Odrodzeni po śmierci w drzewie czy w szumie wiatru?

Czy wyobrażaliście sobie kiedyś, że po Waszej śmierci bliscy rozsypią Wasze prochy na wszystkie cztery strony świata i wiatr je poniesie gdzieś daleko w niedostępne góry i łagodne doliny, rwące potoki i że staniecie się częścią natury? A może, że Wasze prochy zostaną wysypane do korzeni młodego drzewka, żeby rosnąć wraz z nim tworząc żywy pomnik, w którego cieniu będą mogli dumać Wasi bliscy? Jeśli nie, to gratuluję – jesteście zdrowi psychicznie.

Jeśli jednak czasem w Waszej głowie pojawia się myśl, że fajnie by było zamiast na zatłoczonym smętarzu leżeć w lesie pod omszałym kamieniem, to wiedzcie, że w Polsce i w większości krajów EU jest to nielegalne. Ciało ma się znaleźć na cmentarzu, albo w postaci prochu szczelnie zamkniętego w urnie, która zamiast nad kominkiem ma być przechowywana w kolumbarium. Zero miejsca na romantyczne pochówki na szczycie pięknego wzgórza wśród wrzosów, rozsypywanie prochów w lesie wraz z płatkami róż, czy do wzburzonego oceanu. Na szczęście, jak zwykle, mamy Szwajcarię!


Dzisiejszy artykuł sygnowany jest logiem akcji „W 80 blogów dookoła świata”. Tym razem wszystkie blogi językowe i kulturowe, które biorą udział w akcji, połączył temat śmierci w różnych krajach i kulturach. Na początku, gdy jeszcze nie zgłębiłam tematu, wydawało mi się, że Szwajcaria w tym względzie nie różni się znacząco od innych krajów zachodnich i nie znajdę tutaj żadnych rewelacji. A jednak Helwecja okazała się progresywna również w tym temacie.

Nietypowy pochówek w Szwajcarii

Czy chcesz, żeby zwłoki Twojego bliskiego zostały skremowane, a proch z nich powstały rozrzucony w lasach, pod korzeniami drzewa, wyrzucony na wiatr z balonu, do górskiego potoku, a to wszystko przy głębokim i smutnym dźwięku alpejskiego rogu? Wszystko to da się załatwić w Szwajcarii. W tym kraju nie ma obowiązku chowania zmarłych na cmentarzach, a urny ze skremowanymi zwłokami mogą być przechowywane prywatnie. Dlatego nie ma żadnych regulacji ani kontroli nad tym, co się dzieje z ciałami zmarłych. Tą sytuację postanowiły wykorzystać prywatne firmy zajmujące się nietypowymi pochówkami obywateli z całej Europy (takie firmy to m.in. Ewiges Alpengluehn, Friedwald i Oase der Ewigkeit). Ponieważ ciągle dyskusyjne jest to, czy można szczątki lub prochy zmarłych chować w lesie publicznym, firmy wykupiły tereny w Alpach, gdzie przynajmniej można mieć gwarancję, że drzewo – żywy pomnik Waszego bliskiego nie zostanie ścięte.

Natomiast oczywiście można to załatwić również dyskretnie na własną rękę. Co mówi o tym szwajcarskie prawo? Nie można w żaden sposób zanieczyszczać lasu, ani stawiać krzyży ani innych symboli, ani nie można urządzać żadnych ceremonii, a ewentualna tabliczka informacyjna nie może być większa niż 10×10 cm.

Jak podchodzą do tego Szwajcarzy? Z chęcią korzystają z takiej możliwości. Około 75% rodzin szwajcarskich decyduje się na kremację szczątków swoich bliskich po śmierci. Nie ma statystyk dotyczących późniejszego traktowania prochów zmarłych.

Mam jednak świadectwo mojego szwajcarskiego kolegi, który po śmierci swojej matki zdecydował się w czasie wyjątkowo wietrznej pogody wjechać do bardzo wysoko położonego alpejskiego schroniska na Gornergrat i tam wieczorem rozsypał prochy swojej matki na wietrze. Zapytałam go, czy nie chciał mieć jej grobu, żeby móc zapalić lampkę, postawić jakieś kwiaty, pogadać. Odpowiedział, że przecież bardzo dużo podróżuje, a teraz, jak jest wietrznie, to zawsze chodzi na długie spacery, gdziekolwiek by był na świecie. I przysięgał, że jak się mocno skupi, to słyszy głos swojej matki w szumie wiatru. Ta historia, mimo że stawia włoski na baczność, nawet tam, gdzie nie powinno ich być, pokazuje jak różnie ludzie sobie mogą radzić z bólem po stracie najbliższych.

