O prezydencie, co jeździł koleją

W 2014 roku świat obiegło zdjęcie ówczesnego prezydenta Szwajcarii Didiera Burkhaltera, który rozluźniony stał na peronie beztrosko stukając w ekran swojego smartfona. Dookoła snuli się znudzeni podróżni czekający również na pociąg i nikt zdawał się nie zwracać na niego uwagi. Dookoła nie było widać żadnych ochroniarzy. Prezydent spokojnie czekał na pociąg.

Oto rzeczona fotografia wykonana z ukrycia przez jednego z dziennikarzy prasy niezależnej:

Międzynarodowe media się zagotowały! Oto prezydent jednego z najbogatszych krajów świata podróżuje koleją zamiast kuloodporną limuzyną w konwoju w asyście sześciu ponurych, wygarniturowanych ochroniarzy. W dodatku, co ciekawe, nie jest atakowany przez wściekłe babcie nie zgadzające się z polityką państwa, młodzież proszącą o autograf i eleganckich panów chcących przedstawić swój pogląd na temat imigracji czy podatków… Nikt go nie niepokoi. I teraz kolejny paradoks jeszcze lepszy od wcześniejszych: podczas gdy gazety i portale ze Stanów, Francji czy Niemiec wręcz iskrzyły, szwajcarskie media bardziej prezentowały nietypowe zainteresowanie prasy światowej tym tematem niż samym tematem. No to co, że jedzie pociągiem? A czym ma jechać, jak to tylko 2 przystanki? Helikopterem?

Zanim zacznę wyjaśniać te różnice, nie mogę się powstrzymać od kilku osobistych wtrętów. Na pewno przyszło Wam do głowy, że w naszym obecnym klimacie politycznym temat znakomicie się nadaje na mema. Prezydent Szwajcarii zasuwa pociągiem, podczas gdy nasza „góra” rozbija się poszóstnymi karocami. Może niedosłownie karocami, ale dosłownie się rozbija. Gdybym jednak pozostawiła tę całą sytuację bez komentarza, zasługiwałabym na miano populistki z prawdziwego zdarzenia. Bo jak zwykle: rzeczywistość nie jest czarno-biała i to szwajcarski system wypracowany przez setki lat sprawia, że jego politycy zachowują się inaczej niż ich koledzy po fachu z innych krajów.

Dlaczego więc szwajcarski prezydent jechał koleją i nikt się tym za bardzo nie emocjonował?

Po pierwsze i najważniejsze – ponieważ szwajcarscy politycy to przede wszystkim urzędnicy wprowadzający w życie wolę swojego ludu, a nie udzielni władcy – celebryci. I tak się ich traktuje. Prezydent to funkcja jedynie reprezentatywna, tak naprawdę funkcję przedstawiciela Szwajcarii w wielu formalnych sytuacjach pełni szef departamentu spraw zagranicznych lub kolektywnie cała Rada Federalna (czyli rząd Szwajcarii). Nie jest to jednak istotne – czy prezydent czy członek rządu czy Parlamentu – Szwajcarzy swoich polityków traktują jak zarząd wielkiej korporacji. Owszem – zna się ich nazwiska i twarze – albo i nie – ale ich życie prywatne nikogo nie interesuje. Pewnie dlatego trudno w Szwajcarii o skandale związane z politykami – nie dlatego, że są oni kryształowo czyści moralnie, ale po prostu nie wzbudzają żadnych wielkich emocji. Dlatego też nie potrzebna im jest ochrona w swoim własnym państwie. Rola urzędnika ma również inne aspekty – bardzo rzadko się zdarza, że szwajcarski polityk jest arogancki wobec swoich zwykłych obywateli lub dziennikarzy. „Spieprzaj dziadu” lub „ta małpa w czerwonym” lub ignorowanie jednej czy drugiej stacji telewizyjnej nie wchodzi nawet w grę.

