Kto zabił Laurę Palmer?….oooo, sorry! Nolę Kellergan!

-Nie mogę spać i urwałam się dziś z pracy!

-A co się stało? Źle się czujesz?

-Nie, czytam! Nie mogę się oderwać!

W taki oto sposób dowiedziałam się o istnieniu Joela Dickera i jego książki „Prawda o sprawie Harry’ego Queberta”. Ominął mnie szum medialny, nachalna promocja, która zwykle nie wróży nic dobrego lub takie „dzieła” jak „50 twarzy…”. Zabrałam się za szperanie, kto to jest ten Joel Dicker. I oto, co znalazłam na Internecie:

Ooooo….

Dzień dobry, panie Dicker, wybierze się pan ze mną na kawę? I na ciastko? A tak naprawdę na wino? I na ciastko? I na długie rozmowy o literaturze? I na ciastko?

A tak naprawdę, to ten wygląd i młodość nie były dla mnie zapowiedzią dobrej książki. Według mnie dobry pisarz musi przynajmniej raz w życiu stracić dziecko, zakochać się w dziwce, wylądować w szpitalu psychiatrycznym lub w więzieniu… I koniecznie mieć szpecącą bliznę na policzku po kosie otrzymanej podczas jakiejś pijatyki. Jednym słowem – sięgnąć do takiego dna, kiedy to człowiek dowiaduje się kim jest i jak wygląda prawdziwe cierpienie. Przeszorowując się po nieoheblowanych dechach można dotrzeć do takiej prawdy, której się nie otrzyma siedząc w ciepłym, pięknym apartamencie w najbezpieczniejszym państwie świata.

Młody Szwajcar Joel Dicker jakby doskonale zdawał sobie z tego sprawę i na łamach książki odpowiedział mi na ten zarzut. „Pisarz ma przywilej mówienia o doświadczeniach, w których nie miał udziału. Jeśli tylko sierota mogłaby pisać o sierotach, utknęlibyśmy w martwym punkcie. Gdyby było inaczej nigdy by autor nie mógł wcielić się w rolę matki, ojca, pilota myśliwca, czy świadka Rewolucji Rosyjskiej. Jeśli każdy pisarz musiałby się ograniczyć do swoich doświadczeń, literatura światowa zostałaby znacznie zubożona.”*

Autor wcielił się tym razem w młodego pisarza, który po osiągnięciu sukcesu zaczyna cierpieć na niemoc literacką. Pozbawiony weny zaszywa się w domu swojego mentora i przyjaciela z czasów studiów – uznanego pisarza Harry’ego Queberta. Odkrywa wkrótce, że jego mistrz skrywa w swojej przeszłości ciemne sekrety romansu z 15-letnią Nolą Kellergan, która później znika w tajemniczy sposób. Po jakimś czasie odnalezione zostaje ciało dziewczyny zakopane w ogrodzie Harry’ego, a sam pisarz zostaje aresztowany. Młody autor zrobi wszystko, żeby oczyścić dobre imię swojego mentora.

Książka napisana jest sprawnie, trzyma w napięciu, 700 stron jest łatwostrawne i nie odbija się później czkawką. Jak odniosę się do porównań z „Millenium” Larssona i „Miasteczka Twin Peaks” Davida Lyncha? Cyklu „Millenium” nie uważam za dobrą literaturę, chociaż pierwsza książka rokowała całkiem nieźle. Za to przez połowę książki nie potrafiłam znaleźć żadnego odniesienia do nieśmiertelnego, mrocznego Twin Peaks. „Prawda o sprawie Harry’ego Queberta” jest napisana językiem reporterskim i autor nie traci czasu na tworzenie klimatu, opisy dzikiej przyrody, nadnaturalne zdarzenia i wskazówki od olbrzymów i kobiety z pieńkiem. Sprawa rzekomego podobieństwa do serialu Lyncha wyjaśniła się dopiero mniej więcej w połowie książki. To postać Noli, którą poznajemy dopiero post mortem.

Najpierw byłam naprawdę zirytowana jej postacią. Nie wierzę, że dorosły człowiek może się zakochać bez pamięci w naiwnej, dobrej dziewczynce, a potem wypisywać do niej listy w stylu: „Kocham cię bez pamięci, oddałbym dla ciebie wszystko, moje kochanie”. Wzbudzające mdłości fragmenty listów Harry’ego i Noli to zdecydowanie najgorsza część książki. W dodatku listy te miały stanowić arcydzieło literackie Harry’ego – ten pomysł wydaje mi się niedorzeczny.

Tak jak niewinny uśmiech z portretu królowej balu Laury Palmer skrywał najmroczniejsze tajemnice, tak postać dziecinnej Noli nie jest tak czysta, jak nam się na początku zdaje.

Joel Dicker popełnia kilka błędów logicznych i niektóre wątki nie są realistyczne. To nie jest tak jak u Agaty Christie, że na pierwszych stronach widzimy broń na ścianie, to w piątym odcinku ona wystrzela. To nie jest nawet tak, że widzimy broń, a strzału nie ma. My nie widzimy żadnej broni, a strzał pojawia się jakby znikąd.

Wielu krytyków zarzuca tej książce jednowymiarowość. Ja się nie zgodzę z taką oceną. Postacie przedstawione w tej książce są z krwi i kości, nie czarno-białe, Nola ma na pewno więcej odcieni szarości niż sam Christian Grey.

Natomiast oczywiście, nie jest to arcydzieło klasy światowej i na pewno nic nie wniesie do historii literatury. Czy jednak potrzebny jest nam łamiący serce i duszę majstersztyk jak uprawiamy wakacyjny leżing pod gruszą? Jeśli w wakacje wolicie coś zajmującego i o tyle ciężkiego, że to 700 stron, to śmiało sięgnijcie po sprawę Harry’ego! I pamiętajcie: Nic nie jest takie, jakie się wydaje.

*Tłumaczenie jest moje, ponieważ książkę czytałam w wersji angielskiej. Zaaresztuj mnie, Panie Dicker!

3 komentarzy o “Kto zabił Laurę Palmer?….oooo, sorry! Nolę Kellergan!

  • 31 lipca, 2014 at 5:02 pm
    Permalink

    Chcę, chcę, chcę! Lecę szukać w księgarniach 😉

    Reply
  • 1 sierpnia, 2014 at 2:18 pm
    Permalink

    Sama nie wiem, porzucać Millenium (które właśnie napoczynam) i brać się za to, zwabiona porównaniem do Twin Peaks? W każdym razie zanotuję sobie tytuł, bo ostatnio zaczynam dorastać do czytania po francusku książek trochę ambitniejszych niż powieści dla nastolatków 😛

    Reply

Skomentuj ~Aulnay Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.