Szwajcarskie cmentarze

No bo na radzenie sobie z bólem po stracie najbliższych pochowanych na cmentarzach Szwajcarzy mają oficjalnie tylko 25 lat. Groby wynajmowane są tylko na 25 lat. Po tym czasie resztki zwłok są wyciągane i „wkładane” są nowe, a kamień nagrobny oddawany jest rodzinie. Czy 25 lat starczy, żeby zapomnieć? Żeby uporać się z żałobą, raczej tak, ale jak sobie wyobrażam, żeby nagle grób mojej babci przestałby istnieć, to wydaje mi się to abstrakcyjne, oburzające i bolesne.

Tak to jest w tym kraju, w którym nie ma miejsca. Nawet głupi box do przechowywania pudeł o wielkości 1m2 kosztuje 800 franków miesięcznie. Miejsce na cmentarzu jest luksusem. Wyjątkiem są bardzo popularne groby rodzinne, gdzie chowane są szczątki wszystkich członków rodziny – często te miejsca są wykupywane na stałe lub wynajmowane długoterminowo.

Co się dzieje z kośćmi wydobytymi z grobów po 25 latach? To zależy. Czasami są one chowane w masowych grobach w lasach lub używane do budowy popularnych tutaj ossuariów. Brzmi makabrycznie? Czy to dlatego Szwajcarzy wolą pochówek pod drzewem. Drzewa na ogół żyją dłużej…

Szwajcarskie cmentarze mają swój specyficzny urok. Najczęściej położone są w przepięknych zakątkach, lica kamieni nagrobnych patrzą na góry i jeziora. Alejki są ślicznie wyłożone kamieniem, każda płyta nagrobna jest niezwykle prosta i gustowna, a wszystkie do siebie pasują. To nie jest konkurs pod tytułem – pokaż sąsiadom, jak wystawny zbudowałeś pałacyk dla teściowej i ile jarmarcznych świecidełek na nim postawisz na Wszystkich Świętych. Grób zwykle składa się z kamienia nagrobnego, na którym wygrawerowane jest imię, nazwisko, data urodzenia i śmierci i czasami wiersz, a także bardzo często rysunek przedstawiający profesję zmarłego. Przestrzeń przed kamieniem niemal nigdy nie jest zamurowana – zwykle jest ziemna i stanowi przepiękną kompozycję kwiatów, kamieni i roślin, taki misterny, miniaturowy ogród. Tak, cmentarze szwajcarskie bynajmniej nie posiadają aury tajemniczości starych brytyjskich miejsc pochówku z omszonymi pochylonymi kamieniami nagrobnymi, za to posiadają wieczny spokój. Zakładając oczywiście, że wieczność trwa 25 lat…

Dla ciekawskich, jak to wszystko się odbywa w innych kulturach i językach:

Francja:

Sprawa życia i śmierci:

http://francais-mon-amour.blogspot.com/2014/10/sprawa-zycia-i-smierci-w-80-blogow.html

Dzień Wszystkich Świętych we Francji:

http://francuski-przez-skype.blogspot.com/2014/10/wszystkich-swietych-we-francji.html

Wszystkich Świętych na paryskim Père-Lachaise:

http://loveforfrance.majakka.pl/wszystkich-swietych-na-paryskim-pere-lachaise/

Holandia:

Jak w Holandii upamiętnia się zmarłych:

http://jezykholenderski.blogspot.com/2014/10/jak-w-holandii-upamietnia-sie-zmarych.html 

Niemcy:

Niemieckie cmentarze:

http://polschland.blogspot.com/2014/10/niemieckie-cmentarze.html

Słownictwo w języku niemieckim związane z przemijaniem:

http://languageflirt-de.blogspot.com/2014/10/w-80-blogow-dookoa-swiata-sownictwo.html

Jak w Niemczech upamiętnia się zmarłych?