Zdjęcie prezydenta na dworcu zostało dość złośliwie skomentowane przez jednego z twitterowców: „Szwajcarzy nie zwrócili uwagi, że na peronie stoi prezydent, bo oni po prostu nie wiedzą, kto jest ich prezydentem”. Nie jest to oczywiście całkowita prawda, ale jest w tym jakiś sens. Sięgając do analogii Szwajcarii jako wielkiego przedsiębiorstwa – nawet najgorliwsi pracownicy korporacji czasem nie wiedzą, jak właściwie wygląda szef wszystkich szefów…

Skoro, jak już powiedziałam, politycy to nie udzielni władcy, kto zatem „włada” Szwajcarią? Otóż, jak się mówi nieco przysłowiowo, Szwajcarią rządzą Szwajcarzy. Brzmi to jak jakieś olbrzymie uproszczenie rodem z podręcznika WOS’u z podstawówki, ale właśnie tak jest. Bo kto inny? Rada Federalna (rząd) jest największą koalicją przeciwników politycznych (czyli jest złożona z przedstawicieli największych partii politycznych z lewa, prawa i centrum) i w zasadzie pełni funkcje administracyjne i koordynacyjne. Parlament również nie jest najsilniejszym organem – pamiętajmy w końcu, że każda ustawa uchwalana przez parlament może zostać poddana pod referendum. Wystarczy zaledwie 50 000 podpisów (wydaje się dużo, ale przy kontrowersyjnych prawach zebranie tej liczby podpisów zabiera nie więcej niż tydzień). Czyli to zwykli obywatele mogą w każdym momencie zaproponować swój projekt ustawy, zmienić konstytucję, czy wydać swoją wiążącą opinię na temat uchwalanych ustaw. Rządy populizmu, powiedzie? Nic z tego! Szwajcarzy wiele razy udowadniali, że potrafią podejmować mądre decyzje i nie dają się wodzić politykom za nos. Tak było chociażby w 2001 roku, gdy Szwajcarzy nie zgodzili się na przedłużenie płatnego urlopu z 4 do 6 tygodni rocznie…

Kolejna kwestia: Szwajcarzy są niezwykle pragmatyczni i ten pragmatyzm jest o wiele silniejszy niż potrzeba luksusu i prestiżu. Jeśli pociąg jedzie szybko i punktualnie, dlaczego mam brać limuzynę ze złotymi klamkami? – tak sobie pewnie powiedział prezydent Burkhalter przed wyborem środka transportu owego dnia. Wielu turystów w Szwajcarii się dziwi, że najbogatszy kraj świata nie zachwyca szkłem, marmurem wysadzanym diamentami i rozświetlonymi drapaczami chmur rodem z Singapuru. Tymczasem Szwajcaria nie jest europejskim Dubajem. Prawdziwe bogactwo szwajcarskie jest dyskretne, ukryte za skromnymi fasadami domów nad Jeziorem Zuryskim i w malowniczych wioskach w Romandii. Dla Szwajcarów symbolem złego smaku jest noszenie krzykliwych symboli marek, obnoszenie się osiągami swoich pięknych samochodów i wielkością domów. Do legendy przeszedł dziedzic fortuny bankowców – Bär, który kupił sobie identyczny samochód, co wcześniej, tylko nowy. A to wszystko, żeby nie urazić uczuć sąsiadów. Jeśli widzicie w Szwajcarii kogoś kto się chwali majątkiem, możecie w ciemno założyć, że to nuworysz albo „wschodni” magnat w futrze… Dlatego zwykła limuzyna absolutnie nie jest w Szwajcarii symbolem statusu społecznego. Helikopter też nie. Milioner może sobie spokojnie podróżować pociągiem. Prezydent też. Jego ego na tym nie ucierpi nawet na jotę.

