Dzisiaj będzie o języku i zimnych skokach do wody. A to wszystko dzięki mojemu nowemu uczniowi języka polskiego – Nicolasowi. Nicolas to Szwajcar około 30-stki. Dlaczego to on sponsoruje dzisiejszy artykuł? Bo jest wyjątkowy! Na czym polega ta wyjątkowość? Nie ma polskich przodków ani polskiej dziewczyny / chłopaka? Nie… To akurat wspólna cecha charakterystyczna wszystkich moich uczniów bez wyjątku. Nicolas, Panie i Panowie, nie mówi ani słowa po angielsku.
Francuski nie jest mi już jednak tak straszny jak na początku, także się tym nie łamię. Mogę tłumaczyć zawiłości aspektu dokonanego i niedokonanego w języku Prousta i Sartre’a (choć w moim wykonaniu to jest bardziej język Mata Pokory i Davida Guetty po ceremonii otwarcia Euro 2016 i na koksie). Ale, mili Państwo, ja nie rozumiem ani słowa z smsów w wykonaniu mojego ucznia!
Mój nowy uczeń nie był najwyraźniej zbyt uważny na lekcjach francuskiego i nigdy nie pojął, że po francusku inaczej się czyta, a inaczej pisze. Nikt mu też nie powiedział, że francuski to nie polski i na początku zdania wypadałoby napisać podmiot. Nie. Według niego zaczynanie od czasownika jest jak najbardziej w porządku. Pisanie fonetyczne? Och, jak najbardziej!
Myślałam, że tak jest tylko na początku i po pierwszej lekcji, jak posłucha mojej prywatnej wersji francuskiego w sosie lampkowym, to się ugnie i zacznie mnie traktować nieco litościwiej. Nic z tego! Jego „pani od polskiego” jakoś sobie radzi, to po co jej ułatwiać życie!
Więc wygląda to tak. Nicolas do mnie pisze:
„T aurai bien vu cette apres midi”
Ja się drapię po głowie jak małpa w cyrku. Chyba to znaczy, że ma czas na polski dzisiaj popołudniu, ale chuj go tam wie. Czasownik „voir” ma tyle znaczeń, że mogłoby znaczyć wszystko, a użycie „aurai” w jego przypadku może też oznaczać wszystko. To znaczy dla dobrych uczennic francuskiego to jest jednoznaczne – „aurai” to czasownik „mieć” w przyszłości w pierwszej osobie liczbie pojedynczej, czyli „będę miał”. Ale mój uczeń nie jest dobrą dziewczynką znającą gramatykę francuską, więc to może znaczyć wszystko! Nic, nie będę z siebie robić idiotki, szybko robię czat z moimi dziewczynami na Whatsappie.
– JA: Ajuto, lejdis. Uczeń mi napisał: „T aurai bien vu cette apres midi”. O co mu chodzi, do chuja wafla?
– Że się mogłabyś dowiedzieć dziś po południu.
– Ach ty głupia, francuskiego nie znasz. On pisze, że zobaczysz dziś po południu.
– JA: Ale ja się z nim nie widzę dziś po południu!
– Wy idźcie do szkoły. Nie! „Zobaczyłbym cię z chęcią dziś po południu”.
– JA: Czyli skubany zapomniał napisać „je” na początku?
– Tak! Powinno być: „Je t’aurais bien vue cette après-midi”.
– Ohoho! To brzmi jak podryw! Jak wygląda ten twój uczeń?
– JA: Pffff! Lepiej mi podpowiedzcie, co mam mu odpisać. Nie mam czasu dziś po południu. Ale tak, żeby było młodzieżowo funky-funky, żeby nie wyszło, że jestem starym grzybem.
– Odpisz mu: fuck you.
– Nie, mam coś lepszego. Odpisz mu: fuck me!
– JA: On nie zna angielskiego! Po francusku muszę mu odpisać. I bez pieprzenia mi tu! Nie pieprzę uczniów.
– To zgwałć trochę francuską gramatykę. Będzie młodzieżowo.
– „J peux pas”
– JA: A może bez „j” będzie jeszcze mniej gramatycznie?
– Ha! Stara! Bez „j” to odejmiesz sobie z piętnaście lat!
I tak właśnie gwałcę francuską gramatykę, składnię, słownictwo i wszystko inne. Proust się w grobie przewraca. Moja nauczycielka francuskiego ma właśnie pewnie zawał gdzieś tam w Bretanii. Ale ile się przy nim uczę.
– Kochanie, jak powiedzieć „idź sobie”, albo takie delikatne „spadaj” po francusku?
– Vas-t’en.
– I jeśli tak powiem do mojego ucznia, to się na mnie nie obrazi?
