Kilka dni temu odkryłam blog Szwajcarki z Lozanny, która mieszka w naszej stolicy i prowadzi bardzo ciekawy blog o Polsce. Dziewczyna pisze co prawda po francusku, ale nie przejmujcie się, pismo odręczne ma zupełnie nieczytelne, także naprawdę nie ma znaczenia, w jakim języku pisze…i tak nie da się odczytać! Za to świetnie rysuje. Oto link do bloga:
http://pilulespolonaises.blogspot.ch/
Blog nazywa się pilulespolonaises, czyli dosłownie polskie pigułki – pigułki polskości. Autorka we wstępie zadaje pytanie: Czy to prawda, że są takie pigułki, dzięki którym się stajesz Polakiem?
Autorka, która, z tego co się zorientowałam się nazwa Fanny, ma bardzo zabawne i trzeźwe spojrzenie na naszą rzeczywistość. Fanny wyciąga to, co dla nas zdaje się oczywiste, a dla reszty świata, przynajmniej tej reszty z Alpami, jeziorami i bankami jest dziwaczne, zabawne, nowe i bardzo specyficzne. Steve jest fanem jej bloga i teraz co rusz mi zadaje dziwne dla mnie pytania. Na przykład: czy to prawda, że wy jecie słoneczniki? Yyyy, naprawdę nie miałam pojęcia, że dla kogoś może to być dziwne.
Oto szwajcarska perspektywa na kwestię posiadania drobnych pieniędzy na przykładzie kupna buraka w osiedlowym sklepie spożywczym. Burak kosztuje 3,43 zł. Są 3 opcje:
Masz banknot 100 zł. WTEDY: | Masz DROBNE!!! WTEDY: | Masz 5 złotych. WTEDY: | ||
Sprzedawczyni pyta, czy masz 43 gr. Patrzysz w kieszeń, a tam pustki. I co WTEDY? Są 2 opcje: | Sprzedawczyni Cię kocha…i | Sprzedawczyni pyta, czy masz 43 gr. Patrzysz w kieszeń, a tam pustki. I co WTEDY? Są 2 opcje: | ||
Sprzedawczyni nie ma jak wydać… i | Sprzedawczyni wydaje 96,57 zł…i | Sprzedawczyni nie ma jak wydać, więc odpuszcza Ci 43 gr i wydaje całe 2 zł… i | Sprzedawczyni wydaje 1,57 zł…i | |
Otrzymujesz BURAKA Z POWIETRZA, czyli odchodzisz z pustymi rękami, i wszyscy są zawiedzeni. | Otrzymujesz BURAKA OKLAPŁEGO i czyścisz kasę biednej pani sprzedawczyni. | Otrzymujesz BURAKA ZE ZŁOTA zostawiając sprzedawczynię szczęśliwszą niż przed Twoim przyjściem! | Otrzymujesz BURAKA MODYFIKOWANEGO GENETYCZNIE. Jesteś bogatszy o te 43 grosze. Jak zniesie to Twoje sumienie? | Otrzymujesz BURAKA ZWIĘDŁEGO, Ty masz swojego buraka, ale kasa jest pusta… |
Prawa autorskie: Fanny Vaucher, http://pilulespolonaises.blogspot.ch/
Podczytuję tego bloga już od jakiegoś czasu. Jest naprawdę świetny! Jeśli chcesz jeszcze bardziej przybliżyć Steve’owi polską kulturę to polecam francuski komiks o Marzi żyjącej w Polsce w latach 80. Pozwolę sobie wrzucić linki do mojego bloga:
1. http://francuski-przez-skype.blogspot.fr/2011/06/marzi-podbija-francje.html
2.http://francuski-przez-skype.blogspot.fr/2012/12/sowko-dnia-carpe.html
Muszę koniecznie ściągnąć ten komiks o karpiu, żeby Steve coś wreszcie zrozumiał… Jak ostatnio byliśmy w ZOO w Besancon i mu powiedziałam, że my na Wigilię jemy tą właśnie rybę, którą właśnie oglądaliśmy to Steve na początku się spojrzał, jakbym zabiła i zjadła jego babcię, a potem zaczął się wykręcać, jakie to ma akurat ważne plany na Wigilię…
w ksiegarni payot ten komiks jest dostepny 🙂 chyba 18CHF jesli sie nie myle 🙂 a zgadzam sie calkowicie z J 🙂 dzieki ktorej mam rowniez okazje poczytac tegoz bloga ze jest ciekawy!
