Nie dajmy sobie zamknąć dziobów!… czyli o polskim referendum ze szwajcarskiej perspektywy

Co to przyszły za czasy, kiedy wkurzone Szwajcarskie Blabliblu wypowiada się całkiem na poważnie na tematy polityczne? Gdzie się podział sarkazm, poczucie humoru i dystans do rzeczywistości? Ech, zdrada, zdrada, po trzykroć zdrada szczytnych ideałów wdupietomania i tumiwisizmu.

Ano podział się….nie wiem gdzie. A wkurzyłam się jak typowy Kiepski na system, na polityków i na dziennikarzy. Szczególnie na dziennikarzy. I na system! I na polityków! Wiecie – zwykle tak to jest, że czytuję sobie prasę polską i zagraniczną. Tu się zgodzę, tam się nie zgodzę, ale zwykle znajduję podobny tok myślenia jak mój, czy to gdzieś w artykule, czy w komentarzach. Pomruczę wtedy z uznaniem, dołożę jakiegoś swojego komentarzowego kleksa i czuję się usatysfakcjonowana, że ktoś tam gdzieś jest, kto myśli tak jak ja. Albo po prostu, kto myśli…

A tutaj pustka. Dziennikarze i politycy ogłosili klęskę referendum. Katastroficznie niska frekwencja, co oznacza według nich, że Polaków nie obchodzi właściwie ich los, ani Polska. Wyliczenia w Wyborczej, że zamiast organizować jakieś tam referendum moglibyśmy, kurcze-go-raz, kupić pięć M16, wyżywić batalion wiejskich dzieci i przyjąć pod swój dach tysiąc Syryczyków. I w taki to oto piękny, wykwintny i elegancki sposób, daliśmy sobie, Panie i Panowie, zamknąć buzie!

Bo w jaki sposób zmasakrować przepiękną ideę demokracji bezpośredniej? W jaki sposób wysłać na planetę Melmak tych nielicznych, którzy walczą o to, żeby obywatele mieli coś do powiedzenia? Otóż zorganizować referendum z tak głupimi pytaniami i jeszcze na dodatek jeszcze przed jego rozpoczęciem go zdyskredytować! I bomba – mamy wtedy niezbity dowód na to, że nasze społeczeństwo nie dorosło do idei demokracji bezpośredniej i możemy nadal rządzić sobie jak chcemy nie pytając o nic durnych szaraczków, których i tak nic nie obchodzi.

Ależ obchodzi! Przynajmniej 95% Polaków obchodzi (te 5% położyło już kreskę na Polskę i polskość oprócz hejtowania wszystkiego co polskie – na to kreski nie położyli)! Ale oczywiście forma i sposób, w jakiej są pytani o zdanie woła o pomstę o nieba, więc te 95% mówi – hola, Panowie, na co ja mam właściwie odpowiadać?… I nie odpowiada.

A jest to bardzo nieprawidłowe działanie. Nie branie udziału w głosowaniach to jest również pewne oświadczenie – oświadczenie, że nas to nie obchodzi. Że Stefan Lepkieręce może kraść do woli i nikt mu na ręce nie patrzy, bo nas to nie obchodzi. Oświadczenie, że Jurek Kręciwałek może do woli kręcić swoje wałki, bo jako polityk ma do tego społeczne przyzwolenie.

No tak, w takim razie w jaki sposób pokazać politykom, że nas obchodzi, tylko jesteście oburzeni formą referendum. W jaki sposób powiedzieć, że pytania są tendencyjne? Bynajmniej nie olewając głosowania. Jak to robią Szwajcarzy? Otóż Szwajcarzy, gdy chcą okazać swoje niezadowolenie z tematów referendum, przesyłają puste głosy. Głosują zawsze – pokazując, że ich obchodzi, że oddadzą krajowi te 5 minut na zapoznanie się z tematem i wypełnienie koperty. Ale jeśli jest jakiś temat, który ich nie dotyczy, zostawiają puste okienko. Wobec czego, oczywiście, często się zdarza, że przychodzą koperty zupełnie nie wypełnione i jest to forma oświadczenia swojej dezaprobaty. Oto karny kutas w wykonaniu helweckim! I nam brać z nich przykład…

6 komentarzy o “Nie dajmy sobie zamknąć dziobów!… czyli o polskim referendum ze szwajcarskiej perspektywy

  • 10 września, 2015 at 10:20 am
    Permalink

    100% racji. Przede wszystkim media całkowicie zlały temat, nie było żadnej kampanii informacyjnej, dyskusji, pokazania ewentualnych konsekwencji decyzji. Bo chociażby temat finansowania partii wcale nie jest oczywisty – jeśli nie z budżetu to skąd? Z 1% podatków, od lobbystów? Nie każdy musi się na tym od razu znać, więc wypadałoby rzetelnie ludzi informować. Media mają władzę, a wolą taniec z gwiazdami pokazywać.