http://niemieckasofa.pl/2014/10/niemczech-upamietnia-sie-zmarlych/

Norwegia:

Jak w Norwegii upamiętnia się zmarłych?

http://patinorway.blogspot.ch/2014/10/134-jak-w-norwegii-upamietnia-sie.html

Rosja:

Jak w Rosji upamiętnia się zmarłych?

http://www.rosyjskiesniadanie.pl/w-80-blogow-dookola-swiata/swieto-zmarlych-w-rosji/

Szwajcaria:

Na tropie sławnych i znanych pochowanych w Szwajcarii:

http://szwajcarsko.blogspot.com/2014/10/znani-pochowani-w-szwajcarii.html

W Szwajcarii jest niezwykle nawet po śmierci:

http://szwajcarskie-blabliblu.blog.pl/2014/10/25/odrodzeni-po-smierci-w-drzewie-czy-w-szumie-wiatru/

Szwecja:

Jak w Szwecji mówi się o śmierci?

http://szwecjoblog.pl/2014/10/jak-w-szwecji-mowi-sie-o-smierci.html

Wielka Brytania: 

Przemijanie po angielsku:

http://english-nook.blogspot.com/2014/10/w-80-blogow-dookoa-swiata-przemijanie-w.html 

Dzień Wszystkich Świętych w Anglii:

http://english-at-tea.blogspot.com/2014/10/jak-upamietnia-sie-zmarych-w-anglii.html

Wietnam: 

Wietnam.info – Jak w Wietnamie upamiętnia się zmarłych?http://www.wietnam.info/2014/10/jak-w-wietnamie-upamietnia-sie-zmarych.html

26 komentarzy o “Odrodzeni po śmierci w drzewie czy w szumie wiatru?

  • 25 października, 2014 at 1:39 pm
    Permalink

    Przynajmniej mają bliskich zawsze przy sobie, gdy wieje wiatr i nie mają problemów z odwiedzaniem grobów, gdy wyjadą zagranicę 🙂

    Reply
  • 25 października, 2014 at 3:35 pm
    Permalink

    Też uważam, że rozsypywanie prochów bliskich nie jest złe. Kiedy nadejdzie mój czas, poproszę moich bliskich o taki właśnie pochówek. Jesteś pewna, że w Polsce nie można rozsypywać prochów? W 2013 r. była debata na ten temat, ale nie wiem jak się skończyła.

    Reply
  • 25 października, 2014 at 4:32 pm
    Permalink

    Nie sądziłam że Szwajcarzy w tym względzie mają taką fantazję. Posądziłabym ich raczej o pochówek w holenderskim stylu, również z kremacją, ale wcześniejszą możliwością prywatnej rozmowy ze zmarłym przy kawie i laickim pogrzebem.
    Choć z drugiej strony nie dziwię się, natura jest trwalszym pomnikiem, niż wynajmowany grób, nawet na 25 lat.

    Reply
    • 25 października, 2014 at 5:48 pm
      Permalink

      Po śmierci odbywa się oczywiście tego typu ceremonia – ja się w zasadzie skupiłam na tym, co się później dzieje z ciałem zmarłego.

      Reply
      • 26 października, 2014 at 6:43 am
        Permalink

        Rozumiem, niemniej jednak ich kreatywność w u upamiętnieniu bliskiej zmarłej osoby robi wrażenie

        Reply
  • 25 października, 2014 at 6:09 pm
    Permalink

    Tak mało wiem o świecie! Dzięki za ten bardzo ciekawy wpis.

    Podobnie jak arta, nie widzę nic złego w rozsypywaniu prochów. Szwedzi mają na swoich cmentarzach tzw minneslund, gaje pamięci, miejsca zbiorowego i anonimowego pochówku, ale też często rozsypania prochów zmarłych. Czy żyjący potrzebują „namacalnego” miejsca pochówku zmarłych, to kwestia do debatowania. Mnie trochę przeraża polskie szaleństwo zniczowych zakupów i rywalizacja na bukiety na nagrobkach…

    Reply
  • 26 października, 2014 at 12:01 am
    Permalink

    Niesamowity wpis! A ta historia z wiatrem… Bardzo mi się spodobała.
    Ale jedno mnie martwi – chyba jestem chora psychicznie, bo zawsze chciałam być rozsypana z wysokiego klifu wprost do morskiej kipieli 🙂

    Reply
    • 26 października, 2014 at 8:27 am
      Permalink

      Ja też! W sensie zawsze mi się marzył marynarski pochówek – do morza!