I ostatnia kwestia: egalitaryzm. W Szwajcarii jest bardzo niewielki dystans ludzi na wysokich stanowiskach do tych na najniższych. Jak to wygląda w praktyce? Często się zdarza, że sprzątaczki i nianie są traktowane jak członkinie rodziny, zapraszane na urodziny i kolacje i absolutnie nie czują się jak pomoc domowa. Panie w supermarkecie zagadują z uśmiechem klientów i na ten uśmiech i miłe słowo mogą również liczyć. We Fryburgu jest poeta, który pracuje jako sprzątacz miejski „bo mu się dobrze myśli podczas pracy fizycznej”. Analogicznie, prezydent nie czuje się z natury swojego stanowiska lepszy od innych. Primus Inter Pares – pierwszy pośród równych, a nie dyktator.

Daleka jestem od tego, żeby od polskiej władzy wymagać jeżdżenia pociągami. Zdaję sobie sprawę, że do takiego podejścia wymagana jest niezwykła dojrzałość. I to nie tylko ze strony klasy politycznej, ale również ze strony zwykłych ludzi. Jeszcze nie teraz, ale może za 50 lat…?

Tymczasem podziwiajmy najbogatszy naród świata, którego prezydent podróżuje koleją…

27 komentarzy o “O prezydencie, co jeździł koleją

  • 28 lutego, 2017 at 9:22 am
    Permalink

    Pierwszy raz usłyszałem o tym, że „naród jest suwerenem” właśnie w Szwacjarii.
    Drugi raz – w 2015 w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy.

    Reply
  • 28 lutego, 2017 at 12:27 pm
    Permalink

    Joanno. Ten caly egalitaryzm to straszna fasada. Jakw misiu bylo o prawdzie czasu i prawdzie ekranu. wielu w niego wierzy tak jak w to ze Szwajcaria to kraj idealny i krystalicznie uczciwy a jedyne przestepstwa to robia zli krwiozerczy usländerzy bo przecuiez nie Szwajcarzy.

    co do blichtru to tez zalezy. Bo mentalnosc ludzi z ZH a BS to dwa inne bieguny. W Bazylei bogactwo sie ukrywa, w ZH pokazuje. Moj szef np. opieprzyl mnie ostatnio ze ja nie chce sie zurychizowac, nie chce nosic sygnetu BVLGARI i byc snobem. Ja mu powiedzialem tak od razu ze bycie kims ze smietanki ZH to ostatnia rzecz jaka chcialbym w zyciu i dwa tygodnie sie do mnie nie odzywal.

    Joanno. Na kiedys – to do list – prosze opisac w artykule – roznice miedzy ludzmi z GE, LU, VD, ZH, BS…. To jakby mikropanstewka, bardziej sie roznia niz sa podobni.

    Reply
    • 28 lutego, 2017 at 2:15 pm
      Permalink

      No właśnie medyku, dlatego bardzo dobrze, że tu jesteś – bo ja potrafię pisać tylko i wyłącznie ze swojej perspektywy. To, co sama zauważyłam, to, co wyczytałam w prasie, co wyciągnęłam ze statystyk…
      A nigdy nie miałam żadnego negatywnego doświadczenia z tym, że ktoś traktował mnie z góry bez względu na to, jak wyglądałam, ani co robiłam. Ostatnio nawet miałam jedną pozytywną niespodziankę. Zakolegowałam się już jakiś czas temu z kobietą, z którą chodzę na tę samą grupę jogi. Kawki, herbatki, piwka, ploteczki… I ostatnio stwierdziła, że mnie podrzuci do domu, bo zimno było (mimo że mieszka w całkowicie innym kierunku). I podrzuciła mnie… swoim mega wypaśnym Porsche… Nigdy bym się tego po niej nie spodziewała.

