Legenda o Trychelu, czyli dlaczego krowy mają dzwonki?

Dawno, dawno temu w dolinie Simmentalu, młody pastuszek udał się do jaskini wydrążonej w wielkiej górze, żeby odnaleźć wielki, złociusieńki jak jajca Bazyliszka dzwon Trychel, który wedle prastarej legendy był ukryty wewnątrz góry. Było to jego największemarzenie, ponieważ krowy z wielkiego stada, które wypasał nieustannie się gubiły i ginęły na zdradliwych alpejskich zboczach. Przeto pastuszek miał przerąbane u wyniosłego właściciela stada.

Dzięki legendarnemu dzwonowi o nazwie Trychel krowy by zawsze podążały za przewodnikiem stada, który by nosił to magiczne instrumentum. Dzielny pastuszek szedł stopa za stopą po ciemnej jaskini, która się robiła coraz węższa i węższa. Podłoże stawało się coraz bardziej wilgotne, aż pastuszek w końcu zaczął brodzić w gęstej, brudnej mazi. Nic nie mogło go powstrzymać, ani przerażające upiory Bööggi, które szeptały mu do ucha najstraszniejsze groźby, ani mali strażnicy skarbu Barbegazi, ani Tanzelwurm – okropne montrum z przednią częścią kota, a tylną węża.

Po tych wszystkich okropnościach pastuszek na końcu korytarza dostrzegł wielki, złoty Trychel, mieniący się jak platynowa blondynka po solarium. Nagle jego drogę zastąpiła najpiękniejsza i najbardziej kusząca kobieta, jaką widział do tej pory.

–       Jestem wróżką, która strzeże magicznego dzwonu Trychel. Dotarłeś tak daleko, mój dzielny pastuszku, czeka cię największa nagroda, jaką sobie możesz wyobrazić!

–       O Pani, jo ino tum jest po dzwon do moich krowisk!

–       Czy przyjmiesz zamiast dzwonu tyle złota, ile potrafisz unieść?

–       Nie Pani, jam nie godzien złota. Jo ino chce dzwona!

–       Czy w takim razie zamiast złota chcesz mnie? – powiedziała wróżka kusząco przeciągając dłonią po obfitych… oczach.

–       Nie Pani.

Na to wróżka rozpłynęła się w powietrzu. Pastuszek zabrał magiczny, złoty dzwon Trychel i założył go na szyję swojej najmądrzejszej krowy. Odtąd jego stado zawsze podążało za jednym przewodnikiem, obficie się mnożąc i nigdy nie ginąc, dlatego już wkrótce pastuszek stał się królem alpejskich hal. Oczywiście wszyscy inni pastuszkowie jego wzorem wykonali również dzwony dla swoich zwierząt, jednak legendarny, magiczny, złoty dzwon Trychel pozostał tylko jeden.

Tak brzmi legenda (no może trochę ją ubarwiłam). A co na to historia? Otóż w 14 i 15 wieku pastuszkowie, zgodnie z treścią legendy, zakładali dzwon przewodnikom stada, za którym podążały wszystkie zwierzęta. W 16 wieku dzwon wraz z wieńcem był nagrodą dla najdorodniejszej krowy, która wiodła tradycyjne pochody na początek i koniec wypasów na alpejskich halach.

Jak widzicie, tradycja sięga bardzo daleko, a że tradycja rzecz w Szwajcarii święta, obecnie trudno znaleźć w tym kraju krowę, która nie ma na swojej szyi zawieszonego dzwonka. Co lepsza – trudno znaleźć owcę, czy kozę pozbawioną tego instrumentu.

Dzwonki nie są takie same, są innej wielkości i strojone są na inną nutę, żeby po dźwięku można było odróżnić zwierzęta. Niskie, głębokie i donośne dźwięki są zarezerwowane dla przewodników stada, natomiast małe dzwoneczki o znacznie wyższym dźwięku są zawieszane na szyjach cieląt. Mówi się, że im większy i bardziej strojny dzwon, tym bogatszy właściciel krowy, dlatego Szwajcarzy nie szczędzą środków na te tradycyjne instrumenty.

