O szwajcarskim Janosiku, co kochał wino, kobiety i śpiew – Joseph-Samuel Farinet

Wszyscy kochamy buntowników. Czarne charaktery, nie takie smoliście czarne, ale bardziej w odcieniach szarości często są lepiej wspominane niż te krystalicznie czyste. Czy chodzi o to, że są bardziej ludzkie? Łatwiej jest nam się z nimi utożsamić? Mieszkańcy szwajcarskiego górskiego kantonu Valais poszli w swojej sympatii do czarujących przestępców jeszcze dalej – i nadali swojej lokalnej walucie miano, które nosił najsłynniejszy fałszerz Szwajcarii – Joseph-Samuel Farinet.

Pomnik Farineta w Saillon

Farinet kochał wino, kobiety i śpiew, ale przede wszystkim hojnie płacił wszystkim tym, którzy go ukrywali i pomagali mu na jego przestępczym szlaku. Płacił oczywiście fałszywymi monetami, które sam wybijał. W alpejskich wioskach bieda aż piszczała i nikt nie gardził pieniędzmi, prawdziwymi czy fałszywymi. Wiele walijskich rodzin dzięki fałszerzowi wyszło z biedy i długów i dlatego po dziś dzień Joseph-Samuel Farinet nazywany jest w Alpach szwajcarskim Robin Hoodem (choć my możemy go nazywać po naszemu – Janosikiem!).

Czytaj dalej …

Szlakiem szwajcarskich tajemnic wojskowych

Szwajcaria niewątpliwie zajmuje poczytne miejsce na liście każdego, kto interesuje się wojskowością i historią. A dlaczego? W końcu w ostatnim konflikcie, który odbywał się na jej terytorium, jakieś 150 lat temu, zginęło tylko kilkanaście osób. Jak można Szwajcarię porównywać na przykład z Polską, która cierpi na aż nazbyt interesującą historię wojenną. Szwajcaria jest jednak jednym wielkim unikatem. Precedensem na skalę światową.

Znajdźcie mi inny kraj, który byłby realnie neutralny i jednocześnie uzbrojony po zęby z armią typu milicyjnego, która od wieków odstraszała o wiele silniejszych sąsiadów. Szwajcaria została podbita tylko raz w swojej historii – przez armię napoleońską, której potem nieźle napsuła krwi wojną partyzancką. Szwajcaria przetrwała nietknięta I wojnę światową znajdując się pomiędzy wrogimi siłami. Potem w czasie II wojny światowej, mimo że znalazła się w kompletnym otoczeniu państw Osi nie podzieliła losu innych państw neutralnych. Oczywiście, wiele różnych teorii krąży na ten temat, ale Szwajcarskie Blabliblu zajmuje się prawdą historyczną a nie mądrościami ludowymi. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać na ten temat, może kliknąć TU, TU i TU, a TU znajdziecie nieco więcej na temat szwajcarskiej neutralności.

Czytaj dalej …

Obrona duchowa, czyli szwajcarska propaganda w trakcie II wojny światowej

Jak sprawić, żeby bogu ducha winny Ticinese, Berneńczyk, czy Lozańczyk poczuł się jak Szwajcar?… Co zrobić, żeby Nicolasa z Neuchatel nie uciekł ze Szwajcarii i nie przyłączył się francuskiego ruchu oporu na wieść o zbrodniach nazistów? Jak przekonać przerażonego niezwykle skuteczną hitlerowską machiną propagandową Johana z Zurychu, że obrona za wszelką cenę ma sens? Jak wytłumaczyć Francesco z Lugano, że jego rodacy Johan i Nicolas są mu bliżsi mentalnościowo niż koledzy zza włoskiej granicy? Na takie pytania musiały odpowiedzieć władze Szwajcarii przed i w trakcie II wojny światowej. Konieczność utrzymania jedności narodu i gotowości do obrony mimo beznadziejnej sytuacji zewnętrznej skutkowały powstaniem ruchu polityczno – kulturalnego, który tuż przed wybuchem II wojny światowej został podniesiony do rangi polityki państwowej. Obrona duchowa Szwajcarii (po niemiecku: Geistige Landesverteidigung; po francusku: Défense spirituelle), jak mówią niektórzy, stała się cywilną religią Szwajcarów w czasie wojennych zawieruch początku XX wieku.