      Reply
  • 28 lutego, 2017 at 1:03 pm
    Permalink

    No czytalem artykul i bardzo mi sie podoba. Przypadkiem ostatnio czytalem ksiazke pt. „Przesniona rewolucja”, ktora ciekawie wyjasnia czemu polscy politycy sa tacy, a nie inni (wogole czemu Polacy tacy sa ;)). Mianowicie, Polska to kraj postfeudalny. Mimo zaborow, mimo wszystkich powstan i zwiazanych z nimi zmian spolecznych do 1939r. na wielu poziomach obowiazywala dychotomia Pan vs. Cham. Kasta wladzy/urzednikow II RP przejela roleszlachty/ziemianstwa i traktowala reszte obywateli, a i caly kraj jak swoja wlasnosc. W latach 1939-56 miala miejsce rewolucja, tzn. te elity zostaly wyeliminowane lub calkowicie odsuniete od wplywu na rzeczywistosc. Dodatkowo wymordowano lub wysiedlono wiekszosc warstwy mieszczanskiej (bo polscy mieszczanie pod wzgledem etnicznym to w wiekszosci byli Zydzi i Niemcy). Powstala gigantyczna pustka spoleczna do zapelnienia, ktora de facto zapelnia sie do dzis (ktos musial przyjsc na ich miejsce). Dodaj do tego olbrzymia migracje – 3 mln ludzi przesiedlonych ze wschodu na zachod, drugie tyle przesiedlilo sie samo ze wsi do miast wewnatrz Polski i masz niezly chaos.

    Obecne elity polityczne, gospodarcze czy ogolnie spoleczne (np. celebryci) to w 95% dawni chlopi albo (w mniejszej czesci) lumpenproletariat po awansie spolecznym. Gdyby nie niemiecko-sowiecka okupacja i spowodowana nimi rewolucja, to wiekszosc z nich nadal paslaby gaski nad strumykiem i nawet nie mieliby szans na edukacje wyzsza niz pare klas podstawowki. Zreszta co tu daleko szukac- ja sam jestem z rodziny chlopo-robotniczej. Moi dziadkowie to byli biedni chlopi, ktorzy po wojnie trafili do Krakowa na budowe Kombinatu. Moi rodzice byli pierwszym pokoleniem awansu spolecznego, ja jestem drugim pokoleniem. No ale nietrudno sie domyslic, ze gdyby moj dziadek zostal nagle „klasa panujaca”, nie znalby po prostu wzorcow zachowania elity i kopiowalby to co wczesniej widzial u „dziedzica” czy urzednika panstwowego, czyli glownie arogancje, pogarde i przekonanie o wlasnej wyjatkowosci. Ludzie, ktorzy nami rzadza praktycznie od konca II WS do dzis tak wlasnie postepuja. Ciezko powiedziec czy tak musi byc, ale podejrzewam, ze podobnie to wygladalo podczas innych rewolucji np. we Francji po 1789r. czy w Anglii w XIX wieku (reowlucja przemyslowa). Nowe elity musialy sie po prostu nauczyc bycia elita, a to trwa kilka pokolen.

    No nic, rozpisalem sie i przynudzam, ale ja bardzo lubie sie wymadrzac.

    Reply
    • 28 lutego, 2017 at 2:17 pm
      Permalink

      No i świetnie, że się lubisz wymądrzać. Wymądrzaj się częściej. Znakomity suplement do artykułu.

      Reply
      • 28 lutego, 2017 at 2:34 pm
        Permalink

        Ale przeciez on sie nie wymadrza a Ci z chlopow to tez rozni wyszli – Ci co najbardziej noska zadzieraja to raczej wlasnie z tych, u ktorych garnitur dobrze lezy dopiero w 5 pokoleniu. Jak to mawiaja w Szczecinie – chlop ze wsi moze wyjsc zawsze ale wies z chlopa nigdy.