pozdrowienia z Blonay 🙂
Mój Ch. niestety ma złe wspomnienia związane z tą tradycją. Nie dość, że musiał dzielić wannę z karpiami, to jeszcze był świadkiem odbierania im życia. Jak wrócił do Francji nie omieszkał podzielić się tym przeżyciem z każdym napotkanym Francuzem, który akurat miał ochotę go wysłuchać 😀 A ja musiałam później prostować, że nie pochodzą z kraju barbarzyńców. Raz nawet postanowił spróbować karpia. Przymierzył się do niego z nożem i widelcem jakby kotleta jadł. W ostatniej chwili go potrzymałam! Taką mu zafundowałam traumę z ośćmi w roli głównej, że nie chce nawet słyszeć o karpiu a co dopiero próbować go jeść 🙂
Mnie blady pot występuje na czole jak myślę o wspólnej Wigilii z moją rodziną. Mój nie lubi: grzybów, kapusty, ryb, które nie są w kształcie filetów bez ości, śledzi, a tak w ogóle to nie jest się w stanie najeść bez mięsa. Moja rodzina jest mega tradycyjna. Nie mam pojęcia, co on biedaczek zje. Chyba nie będzie cały wieczór wigilijny ciamkać opłatka…
Musisz mu przygotowac paluszki rybne zamiast karpia. Szwajcarzy na Wigilie podaja (bardzo czesto) Fondue chinois – jest to mieso roznego rodzaju, bardzo cienko krojone i na specjalnych widelczykach maczane w bulionie, ktory sie warzy w garnku nad palnikiem na srodku stolu i kazdy nabija sobie kawalek miesiwa i moczy patyk w tym garnku. Takze Steve prawdopodobnie bedzie caly ten dzien jadl suchy chleb i zagryzal oplatkiem, ktorego nota bene nie znaja. Mam nadzieje, ze mu zasmakuje.
Kto by pomyślał, że goście wcinający świeżą żabę na śniadanie, dorodnego ślimaka na kolację, a ostrygę na deser będą tacy delikatni 😛 Ciekawe czy myślą, że filety albo mięso to rośnie na krzaku, że zabicie ryby jest dla nich aż tak traumatycznym doświadczeniem?
Odnośnie Wigilii – Joe, ja już parę lat temu wyeliminowałem ze świątecznego menu tego obleśnego karpia na rzecz filetu z łososia. Rodzice są zachwyceni. Polecam Ci niesienie kaganka oświaty dalej na wschód :))
„…goście wcinający świeżą żabę na śniadanie, dorodnego ślimaka na kolację, a ostrygę na deser…” – mowisz tu raczej o typowym Francuzie. Szwajcarzy to raczej kartofle i ser.
Kartofle i ser to przede wszystkim Ci z niemieckiej części, z francuskojęzycznej to bardziej tacy Francuzi do kwadratu (żaby, ostrygi i te inne) z dodatkiem właśnie kartofli i sera, ale nie tylko i wyłącznie.
Aż z ciekawości wejdę na bloga Fanny 🙂 Lubię takie wpisy z pokazaniem różnic kulturowych 🙂
Tak – i jeszcze odwieczny problem z „grosikiem”, którego któraś z pań kasjerek jest dłużna – strach pomyśleć, jaka kwota uzbierałaby się z tych „grosików” w ciągu np. pięciu lat zakupów 😉
Moi koledzy prowadzą nieoficjalną krucjatę przeciwko tym „grosikom”. Tzn. zawsze odpowiadają „a może to Pani mi będzie w takim razie winna 4 grosiki?” 🙂
Tyle, że nie wiem, czy to ma sens, chociażby dlatego, że wprowadza naprawdę nieprzyjemną atmosferę…
Dzisiaj w stołecznej przeczytałam sympatyczny wywiad ” szwajcarki”. Ze zdumieniem jednak czytam o grosikach i płaceniu banknotami lub bilonem. Prowadzę aptekę na Mokotowie i od 2000 roku pobieram z banku drobne bez dodatkowych opłat.Praktyka, jeszcze na studiach, w niemieckiej aptece była impulsem do takiego rozwiązania. Aktualnie ok. 70% płatności to Karty Kredytowe
Jeśli jednak ktoś woli płacić gotówką to chętnie zamienimy ją na wartościowe produkty a grosiki skrupulatnie wydamy.
I to bardzo dobra praktyka! Pozdrawiam Pani Danuto!