To już cztery lata. Szmat czasu… a zdawałoby się, że to było wczoraj. Dokładnie 30 kwietnia 2013 roku siedziałam sobie na maluśkiej plażyczce na brzegu Jeziora Genewskiego z laptopem na kolanach i pisałam maila do przyjaciółki. Sama się śmiałam ze swojego tekstu… Potem do tego maila dołączyłam kilku innych odbiorców, potem jeszcze kilku… a później po prostu stwierdziłam, że założę bloga i wszystkim znajomym podam jego adres. Już w czerwcu na moim blogu zaczęli pojawiać się nieznajomi. A potem tak się sama w to wkręciłam, że trudno mi było przestać.
Było wiele wzlotów i wiele upadków. Popełniłam całe mnóstwo błędów i nadal popełniam. Wielu rzeczy nie potrafiłam i nadal nie potrafię. Ale uczę się z każdym dniem. Lista rzeczy, które osiągnęłam dzięki blogowi jest długa. Ludzie, których poznałam dzięki blogowi są nie do przecenienia. A przede wszystkim, dzięki blogowi odnalazłam siebie i dowiedziałam się, co chcę robić w życiu! Każdemu tego życzę!
Co możecie mi dać na urodziny bloga? Jest dla mnie coś o wiele ważniejszego niż życzenia. Są to wspomnienia! Dajcie mi na urodziny swoje ulubione wspomnienie związane z Szwajcarskim Blabliblu. Jakąś Waszą chwilę, gdy Was coś poruszyło, dotknęło, związało ze mną… To da mi o wiele więcej kopniaka niż najpiękniejsze „sto lat”!
Dziś też rozwiązanie konkursu. Za wszystkie zdjęcia bardzo, bardzo dziękuję (za te pornograficzne też…). Uśmiałam się przednio!
A oto zwycięskie zdjęcia. Dwie umarłe i trzy żywe natury. Wszystkie przepiękne, także bez żadnej kolejności!
Zdjęcie numer 1:
Autor: Kaziu
Zdjęcie nr 2:
Autor: Krzysiek
Zdjęcie nr 3:
Autor: Sebastian
Zdjęcie nr 4:
Autor: Tomek
Zdjęcie nr 5:
Autor: Jarek
Gratuluję! Z każdym z Was skontaktuję się indywidualnie z gratulacjami i prośbą o adres do wysyłki!
Sto lat blabliblu!
Ja nie na temat. Chciałem zapodać pierwszą otwartą recenzję powieści Joanny, bo byłem tym szczęśliwcem, który otrzymał ją jako królik doświadczalny.
Wciąga i trzyma do końca.
A potem trzeba chyba iść na panienki, jak się nie ma części 2 😉
Na panienki? Na panienki? Może na żonę? 😉
Jo, dziękuję za blog który w artykułach o języku, szwajcarskiej tradycji, kulturze i obyczajach zawsze wnosi dużo pozytywnej energii i humoru w szarą rzeczywistość dnia codziennego. Kiedy rozpoczynałem podróż przez Szwajcarię w Twoim towarzystwie trafiłem na serię wpisów po przeczytaniu których płakałem ze śmiechu. Proszę nie zapominaj o tych aspektach na blogu na rzecz czysto praktycznych informacji i pisz, pisz, pisz…
Dziękuję za konkursy i gratuluję pozostałym nagrodzonym uczestnikom „walki o kubek firmowy”. Szczególnie Jarkowi, którego zdjęcie z komentarzem Jo tworzy idealny związek (niezamierzony) pomiędzy inwencją autorki blogu a pracą czytelnika ! „Z każdym z Was skontaktuję się indywidualnie…” Jarek to ilu tych purpuratów jest na zdjęciu ?