        Co do awansu spolecznego – dobrze zes Szymonie o tym napisal bo wlasnie w II RP bylo cos w rodzaju segregacji klasowej. O czym sie malo w PL mowi – jak byles niepwenego pochodzenia to awans byl zamkniety. Dzis nazwalibysmy to dyskryminacja ale moj pradziadek byl wojskowym w II RP i tam calkiem zdolny zolniez jesli byl pochodzenia bialoruskiego, ukrainskiego – nigdy nie zostal wyzej niz starszym szeregowym…

        Co do industrializacji to niech sie inni wypowiedza, owszem, niby Nowa Huta nie miala sensu ekonomiczego -ale ilu ludzi wyciagnieto z nedzy i ilu udalo sie cos w zyciu osiagnac?

        Reply
        • 28 lutego, 2017 at 4:28 pm
          Permalink

          >Co do industrializacji to niech sie inni wypowiedza, owszem, niby Nowa Huta nie miala sensu >ekonomiczego -ale ilu ludzi wyciagnieto z nedzy i ilu udalo sie cos w zyciu osiagnac?

          Na tym wlasnie polega paradoks komunizmu w Polsce: jest odpowiedzialny za wymordowanie tysiecy polskich obywateli (z duza pomoca sowieckich soldatow) i za setki bezsensownych przedsiewziec (nie tylko ekonomicznych); ale przez to przeoral polskie spoleczenstwo niczym plug i przestawil jego rozwoj na zupelnie inna zwrotnice. Mozna wrecz powiedziec, ze dzieki temu rozwoj sie wogole zaczal, a Polska przestala byc XVII-wiecznym folwarkiem. Ale to juz jest totalny offtopic, niezwiazany z tematem artykulu :).

          Reply
          • 1 marca, 2017 at 8:13 am
            Permalink

            Uscislijmy ze komunizm byl w pierwszej fazie bierutowskiego terroru, potem to ewoluowalo ku realnemu socjalizmowi i utopii.

            nie mozna przypisywac wszystkiego co zle i wielu rzeczy oceniac jednoznaczni9e bo tego nie wiadomo, zwlaszcza co by bylo gdyby nie wojna i tak dalej. W spoleczenstwie wieloetnicznym II RP podzialy byly bardzo zywe i istotne. Zreszta jeden z moich przodkow bral udzial w ekspedycji Zeligowskiego – rozkazy byly jasne – najpierw nie pozwolic Manlicherowi ostygnac a potem pytac o dokumenty. Ustne rozkazy . Kto sie nie podobal to dostawal kulke jako dywersant. Takie byly czasy a dzis gdyby powiedziec ze nie bylo tak slodko i Polacy takze mieli swoje za uszami i dokonywali czystek etnicznych to wsadzic kij w mrowisko, zostac zdrajca i tak dalej bo o Polsce wolno i trzeba mowic tylko dobrze a jak sie cokolwiek poda w watpliwosc to jest sie co najmniej ptakiem co wlasne gniazdo kala.

            Historia nigdy nie jest jednoznaczna bo pisza ja zwyciezcy. Mieszkalem podczas studiow medycznych w Polsce z synem milicjanta pacyfikujacego KWK Wujek. Jego ojciec byl w stanie neurologicznym nieciekawym bo elektroda spawalnicza przestrzelila mu czaszke. Wystrzelona z kuszy. To byla wojna totalna a milicjantow nikt nie pytal o ich zdanie. Rozkaz do wykonania i juz. Nie zebym gloryfikowal ale wiele zdarzen trzeba oceniac z rownie wielu perspektyw.

            Co do drugiej RP – Panstwa ogromnych roznic i elit oraz plebsu – gdy sam Pilsudski mowil ze polskie kolonie zaczynaja sie za Rembertowem – to trzeba powiedziec otwarcie o tym kto wspieral II RP a dla kogo byla ona macocha. Jak zyli chlopi i robotnicy na kresach i jakie mieli perspektywy. Potem mowic o tym kto popieral i kto ile tej wstretnej komunie zawdziecza. Ona zmienila polskie spoleczenstwo bardzo ale oprocuz pozogi smierci i zniszczenia dala innym szanse, ktorej by nigdy nie dostali. Chociazby studia wyzsze – dawniej dostepne dla elit i spowile nepotyzmem dzis niewyobrazalnym.

