Specyfika szwajcarskiej służby zdrowia, czyli 10 rzeczy, które należy wiedzieć przed pierwszą wizytą u lekarza w Szwajcarii

Czy „jak chorować, to w Szwajcarii”? Aż tak, to nie. Lepiej w ogóle nie chorować. Ale jeśli już, to gdzie? To nie jest pytanie retoryczne. Wbrew pozorom odpowiedzi na te pytanie są różne. Jedni zarzucają szwajcarskim lekarzom niekompetencję i przepisywanie Dafalganu (czyli Paracetamolu) na wszystkie dolegliwości, inni uznają szwajcarską służbę zdrowia za wzór. Jak mówią rankingi? Idą za tym dysonansem. W rankingu WHO z 2000 roku Szwajcaria znalazła się na wysokim, ale nie imponującym 20 miejscu (Polska była 50), a w rankingu jakości i dostępności służby zdrowia (Global Burden of Disease z 2017 roku) stworzonym na podstawie wskaźnika umieralności ze względu na przyczyny, które można powiązać z służbą zdrowia na ostatnim miejscu podium. Jaka jest faktycznie ta szwajcarska służba zdrowia?

Źródło: Unsplash, Ani Kolleshi

Dzisiaj nie będę rozwodzić się nad wadami i zaletami szwajcarskich szpitali, przychodni i aptek, a postaram się odmalować ich specyfikę. Oto 10 aspektów dotyczących szwajcarskiej służby zdrowia, które mogą zaskoczyć Polaków:

  1. Obowiązkowo

Bez względu na to, czy pracujesz, czy niańczysz dzieci, co miesiąc musisz opłacić słony rachunek za ubezpieczenie medyczne. Podstawowego ubezpieczenia zdrowotnego nie opłaca pracodawca. Ubezpieczenie nie jest tanie – za najtańsze modele z bardzo wysoką franczyzą trzeba zapłacić jakieś 200 – 300 chf.

Czytaj dalej …

Szwajcarzy mają „sekret” czyli o magii i medycynie

Czy wyobrażacie sobie świat, w którym do poparzonego, cierpiącego pacjenta w jednym z najlepszych szpitali Europy podchodzi pielęgniarka i bez skrępowania pyta, czy potrzebna jest pomoc uzdrowiciela (a właściwie szepczącego sekret – fr. faiseur de secret)? Jeśli pacjent się zgodzi, podaje do niego numer, a następnie sama uczestniczy w rytuale przystawiając słuchawkę telefonu do poparzonych miejsc podczas rytuału „odparzenia”. Uważacie na pewno, że to scena z filmu science-fiction albo jakiejś modnej teraz dystopii. A tymczasem nie! Mówimy o szpitalach z francuskojęzycznej części Szwajcarii. I to nie tylko o tych wioskowych, zagubionych gdzieś pośród hal i krów, ale o szpitalach uniwersyteckich z wielkich miast – Genewy i Lozanny.

fog

Szwajcarska Romandia jest jedynym rozwiniętym regionem Europy, gdzie świat medycyny z najwyższej półki tak intensywnie i oficjalnie romansuje ze światem medycyny naturalnej (a może powinnam powiedzieć nadnaturalnej?). Lozańska klinika CHUV prowadzi badania nad hipnozą w leczeniu bólu i zatrudnia dwóch hipnotyzerów. Wielu lekarzy robi kolejną specjalizację z homeopatii, a półki apteczne uginają się wręcz od flakoników esencji kwiatowych Bacha, czy innych alternatywnych terapii.

Czytaj dalej …

Szwajcarzy vs. medycyna naturalna

Dzisiejszy artykuł powstał właściwie przypadkowo podczas szukania informacji do artykułu pt. „X symptomów, że stajesz się Szwajcarem”. Siedząc przy piwku ze znajomymi Szwajcarami dopytywałam się, co według nich jest takim typowo szwajcarskim przyzwyczajeniem / zachowaniem. Co ciekawe, odpowiedziała mi Brazylijka, żona Szwajcara:

–       Stajesz się powoli Szwajcarem, jeśli masz swojego naturopatę / kinezjologa / osteopatę / kręgarza, regularnie chodzisz na zabiegi akupunktury i refleksologii i w razie przeziębienia leczysz się homeopatią… Czytaj dalej …