Inżynier w Szwajcarii

Śmiejcie się do woli! Wiem dobrze, że zawód inżynier to prawie jak dyrektor albo magister – to nazwa tytułu albo stanowiska bardziej niż zawodu. Zakładam jednak, że charakteryzuje ona zbiorczo wiele pozycji po politechnice wykluczając oczywiście te bardziej wyspecjalizowane i komputerowe jak architekt czy programista.

Dzisiejszy wywiad z Grzegorzem, inżynierem z Krakowa osiadłym w spokojnym i pięknym Baden w kantonie Argowia jest częścią cyklu „Jeden zawód – dwa kraje”. Artykuły z tej serii publikowane raz na miesiąc na blogu opisują doświadczenia Polaków, którzy pracowali w tym samym zawodzie w dwóch krajach – w Polsce i w Szwajcarii. Celem moim i bohaterów wywiadów jest pomoc Polakom w podjęciu decyzji o emigracji lub pozostaniu w kraju. Weźcie jednak pod uwagę, że porównujemy indywidualne doświadczenia i przedstawiamy subiektywne, jednostkowe opinie. Nie wszyscy muszą się z nimi zgadzać.

Do tej pory przepytałam 4 osoby:

  1. Mateusz Bernady – fizjoterapeuta – opowiada, jak się poskładać w Szwajcarii, gdy się rozpadło
  2. Ania Matusz – architektka – zdradza sekrety budowy bunkrów przeciwatomowych
  3. Ania Bednarek – pielęgniarka – wyjawia tajemnice szwajcarskich szpitali
  4. Ola Gromnicka – farmaceutka – mówi, dlaczego farmaceuci w Szwajcarii zachowują się całkiem jak lekarze

Jeśli ominęliście wcześniejsze części, klikajcie i czytajcie z tego wszyscy!

Dziś do tego zacnego grona dołącza Grzegorz.

– Cześć. Z góry dziękuję za poświęcony czas i doświadczenia, którymi podzielisz się z czytelnikami! Osadźmy najpierw Twoją historię w czasie. Kiedy przeprowadziłeś się do Szwajcarii?

– Jestem tu już 7 lat. Do Szwajcarii przeprowadziłem się w maju 2012 roku.

– W jednym miejscu? W jednej firmie?

– Tak, od początku pracuję w ABB. Jestem wierny. W Polsce też od czasu studiów do wyjazdu do Szwajcarii przez 6 i pół roku pracowałem w jednej firmie.

– Dlaczego więc taka zmiana?

– To długa historia. W Polsce pracowałem jako inżynier produktu w firmie zajmującej się montażem obwodów drukowanych na zlecenie różnych firm. Byłem głównym kontaktem „technicznym” między firmą a jej paroma klientami. Powiem tak: nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że było źle. A już na pewno gdybyś mnie wtedy zapytała, czy jest źle, odpowiedziałbym, że absolutnie nie. Praca była dobrze płatna i to praktycznie tam nauczyłem się pracować. Coś jednak we mnie w pewnej chwili pękło. Pamiętam ten moment. To było tuż po wybłaganym niemal na klęczkach 3-tygodniowym urlopie, gdy mój szef mi powiedział „Fajnie było na wakacjach? To teraz zapierdalać!”

– Tak można?

– Ja wtedy myślałem, że tak. Nie miałem innego porównania, myślałem, że tak jest wszędzie i że to norma. Ale faktem jest, że w tamtym momencie właśnie zdecydowałem, że czas zmienić pracę. Szukałem nowej w Polsce, bo nigdy nie chciałem wyjeżdżać. Kiedyś znalazłem ogłoszenie, że poszukują pracownika w ABB w Polsce. ABB to był jeden z naszych klientów, więc poprosiłem ich o referencje. Z tymi referencjami przeszedłem wiele etapów rozmów, ale ostatecznie wybrali kogoś innego. To nie był koniec. W pewnym momencie ABB do mnie zadzwoniło mówiąc, że szukają kogoś o moim profilu do firmy w Szwajcarii. Nie chciałem wyjeżdżać z Polski, a w dodatku właśnie byłem na wyjeździe służbowym, więc powiedziałem, żeby zadzwonili w następnym miesiącu. Myślałem, że ich zbędę. A oni zadzwonili. Najpierw mieliśmy rozmowę przez telefon, a potem zaprosili mnie do Zurychu na interview na miejscu. Oczywiście opłacili moją podróż i niezbędne wydatki. Otrzymałem propozycję stałej pracy, ale ją odrzuciłem. Ostatecznie zgodziłem się na roczny kontrakt z polskim ABB na szwajcarskiej pensji, po którym mogłem wrócić do Polski.