Po co właściwie przypominać Szwajcarom, że są Szwajcarami?

Obecnie Szwajcarzy jednoznacznie identyfikują się ze swoim narodem. Owszem, koło czerwonych flag z równoramiennym krzyżem powiewają flagi kantonów, ale nikt nie ma żadnych wątpliwości, jaka jest jego tożsamość. W przeszłości jednak wcale to nie było takie oczywiste.

Czytaj dalej …

Futbol i wojna

Szwajcarscy piłkarze o pochodzeniu kosowskim – Xherdan Shaquiri i Granit Xhaka w meczu z Serbią po strzelonym golu pokazali symbol dwugłowego orła, który widnieje w godle Albanii. Za zdobywcami gola dość niefrasobliwie podążył rodowity Szwajcar i kapitan reprezentacji Szwajcarii Stephan Lichsteiner. Gest wzbudził wściekłość Serbów, którzy go uznali za nacjonalistyczną prowokację. Należy przecież pamiętać, że Kosowo jest wciąż uznawane przez Serbów za część ich kraju, nie zaś niepodległe państwo. Serbowie złożyli wniosek do FIFY o ukaranie piłkarzy – w końcu zgodnie ze statutem Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej piłkarze nie mogą angażować się w działania polityczne. W rezultacie dochodzenia, piłkarze zostali uznani za winnych, jednak nie zostali zawieszeni. Zostali ukarani mandatem w wysokości kilkudziesięciu tysięcy euro (na co zresztą kibice szwajcarscy i albańscy prowadzą zrzutkę…).

Mimo, że przez ostatnie kilka dni sprawą żyła cała Szwajcaria i na ten temat wypowiedział się już niemal każdy, zdaje się że celebracja Szwajcarów zostanie w końcu zamieciona pod dywan. Albo i nie…

Dla nas, żyjących w bezpiecznym, spokojnym kraju, zajmujących się pracą i domem, taki symbol może być odczytany jako prowokacja, przypomnienie bolesnego rozdziału we wspólnej historii tych państw, o której zapomina się następnego dnia wracając do codzienności. Czy może być jednak zarzewiem czegoś więcej? Czy takie wykonywane w chwilach emocji gesty na które patrzy cały świat, a w szczególności zainteresowane narody mogą być groźne?

Posłuchajcie ponurej historii związków piłki nożnej – a właściwie stadionowych bandytów z wojną. Historii, jak sami zobaczycie, bardzo świeżej…

Czytaj dalej …

Wilhelm Tell – legenda czy prawda?

Śmiało można przyjąć, że legenda o Wilhelmie Tellu jest fundamentem, na którym zbudowano świadomość narodową Szwajcarów, zaś pomnik Tella na rynku w Altdorfie jest niemalże miejscem pielgrzymek patriotycznie nastawionych Helwetów. Nie ma w tym nic dziwnego i zdrożnego. W końcu legendy stanowią jedną z podstaw tożsamości narodowej. Wiele z nich dotyczy początków danego narodu próbując odpowiedzieć na pytanie: skąd my się w ogóle wzięliśmy? Historykom (rzadziej archeologom) trudno odpowiedzieć na to pytanie, gdyż zazwyczaj, z braku źródeł pisanych, początki państw czy narodów giną w mroku dziejów. Nauka rzadko też udziela prostych i jednoznacznych odpowiedzi, a tego najczęściej domagają się ludzie.

Pomnik bohatera legendy w Altdorfie.

W jakim stopniu można ufać owym „opowieściom o początkach”? Czy należy uznać, że to bajki i mity, które nie mają nic wspólnego z prawdą? Czytaj dalej …

Złoto nazistów w szwajcarskich bankach

Gość na Blabliblu, Szymon Orzechowski o jednej z największych szwajcarskich tajemnic II Wojny Światowej:

……………………………………………………………………………………………………………………..

