Mityczne stwory i dziwy Szwajcarii – część 2

Wiem, że lepiej „sprzedają się” opowieści polityczno – podatkowo – językowo – realiowe o Szwajcarii! Kto tam w dzisiejszym pędzącym świecie ma czas, żeby zagłębić się w historię o wiedźmach i dziwnych stworach, w które ktośtam kiedyś wierzył? No i co z tego, że wierzył, jak teraz już nie wierzy! I w żaden sposób to nie wpływa na obecną rzeczywistość!

Dlatego te wszystkie artykuły o „magicznej”, dawnej stronie Szwajcarii dedykuję tym, w których tak jak mnie,  historie o mitycznych stworach budzą małą Joankę, która skulona w łóżku przed spaniem słuchała historii mojej babci o zgubionej w ciemnym lesie dziewczynce, którą przed zjedzeniem przez wilki uratowała Matka Boska ze świecą w ręce, albo o tym, że jak w czasie burzy, a dokładniej w trakcie błyskawicy spojrzy się w niebo, to zobaczy się otwierające się niebiosa, a tam Jezusa i Marię. Tyle, że za tą chwilę prawdy zapłaci się utratą wzroku. Dzisiejsze dziecko po tak traumatycznych opowieściach zostałoby wysłane na kozetkę do psychologa, a wspomniana ukochana babcia by dostała dożywotni zakaz zbliżania się do wnuczki. Kiedyś skutek to miało tylko taki, że pysie wędrownisie ja i moja siostra las omijałyśmy szerokim łukiem, a gdy nas przygoda poniosła gdzieś w gęste knieje, siostra pytała:

–       Widzisz jakiegoś wilka?

–       N-n-n-nie…

Dzisiaj w modzie jest być racjonalistą – ateistą. Równo obrywa się po głowie i matce z wózkiem z czerwoną wstążeczką i babciom śpiewającym majowymi wieczorami „pod figurą”. Ale mi się robi smutno, gdy sobie wyobrażam, że dzisiejsze dzieciaki zgodnie z racjonalistycznym trendem wyrosną bez odrobiny czegoś nadprzyrodzonego, co jest świetną pożywką dla wyobraźni. Dzieci, w których szafach, ani pod łóżkiem nie czai się upiór. Dzieci, dla których pies napotkany w lesie to tylko pies, a nie gadający wilk. Dzieci, które na pewno pójdą na politechnikę, bo tak praktycznie i rozsądnie, a książki, które będą czytać to instrukcje obsługi, a nie powieści…

Dla tych, którzy w życiu dokonują nie tylko rozsądnych wyborów – część druga Mitycznych stworów Szwajcarii (część pierwsza TU).

KOBOLD

Kobold to duszek domowego ogniska, żyjący w każdym domu. Imię Kobold to tylko jedno z bardzo wielu nadawanych chochlikowi przez wieki w każdym germańskim domu. Stworek może przyjmować różne postacie: ludzką, zwierzęcą, może nam się objawić w ogniu lub różnych przedmiotach. W ludzkiej postaci jest niski zaledwie jak kilkuletnie dziecko i drobny, ubrany w zgrzebną koszulę i robotnicze spodnie. Często pali długą fajkę. Niektórzy obserwatorzy opisują, że skóra Kobolda ma czarny odcień, inni mówią o odcieniu zielonkawym.

Najczęściej jednak Kobold jest niewidzialny. Gdy zmusisz Kobolda do ukazania się w swojej ludzkiej postaci, może się okrutnie zemścić. Jedna historia o służącej spod St. Gallen jest taka: pewna dziewczyna każdego dnia prosiła stworka, żeby jej się ukazał. Po wielu latach próśb, Kobold odpowiedział: – Mogę ci się ukazać, ale będzie to najbardziej przerażający widok, jaki dotąd widziałaś. Służąca nadal nalegała. Wobec tego Kobold kazał jej przynieść kankę wody, nalać wody po brzegi i spojrzeć do naczynia. Służąca zerknęła i postradała zmysły. Okazało się, że w lustrze wody zamiast Kobolda zobaczyła swoje dziecko, które urodziła i zabiła, żeby nie utrzymywać bękarta.

Domownicy starali się przynajmniej raz w tygodniu zostawiać resztki posiłków i piwa dla domowego chochlika. Nie można też było go obrażać. Był niewolnikiem domowym, ale wkurzony potrafił wyrządzić wiele złego. To jego oskarżano o spowodowania kalectwa domowników lub urodzenie chorego dziecka. To on był przyczyną wszelkich domowych nieszczęść.

TATZELWURM

W tym legendarnym zestawieniu znalazło się zwierzę, które według wielu plotek i doniesień niegdyś naprawdę istniało w wielu alpejskich rejonach Europy: między innymi w Niemczech, Austrii, Szwajcarii i Włoszech.

