Szwajcaria – pięknie i bez tłumów

Szwajcaria może być świetnym kierunkiem wakacyjnym w tym roku. A może nawet zawsze, gdy się nie lubi utartych szlaków i tłumów. Bo w Szwajcarii wystarczy ominąć znane nazwy, zamiast miejsc z nagłówków w przewodnikach turystycznych wybrać te z marginesów, wybrać się gdzieś wyżej, gdzie nie docierają kolejki górskie i już może się okazać, że znajdziemy się sami pośród oślepiająco pięknej natury.

Kto by powiedział, że Rezerwat Biosfery Entlebuch nie jest za bardzo popularny wśród turystów?… Zdjęcie: Adriana Czupryn

– Ale gdzie DOKŁADNIE mamy jechać? – pytają czytelnicy, gdy przekonuję ich, że Alpy są wielkie i całe puste poza popularnymi kurortami – gdzie jest to „całe puste”? Tak konkretnie! Z nazwami!

Czytaj dalej …

A gdyby tak wszystko rzucić i pojechać… na Jurę?

Nie sposób uciec przed porównaniami szwajcarskiej Jury do mitycznych Bieszczadów. Najbiedniejszy kanton, położony na uboczu, niemal w objęciach Francji, dość słabo zaludniony (choć kantony alpejskie jeszcze słabiej). Piękny, łagodnie pofalowany, z niewysokimi górami porośniętymi romantycznym zielonym badziewiem. Prawdziwą dumą Jury są przepiękne konie z Saignelegier. Turyści? Ci fotografują dramatyczne szczyty w Alpach i zimny marmur banków w Zurychu. Ja też jestem za to odpowiedzialna. Gdy po zakończeniu pracy nad przewodnikiem dostałam zadanie od mojej redaktorki z Pascala usunięcia 70 stron z książki, Jurę wykreślało mi się z najmniejszym żalem. Dlaczego? Łatwiej wykreślić „nad wzgórzami rozciąga się tajemnicza mgła, która osiada na dzikich kwiatach drobniutkimi kropelkami rosy” niż „jest tu bardzo popularne muzeum, najbardziej stroma kolejka linowa, most wiszący i świetna baza dla paralotniarzy”. Podsumowując: magiczna atmosfera < napakowany emocjami, nastawiony na turystów rollercoaster. Bo na Jurze nie zrobisz najbardziej Instagramowych fotek, chyba że prowadzisz profil dla drwali i odludków. A takie się kiepsko sprzedają.

Nic szczególnego… Ale jak spokojnie!

Czytaj dalej …