– Ale jednak zostałeś! Co na to wpłynęło?

– Dopiero w Szwajcarii uświadomiłem sobie, co było nie tak w mojej poprzedniej pracy. Wiesz, wtedy się zdarzało, że zasypiałem na dywanie. Czekali na mnie znajomi w knajpie, a ja wracałem z pracy i zasypiałem w drodze pod prysznic.

– Cholerne nadgodziny… A płacili Wam za nie?

– Tak, jak najbardziej. I może to uśpiło moją czujność. Płacą, więc nie ma co narzekać. I to nic, że wychodziłem rano, wracałem w nocy, a w domu tylko spałem. Po drugie, czy wiesz, że ja miałem tak niskie poczucie własnej wartości, że na początku szukania pracy uważałem, że do niczego się nie nadaję? Po prostu nikt nigdy mi nie powiedział, że coś w ogóle robię dobrze. Gdy tu w Szwajcarii na samym początku pracy mój szef pytał o zwykłe rzeczy, takie jak „jak się wyrabiasz”, „czy wszystko w porządku”, albo gdy świętowaliśmy sukcesy firmy lub teamu przy piwie, szampanie i przekąskach, to byłem tak zszokowany, że nie mogłem sobie wyobrazić, że to w ogóle możliwe.

– W Polsce, gdy zaczynałeś pracę, mieliśmy 20% bezrobocia, więc musiałeś być tak w ogóle szczęśliwy, że tę pracę znalazłeś.

– O właśnie! Wiesz, jest taki dowcip: wraca żona po pracy, zmęczona i mówi do męża, który leży rozwalony na wersalce:

-Pies niewyprowadzony, dzieci brudne, naczynia w zlewie, w mieszkaniu śmierdzi…

-I cię nie uderzyłem!

-O, ty mój bohaterze!

Ja po prostu chyba miałem zaburzone odczuwanie, jak powinna wyglądać relacja pracownik – pracodawca. Mam wrażenie, że wiele polskich firm ma taki folwarczny system zarządzania. Jest właściciel folwarku – wszechmocny szef i reszta – chamy. Gdy w Szwajcarii otrzymałem ankietę ewaluacyjną szefa, to na początku nie za bardzo wiedziałem, co ja mam tam właściwie wpisać.

– Jak to co? Łubu-dubu łubu-dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu…

– A właśnie, że im nie chodziło o laurkę, tylko szczerą ewaluację.

 

– Jak to się wszystko zaczęło?

– Miałem polski kontrakt, ale ze szwajcarskim wyrównaniem. Otrzymałem mieszkanie do swojej dyspozycji. Najpierw po firmie oprowadził mnie szef, a potem kilku chłopaków z mojego teamu, Szwajcarów, zaczęło mi całkiem spontanicznie pokazywać okolice.

– O, a mawiają, że Szwajcarzy tacy zimni. I na piwo po pracy nie wyjdą, i się nie bratają…

– Nie wiem, kto tak mawia, ale nie ja. My chodzimy na piwo, jadamy razem lunche. Jeden Szwajcar od razu zaczął mnie wyciągać w góry. Dotąd zresztą jest moim ulubionym partnerem wypraw i nieocenionym źródłem wiedzy o Szwajcarii. A w pracy już od samego początku zauważyłem, że mimo że presja jest duża, zupełnie nie ma stresu. Każdy wie, że roboty jest tak dużo, że nie da się jej przerobić, ale wolny czas to rzecz święta.

– Kiedy postanowiłeś zostać?

– Już po kilku miesiącach. Nie tylko szalenie mi się podobała praca, ale także Szwajcaria. Wiesz, na naszej pierwszej wyprawie z tym Szwajcarem byliśmy w Alpach i tam był taki malutki sklepik samoobsługowy. W chatce stała lodówka, a w niej sery, mleko, kiełbaski. Obok puszka na pieniądze. Pierwsze moje słowa brzmiały: „gdzie są kamery”. A Szwajcarzy się tylko śmiali. Nie ma co pluć na własny kraj, ale nie czarujmy się. W Polsce, sama wiesz…

– Wiem, niestety. Nie miałeś problemu ze stałym kontraktem?

