie z dziada pradziada trzymano, np. króliki tylko po to, żeby którejś niedzieli zrobić z nich pasztet, ludzi wcale to nie dziwi i nie wzrusza.
Ale już np. w Warszawie jest kilka fundacji walczących z jedzeniem królika, sa happeningi na ten temat itp.
A spróbuj powiedzieć Amerykaninowi, że jadłeś królika, to dokładnie tak samo zareaguje jak Polak, któremu ktoś mówi, że jadł psa… .
Dla nich „bunnies” to kochane domowe pupilki, „jak można je jeść?!! ”
Dla mnie moja sunia jest jak moja córcia ( mam dwóch synów 😛 ), ale jakoś mnie nie dziwi kultura jedzenia psa w krajach dalekiego wschodu. U nich to weszło kulturowo…psy, koty, szczury, pajaki i wszystko co sie rusza. Jeżeli ludzie przeżywali taki głod, ze dochodziło do kanibalizmu, to o czym my mówimy… . Weszło w kulturę i tyle.
A mnie dziwią ludzie , którzy dziwią się jak można jeść pieski, kotki, króliki czy koniki..
A prosiaczek, cielaczek, krówka, kaczuszka i kurka…to co? Nikt się nie dziwi, że zabijamy i zjadamy. A czym te zwierzęta róznią się od psow i kotów ? Nie czują bólu, nie są piękne, słodkie itp ?
Co za hipokryzja jeść świnkę, krowę czy kurczaka …a bronić psa czy konia. To też zwierzęta, istoty które czują ból ..
O, czyli Steve jednak daje radę z hochdeutschem? 😀
P.S. Nie napiszę gdzie, ale zapewniam, że książkę da się znaleźć… 😉
Tiu raczej wyszla mala niewiedza tlumaczacego Kot w smietanie po polsku to nic innego jak… zajac w smietanie. Samiec zajaca przez mysliwych nazywany jest kotem, a samica kocica, młode zas kocietami. Stad te nieporozumienie odnosnie kuchni staropolskiej.