Co o tym całym dzwoniącym zamieszaniu myślą same krowy? Trudno powiedzieć, ponieważ same zainteresowane nieco zbyt mutematyczne (tylko muuu i muuu). Istnieje bardzo wiele teorii na ten temat. Przeciwnicy dzwonów próbują udowodnić, że krowy są zestresowane dźwiękiem dzwonów. Przedstawiane są rozmaite mniej lub bardziej profesjonalne badania na temat wpływu nieustannego dźwięku dzwonów na jakość mleka i wołowinki. Właściciele krów jednogłośnie natomiast twierdzą, że krowy zwyczajnie tych dzwonów nie słyszą, tak jak młodzi szwajcarscy obywatele wychowani obok kościoła nie słyszą kościelnych dzwonów.

Do przeciwników krowich dzwonków oczywiście należą również Ci, którym krowy dają popalić w nocy… Nawet najzagorzalsi weganie chcą udusić krowy, które o 4 rano w gorącą, lipcową noc pod oknem urządzają hocki-klocki. Dla mnie, którą od pastwiska dzieli 800 m, to jest najpiękniejsza, anielska muzyka, która mnie niezmiennie relaksuje w długie letnie wieczory. Natomiast rozumiem tych, którzy pod oknami mają krowie Złote Tarasy, podejrzewam, że w nadmiarze ten dźwięk może być trudny do zniesienia. A Wy? Macie jakąś trasę przebiegową wołowinki pod oknami? Jak się śpi w tym „anielskim” dźwięku?

7 komentarzy o “Legenda o Trychelu, czyli dlaczego krowy mają dzwonki?

  • 8 stycznia, 2015 at 12:20 pm
    Permalink

    łojej, jak dobrze Cię mieć! teraz zastanawia mnie tylko dlaczego niektórzy miastowi-bezkrowi szwajcarzy także posiadają te dzwonki…

    Reply
    • 16 stycznia, 2015 at 10:43 am
      Permalink

      Przepraszam, ale na czym oni sobie je wieszają 🙂 ?

      Reply
      • 16 stycznia, 2015 at 12:29 pm
        Permalink

        Omph… wszyscy wiedzą, że na ogonku!

        Reply
  • 9 stycznia, 2015 at 12:14 am
    Permalink

    To ja w takim razie pożądam jeszcze wpisu o tych krowich ozdobach, które miewają między oczami z okazji świąt i zganiania (?) z pastwisk przed zimą. Za tym też musi się kryć jakaś…sielska legenda!

    Reply
    • 9 stycznia, 2015 at 11:47 am
      Permalink

      Tak, też mi przyszło do głowy, żeby o tym napisać! Ale to może przy okazji tego spędu, z jakimiś pięknymi zdjęciami.

      Reply
  • 10 stycznia, 2015 at 2:30 pm
    Permalink

    Ubawiła mnie twoja legenda hahaha…mieszkałam po przyjeździe do CH w małej miejscowosci otoczonej pastwiskami.Jakie było na poczatku urocze dzwonienie dzwonków….jak z reklamy Milki heh….az do letnich UPOJNYCH nocy kiedy z mordem w oczach stawałam w oknie zastanawiajac sie kiedy te krówska wreszcie przestana konsumować i pójda spać? no cóż,spać nie chciały a ja po roku wyprowadziłam się do innej miejscowości i tak jak ty daleko hen czasami słyszę dzwoneczki i znów są urocze….pozdrawiam serdecznie Ewa

    Reply
  • 11 stycznia, 2015 at 6:58 pm
    Permalink

    Legenda piękna! Nie spodziewałam się, że dzwonki mają tak długą tradycję. Chętnie wybrałabym się kiedyś na taki spęd krów z gór, bo podobno to niezła atrakcja w Szwajcarii 😀

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.