– Wystarczyło szepnąć, że chcę zostać. Na początku zostałem zatrudniony przez firmę zewnętrzną, a potem już zostałem jako pracownik ABB.

– Jak wygląda firma tak od wewnątrz? Czy trzeba znać niemiecki, żeby tam pracować?

– Mniej więcej połowa pracowników to Szwajcarzy, a druga połowa – reszta świata. Rozmawia się po angielsku i niemiecku, aczkolwiek wszystkie dokumenty są po angielsku. Mój niemiecki jest na poziomie B1+, więc potrafię się porozumieć, ale jeśli problem jest trudniejszy, przechodzę na angielski. Jeśli chodzi o branżę, to zależy od szefa. Niekiedy wymaga się niemieckiego, mimo że oficjalnym językiem jest angielski, a niekiedy nawet szef nie mówi po niemiecku, więc znajomość tego języka nie jest potrzebna.

– Co mógłbyś powiedzieć polskim inżynierom pracującym w naszym kraju, którzy chcieliby się przenieść do Szwajcarii?

– Szwajcaria jest bardzo specyficzna, jeśli chodzi o tę branżę. Żeby znaleźć pracę, musisz się wpasować idealnie w poszukiwany profil. Nawet nie ma co wysyłać CV na pozycje, które nas niewiele dotyczą. Mnie akurat się udało. Wiele osób przyjeżdża tu na krótkie kontrakty dla firm zewnętrznych i zostaje. Oczywiście można też szukać pracy z Polski. Rozmowy kwalifikacyjne przez skype, a potem nawet na lotnisku między przylotem i odlotem to całkowicie normalna rzecz. Raczej nie słyszałem o takiej sytuacji, żeby pracę w Szwajcarii zdobyła osoba prosto po ukończeniu polskiej uczelni bez doświadczenia. No, chyba że software engineer z praktykami w solidnej firmie.

– Czy przydało ci się coś ze studiów w Twojej pracy?

– Bardzo niewiele, a jeśli już to niespodziewane rzeczy, które były moim koszmarem na studiach, jak statystyka (pozdrawiam profesora Gajdę!). Pracy nauczyłem się już w pracy i tutaj bardzo wiele zawdzięczam mojej pierwszej firmie z Polski.

– Czy zauważasz różnicę w pracy Szwajcarów i Polaków na tym samym stanowisku?

– Szwajcarzy mają o wiele dłuższe doświadczenie niż my. Nasze studia są bardzo teoretyczne, co oznacza, że w życie zawodowe wchodzimy bardzo późno. Natomiast Szwajcarzy ze swoim systemem praktyk pracę zaczynają już w wieku kilkunastu lat. Weźmy na przykład Szwajcara, z którym współpracuję. Rozumiemy się praktycznie bez słów i idealnie się uzupełniamy, a mamy całkowicie inną ścieżkę wykształcenia i kariery. On zaczął pracę w formie praktyk już w wieku 16 lat. Gdy skończył zawodówkę w wieku 19 lat (przyp. aut. w Szwajcarii zawodówka to zwykle 2 dni w szkole, 3 dni pracy tygodniowo), sytuacja zmusiła go do pójścia do pracy. Naukę wznowił dopiero w wieku 24 lat w czymś w stylu naszego technikum (Technikerschule) przygotowującego do matury technicznej. Potem poszedł do Wyższej Szkoły Technicznej (Hohere Fachhochschule) i edukację zakończył na czymś w rodzaju naszego licencjata, chociaż nie można tego przełożyć tak 1 do 1.

– Co otrzymujesz w zamian za swoją pracę? Pytam o wynagrodzenie, ale również o dodatkowe bonusy.