          • 2 marca, 2017 at 11:52 am
            Permalink

            Medyku, napisałeś „Potem mowic o tym kto popieral i kto ile tej wstretnej komunie zawdziecza. Ona zmienila polskie spoleczenstwo bardzo ale oprocuz pozogi smierci i zniszczenia dala innym szanse, ktorej by nigdy nie dostali. „, ale tak naprawdę to wystarczyłaby sama wojna, żeby zmienić ówczesną rzeczywistość i dokonać przewrotu społecznego. Wystarczy spojrzeć na inne kraje, które ustrzegły się tego błogosławionego ustroju, a które są zdecydowanie dalej niż my. Niestety, ale komunizm wszystko wypaczył.

          • 2 marca, 2017 at 1:36 pm
            Permalink

            wojny sa tylko przedluzeniem dyplomacji. Dzi w erze globalizacji i Realpolitik liczy sie PL jeszcze mniej niz kiedys. W interesie niemieckiej racji stanu mamy byc na tyle bogaci, aby kupowac ich produkty i zabezpieczac ich interesy od strony wschodniej ale nie na tyle mocni by w jakiejkolwiek dziedzinie im konkurencyjnie zagrozic.

            Reszte zrobi demografia.

    • 5 marca, 2017 at 12:13 am
      Permalink

      zapisuję tytuł:) ahh kiedy ja te wszystkie książki przeczytam:):) dokładnie podpisuję się pod tymi słowami o elitach, ja tak ładnie tego wyrazić nie umiem. No i przydało by się wspomnieć, tym dlaczego tak silny jest w PL katolicyzm, dawniej za złamanie postu chłopom wybijano wszystkie zęby…. Brrr, czasem mam ochotę krzyknąć, halo już możecie myśleć samodzielnie, nikt już zębów nie wybija! Cisza. Mój głos odbija się echem pośród drzew. Tego, jakich drzew, drzewa ścięte…

      Reply
  • 28 lutego, 2017 at 3:48 pm
    Permalink

    Może będzie kiedyś taka sposobność, aby móc napisać o Prezydencie, który chodził piechotą i to nie tylko w ustronne miejsce. Wtedy pokaże jaki jest „ludzki Pan”. Joanno, a „ta małpa w czerwonym” to chyba nie było powiedziane do dziennikarki, a do posłanki Marzeny Wróbel, choć nie jestem do końca pewna. Są też politycy niezwykle uprzejmi. Ostatnio Minister Środowiska niejaki Pan Szyszko, na pytanie dziennikarki odnośnie ustawy, która w Polsce zezwala na wycinanie drzew bez zezwolenia, dzięki czemu mamy Polskę już nie w ruinie, a Polskę w trocinach, albo w wiórach, pięknie odpowiedział: „Czy można pocałować łapkę?”. Czyż nie urocze? No i dowód na to jak się ucieka od trudnych pytań.

    Reply
    • 28 lutego, 2017 at 4:02 pm
      Permalink

      „łapkę”?????!!!! „ŁAPKĘ”?????!!!!!!!!! Ooooch… urocze by było jakby powiedział „rączkę”. Łapki mają pieski, kotki i… małpki, ewentualnie bardzo bliscy sobie ludzie. Tak ją upupił trochę tą łapką…

      Reply
  • 28 lutego, 2017 at 6:59 pm
    Permalink

    Jako że to mój pierwszy post to wpierw przywitam się 🙂 Cześć wszystkim , a teraz do rzeczy z tego artykułu wywnioskowałem że u Helvitów wszyscy są godnie traktowani. Przechodząc do meritum w innym poście na blogu wyczytałem że jednak jest segregacja społeczna na biedaków i milionerów i to wśród tubylcówa co dopier mówić o expatach ,jak to wkońcu wygląda patrząc na to obiektywnie?
    Chciałem dodać że autorka ma lekkie pióro i dobrze się czyta wpisy.

