Widzę, że wiele osób w komentarzach i na privie ma pytania odnośnie sposobu głosowania w bardzo częstych szwajcarskich referendach (to tak na podstawie pytań moi), dlatego dołączam krótkie wyjaśnienia:
Jak działa wysyłanie swojego głosu pocztą?
Około 2 tygodnie przed referendum każdy obywatel otrzymuje specjalną zwrotną kopertę z zawartymi materiałami do głosowania: broszurą z tematem referendum, podsumowaniem argumentów za i przeciw i treścią ustawy, nad którą trwa głosowanie, kartkę z deklaracją wszystkich partii w danym kantonie, czy partia jest za, czy przeciw, dokumenty do głosowania i oznaczenia danego obywatela (trzeba wpisać swoją datę urodzenia i się podpisać). Specjalną kopertę zanosi się samemu na pocztę albo wrzuca do normalnej skrzynki pocztowej (jest ich pełno, nie trzeba się specjalnie wysilać przed znalezieniem jednej).
Do kiedy trzeba wrzucić list ze swoim głosem do skrzynki?
Jeśli dzień wyborów to niedziela, pocztą można głosować do poprzedzającej środy – szczegółowa instrukcja głosowania znajduje się na kopercie.
Czy można zagłosować w inny sposób niż pocztą?
Jeśli się zapomni wysłać koperty, można zagłosować tradycyjnie w lokalu wyborczym (Urzędzie Gminy, Miasta itd.) w niedzielę 24.11. Nikt jednak tego nie robi, tylko Ci, którzy nudzą się w domu i chcą sobie pogadać. Ponoć to niezłe wydarzenie towarzyskie, także jak się chce spotkać jakiegoś przystojnego emeryta, to akurat jest świetna okazja.
W kilku kantonach (Genewa, Aargau, Zurich i Neuchatel) wkrótce będzie można głosować przez Internet lub smsem, ale nasz kanton jeszcze nie jest tak zaawansowany technologicznie.
Nie zapomnijmy o tradycyjnym sposobie głosowania – który to – tak, tak – nadal jest stosowany w kilku kantonach, który polega na liczeniu dłoni. Tak! Wszyscy uprawnieni mieszkańcy gromadzą się na placu, burmistrz odczytuje wniosek nad którym trwa głosowanie i mieszkańcy podnoszą ręce na tak. Niemożliwe? A jednak!
Ile się czeka na wyniki referendum?
Nie wiem, ile się czeka na wyniki. Jakoś tak nigdy referendum nie było na tyle „ruszające”, żebyśmy dzień później z wypiekami śledzili prasę. Teraz się sprawdzi. Na Wikipedii znalazłam, że jest to pięć – sześć godzin po zakończeniu głosowania.
Kto przygotowuje broszurę o temacie głosowania?
Jeśli chodzi o zawartość broszury, to argumenty „ZA” przygotowuje wnioskodawca, a następnie przedstawione jest stanowisko Parlamentu i Rady Związkowej.
Tutaj zrobiłam zdjęcia broszury, dyskusji na temat inicjatywy 1:12. Osoby, które posługują się językiem francuskim, mogą sobie poczytać. Pod każdą stroną umieściłam krótki komentarz „o co w tym chodzi” po polsku. Przepraszam za średnią jakość, ale po tym jak nam się spaliła elektryczność, skaner nie działa …
Strona pierwsza: z lewej strony określenie tematu referendum oraz przedstawienie stanowiska Rady Związkowej i Parlamentu. W tym przypadku władza zaleca odrzucenie wniosku.
Po prawej stronie wstęp. W pierwszym akapicie przedstawienie kontekstu całej sytuacji, czyli drastycznym podwyżkom wynagrodzenia najwyższej kadry menedżerskiej w ostatnich kilku latach. Drugi akapit – wyjaśnienie na czym polega inicjatywa 1:12 i czego żądają jej autorzy. Trzeci akapit – pokrótce wyjaśnione stanowisko Rady Związkowej i Parlamentu. Czyli o nowych problemach społecznych, jakie zrodzi to nowe prawo, o zmniejszeniu atrakcyjności inwestycyjnej Szwajcarii.
Strona następna: szczegółowy opis inicjatywy. Na początku szczegółowy opis obecnej sytuacji: czyli że wynagrodzenia obecnie są regulowane przez firmy, system jest skuteczny i państwo dotychczas nie interweniowało w tej sprawie. Dalej: w instytucjach publicznych inicjatywa 1:12 nic nie zmieni (hahahah no skądże?). Na końcu autorzy broszury podają, jakie mogą być ewentualne (i dobre i złe) konsekwencje ekonomiczne i społeczne przyjęcia inicjatywy 1:12.
Na różowym tle proponowany tekst ustawy przedstawiony do głosowania.
Następnie tekst przygotowany przez wnioskodawców. Zwolennicy inicjatywy podają na tej stronie swoją argumentację za przyjęciem wniosku. Między innymi przytaczają ostatni skandal bankowy z defraudacją 2,5 miliardów franków. Następnie autorzy przedstawiają dane dotyczące radykalnego wzrostu płac dyrektorskich w stosunku do najniższej płacy w firmie w przeciągu kilkudziesięciu lat. Na koniec autorzy podają stronę internetową, która zawiera szczegółowe informacje na ten temat.