– Dlaczego chcesz powiedzieć „spadaj” do swojego ucznia????
Co ciekawe, uczeń jest całkiem inteligentny. Tzn. jest programistą (edycja: ma firmę z branży IT. Przepraszam najmocniej, zdaje się jednak, że mój francuski nie jest aż taki tip-top. Ale też dla mnie nawet po polsku każdy, kto ma coś wspólnego z komputerami, jest programistą!). Czyli ta inteligencja jest wybitnie mało emocjonalna. Chodzi za mną z takim małym karteluszkiem i zapisuje sobie wszystko, co powiem po polsku. Co lepsza, też nie może zrozumieć, jak można pisać inaczej niż mówić w jakimś innym języku.
– Ale, Joanna, ja muszę tylko się jakoś dogadać z rodziną mojej dziewczyny! Nie będę do niej pisać listów!
Uczeń ma niestety również fantazję i bardzo mało zdrowego rozsądku. Wiecie, u nas w Szwajcarii pada jak z cebra przez ostatni miesiąc. A przez ostatnie dwa tygodnie jestem non-stop chora. W ostatni poniedziałek wyjątkowo zrobił się upał. Nicolas od razu do mnie napisał, żebyśmy przenieśli nasz polski gdzieś w plener. I żebym na ten plener zabrała strój kąpielowy i ręcznik. Myślałam, że chodzi o plażę. Że będziemy się piknikować. Czasami tak robię z moimi uczniami z rezultatami takimi, że zarabiam za niemrawe leżenie na kocu i wcinanie nie swojej sałatki.
Ale tym razem było inaczej. Nicolas na spotkanie podjechał… jachtem. Przyznaję, wygrał w przedbiegach konkurs na najbardziej oryginalną lekcję polskiego. Wypłynęliśmy na środek Jeziora Genewskiego. Upał aż skwierczy. Mój uczeń stwierdził, że czas się ochłodzić. Jak postanowił, tak wykonał. Złapał swoją nauczycielkę wpół i wskoczył z radosnym jubidubidu do jeziora.
– Kurwa mać, mogłeś mnie utopić! – wyparskałam po polsku, gdy już wynurzyłam głowę.
– Czo? Czo? Czo to znaczi „kurwa macz”?
No i tak. Woda miała z 15 stopni. Na zewnątrz z 30… I teraz czuję, że rosną mi glony z Jeziora Genewskiego w płucach. Robią mi hrrrr… hrrrr… jak oddycham. Zabiję mojego nowego ucznia. Jak tylko się dowiem, jak w młodym języku smsów napisać: „Już nie żyjesz, ty dupku”.
Boskie! Nie mogę przestać się śmiać! Trzymaj tak dalej 🙂 Pozdr z deszczowego (a jakże) kantonu na B….
Dzięki! Pozdrawiam z równie deszczowego kantonu na V 😉
Te wpisy się tak zajebiście czyta że nie wiem.. 😉
Lubię Twoją narrację. A co do ucznia, to może w ramach wprawy niedługo przejdziecie na ‚les textos polonaises’?
Jakby mi zaczał pisać fonetycznym polskim, to chyba bym nigdy nie odszyfrowała, o co mu może chodzić. Ale racja – niedługo go zacznę męczyć po polsku!
Już uwielbiam Twojego ucznia i widzę Go oczami swojej wyobraźni. Na tym jachcie pewnie wyglądał super. Chętnie bym Go zabrała do siebie na jakieś lekcje. Tylko jakie? No bo prawa to się zapewne nie będzie chciał uczyć i to jeszcze polskiego, ale może jednak znalazłabym dla Niego coś ekstra. :-))). Tylko co Ty na to? Uwielbiam Twoje teksty, uśmiałam się do łez. Gorące pozdrowienia.
Z chęcią się uczniem podzielę 😀 Tylko nie wiem, co na to jego dziewczyna 😛
Programista, który nie zna angielskiego to tak jak pilot samolotu z psem przewodnikiem:D. A po za tym to ewidentnie podrywa swoją nauczycielkę:)
No właśnie wiem! Ja to muszę sprawdzić. Powiem do niego coś kontrowersyjnego po angielsku (niby, że się pomyliłam) i zobaczymy jak zareaguje. Bo ja myślę, że on mówi, ale mu się nie chce i woli, żebym to ja się męczyła.
Tę dziewczynę chyba też muszę sprawdzić. Tylko jak? 🙂
Istnienie dziewczyny sprawdzić za pomocą lekcji pt. „ubrania”. Każ mu jako pracę domową przynieść jakieś zdjęcie ich obu i opisać co mają na sobie i w jakich kolorach 🙂 Miałam takie zajęcia z moim lektorem francuskiego: zdjęcie całej rodziny i kto co ma na sobie 😀
Dobre! Ale jeszcze jesteśmy na etapie zawodów 🙂
Dziewczyna zweryfikowana, że istnieje – zna ją nasza wspólna znajoma. Dziewczyna ponoć mieszka w Polsce, w naszej stolicy, czyli to jest jak na razie związek na odległość.