Ja też nie lubię pisać stricte praktycznych rzeczy, ale też nie lubię, gdy moje artykuły są o niczym. Ostatnio piszę mnóstwo, ale rzeczywiście nieco mniej na bloga! Następnym razem chyba wrzucę serię linków z moimi artykułami, które się pokazały wszędzie, tylko nie tu…
A, i Twój handmade kubek Blabliblu też wycinał 😛
Purpuratów – całe mnóstwo 🙂 bardzo chciałem wyrazić to czym dla mnie jest i blog i książka Asi – upowszechnieniem wśród szerszej grupy ludzi wiedzy o Szwajcarii. A że purpuraci? A bo konklawe nudne, ileż można patrzeć na kolorowe stroje gwardii szwajcarskiej i długie halabardy gwardzistów ;), no więc czytają aż im się birety i piuski trzęsą 🙂
A ja za to najbardziej lubię takie wpisy literackie i to jeden z nich mnie tu przyciągnął. Mieszkam w Polsce i w zasadzie tyle tylko mam kontaktu ze Szwajcarią, ile się dowiem z bloga Joanny. Także praktyczne info nie dla mnie.
Ale najbardziej wciagające są te wszystkie marzycielsko – bezczelne opowieści o Szwajcarach i życiu Joanny, która z niewinnej, zwiewnej elfki, którą była na początku się coraz bardziej przeobraża w femme fatale 😉 Więcej tego bym chciała.
Plus ja też jestem ciekawa tej powieści, mam nadzieję, że wydasz jeszcze w tym roku!
Wychodzę powoli z miesiąca biznesu (mimo że będą jeszcze 2-3 artykuły związane z tą tematyką) i zabieram się za to, co też najbardziej lubię: felietony i eseiki 😉
A, femme fatale! Jesteś już drugą osobą, która mi o tym mówi! Coś w tym musi być…
Joanno, ja już nie pamiętam jak to było, że trafiłam na Twojego bloga. To nie jest jednak ważne. Ważne jest to, że tu jestem regularnie i zawsze z ogromnym zainteresowaniem czytam to co publikujesz. Oczywiście są tematy, które mnie nie dotyczą, typu praktyczne porady, ale co z tego? Dzięki tym wpisom uzyskuję wiedzę, która może kiedyś się przyda. Kto wie? Lubię Twój styl pisania: humorystyczny, lekki i ciekawy. Wiesz o tym, bo wielokrotnie podnosiłam to w swoich komentarzach. Poza tym goszczą tu ze swoimi komentarzami ciekawi ludzie. Biorąc to wszystko do kupy, mam przekonanie, że jestem uczestnikiem elitarnego klubu, w którym są ludzie mający coś do powiedzenia, co przyciąga, bawi i uczy. Może to jest banalne, ale piszę tak jak myślę i czuję. Wprawdzie w konkursie nie brałam udziału, bo rzadko to robię. Może dlatego, że nie lubię przegrywać? Nie ma to jednak żadnego wpływu, nadal jestem i będę Twoją wierną czytelniczką. Co ciekawe, najczęściej czytam Twoje wpisy w pracy, w trakcie przerwy między jednym, a drugim spotkaniem. Dlatego, że to daje mi chwilę relaksu, odpoczynku i daje co istotne w mojej pracy – oderwanie się od ludzkich problemów. Bo tyle ile nasłucham się o ludzkich nieszczęściach, to czasami przychodzi taka myśl, a rzucić to wszystko w cholerę i zająć się czymś innym. Joanno, pisz ile wlezie, ku uciesze tym, którzy czytają Twojego bloga. Życie dostarcza tyle ciekawych historii, że tematów nigdy nie zabraknie. Pozdrawiam Cię gorąco.
Ja za to uwielbiam Twoje komentarze i zawsze na nie czekam! Jest w nich tyle humoru i takiego ciekawego, przewrotnego stoicyzmu, że… musisz być wyjątkową kobietą!
Pięknie dziękuję. Największym komplementem jest jak go powie kobieta kobiecie 🙂