Tajemnicza łódź z niekoniecznie posępnym przewoźnikiem

Po śmierci na brzegi rzeki Styks czeka posępny starzec w starej łodzi – Charon. Za 1 obola, który zapobiegliwa rodzina wkłada pod język zmarłego przewoźnik zabiera jego duszę na drugą stronę rzeki do Krainy Zmarłych. Biada temu, kto chce uciec z tego ponurego miejsca. Starzec mimo swojego cherlawego wyglądu jest potężny i bezlitosny… – ten właśnie obraz pojawił się przed oczami mojej wyobraźni, gdy usłyszałam, że w telewizji szwajcarskiej będzie wyemitowany reportaż na temat przewoźników, którzy przeprawiają mieszkańców i turystów przez rzeki w swoich niewielkich drewnianych łódkach. Wiedziałam dobrze, że mowa o Renie czy Aare, ale nie mogłam pozbyć się poczucia nierealności, jakby drugi brzeg rzeki był metaforą, a rzeczona przeprawa czymś więcej niż tylko środkiem transportu.

Źródło: Deviantart, Autor: Sangrde, Nazwa: Charon the Ferryman

No bo kto w dzisiejszych czasach używa łódek do przeprawy? Po pierwsze, niewiele osób spaceruje, a samochód nie mieści się do łódki. Po drugie, nie ma to żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Zatrudnienie przewoźnika kosztuje majątek, szczególnie w Szwajcarii, a przeprawa tylko kilka srebrnych pieniążków (owszem, szwajcarskich, ale zawsze). Nie mówimy tu przecież o łódkach turystycznych ani promach, ale o środku transportu. Po trzecie, dlaczego nie wybudować w tym miejscu mostu albo chociaż kładki dla pieszych? Przecież przewoźnik większość czasu i tak czeka na wędrowców na brzegu rzeki niczym troll z bajek.

A jednak nadal można w kilku miejscach w Szwajcarii przeprawiać się łodzią na drugi brzeg. W wielu przypadkach jest to bardziej atrakcja turystyczna niż konieczność, ale, jak pisałam wyżej, nie jest to komercyjne, a czasami nawet jest jedną z części szwajcarskiej sieci transportowej.

Gdzie można przeprawić się w łódce na drugą stronę rzeki?

  1. Ren w Bazylei

Niewątpliwie najsłynniejszą przeprawą jest ta z Bazylei. Potężny Ren można przekroczyć łódką w czterech miejscach, które zaznaczone są na mapie przerywaną, niebieską linią.

Kliknij w obrazek, żeby wejść do Google Maps.

Przeprawa kosztuje 1,60 chf (dziecko 0,80 chf). TUTAJ sprawdzicie godziny kursowania łódki. Przeprawa nie działa w stanach wysokiej wody.

Co ciekawe, łodzie “Wilde Maa”, “Leu”, “Vogel Gryff” i “Ueli” nie mają silnika, a na drugą stronę rzeki płyną tylko dzięki sile prądu rzecznego. Jak to działa? Łodzie przyczepione są do liny łączącej dwa brzegi. Przewoźnik odpycha łódź od brzegu i wychyla ster w stronę drugiego brzegu. Łódź obraca się lekko w tym kierunku. Napór wody na burtę popycha łódź w bok (i oczywiście do tyłu, ale do tego właśnie służy lina rozpięta między dwoma brzegami…).

Rolą przewoźnika jest w zasadzie tylko zbieranie pieniędzy, odpychanie od brzegu, sterowanie i zagadywanie turystów. I w tym są naprawdę dobrzy. „Mój” przewoźnik z łódki Leu chodził na bosaka, znał kilka zdań po polsku i opowiadał ciekawe historie o swoim mieście. Nawet nie trzeba go było za bardzo zagadywać!

  1. Jezioro Rot (Rotsee) w okolicy Lucerny

Kolejna propozycja jest nieco inna. Nie chodzi tu w końcu o przebycie rzeki, ale jeziora, co prawda podłużnego i wąskiego, ale bez silnego prądu. Dlatego łódka Libelle (pl. ważka) porusza się przy użyciu silnika.

Kliknij na obrazek, żeby wejść w Google Maps.

Prom przez Rotsee działa od więcej niż 600 lat. W Średniowieczu łączył Lucernę z Klasztorem Cysterskim Rathausen. Obecnie służy głównie turystom skracając i urozmaicając trekking ciekawym szlakiem dookoła jeziora w sezonie ciepłym od marca do października.

Jeziornym Charonem jest kobieta!

Przeprawa kosztuje 3 chf dla dorosłego, 1 chf dla dziecka i psa… Uwaga! Pies musi być suchy – mokre Burki zasuwają na czterech 😉

TU więcej informacji.

  1. Aare w Muri niedaleko Berna (Bodenackerfähre)

Przeprawa łodzią przez rzekę Aare w okolicach Berna jest wyjątkowa z kilku względów.

Przeprawa zaznaczona jest czerwoną pinezką. Kliknij w obrazek, żeby wejść w Google Maps.

Jest to jedyna przeprawa promowa między Bernem a Thun, czyli na popularnej, przepięknej trasie spływów pontonowych. Ważniejsza jest jednak osoba przewoźnika, który „obsługuje” łódkę. Jest to sam Mich Gerber – słynny szwajcarski kontrabasista, który flirtuje z popem, jazzem, funkiem, soulem i trip hopem. Trudno też wymienić wszystkich artystów, z którymi współpracował Mich. Mój ulubiony kawałek Szwajcara to zdecydowanie By Your Side (feat. Bajka), ale tutaj podrzucam klip nakręcony… u jęzora lodowca Aletsch w Alpach:

Jak mówi sam Mich, praca przewoźnika ma w sobie coś prastarego, a szum rzeki inspiruje i uspokaja. Artysta już wcześniej znał przeprawę przez Aare, ponieważ grywał tam koncerty. Gdy zwolniła się posada przewoźnika, nie wahał się długo…

– To jeden z rzadkich zawodów, który pozwala połączyć pracę z ćwiczeniami na kontrabasie – mówi Szwajcar.

Wielki pan artysta, który wykonuje pracę fizyczną… Mam wrażenie, że jest to możliwe tylko w Szwajcarii, w której szanowany jest każdy człowiek bez względu na zawód. Mich Gerber nie jest jedyny. We Fryburgu ulice miasta sprząta poeta Michael Simonet, a w lozańskim autobusem kieruje pisarz Marius Daniel Popescu. Z drugiej stronie to wiele mówi o tym, ile zarabiają artyści…

Koszt przeprawy: 2 chf.

………………………

Jakie ciekawe promy znacie w Szwajcarii? A mamy coś ciekawego w Polsce? Zapraszam do komentowania!

Nie ukrywam, że artykuł jest inspirowany znakomitym reportażem wyemitowanym w romandzkiej RTSUn w programie Passe moi les jumelles, który serdecznie polecam. Reportaż w języku francuskim zobaczycie pod tym adresem:

https://www.rts.ch/play/tv/passe-moi-les-jumelles/video/passeurs-deau?id=10403023

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.