Tralalala…
Hej,
Tak sobie „poczytuje” Twojego bloga, glownie za sprawa malzonki. Otoz miej baczenie, ze informatycy to calkiem sprytni bywaja czasami, mimo wyrobionej powierzchownosci. Jak sadze Twoj do nich nalezy, zwlaszcza, ze posiadanie jachtu, a nawet jesli nie to samo plywanie nim po jeziorze raczej nie jest dla plebsu. Dzialaja oni (informatycy) jednak najczesciej (co wynika z reguly) wedlug pewnych algorytmow, nie badz wiec zaskoczona jak sie okarze, ze ladowaly juz w wodzie Twoje kolezanki wczesniej. Algorytm ten moze jednak miec pewne wady – nawet najdoskonalsi informatycy nie sa w stanie przewidziec wszystkich zachowan uzytkownikow (przypomnij sobie blue screen z Win) 🙂 Suma sumarum, zdecydowanie lepsze jest z pewnoscia spedzenie czasu na jachcie niz zjedzenie salatki na Ouchy. Dodam jeszcze, ze w czasie 2 WW gro angielskich szpiegow Niemcy zidentyfikowali, rzucajac od niechcenia w czasie przesluchan „would you like to smoke a cigarette?” – sporo stracilo zycie siegajac do paczki 😉
Reasumujac – zlamalbym algorytm pytajac sie wprost, bez ogrodek – jako facet, sadze ze na 99% sie tego nie spodziewa, swoja droga interesujacym faktem wydaje sie byc idea nauki polskiego tylko dla nauki polskiego zwlaszcza przez Szwajcara. Choc w sumie moze jestem w bledzie…. w koncu Bodo sie go kiedys nauczyl perfekcyjnie….
Jeszcze mala niescislosc, mimo, ze nie jestem informatykiem, umknela mi. Na pocatku artykulu piszesz, cytuje: „Nie ma polskich przodków ani polskiej dziewczyny / chłopaka?” a potem – „Ale, Joanna, ja muszę tylko się jakoś dogadać z rodziną mojej dziewczyny! Nie będę do niej pisać listów!” – no wiec jak to jest w koncu ma, czy nie ma polskich poplecznikow?
Nie ma! Ma tylko polską dziewczynę. Ponoć świeżyzna, są ze sobą kilka miesięcy.
Wydawało się, że w przeczeniu „ani” może zastąpić „albo”. Teraz już wiem, że nic nie wiem…
Tomek, tak mnie zainspirował Twój komentarz, że aż sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do naszej wspólnej znajomej Szwajcarki, żeby wypytać o Nicolasa.
I co się dowiedziałam: że programować to on owszem umie, ale nie pracuje jako programista tylko bat na programistów 😉 Tzn. ma swoją firmę związaną z IT. (Mój francuski chyba nie jest aż taki dobry, jak się zdaje, skoro zrozumiałam, że programista). Teraz aż chciałoby się edytować tekst, ale nie lubię tego robić, gdy już został przeczytany przez tyle osób… To jak oszukiwanie tych wszystkich, którzy przeczytali go wcześniej.
Aaaa to że ma swoją firmę, to dla mnie też jest dziwne. Jak można mieć swoją firmę i ciągle pisać jak nastolatek po francusku?…
A i koleżanka nie widziała go nigdy w życiu rozmawiającego po angielsku, więc nie wie, czy umie. Ale zdziwiła się, bo ponoć N. bardzo często wyjeżdża za granicę. Więc jak on sobie tam radzi bez tego angielskiego?
Apropos moich koleżanek lądujących w jeziorze, to ja nie mam nic przeciwko. Nie jestem zazdrosna. Niech sobie lądują zdrowo i bez zapalenia płuc!
No nic, następne zajęcia w poniedziałek. Do tego czasu przygotuję pułapkę! Haaaaa!
Tak mi sie jakoś przypomniał ten skecz z BBC:
https://www.youtube.com/watch?v=rxUm-2x-2dM
Haaaa! Przekonamy się!
Skecz świetny, nie znałam 😀
On cię podrywa! A ta jego dziewczyna-Polka to masz być ty!