      Reply
    • 27 października, 2014 at 4:22 pm
      Permalink

      Rubella, zaczęłam zastanawiać się czy mnie amnezja nie dotknęła i nie napisałam już wcześniej komentarza do tego postu… niesamowite – ta sama wizja pochówku 🙂 nauka na przyszłość, najpierw czytać, a potem pisać komentarze 😉

      Reply
  • 26 października, 2014 at 8:00 am
    Permalink

    Wow, ale się wpasowałaś właśnie podczas ostatnich wędrówek w okolicach Walensee zastanawiałem się dlaczego: widuję tak niewiele cmentarzy, i dlaczego jak już widzę, to są takie małe. 🙂 Dzięki za wyjaśnienie 🙂 Pochówek w górach jest o wiele bardziej pociągający niż w dziurze.

    Pozdro.

    Reply
  • 26 października, 2014 at 8:10 am
    Permalink

    Nigdy nie myślałam o sobie jak o chorej psychicznie gdy mówiłam, że chciałabym zostać skremowana i połączyć się z naturą. Ciało nie ma znaczenia po śmierci. Służy nam jedynie za życia i wtedy o nie dbamy. Dbanie o nagrobek jest dla mnie nie zrozumiałe. Pochówek w danym miejscu to taka symbolika w naszej wierze. Nie należy się z nim wiązać a tym bardziej czcić. Ja mieszkam w mieszkaniu swojej babci i często z nią rozmawiam własnie tutaj niż przychodząc na jej grób. Tam nie czuję jej obecności wcale.

    Reply
    • 26 października, 2014 at 8:33 am
      Permalink

      No tak, ale to takie atawistyczne – jak wiesz, że ciało Twojej ukochanej osoby znajduje się w grobie na cmentarzu, to dbasz, żeby było posprzątane, znicze postawione, żeby jeszcze ten ostatni raz okazać jej miłość… mimo, że oczywiście jest to bez sensu.

      Reply
      • 26 października, 2014 at 8:05 pm
        Permalink

        Ale przecież miłość można okazać w duchowy sposób. Czy coś jest złego w tym by powrócić do bardziej pierwotnych a raczej zgodnych z naturą rytuałów? Dziwią mnie wyrzuty sumienia niektórych z powodu nie wyszorowania nagrobków ich bliskich przed Świętem Zmarłych i Zaduszkami. Coś w tym jest nie tak.

        Reply
  • 26 października, 2014 at 11:17 am
    Permalink

    Nie spodziewałam się, że w Szwajcarii są takie zwyczaje. To tylko potwierdza zdanie, że człowiek uczy się całe życie.

    Reply
  • 26 października, 2014 at 11:59 am
    Permalink

    Ci Szwajcarzy nie przestają mnie zaskakiwać. Ich stosunek do życia i śmierci daje naprawdę do myślenia. Jestem dziewczyną z polskiej wsi i możliwość przebywania z ciałem zmarłej osoby (które często jest przechowywane w domu) uważam za ważny etap w przeżywaniu żałoby. Podobnie z odwiedzaniem zmarłego na cmentarzu. Grób staje się namacalnym dowodem na śmierć i pomaga się z nią pogodzić i pamiętać, że i nas to czeka. Myślę, że symbolika jest dość ważna w życiu. Chociaż nie wiem, czy chciałabym, żeby moje ciało gniło kilka metrów pod ziemią… A méditer !