– Na moim stanowisku można uzyskać tak od 6,5 do 10 tysięcy chf miesięcznie. Przyjeżdżając tu otrzymałem pakiet relokacyjny, kurs niemieckiego i warsztaty Living & Working in Switzerland. Te ostatnie bardzo polecam – dzięki temu dowiedziałem się wszystkiego, co powinienem wiedzieć, żeby bez stresu i świadomie przebrnąć przez wszystkie fazy emigracji. Dotąd pamiętam z tych kursów krzywą „W” pokazującą zadowolenie imigrantów w zależności od czasu spędzonego na emigracji. Jak się domyślacie, dolne baloniki to epizody emigranckiego „doła”, gdzie wszystko, co polskie wydaje się przyjaźniejsze, smaczniejsze i lepsze. Dzięki temu uświadomiłem sobie, że ten dół w końcu mija i nie ma co pakować walizek. Standardowy urlop w Szwajcarii to 20 dni. W ABB mam 28. Do tego dochodzi dodatkowe wolne między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem, które nie wlicza się do tych 28 dni. Także w rzeczywistości, zależnie od roku, może to być nawet 33 dni wolnego. Co jeszcze dostajemy? Wszyscy pracownicy, którzy docierają do pracy komunikacją zbiorową dostają od firmy ekobonus w wysokości 400 chf rocznie, które mogą wydać na bilety kolejowe lub autobusowe. Dodatkowo możemy wykupić tzw. REKA checks o wysokości 2 x 400 chf. Do każdego takiego czeku firma dopłaca 100chf. Można je wydać na bilety, paliwo, a nawet na jakiś wypad do pensjonatu w górach. U mnie w siedzibie firmy jest łóżko z masażem. Z tego co wiem, w innych lokalizacjach benefity mogą się różnić. Na przykład koleżanka z Zurychu ma opłacane ubezpieczenie zdrowotne w wysokości aż 500 chf.

– Dobra, dobra…. Ja tego artykułu nie puszczę, jeśli nie powiesz chociaż jednej złej rzeczy na temat Szwajcarii lub swojej firmy.

– Mówisz – masz. Ja miałem szczęście, ale moja druga połówka przeżyła prawdziwy horror z szukaniem pracy. Pracę znalazła po 10 miesiącach, ale nie dość, że koszmarnie mało płatną, to jeszcze wycieńczającą psychicznie. Niestety, często się zdarza, że partnerki lub partnerzy osób pracujących w Szwajcarii nie mogą się dopasować do tej sytuacji. Bo z szukaniem pracy tu jest jak z loterią – Twój profil musi idealnie pasować, nie może być również za dobry. Niestety bardzo często się zdarza, że Polacy są przekwalifikowani.

– Myślisz czasem o powrocie?

– W koszmarach! Właściwie to mam dwa powtarzające się koszmary – jeden to egzamin ze statystyki, a drugi – powrót do pracy do polskiej firmy na to samo stanowisko. Nie tylko firma, ale też Polska w obecnym kształcie śni mi się po nocach. Mam wrażenie, że zachłysnęliśmy się tę naszą wolnością po latach niewoli, a „wolnoć Tomku w swoim domku” stało się niemal karykaturalne. Reguły zaczęły wydawać się nam śmieszne, a jedyna reguła, którą szanujemy to prawo silniejszego. Kto wygra, ten bije mocniej. Zobacz, Joanna, że w Szwajcarii ci, którzy wygrają jeszcze bardziej muszą się dogadywać. Decydują w końcu o wszystkich, a nie tylko o swoim elektoracie. W Polsce zdolność do kompromisów jest uznawana za słabość.

W Szwajcarii zwolniłem. Tak jak to napisałaś w którymś ze swoich postów na facebooku – zwieśniaczyłem się i nie zamierzam wracać do tego polskiego gonienia za nie wiadomo czym. Życie przecież na tym nie polega…

– Dziękuję Ci, Grzegorz, w imieniu swoim i czytelników!

– Również dziękuję!

28 komentarzy o “Inżynier w Szwajcarii

  • 30 czerwca, 2019 at 12:14 pm
    Permalink

    Podpisuje sie pod zdecydowana wiekszoscia stwierdzen obiema rekami. Niestety, nie moge za wiele powiedziec o opisanych doswiadczeniach w Polsce (jedynie z rozmow z kolegami) bo od razu po zakonczeniu studiow w Polsce wyjechalem za granice. W Szwajcarii jestem juz od prawie 3 lat i tak jak bohater wywiadu mam bardzo podobne doswiadczenia. Dodam, ze pracuje w Genewie. W moim przypadku pracodawca nawet posuwa sie do „zmuszenia” pracownikow do wziecia przynajmniej 2 tygodniowego urlopu raz do roku (musi byc 2 tygodnie ciurkiem) oraz daje mozliwosc wziecia 4 dni pracy w domu w miesiacu oraz raz w tygodniu przyjscia do pracy na godzine 11:00 badz wyjscia o godzinie 15:00 jezeli dany pracownik tak sobie ustawil grafik ze wyrobil sie juz ze swoimi 40 godzinami pracy.