Ostatnia strona zawiera argumenty Rady Związkowej, która jest przeciwko tej inicjatywie.
I w taki to prosty sposób obywatele Szwajcarii bezpośrednio mogą decydować o swoim życiu, nie przez „gadające głowy”. Referenda nie dotyczą wyłącznie kwestii ogólnokrajowych. Mogą być również referenda na poziomie gminnym – na przykład, czy wybudować basen, czy drogę, czy podwyższyć podatki lokalne i te pieniądze przeznaczyć na nową inwestycję, czy obniżyć i przyciągnąć w ten sposób nowe firmy.
Nie będę się krygować niczym nastoletnia dziewica – naprawdę bardzo mi się podoba ten system. Nie lubię być traktowana jak dziecko we mgle. Chciałabym mieć bezpośredni wpływ na kierunek, w jakim idzie Polska i mieć ostateczną decyzję odnośnie najważniejszych kwestii. I wolę głosować w danej sprawie niż na kogoś (lub – jak to najczęściej w Polsce bywa – przeciwko komuś). Z drugiej strony nie wierzę, że jest to obecnie możliwe za naszej generacji.
Pewnie nie wiecie, ale w Polsce działa organizacja promująca system demokracji bezpośredniej. Jeśli macie ochotę zgłębić temat, voilà!
http://demokracjabezposrednia.pl/
lub
Aż musiałam edytować ten wpis i dopisać jeden paragraf. Po opublikowaniu tego wpisu włączyła mi się „myślówa” pod tytułem „Co by było, gdyby”. No więc: co by było gdyby Polska miała system demokracji bezpośredniej tak jak Szwajcaria i w referendum nasze społeczeństwo miałoby się opowiedzieć za lub przeciw zwiększeniu minimalnego wynagrodzenia do 2,5 tysiąca złotych netto. Jest to analogiczna sytuacja do tego, co w styczniu czeka Szwajcarów. Co prawda Helweci głosują nad zwiększeniem płacy minimalnej do 2,5 tysiąca franków (więcej niż 8 tysięcy złotych), ale żeby nie dać się zwariować tak to właśnie należy przeliczać. W końcu jogurt za 2 złote w Szwajcarii kosztuje 2 franki, a nie 0,8 franka…
No dobrze: wracając do naszego referendum. Pan Maniek pracujący w ochronie parkingu strzeżonego pomyśli: „No pięknie, pięknie! 2,5 tysiąca! Oczywiście, że jestem za! Nie będą prezesy cholerne zadzierać nosa ze swoich mercedesów!”. Czy Maniek i jego kolega z pracy Zenek zdołają pojąć, że tak wysoka płaca minimalna = wiele firm wycofuje się z Polski. Wiele firm wycofuje się z Polski = mniej ludzi parkuje na jego parkingu strzeżonym. Mniej ludzi parkuje na jego parkingu = jego szef zamyka biznes. Jego szef zamyka biznes = pan Maniek nie ma pracy. Pan Maniek nie ma pracy = nikt go nie zatrudni, bo niewiele firm stać na zapłacenie pensji minimalnej. Myślicie, że pan Maniek, Zenek i ich kumple byliby w stanie powiązać ze sobą taki splot zdarzeń? Czy nasze społeczeństwo jest wystarczająco dojrzałe na podejmowanie bezpośrednich decyzji?
A te 2500 CHF to nie jest czasem dla każdego niezależnie od czegokolwiek? http://www.reuters.com/article/2013/10/04/us-swiss-pay-idUSBRE9930O620131004
Si, si. Mój błąd, wybacz. Mimo, że tak naprawdę mi się w pale nie mieści…
Mi też nie…
Świetny wpis!
Nie wiem, na ile przyjęłoby się to w Polsce, ale ja bym się cieszyła z tego. Nie ma to jak zapoznać się z argumentami wszystkich stron i nie sugerować się opinią jakiegoś polityka.
Czytałam sama, od dziś czyta ze mną mój narzeczony. Nasza opinia: świetnie piszesz!
Hmmm… jednak się krygujesz niczym…
„Ja bym też tak chciała, ale czy Zenek jest wystarczająco dojrzały?”
No pewnie że nie jest, ale jak teraz nie zacznie tej łapy podnosić to w XXV wieku jego wnuczka będzie jakieś robot reprezentował.
Super tekst! Niestety w pełni zgadzam się z Pani przemyśleniami na temat naszej kochanej Polski i rodaków. Jak powiedziała kiedyś moja partnerka (chodziło o inny temat, ale też o Szwajcarię): „oj daleko są przed nami, daleko”…
Odnośnie ‚co by było gdyby’. Pal sześć, że na każdym skrzyżowaniu w Podkarpackim stałby pomnik smoleński, w Lubelskim kościołów by było więcej niż kartofli na polu, a krakowskie kołtuny udusiłyby się smogiem z pieców węglowych. Ja bym sobie na to patrzył ze śląskiej oddali i miał idiotów w nosie. Ale podstawowe pytanie jest o koszty takiej demokracji, a te jak podejrzewam są znacząco wyższe niż przedstawicielskiej. No i to że coś działa w małej 8 milionowej, ekstremalnie bogatej Szwajcarii to nie znaczy, że będzie działało w systemie o wiele większym. Gdyby demokracja bezpośrednia była taka znakomita to działałaby w znacznie większej liczbie krajów…