Bardzo fajny i barwny wpis! A co do ucznia to jak dla mnie to jest dobrze przemyślana metoda na podryw, ja bym tak to rozegrał. Starałbym się by bylo zabawnie, ciekawie a jednocześnie zrobił coś lekko szalonego i mógł czymś zaimponować. Przechodząc do rzeczy zaprosiłbym koleżankę na jacht na jakimś pięknym jeziorze i np. wrzucił ją do wody, jednocześnie pokazał bym że mam jakąś pasję, np. żeglarstwo i że biedny nie jestem. 😀
Podręcznikowo następnym krokiem byłby tzw. niechciany pocałunek. Czyli pocałować, bardzo przeprosić, uciec i urwać kontakt na 2 dni a potem się odezwać 😀
No ale może już za daleko spekuluję więc pozostawmy ten temat 🙂
Wasze męskie strategie podrywu jak zawsze zbijają mnie z butów. Je jestem prostolinijna dziewczyna. I mam dobry lewy sierpowy jakby co 😛
Twój nowy uczeń, jak widać, robi furorę. On nauki do romansu, zdarza się, a dlaczego nie? Najbardziej podobało mi się , jak Go sprawdzałaś. Przyznam, że śledztwo bardzo dobrze poprowadzone :-))). Mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy tej historii.
Kurcze trochę tak zgwałciłam swoją niewinność tym artykułem (a raczej po przeczytaniu tych wszystkich komentarzy). Wcześniej to wszystko wydawało mi się tylko śmieszne, teraz zaczęłam dostrzegać jakieś rzeczy i trochę nadinterpretować. Ale nadal myślę, że wszyscy sobie coś wkręcają 😀
Romansu nie będzie, mój obecny 5-letni romans ma się całkiem dobrze 😛
Cały czas traktuję tę historię humorystycznie :-). Twojemu związkowi życzę wszystkiego dobrego, oby trwał nadal. Jakby co, jestem do dyspozycji :-)))
Jakby co, przekażę Nicolasowi tę radosną nowinę 😛
Ale najpierw musiałabym mu powiedzieć, że był bohaterem mojego artykułu 😉
Genialne! Pozdrawiam,
No coz, kwestia nadinterpretacji pozostanie tylko kwestia 🙂 Przy okazji warto by sie przyznac z mojej strony do: primo: nie czytania tekstu ze zrozumieniem i ignorancji interpunkcji – co by tlumaczylo jasna odpowiedz wprost do mojej drugorzednej kwestji, secundo: do byka ortograficznego…..
Coz, pewnie juz po lekcji, sidla zastawione, przyneta zerzucona… moze nawet polknieta…….
Pytanie otwarte: wpadl byl ow NIcolas???? w zastawione sidla? (prosze przypadkiem nie naidnterpretowac slowa „wpadl”).
Wracajac do sedna, skoro juz Nicolas stal sie taka kratywna i nietuzinkowa postacia w Twoim blogu, moze rzeczywiscie warto uswiadomic mu jego bohaterstwo (oczywiscie po polsku – (juz widze to „czo, czo ? jaki polszki blogu?”) jakim przejawil sie w virtualnej rzeczywistosci, ktora nawet nie wie jak bardzo kreuje….
Co do reszty – ustosunkowuje sie negatywnie, nie mam i nie mialem najmniejszego zamiaru namawaic do zadnych romansow, randek itp…. jam zwykly inzynier jest, zaden psycholog/socjolog a tym bardziej swat.
pozdrawiam wszystkich czytajacych.
P.S. – oczekuje dalszych wpisow. na blogu…. 🙂 – sa super! ( i dziekuje za zyczliwy odzew na moj debiut). ( no i tak na koniec: to spoko kazdy se moze nawijke jak mu nadala matula tworzyc, co nie? wie sie, ze tam niby cos po francusku nie tak, ze nie ma podmiotu albo co, nie?, eeee…. daj se na wstrzymanko kochanienka, bo daleko to tak nie zajedziesz, polska jezyka to tez trudna jezyka 🙂 – i wybacz, ze nie uzylem mianownika….
Wpadł! Napisałam o tym na fanpejdżu na fb. Przytaczam dla tych, którzy nie śledzą: „Update dla wszystkich domorosłych detektywów, którzy mnie tak pięknie podpuszczali w jaki sposób mogę sprawdzić mojego nowego ucznia. Mam go! Mówi po angielsku! Ha HAAAA!
Jak to zrobiłam? Machnęłam minkę à la porucznik Borewicz i położyłam ciężko ręce na stole mówiąc po angielsku, żeby się przyznał. On zrobił przerażoną minę i odpowiedział :
– I do. But… I was too ashamed to speak English with you, cause maj aksą is soł oribl ;)”
niedługo napiszesz książkę: 50 twarzy dżoany, nauczycielki polskiego 😉
To naprawdę nie jest podryw? 😀
Ja to już nie wiem. Nie rozumiem mężczyzn 😀