    Reply
  • 30 czerwca, 2019 at 12:45 pm
    Permalink

    Nie jestem co prawda inżynierem, ale mam zawód pokrewny do części z branż w jakich działa ABB (znam tą firmę). Mimo, że w Polsce do niedawna sam byłem pracodawcą mam podobne odczucia jak bohater wywiadu. Ślepa gonitwa, celowe lub przypadkowe dołowanie ludzi (serio? Chcesz wyjechać do Szwajcarii, co tam chcesz robić jak w Polsce prowadziłeś „tylko firmę”?). To plus różne mniej lub bardziej przyziemne problemy spowodowały, że oceniałem moją wartość dla szwajcarskiego rynku pracy na poziomie zajęcia w gospodarstwie rolnym (nikomu nie chcę umniejszać przez wykonywanie takiego zajęcia!) lub podobnym. Tymczasem poszedłem „na całość” i złożyłem CV na stanowiska pokrewne z tym co robiłem w Polsce (handel hurtowy + kosztorysowanie + logistyka) i mimo, że dostałem już kilka odmownych odpowiedzi, to podkreślono, że mam bardzo wysokie kwalifikacje i mój słaby niemiecki (gdzieś między A2 a B1) nie jest ogromną przeszkodą. Wiecie jak to podniosło moje morale i połechtało moje poturbowane przez polskie warunki pracy ego? Wróciła mi troszkę wiara w siebie i w to, że nie zmarnowałem 12 lat prowadzenia DG na głupoty, tylko, że to czas ciągłego podnoszenia wiedzy, kwalifikacji i umiejętności. Póki co umawiam 2 rozmowy kwalifikacyjne na skype + planuję wyjazd na parę dni, żeby „być na miejscu”. Może za paręnaście miesięcy przyjdzie mi się pochwalić „zdobyciem” pracy w Szwajcarii 🙂 Pozdrawiam!

    Reply
    • 30 czerwca, 2019 at 1:29 pm
      Permalink

      Trzymam kciuki i naprawde polecam!

      Reply
  • 30 czerwca, 2019 at 9:03 pm
    Permalink

    Bardzo ciekawy wywiad, zwłaszcza dla tych, którzy myślą o pracy w Szwajcarii. Wielu osobom w Polsce Szwajcaria jawi się jako kraj wymarzony.

    Reply
  • 1 lipca, 2019 at 9:47 pm
    Permalink

    Sam mocno zastanawiam się nad wyjazdem do Szwajcarii i znalazłem tutaj wiele interesujących informacji – wielkie dzięki za świetny wywiad!

    Jestem programistą z prawie 10 letnim doświadczeniem i zastanawiam się nad wyjazdem do kantonu Valais, tak aby być blisko gór. Z tego co się rozglądałem za ofertami to większość jest z Zurychu, Berna lub (najbliżej) Genewy. Brakuje mi kilku informacji i będę bardzo wdzięczny za odpowiedź!

    Mianowicie:
    1) Jak Szwajcarzy podchodzą do pracy zdalnej? Czy jest to normą tak jak i u nas? (w branży IT)
    2) Jaki jest tam stosunek do kontraktów B2B – czy również jest tam tendencja do preferowania tego typu formy współpracy?
    3) Czy taki wymiar urlopu jaki ma Grzegorz (28 dni) jest czymś bardzo wyjątkowym, czy jest to kwestia negocjacji kontraktu?

    Szczerze mówiąc to głownie interesuje mnie punkt pierwszy, bo nawet zakładając pracę w Genewie i mieszkanie gdzieś na granicy kantonu to perspektywa dziennych dojazdów brzmi dość średnio więc zastanawiam się jak to tam wygląda w tej kwestii.

    Pozdrawiam serdecznie!