Szwajcaria od ponad dwustu lat nie uczestniczyła w żadnej międzynarodowej wojnie i ogólnie mówiąc była oazą spokoju w dość niespokojnej w tym czasie Europie. A mimo to historia tego kraju skrywała wiele intrygujących tajemnic, o których nawet sami Szwajcarzy nie wiedzą, bądź nie chcą wiedzieć. Jednym z takich tematów są pieniądze, które znalazły się w szwajcarskich bankach w trakcie II Wojny Światowej. Jeden poprzednich artykułów opisał historię złota ofiar Holocaustu (przeczytacie o tym TUTAJ). W dzisiejszych peregrynacjach po manowcach historii zajmę się natomiast złotem katów, którzy podczas II Wojny Światowej chętnie korzystali z usług szwajcarskich banków.

Wprowadźmy w tym miejscu pewne istotne rozróżnienie, jeśli chodzi o „złoto” nazistów, które w trakcie wojny znalazło się w szwajcarskich bankach.

  1. Po pierwsze, było to dosłownie złoto pochodzące z oficjalnych transakcji pomiędzy Szwajcarskim Bankiem Narodowym (SNB) a Bankiem Centralnym Rzeszy w latach 1939-45.
  2. Po drugie, były to konta obywateli Niemiec (w tym nazistowskich dygnitarzy, ale nie tylko) założone w prywatnych bankach w Szwajcarii w latach 1939-45.

Czytaj dalej …

Skandale, szpiedzy i „zgubione” dokumenty, czyli sekrety szwajcarskich służb specjalnych

Bogata, uzbrojona i przepiękna Szwajcaria to kraina pełna sekretów. Wydrążone góry kryjące w swoim wnętrzu bunkry, skarbce pod jeziorami, szwajcarskie symbole, które mają wiele wspólnego z sekretnymi organizacjami – wszystkie te elementy prawdziwie działają na wyobraźnię. Niestety, sekrety mają to do siebie, że przyciągają wszelkich węszycieli spisków, którzy mają zamknięte uszy na fakty i logikę. Weźmy chociażby pod uwagę temat wałkowany przeze mnie na wszelkie sposoby: dlaczego Szwajcaria jest bogata, skoro jeszcze 150 lat temu była biedna? Co z tego, że wyciągnęłam twarde dane, liczby, fakty historyczne, skoro i tak większość komentarzy pod artykułem o szwajcarskim bogactwie można by podsumować trzema hasłami: „bzdura”, „żydowskie złoto” i „współpraca z Hitlerem”. Hmmm… to, że czytelnicy uznają, że wzbogacić się można tylko i wyłącznie na kradzieży świadczy gorzej o czytelnikach niż o tym, kto się wzbogacił.

Dziś jednak przed nami temat dość mroczny i niepozbawiony białych plam: szwajcarska tajna armia Projekt-26 i Projekt-27. Wszyscy wiedzą, że każde państwo ma swoje służby specjalne. Co jest szczególnego w tych szwajcarskich? Otóż te dwie jednostki, działające od początku Zimnej Wojny aż do 1991 roku były tak bardzo zakamuflowane, że nie wiedziały o nich ani władze kraju ani dowództwo armii. W latach 90-tych jednostki zostały rozwiązane, a dokumenty organizacji trafiły do oficjalnych archiwów i departamentu obrony. I nagle, po 28 latach… zniknęły w tajemniczych okolicznościach. Czytaj dalej …

To zależy od kantonu…

Dzisiejszy temat jest pierwszą częścią cyklu „Dzień Kantonów”. Cykl będzie miał tyle części, ile kantonów, czyli 26 plus wprowadzenie. Każdy artykuł będzie poświęcony jednemu ze szwajcarskich kantonów – jego historii, specyfice, najciekawszych turystycznie miejscach, pracy i wszystkich innych zagadnieniach, które mogą interesować Polaków. Szwajcarskie kantony nie dają się w końcu łatwo porównać ani z polskimi województwami ani z amerykańskimi stanami. To niemal niepodległe państwa z własnym rządem, parlamentem i przede wszystkim – własną polityką finansową (włączając w to wysokość podatków). Kantony różnią się nie tylko od jednostek samorządowych z innych państw, ale przede wszystkim od siebie nawzajem. Dlatego też przeprowadzając się do Szwajcarii należy zwrócić szczególną uwagę na miejsce swojego zamieszkania. „Jadę do Szwajcarii. Jak tam jest?…” nie wystarczy.

