Tomek Streit o tym, o czym dżentelmeni lubią gawędzić, czyli o czym? O polityce, religii, czy piłce nożnej? Nie! O pogodzie!
Cóż to za niezwykła zima! Styczeń przyniósł nowe rekordy. Kiedy pod koniec miesiąca górskie regiony walczyły z ogromną ilością śniegu, mieszkańców wyżynnego Mittelandu zaskoczyła piękna wiosna. W północnozachodniej Szwajcarii i nad Jeziorem Genewskim zakwitła pierwsza leszczyna, a w Buchs nad Renem alergicy musieli ratować się przed pyłkami olszy, która powinna kwitnąć jakieś dwa miesiące później. I u mnie w ogródku, niedaleko Thun, pojawiły się przebiśniegi i piękne krokusy.
W Genewie i Sion nie było tak ciepło zimą od 150 lat. Średnia temperatura w styczniu w Genewie wynosiła 6 stopni, w Sion 4. To o wiele więcej niż do tej pory. We wschodniej Szwajcarii wcale nie było lepiej. W Zurichu był to również jeden z najcieplejszych zimowych miesięcy w historii.
Odpowiedzialne za te rekordy są ogromne różnice ciśnienia, które powstały między niżem znad Islandii i atlantyckim wyżem z okolic portugalskich Azorów. Oba fronty na zmianę docierały do kontynentu przynosząc a to wichury i deszcze albo ciepłe wilgotne powietrze. W tej pogodowej układance zabrakło miejsca na zimne masy powietrza znad wschodniej Europy, które przywiały do Szwajcarii tylko dwa razy w zeszłym miesiącu. O wiele za mało. W górach, w przeciwieństwie do wyżyn, wilgotne i zimne masy powietrza znad Atlantyku spowodowały ogromne opady śniegu. Cieszyli się przede wszystkim turyści. Mieszkańcy odkopywali samochody i ulice. W wielu miejscowościach wstrzymano ruch pociągów i kolejek górskich. Zagrożenie lawinowe od lat nie było tak wysokie. Najgłośniej zrobiło się o kurorcie Zermatt w kantonie Wallis, który został odcięty od świata. Wielu gości musiało przedłużyć swój pobyt. Turystów trzeba było transportować helikopterem. W ciągu kilku dni spadło tam prawie 3 metry śniegu. Paniki jednak nie było.
Styczeń przyniósł również niebezpieczne wichury i orkany. Burglind, Evi i Frierderike siały postrach w całej Szwajcarii. Wiatr osiągający prędkość do 160 km/h wyrywał drzewa, wywracał pociągi i spodował wielomilionwe szkody w całym kraju. Zurich odnotował w styczniu aż 12 dni, w których wiało ponad 75 km/h. Również opady śniegu były nadzwyczaj obfite. Odkąd zaczęto pomiary w 1931 roku, rocznik 2018 uplasował się już na 4 miejscu. Na przykład w Davos spadło w styczniu prawie 4 metry świeżego śniegu, a w Gandegg w narciarskim regionie Laucheralp (Wallis) śnieg przekroczył magiczną barierę 5 metrów.
W Lenk wiało tak silnie, że wiatr przewrócił pociąg!
Wielu Szwajcarów wspomina zimę z 1999 roku. Klimatyczny koktajl bardzo przypomina to, co pogoda zaserwowała przed laty. Dużo śniegu, dużo ciepła, wiele deszczu. Ponad 1200 lawin zsunęło się wtedy z górskich zboczy. Zginęło 17 osób. Straty oszacowano na 600 milionów franków. Nie był to jednak koniec. Wiosną, kiedy śnieg stopniał, powodzie i lokalne podtopienia spowodowały kolejne zniszczenia. Suma szkód podwoiła się. Dlatego i w tym roku ze strachem patrzy się na zalegający śnieg. Bo to, co dzisiaj cieszy oko narciarzy i właścicieli hoteli, jutro może spodowować „wysoką wodę”. Specjaliści uspokojają jednak, że wyciągnięto wnioski sprzed prawie 20 lat i Szwajcaria jest lepiej przygotowana na takie pogodowe anomalie. Rozbudowano system tam, uregulowano kilka rzek i przygotowano więcej zbiorników retencyjnych, które w przypadku zagrożenia można wypełnić wodą.
Mimo wszystko meteorolodzy twierdzą, że od lal 80-tych, kiedy nastała pierwsza fala ocieplenia, zimy z roku na rok są w Szwajcarii chłodniejsze. Dla przypomnienia, zeszłoroczny styczeń był najzimniejszy od 30 lat. Prognozowanie pogody staje się coraz bardziej czytaniem z kryształowej kuli. Przez globalne ocieplenie średnie temperatury w Szwajcarii są od 2 stopnie wyższe niż sprzed 100 laty. Kolejne 2 stopnie mogą spowodować przesunięcie granicy śniegu o następne setki metrów. Do 2085 roku pokrywa śnieżna może stopnieć o połowę. Wzrośnie niebezpieczeństwa osunięć i lawin błotnych. Ciepłe powietrze spowoduje większe opady deszczu, a przez to większe zagrożenie powodziami. Co nas czeka w następnych latach?
Nie ma to jak nudne, wyświechtane seksistowskie uogólnienia na wejście już w pierwszym akapicie wpisu o pogodzie. Jak się nie ma pomysłu na wstęp to może lepiej przejść od razu do meritum?
Hahahahaha ok… seksistowskie uogólnienia 😀
jprdl ludzie, czy ja moge sie cofnac o 20 lat w czasie? Niedlugo nawet dzien dobry nie bedzie mozna powiedziec bez oskarzen o rasizm/seksizm/ksenofobie. Bedziemy sobie czytac hiper super hipsterowe historie politycznie poprawne i nudne jak flaki z olejem, najlepiej codziennie takie same, tylko data bedzie sie zmieniac
Oj tam, oj tam, jak to mawia młodzież. Ważne, że pada albo wieje, a nie, kto o tym mówi! 😀
Niedaleko Buch odnotowałam w styczniu 6 bocianów i kwitnące stokrotki w trawnikach. W tym samym czasie w miastach położonych w górach, walczono z żywiołem. Kilka z nich zostało odciętych od cywilizacji. spadały lawiny. To chyba można nazwać mozaiką szwajcarskiej rzeczywistości.
O własnie dalej o tym napisałaś, chodziło mi m. in. o Zermatt.
Podobno Ziemia aktualnie dąży do tego, co było przed epoką lodowcową. A były tropiki i wielkie gady.
Jest takie powszechne przekonanie, że pogoda to temat, który porusza się wówczas jak nie ma o czym rozmawiać. Moim zdaniem, tak nie jest, bo przecież pogoda to ważna kwestia, poruszana niezależnie od poziomu intelektualnego rozmówców. Nie mniej ważna jest też kwestia parametrów ciśnienia. Ile to jest rozmów typu: „oj, jak mnie boli głowa, pewnie dlatego, bo dzisiaj ciśnienie jest niskie”, albo „jestem dzisiaj taka okropnie rozdrażniona, ale wiadomo dlaczego, przecież dzisiaj ciśnienie jest wysokie”, itp. Choć ponoć kwestia ciśnienia to domena Polaków. Kiedyś gdzieś czytałam, że tylko w Polsce w TV jak jest prezentowana prognoza pogody prezenterzy odnoszą się do wysokości ciśnienia.
Faktycznie! Nigdy nie słyszałam w szwajcarskiej pogodzie ŻADNEJ wzmianki o ciśnieniu atmosferycznym!