    Reply
  • 26 października, 2014 at 1:43 pm
    Permalink

    I w takich momentach zaczynam myśleć, że w Polsce to jest jednak normalnie… Jakoś odczuwam dyskomfort na myśl o rozsypaniu prochów bliskich na cztery wiarty, żeby ludzie po nich chodzili, a zwierzęta się na nich załatwiały. Nie wspominając o tym, że sam nie chciabym chodzić po czyichś zwłokach. A już w ogóle wstrząsnęła mną ta wiadomość o 25 latach…

    Reply
  • 26 października, 2014 at 8:33 pm
    Permalink

    Szwajcarska fantazja 🙂 A nie pomyśleli, żeby prochy przerobić w diament i nosić np.: na palcu? Bo Holendrzy udostępniają i taką opcję…

    Reply
    • 27 października, 2014 at 11:46 am
      Permalink

      Padłam z tym pierścieniem! Mi chyba jednak najbardziej odpowiada opcja tradycyjna, już nie mówiąc o diamentach;)
      A takie rozrzucanie prochów na wietrze i potem wsłuchiwanie się w wiatr, albo wyczuwanie zmarłego w deszczu jest bardzo indiańskie.

      Reply
  • 27 października, 2014 at 12:07 am
    Permalink

    Brrr… wykopywanie szczątków po 25 latach wydaje mi się jednak makabryczne. Czy rodzina ma jakiś wpływ na to, co się z nimi stanie czy są traktowane jakoś ‚z urzędu’?

    Reply
  • 27 października, 2014 at 4:19 pm
    Permalink

    to ja jednak jestem szalonym szaleńcem i utwierdzam się w fakcie, że urodziłam się w złym miejscu na Ziemi, już dawno dawno temu fantazjowałam o rzuceniu mych szczątek z klifu do oceanu, osobiście uważam to za coś pięknego… pomysł rozwiania prochów ze szczytu gór chyba jeszcze bardziej mi się podoba, nie potrzebuję grobu, a tym bardziej grobowca, długo można by o tym pisać 😉

    Reply
  • 31 października, 2016 at 12:13 pm
    Permalink

    „Ciało ma się znaleźć na cmentarzu, albo w postaci prochu szczelnie zamkniętego w urnie, która zamiast nad kominkiem ma być przechowywana w kolumbarium” …By zapewnić sowity zarobek firmom pogrzebowym 😉

    Reply
  • 1 listopada, 2016 at 10:56 pm
    Permalink

    Kolega rozsypał na wietrze, a mój szwajcarski onegdyś chlebodawca na swej ziemi uprawnej. I tak ducha babci odnaleźć dzisiaj można w kartoffelsalat tudzież rüeblicake 🙂

    Reply
  • 2 listopada, 2016 at 10:37 pm
    Permalink

    Rzeczywiście Szwajcaria zaskakuje i Szwajcarzy również. Mój znajomy trzyma urnę z prochami matki w domu w szafie w swoim gabinecie, a w ogrodzie stoi głaz granitowy z wyrytym imieniem matki, datą urodzin i śmierci i miejscem na świeczkę. Urnę z prochami brata zakopał w pobliskim lesie, tam świeci czerwone światełko nie świeczkę, które widzi z okna w kuchni z swojego domu. Zapytałam dlaczego nie są pochowani na cmentarzu ? Odpowiedział, że nie widzi takiej potrzeby, a tak czuje większą więź. …. Teraz inna historia. Spacerując nad Renem zobaczyłam grupkę ludzi 6 osób w tym jedna w białej koszuli w krawacie z walizką. zastanowiło mnie co będą robić, ten w krawacie wyglądał na urzędnika. Ustawili się w kole, urzędnik kilka minut czytał księgę, potem przemawiał, potem wszyscy objęli się i dopiero jak postawili urnę na murze nad samą rzeką zorientowałam się , że to pogrzeb. Otworzyli urnę wysypali proch do rzeki, jednym precyzyjnym uderzeniem młotka urzędnik stłukł urnę , pozamiatał wszystkie kawałki i też wrzucili do Renu. Każdy z uczestników wysypywał proch i wrzucał po kawałku urny do wody. Starsza Pani chwilę płakała. Potem z reklamówki każdy wyrzucił do wody po garści płatków czerwonych kwiatów. Przypłynęły łabędzie. Urzędnik na koniec krótko przemówił podał rękę każdemu na pożegnanie i poszedł. Pozostali postali chwilę nad wodą, Ren popłynął dalej po chwili milczenia poszli. Potem widziałam ich w restauracji.

    Reply
    • 4 listopada, 2016 at 3:23 pm
      Permalink

      Piękne i smutne…

      Reply
  • Pingback: Wszystkich Świętych na paryskim Père-Lachaise

Pozostaw odpowiedź Ania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.