Zwierzę to jednak było obdarzone wyglądem, które niejednego by wprawiło w prawdziwe przerażenie – to taka niby-jaszczurka z przednią częścią ciała kota i tyłem węża.

Pierwsze doniesienia pochodzą aż z XV wieku o kilkumetrowym „smoku” o tułowiu kota, który panoszył się na alpejskich halach pożerając owieczki i okazyjnie dziewice. Ponoć nawet Tatzelwurm został schwytany i jego truchło przez wiele lat było wystawione w kościele we włoskim miasteczku Nambino, jednak później poszło z dymem razem z kościołem. Tatzelwurm był ponoć bardzo agresywny, szybki i skoczny. To jemu przypisywano większość zaginięć w Alpach, na pewno niesłusznie, ale faktem jest, że zachowało się wiele doniesień na temat spotkań z tym przedziwnym stworem. Natomiast niestety nie zachowały się kości, zdjęcia, bądź inne materialne dowody jego istnienia.

Niestety jedyne zdjęcie wykonane przez szwajcarskiego fotografa w 1934 roku okazało się falsyfikatem. Niebezpieczny stwór, istniał czy nie, należy jednak już do przeszłości, ponieważ ostatnio widziano go na końcu pierwszej połowy XX wieku. A może po prostu ukrył się gdzieś w jaskini i przesypia te ostatnie 50 lat na szwajcarskim złocie, żeby kiedyś wyskoczyć i pożreć biednych alpinistów jak na porządne legendarne stworzenie przystało?

SENNENTUNTSCHI

Na koniec pozostawiłam najkrwawszą legendę. Legendę o Sennentunschi. Trzech pastuszków wybrało się na całe lato pasać owce wysoko na alpejskich halach. Całe late bez delikatnych i powabnych kobiecych kształtów, wyobrażacie to sobie? Po dwóch ciężkich miesiącach pasterze postanowili stworzyć sobie seks-lalkę marząc, że ożyje i będzie ich żywą nocną towarzyszką. Uważaj na to, czego sobie życzysz, nawet jeśli jesteś szwajcarskim pastuszkiem… Dzień przed zejściem z hal lalka ożywa i zabija pastuszków, a następnie schodzi z owcami do wsi jako demon. W postaci pięknej, nagiej kobiety ukazuje się mężczyznom w letnie, pogodne noce kusząc ich w ustronne miejsca, żeby ich potem zamordować bez litości.

Jak widzicie ten szwajcarski mit jako żywo przypomina Frankensteina, czy Golema – stworzonego przez człowieka potwora, który wymyka się spod kontroli i zaczyna zabijać. Helweci jednak dodali do tego, o dziwo, wiele elementów seksualnych – zakazanego owocu, spełnionych marzeń, które stają się przekleństwem. W 2010 roku szwajcarski reżyser Michael Steiner nakręcił krwawy horror oparty o tą alpejską legendę:

14 komentarzy o “Mityczne stwory i dziwy Szwajcarii – część 2

  • 12 marca, 2015 at 1:44 pm
    Permalink

    Obie części przeczytałam na jednym wdechu 🙂
    Ach szukało się tych skrzatów po lasach i polach (polecam pięknie wydaną książkę , a raczej prawdziwą encyklopedię – „Skrzaty”, potrafiłam oglądać ją godzinami).

    Moja babcia też mi czytała/opowiadała różne historie. Szkoda, że teraz dzieci czytają jakieś skrócone wersje bajek i baśni, gdzie co druga księżniczka ma twarz lalki barbie…

    Reply
  • 12 marca, 2015 at 4:00 pm
    Permalink

    My ateiści – racjonaliści po politechnikach tak właśnie mamy, dzieciom zamiast czerwonej kokardki do wózka przywiązujemy pendrivy a co większych hardkorowców i z klawiaturą przywiązaną widziałam. Zamiast bajek o krasnoludkach czytamy instrukcje obsługi pralki a pierwsze słowa większości naszych maluchów to „Hello World”.

    Reply
    • 19 marca, 2015 at 3:46 pm
      Permalink

      Kulega politechniki i informatyki z ateizmem nie miesza, bo to sie nie gryzie.

      Wie Kulega, jaka jest najbardziej skomplikowany znany program na Maszyne Turinga? Genom, np ludzki. Małpa przy klawiaturze nie jest w stanie zaprogramowac hello-world, wiec nie zaprogramowalaby tym bardziej czegos takiego. Kulega też nie byłby w stanie nawet w tysiące osobo-lat. Zrobił to Bóg. Et voila.

      Reply
      • 19 marca, 2015 at 4:34 pm
        Permalink

        Nie dam sobie za to głowy uciąć, ale w tonie wypowiedzi Kule…żanki wyczułam ironię (albo po prostu ja po prostu wszędzie widzę ironię, czy jest, czy jej nie ma)…

        Reply
        • 19 marca, 2015 at 8:11 pm
          Permalink

          jesli chodzi o moj wpis to byl na powaznie, a Kuleżanki mewy – nie wiem 🙂

          Reply
      • 20 marca, 2015 at 6:54 pm
        Permalink

        Zgadzam się całkowicie z przedmówcą, chwała Perunowi za zaprogramowanie genomu, zaiste chwała.