    Reply
    • 28 lutego, 2017 at 8:27 pm
      Permalink

      Cześć Kacper, fajnie, że się witasz i komentujesz!
      No więc, według mojej oceny Szwajcaria jest wyjątkowo egalitarna. To znaczy milioner może sobie gawędzić z biedakiem i nikt się tym zbytnio nie emocjonuje. To właśnie dlatego w Szwajcarii (między innymi) mieszka tyle słynnych ludzi i sobie to chwali. Na przykład David Bowie, który tu mieszkał przez dobrych parę lat, zwykł mówić, że uwielbia Szwajcarię, bo to jedyne miejsce na świecie, gdzie czuje się anonimowy i może mieszkać normalnie.

      Reply
      • 28 lutego, 2017 at 9:29 pm
        Permalink

        A Tina Turner yryekla sie obzwatelstwa USA bo nie chciala placic podatkow w USA,

        yzje w CH i placi rzcyaltem podatki w wzsokosci uygodnionej y Gmina i Kantonem i wsyzscz yadowoleni.

        Reply
    • 1 marca, 2017 at 11:49 am
      Permalink

      To fakt, ale dzisiaj Premierowi przecież nie przystoi korzystać z takich środków transportu :-)), bo to może być ciasno i duszno, a jeszcze ktoś mógłby wypchnąć z tramwaju. Wtedy to i ochrona nie pomoże. Przecież BOR jest na razie w rozsypce :-))). Chociaż niedługo powstanie coś nowego. Życie nie znosi próżni.

      Reply
    • 7 marca, 2017 at 9:12 pm
      Permalink

      Onyszkiewicz rowerkiem, a obecnie – prezydent Słupska.

      Reply
  • 1 marca, 2017 at 8:59 am
    Permalink

    Gdybyśmy mieli taki system w Polsce jak w Szwajcarii to podejrzewam, ze Polska by całkiem zbankrutowała. Wystarczy spojrzeć ile ludzi popiera program 500+. Myślenie Polaków w Polsce jest takie, ze rząd ma zapewnić to i to, a wystarczyłoby obniżyć podatki zupełnie jak w Szwajcarii ograniczyć znacznie biurokracje zlikwidować ZUS, sprywatyzować służbę zdrowia itp. Niby takie proste wszystko się wydaje, tylko fakt jest taki, ze Polacy nie chcą wziąć losu w swoje ręce tylko RZĄD ma im to i to zapewnić. Musi przede wszystkim to durne myślenie, ze rząd ma im wszystko zapewnić mieszkanie emeryture prace itp. A czy to sie kiedyś zmieni? Szczerze wątpie w to

    Reply
  • 7 marca, 2017 at 9:11 pm
    Permalink

    „Daleka jestem od tego, żeby od polskiej władzy wymagać jeżdżenia pociągami. Zdaję sobie sprawę, że do takiego podejścia wymagana jest niezwykła dojrzałość”

    Poza tym, a może przede wszystkim – potrzebna jest kolej…

    Reply
  • 1 kwietnia, 2017 at 7:21 pm
    Permalink

    Zwróć też uwagę na to, że Szwajcaria nie jest krajem, którego przywódca ma wielki wpływ na bieg spraw państwowych czy międzynarodowych. Gdyby ktoś zastrzelił Burkhaltera to wstrząsnęło by to tylko jego rodziną. Gdyby ktoś zastrzelił Dudę – miałoby to wpływ na bieg państwa. Gdyby zastrzelić Trumpa lub Putina to miałoby to wpływ na Wielką Politykę międzynarodową.

    Reply
  • Pingback: O Zandbergu, który jeździ koleją – Razem Podbeskidzie

Skomentuj Niger Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.