    A że nie poszliśmy, a powinniśmy? Niestety, nie mamy takich tradycji referendalnych jak Szwajcarzy, szkoda, ale jest jak jest. Skoro całe przygotowanie referendum było niepoważne to ludzie nie poszli, może i nie jest to najlepszy sposób na pokazanie dezaprobaty, ale zawsze jakiś.

    Reply
    • 10 września, 2015 at 11:56 am
      Permalink

      Skutek tego, że nie poszliśmy będzie taki, że politycy pięć razy się zastanowią przed organizacją następnego referendum 🙁

      Reply
  • 10 września, 2015 at 11:04 am
    Permalink

    Ja już gdzieś indziej w internecie napisałem: spodziewałem się niskiej frekwencji – „KULTUry” demokracji bezpośredniej w Polsce nie ma, informacji na ten temat przed głosowaniami też nie można było uświadczyć (choć paradoksalnie uważam to za dobre, bo każdy musiał do własnego zdania sam dojść, a nie małpować zdanie ‚swojej’ partii) etc. etc. Niemniej tak niski wynik mnie mocno zasmuciło. Smutne jest też to, że ludzie odbierali to głosowanie jak sondaż poparcia dla Kukiza, w ogóle nie rozumiejąc istoty . No cóż, może kiedyś…

    PS. Może popełnisz kiedyś post o referendach w Helwecji? Byłem raz świadkiem takiego domowe głosowania i powiem szczerze, że miałem mieszane uczucia. Jestem wielkim fanem demokracji bezpośredniej, ale swoboda z jaką głosujący oddawali swój głos była lekko przerażająca. Otwarli koperty, odczytali pytania. Zrobili 5-minutowe research w internecie, który skończył się odwiedzeniem strony ulubionej partii i zakreśleniem zgodnie z zamieszczoną tam instrukcją. Ale może miałem pecha ;]

    Reply
    • 10 września, 2015 at 11:55 am
      Permalink

      Ja już popełniłam kilka solidnych artykułów na temat „hydrauliki” demokracji bezpośredniej. Zerknij sobie na przykład na: http://szwajcarskie-blabliblu.blog.pl/2013/11/15/szwajcarskie-referendum-w-pytaniach-i-odpowiedziach/
      My przed każdym referendum studiujemy broszurę, gdzie dość szczegółowo i bardzo klarownie opisane są argumenty obydwu stron. Zawsze z uwagą wysłuchujemy stanowiska Rady Związkowej, które jest zwykle emitowane w formie 5-minutowej wypowiedzi po dzienniku na RTS Un. Po czym Steve jeszcze sprawdza, jak głosuje jego ulubiona partia ku mojemu oburzeniu i krzyków (mi akurat zupełnie nie po drodze z „jego” partią). A głosuje raczej zgodnie z tym co dyktuje własny rozum, a nie partia – ale jednak zawsze uwzględnia jej zdanie.

      Reply
  • 10 września, 2015 at 2:15 pm
    Permalink

    Widzą problem w kampanii, szczerze mówiąc nie oglądam TV na obczyźnie ani w ogóle, ale czytam gazety i nie doszły do mnie zbyt wcześnie informacje o referendum. Po pierwsze – zbyt późno, po drugie jak już nikt nie przyszedł, to teraz cały internet będzie pisał tylko o tym. Coś chyba nie tak z kolejnością artykułów.
    Jestem zdania, być może jak większość – że żadne referendum nie odmieni kraju, ale milczeć to nie nie jest dobra metoda. Bierność to nie remedium na problemy, a milczenie to przyzwolenie. Dlatego chciałaby,, aby nasz kraj, Polacy choć troszeczkę poczuli się patriotami i nie olewali szansy na zrobienie czegokolwiek.

    Reply
  • 10 września, 2015 at 7:33 pm
    Permalink

    Zgadzam się z Hexe – również nie oglądam TV, w internecie natknęłam się na informacje, że ma być referendum, ale zanim się okazało kiedy ma być, to już nagle było po. Jak są wybory, to kampanię polityków nawet w Australii słychać, każdy gębę otwiera, ale jak trzeba zapytać o coś obywateli, to wspomnijmy to cichutko, a potem oznajmimy, że skoro Polacy nie przyszli, to mają swój kraj gdzieś i nie będziemy ich więcej o nic pytać.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.