Szwajcaria poza Schengen?

Taka to uroda tej demokracji bezpośredniej, że często dochodzi do referendum nad bardzo kontrowersyjnymi wnioskami. W końcu wystarczy jedynie 100 tysięcy podpisów panów Schmidtów spod Freiburga, czy pań Couvert z wioski Le Pont, żeby inicjatywa obywatelska została oddana pod referendum. Alternatywnie, potrzeba tylko 50 tysięcy podpisów oburzonych obywateli, którzy sprzeciwiają się wnioskowi Zgromadzenia Narodowego. To wcale nie jest tak dużo.

Jak dzieci we mgle

Jak zwykł mawiać mój kolega, jeśli w Polsce mielibyśmy demokrację bezpośrednią, to w Lubelskiem na każdym skrzyżowaniu stałby papież, na Śląsku wszystkie kopalnie by pracowały non-stop, ale i tak by się tym nikt nie przejął, bo Śląsk by zmienił „właściciela”, a płaca minimalna wynosiłaby 3 tysiące netto. Ja jednak pokładam nieco więcej wiary w ludzi. Jeśli ludzi się nauczy, że rządzenie polega przede wszystkim na podzieleniu pewnego ograniczonego budżetu i jeśli chcą mieć nowy basen, to nie się nie nareperuje drogi i odwrotnie – śliczna droga oznacza, że pływać będzie można z karpiami w stawie, to będą potrafili podejmować odpowiedzialne decyzje za państwo. Czytaj dalej …

„Prawdziwi” Szwajcarzy kontra czarne owce

Po obiedzie z babcią Steva usłyszałam taką oto konwersację:

Babcia: – A jakich macie sąsiadów?

S: – Para koło 60-tki.

B: – Typowi Szwajcarzy?

S: – On nie tak bardzo, ona trochę.

Typowi Szwajcarzy? Wszystko jasne! Co oznacza to słowo – klucz rozumiane dobrze przez dwa różne pokolenia? Niestety nic pozytywnego.

Czas napisać o czymś, czego unikałam do tej pory. O szwajcarskiej prawicy, która jest prawdziwą siłą w tym bogatym kraju. Na pewno każdy Polak pozna na swojej skórze jej działanie, gdy będzie starał się o pracę i na jego drodze stanie choćby absurdalne pozwolenie na pobyt. Czytaj dalej …