    Reply
    • 2 lipca, 2019 at 9:46 am
      Permalink

      Ad 1. Tak praca zdalna to tu norma, ale tak 2 – 3 dni w tygodniu, nie non-stop.
      Praca dla programistów jest, wiele ofert z Lozanny i Vevey, to jest bliżej gór, a nawet wtedy możesz mieszkać już nawet w Alpach w kantonie Vaud i sobie z dwa razy w tygodniu dojeżdżać do pracy. W Valais nie bardzo, faktycznie…
      Ad 2: Może wypowie się ktoś, kto się bardziej zna.
      Ad 3: Liczy się staż pracy, no i oczywiście negocjacje kontraktu. Minimum w Szwajcarii to 4 tygodnie, ale to zależy, dużo by pisać… Tu sobie poczytaj: https://www.ch.ch/en/working-hours/

      Reply
      • 4 lipca, 2019 at 8:27 pm
        Permalink

        Ja mam już 8 lat dośwoadczenie w IT. Do Szwajcarii przeprowadziłbym się po to by łazić po górach a nie głównie zapieprzać dużo za dobry pieniądz. Góry z okna biura mi nie wystarczą. 🙂 Jak się coś trafi to czemu nie… tylko francuskiego nie znam a niemiecki bardzo przeciętnie.

        Reply
        • 5 lipca, 2019 at 2:00 pm
          Permalink

          W IT (w większości przypadków) wystarczy płynny angielski, a i miałam już kontakt z takimi, których ten płynny angielski nie był bardzo płynny… 😉

          Reply
      • 5 lipca, 2019 at 5:44 pm
        Permalink

        Aha, rozumiem – to praktycznie jak i u nas – z kilkoma wyjątkami 🙂

        Po głębszym zastanowieniu, kanton Vaud faktycznie wydaje się sensowniejszym rozwiązaniem.
        Do tej pory głównie myślałem o zadomowieniu się w Sion, ale z Vaud można zawsze podjechać ten kawałek na wypad – to nie problem.
        Szczerze mówiąc zdziwiły mnie trochę ceny najmu tamtejszych mieszkań – wydają się bardzo porównywalne do tych w Katowicach (porównując widełki płacowe z miesięcznym kosztem).
        Dzięki temu zrodziła mi się myśl żeby wybrać się tam na miesiąc na tzw. „workation” i pracować stamtąd zdalnie – a przy okazji zrobiłbym rekonesans 🙂

        Dzięki za link! Choć szczerze mówiąc zrodziły mi się pewne obawy przeglądając tamtejsze dokumenty – te głębiej zaszyte są tłumaczone jedynie na DE, FR, IT, z pominięciem EN. Wspomnieliście, że w pracy język angielski wystarcza i ok – problem w tym, że nie znam żadnego z pozostałych języków – w pracy nie obawiam się tego z uwagi na jej specyfikę (dokumentacje techniczne, itp. są prowadzone w EN), za to mam obawy co do dokumentów urzędowych i ogólnie „papierologii” – jeśli nie będą dostępne w wersji angielskiej to będę miał problem..

        Reply
        • 5 lipca, 2019 at 6:36 pm
          Permalink

          Mogę się jedynie wypowiedzieć odnośnie Szwajcarii niemieckojęzycznej: tak, to prawda, że dokumenty urzędowe są w trzech językach. ALE: w użyciu nie doświadczyłem takiej serdeczności jeśli chodzi o pomoc w wypełnianiu ich ze strony pracowników urzędu gminy. Tym akurat powinieneś się najmniej przejmować.

          Reply
    • 4 lipca, 2019 at 1:24 pm
      Permalink

      Ad 1-2: nie mam zielonego pojęcia jak to wygląda w IT.
      Co do pracy zdalnej – nawet w mojej mogę pracować czasem z domu (średnio raz w tygodniu). Jeden z moich kolegów Szwajcarów z teamu jeździ co rok na kilka miesięcy do Tajlandii (ma tam dom), zużywa cały urlop i jeszcze pracuje ponad miesiąc zdalnie.
      Ad 3) urlop… tak jak Joanna napisała – 20 dni to minimum. u mnie 28 nie było wynegocjowane, tyle wywalczyły związki zawodowe. sporo osób pracuje w niepełnym wymiarze godzin, np 80% więc jeśli nie masz aż tyle urlopu a chcesz zwolnić trochę to są różne możliwości.