        Reply
        • 20 marca, 2015 at 9:40 pm
          Permalink

          no jest to jakis mały krok naprzod w stosunku do ateizmu, powodzenia w dalszej drodze odkryć! 🙂

          Reply
          • 20 marca, 2015 at 9:46 pm
            Permalink

            Oczywiście bo ateiści to ZUO

          • 22 marca, 2015 at 2:32 pm
            Permalink

            ~mewa pisze:
            20 marca 2015 o 21:46
            Oczywiście bo ateiści to ZUO
            ====
            Ech… No widze, ze Kul mewa bardzo chce promować ten swoj ateizm, a argumentów i wiedzy nie staje. Tak samo wspolczesni guru ateizmu – Dawkinsy, Hitchensi etc, potrafia glownie szydzić, a z logiką u nich kiepsko.

            Ateiści to w ogóle biedni ludzie. W Europie wszyscy wiedzą o Bogu, który jest miłością, a ateistom coś każe iść w zaparte.

            A zło ateizmu – faktycznie, kul mewa, tak to jest, że od ateisty można się bardziej zła spodziewać. Człowiek religijny ma Boga jako źródło moralności. Jesli osoba naprawde religijna zrobi coś złego to można apelować do jej moralności i sumienia, bo wiadomo, że je posiada. W przypadku ateisty apelowac nie ma do czego. Dlatego z osobami religijnymi lepiej sie robi interesy i np też lepiej nadaja się na narzeczonych/mężów/żony.

            OK, kończę temat, bo kul mewa nie jest dobrym partnerem do dysputy, a autorka tego sympatycznego bloga też chyba (może się myle..) zażenowana jest mowieniem o Bogu. Jak to sie mowi w Szwajcarii : „Ade!” czyli etymologicznie „z Bogiem!”

          • 22 marca, 2015 at 8:17 pm
            Permalink

            No i oberwało mi się rykoszetem!
            W teorii Twoje rozumowanie jest właściwe, w praktyce szwankuje. Niestety imię Boga było tyle razy używane do tłumaczenia zbrodniczych czynów w ciągu historii naszej cywilizacji, że czyjakolwiek deklaracja wiary nie jest w stanie zdobyć mojego automatycznego zaufania.
            „Człowiek religijny ma Boga jako źródło moralności.” Jakbyś w tym zdaniu zmienił słowo „religijny” na „wierzący”, a jeszcze lepiej „prawdziwie wierzący”, to mogłabym się właściwie pod tym podpisać, ale… naprawdę nie jestem do tego całkowicie przekonana. Uogólnienia tutaj raczej nie działają.

          • 23 marca, 2015 at 1:47 pm
            Permalink

            „Niestety imię Boga było tyle razy używane do tłumaczenia zbrodniczych czynów w ciągu historii naszej cywilizacji, że czyjakolwiek deklaracja wiary nie jest w stanie zdobyć mojego automatycznego zaufania”

            Droga Jo, czy przypadkiem nie manipulujesz sobą samą?

            Tak, byly zbrodnie w imie religii i Boga. Zdarzały się także w imie Boga, ktory powiedział „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Przykre to i bolesne niewatpliwie.
            Lecz idąc tym tropem: jest na świecie bardzo wiele zbrodni w imię miłości damsko-męskiej, że nawet kodeks karny zna pojęcie „przestępstwa w afekcie”. Czy to powoduje, że zamierzasz się wyrzec związków, małżeństwa, rodziny i żyć samotnie? Czy unikasz piosenek o miłości w radio?

            Btw, arcy-zbrodniarze Stalin i Hitler mimo odebrania wyksztalcenia religijnego, sprzeciwili sie temu czego ich uczono – jeden tworzył państwo opate na ateiźmie, drugi prześladował Kościół Katolicki, bo katoliccy Bawarczycy w 1933 głosowali przeciw jego parti….

            Juz sobie ide, bo za czesto tu zagladam 🙂
            Czekam na nowe wpisy o naszej kochanej Szwajcarii, ciaoo!

  • 12 marca, 2015 at 4:57 pm
    Permalink

    Coś wspaniałego! Warto, żeby dzieci od małego czytały np. Astrid Lingren, dla mnie właśnie przez nią zaczęła się cała przygoda ze stworami, fantazjami i magią.

    Reply
  • 13 marca, 2015 at 8:13 pm
    Permalink

    Ja też jestem Twojego zdania. Dzieci nie powinny być chowane pod kloszem, robi się im w ten sposób krzywdę.

    A informacje przez Ciebie przytoczone są bardzo ciekawe, dzięki!

    Reply

Skomentuj ~Justyna - blog o Francji Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.