Ostatnio to myślę, że trzeba będzie się przejść na suszi, bo sława wymaga jadania surowych ryb i normalnie chyba nurkowania w skarbcu pełnym dolarów jak Sknerus McKwak. Ostatnio zresztą Steve sępił na oscypka z sosem żurawinowym i został tak przeze mnie nazwany i dotąd się zastanawia, czymże to się wsławił, że go wszem i wobec na ulicy pełnej przechodniów chwalę, że jest z niego niezły Makfak. Kochanie, dziękuję, ale tak przy ludziach?!
A wracając do sławy, to ostatnio Le Matin napisał kolejny artykuł o szwajcarskim Batmanie z lasu, a właściwie o tym, że cały świat mówi o ich leśnym ludku, który zasuwa po lasach w pełnym wojskowym outficie i masce gazowej. Ta poczytna gazeta oczywiście podała między innymi mój blog określając go jako jedno z istotnych źródeł zagranicznych. To by było na tyle, jeśli chodzi o manipulację faktami przez media 🙂 Ale oczywiście zrobiło mi się bardzo przyjemnie!
Oczywiście za każdym razem jak ktoś zauważy tą oryginalną postać, historia ląduje w gazecie zwykle razem ze zdjęciami i wywiadami w stylu: „o Boże, jak się przestraszyłam”. Szwajcarzy upodobali sobie polowania na swojego Batmana i gdybanie, kto to może być i dlaczego jest ubrany w maskę przeciwgazową i płaszcz. W dodatku często i gęsto oszukują – przebierają się w maskę gazową i wysyłają triumfalne zdjęcia do gazet: „Zdołałem podejść do Batmana w lesie Maules i razem wypiliśmy piwo!”