      Reply
      • 5 lipca, 2019 at 6:02 pm
        Permalink

        A no to fajnie, czyli się da – choć podejrzewam, że najpierw trzeba sobie zapracować na takie przywileje 🙂

        Hmm, fajnie jakby udało mi się kiedyś połączyć wypad wakacyjny z targami IT gdzieś w Szwajcarii – mógłbym wtedy porozmawiać z przedstawicielami firm i uzyskać interesujące mnie informacje z pierwszej ręki. Tak zupełnie w ciemno też nie chcę jechać, bo nie znam ich kultury pracy jak i wielu innych rzeczy.
        Wiesz może czy takie targi są tam popularne, albo czy w ogóle są organizowane?
        (to są takie targi na których rozstawiają się przeróżne firmy IT i można właśnie m.in. porozmawiać bezpośrednio z ich przedstawicielami jak i pracownikami, wymienić się kontaktami, czy nawet aplikować na konkretną ofertę, bo te zazwyczaj są przedstawione przy stanowisku każdej z firm – a często nawet i przejść rozmowę kwalifikacyjną, bo lider techniczny jest na miejscu)

        Reply
    • 5 lipca, 2019 at 10:57 pm
      Permalink

      Joanno,

      sam zastanawiam się nad przeprowadzką do Szwajcarii bardzo długo, na tyle długo, że zdążyłem przeczytać Twojego bloga (jeżeli ktoś by się zastanawiał to jakieś 2 tygodnie po pracy ;)). Bardzo chętnie przeczytam wpis o informatykach w Szwajcarii! Jeżeli żadnego nie znajdziesz to obliguje się do pomocy po przeprowadzce.

      Reply
      • 9 lipca, 2019 at 10:57 am
        Permalink

        Hej! Jest tu mnóstwo informatyków i na pewno kiedyś pojawi się taki wywiad. Ale obawiam się, że praca na tym zawodzie w Szwajcarii niczym się nie różni od pracy w Polsce… Tylko warunki inne. Coś jak inżynier, tak naprawdę. Także może jeszcze nie teraz. Teraz jeszcze przerabiamy te „trudne” zawody. Następny: tłumacz przysięgły 😀

        Reply
  • 2 lipca, 2019 at 12:26 am
    Permalink

    Asiu!

    Ja bym też poprosił o wywiad z przedstawicielem handlowym, tudzież ze sprzedawcą z call center. Ciekaw jest jak wygląda branża handlowa 🙂

    Pozdrawiam.

    P.S.: Wywiad świetny pomimo pracy w innej branży 😉

    Reply
    • 2 lipca, 2019 at 9:39 am
      Permalink

      Nie znam żadnego Polaka, który tu pracuje w tej branży. Jak go ułowię, to zrobię 🙂
      PS. I dzięki!

      Reply
  • 2 lipca, 2019 at 9:59 pm
    Permalink

    Do której fabryki ABB jest taka ładna brama? to gdzieś w Baden?
    Również mieszkam w Baden, pracuje też w Baden. Też jestem inżynierem.

    W 100% zgadzam sie z tym co jest napisane na temat szukania pracy. Ja przyjechalem „za żona” i znalezienie pracy zajeło mi 13 miesiecy. Ale te tematy byly juz omawiane kilkukrotnie na blogu. Ten czas wykorzystalem na nauke – niemieckiego (B2 zdane) i robienie papierków które lubią w CH. Cholernie trudny rynek pracy.

    Co do benefitów w pracy to nie różni się to zbytnio od korporacyjnego świata w PL. Ale jak najbardziej w porównaniu małego pracodawcy w PL to jest niebo a ziemia i dodatkowo pozytywnie wpływa na postrzeganie pracy w CH.

    W dużych firmach – 50% to obcokrajowcy z całego świata. W moim pierwszym miejscu pracy bylo to 28 rożnych narodowosci na 450 osob. Najwiecej po szwajcarach bylo oczywiscie niemcow. W obecnym miejscu jest pewnie dużo wiecej. Niemieckiego nie wykorzystuje wogole, a dodatkowo w takim Baden wszyscy mowia po angielsku – lacznie z pania pracujaca na kasie w Migrosie. Ale mysle ze to glownie ze wzgledu na usadowione tu duze firmy.