 

„To zależy od kantonu…” – ta odpowiedź na nieskończoną liczbę pytań odnośnie Szwajcarii powtarza się tak często, że aż nuży.

– Będę zarabiał 5 tysięcy franków brutto na miesiąc, ale jakoś nigdzie nie mogę znaleźć, ile to jest netto. Czy mogłabyś mi pomóc?

– To, ile otrzymasz na rękę, zależy między innymi od kantonu.

– Aha, no to jest kanton Zug!

– To dobrze, Zug jest jednym z niskopodatkowych kantonów. A gdzie dokładnie? Wysokość podatków zależy również od gminy.

– Nie wiem…

Czytaj dalej …

Szwajcaria serem stoi

Tomek Streit o serze:

topelement

Rozległe obszary Alp i Jury, które razem z lasami zajmują ponad połowę terenu Szwajcarii, nie sprzyjają uprawie zbóż i warzyw. Podstawę rolnictwa „od zawsze” stanowiła hodowla bydła, owiec i kóz. (Dziś aż 80% terenów zielonych jest wykorzystywanych do hodowli, większość ponad 1000 m.n.p.m). Mleka nigdy tu nie brakowało. Początkowo mleczarstwo zapewniało niewielkie ilości masła i sera wytwarzane raczej na własny lokalny użytek. Śmiało można stwierdzić, że w co drugim wiejskim średniowiecznym gospodarstwie, w domowym zaciszu produkowano ser. Ta umiejętność była wysoko ceniona, ponieważ pozwalała na przedłużenie trwałości produktów mlecznych i jednocześnie dawało wysokokaloryczne wyroby, niezwykle przydatne jako źródło energii, zwłaszcza podczas długich i surowych zim. Produkcja sera pozwalała nie tylko uzyskać wyroby smaczne, ale też zaczęła przynosić znacznie większe zyski niż samo mleko. Ta wiedza procentuje do dziś. Ogromne doświadczenie i doskonała znajomość technologii sprawiły, że ich renoma zaczęła wykraczać poza granice kantonów, a z czasem również poza miejscowe upodobania i szwajcarski ser zaczął podbijać europejskie gusta.

Czytaj dalej …

Posiadanie broni jako jedno z podstawowych praw Szwajcarów

Obecnie toczy się dyskurs na temat liberalizacji prawa do posiadania broni w Polsce i Szwajcaria jest jednym z najczęściej przytaczanych przykładów zwolenników tego projektu. Niestety ilość mitów i zwyczajnych bzdur krążących na ten temat w mniej lub bardziej oficjalnych mediach przechodzi ludzkie pojęcie. Dlatego postanowiłam dołożyć swoją cegiełkę do kwestii posiadania broni w Szwajcarii. Usprawiedliwiając polskich publicystów i komentatorów życia publicznego – dane na temat wojskowości Szwajcarii/uzbrojenia Szwajcarów dość szybko i radykalnie się zmieniały w ciągu ostatnich lat. Ankieta Small Arms Survey z 2007 roku, z której korzysta wielu dziennikarzy dawno już się zdezaktualizowała, zmieniło się również prawo dotyczące posiadania broni. Przed 1999 rokiem ta kwestia leżała w gestii kantonów, wobec czego Szwajcaria (a raczej niektóre jej kantony) miała jedno z najbardziej liberalnych praw na całym świecie. Teraz już nie jest tak łatwo, jednak w naszych głowach ciągle istnieje wizja Szwajcarów jako takich europejskich kowbojów obwieszonych koltami strzegących swojego terytorium jak psy pasterskie. Coś w tym oczywiście jest, ale upraszczanie może nam tu tylko wyrządzić krzywdę.

Untitled design (1) Czytaj dalej …