    Pozdrawiam

    Reply
    • 4 lipca, 2019 at 1:25 pm
      Permalink

      ABB w Turgi.

      Reply
      • 5 lipca, 2019 at 1:34 pm
        Permalink

        Czolem Panowie, pracuje w szwedzkim ABB i zastanawiam sie nad oferta pracy w Baden, czy bylaby mozliwosc skontaktowania sie z wami w celu zadania kilku pytan? Zwlaszcza do Grzegorza. W razie czego zostawiam do siebie prywatny e-mail. Mam tez normalny z imieniem i nazwiskiem, ale nie chce, zeby go wyszukiwarki indeksowaly stad taki smieszny login.

        Reply
        • 5 lipca, 2019 at 1:38 pm
          Permalink

          Przekażę Grześkowi, bo tutaj się nie wyświetla email. Chyba że wpiszesz do ręcznie, a ja zatwierdzę – wtedy będzie widoczny i może się zdarzyć, że nagle ktoś inny napisze 😉
          Już się nieraz zdarzało, że ktoś tu u mnie coś skomentował i jakiś go rekruter znalazł i zatrudnił 😀

          Reply
          • 5 lipca, 2019 at 2:11 pm
            Permalink

            Znalazlem go juz na linkedinie (niewielu ludzi o tym imieniu pracuje w ABB w Baden), dzieki. W sumie znalazlem tez przy okazji rekrutera i jakos tak poszlo, ze za pol godziny bedziemy rozmawiac przez skype. Ciekawe czy byl ktos kto sie przeniosl ze Szwecji do Szwajcarii….

          • 5 lipca, 2019 at 2:14 pm
            Permalink

            Trzymam bardzo mocno kciuki Ty mój skarbie, którego zaliczę sobie jako zasługę życiową (Thug life!) 😀
            Powodzenia!

  • 4 lipca, 2019 at 7:59 am
    Permalink

    Fajny wywiad. Zaskoczyło mnie, że we francusko języcznej części Szwajcarii jest dużo polaków. Jeden robił za posąg w Montreux, dwóch spotkałem w sklepie w Martigny, jednego w Chatel, pod Chillon całą rodzinę i jeden pracuje na stacji benzynowej w Bovernier. Wszystkie spotkania były sympatyczne.

    Reply
  • 8 lipca, 2019 at 6:16 pm
    Permalink

    Bardzo fajny wywiad. Trochę się zmartwiłem, bo mój syn mgr.inż mechaniki po kończonej Politechnice Warszawskiej ze znajomością niemieckiego B2, angielskiego z papierami Cad, Invento4, Inventor, Autocad, Solidworks, Umiem cam, Mastercam, programowanie CNC, obróbka skrawaniem, symulacje, cad cam cae wygląda, że ma bardzo małe szanse na znalezienie pracy w Szwajcarii, bo brak mu praktyki i doświadczenia. Jest od kilku dni w okolicach Biel (Lyss) i będzie próbował. Czy widzisz tam jakaś szansę zaczepienie się za mniejszą stawkę i nabycie praktyki?

    Reply
    • 9 lipca, 2019 at 10:55 am
      Permalink

      Niech próbuje. Widziałam już za dużo takich sytuacji, kiedy ktoś mówił, że się nie da, a się dało 🙂 Powodzenia!

      Reply
  • 11 lutego, 2022 at 6:37 pm
    Permalink

    Hej

    Na jakich portalach szukać pracy jako inżynier w branży budowlanej w Szwajcarii?

    Reply
  • 18 lutego, 2022 at 11:28 pm
    Permalink

    Z chęcią bym poczytała o branży artystycznej (fotografia, projektowanie matarstwo) i branży beauty. Może kiedyś znajdzie się ktoś chętny do podzielenia się doświadczeniem.. 🙂

    Reply
  • 27 lutego, 2022 at 1:57 pm
    Permalink

    – Jak to co? Łubu-dubu łubu-dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu…

    – A właśnie, że im nie chodziło o laurkę, tylko szczerą ewaluację.

    Ten opis podoba mi się najbardziej. Mam doświadczenie w Polsce że to ma być laurka a jak masz faktycznie coś do omówienia to F2F.

    A jeżeli mamy SiSo (Shit in Shit out) to nic nowego się nie wydzrzy

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.