Demokracja bezpośrednia w kryzysie, czyli dlaczego szwajcarscy politycy dziękują obywatelom za pozostanie w domu?

W dobie koronawirusa każde wiadomości w szwajcarskiej telewizji wyglądają podobnie – najpierw wypowiadają się członkowie Rady Federalnej Szwajcarii, gorąco dziękując obywatelom swojego kraju za pozostanie w domach. Potem kamera pokazuje codzienność różnych miast, gdzie beztroskie kobiety w wiosennych sukienkach i mężczyźni w szortach mieszają się z tymi ubranymi jak stalkerzy z „Metra” Glukhowskiego. Szwajcarzy stoją w kolejkach, chodzą na spacery, jeżdżą na rowerze, siedzą na dwóch krańcach ławki. Potem wypowiada się policja, która na początku zawsze informuje o liczbie wręczonych mandatów za nieprzestrzeganie przepisów odnośnie utrzymania dystansu społecznego i zakazu zgromadzeń powyżej 5 osób. Mimo to, policjanci zwykle kończą swoją wypowiedź stwierdzeniem, że ogólnie nie jest źle, za co serdecznie obywatelom dziękują.

Na początku przecierałam oczy ze zdziwienia, dziś się już przyzwy… Nie, do tego chyba nie można się przyzwyczaić. Nadal nie mogę wyjść ze zdumienia, że władza może prosić i dziękować i zalecać zamiast nakazywać i zakazywać. I że zalecenia są (raczej) przestrzegane.

O, tak! Kryzys niezwykle wyraźnie uwypuklił różnice w zarządzaniu państwem, a także różnice mentalności między Polakami i Szwajcarami. I podczas gdy to pierwsze jest mi dość łatwo zinterpretować – w końcu szwajcarska demokracja bezpośrednia nie bez przyczyny jest nazywana realną władzą obywateli, to różnice w postrzeganiu kryzysu epidemiologicznego przez społeczeństwo są dla mnie bardziej zagadkowe. Mogę pokusić się o diagnozę, ale pewnie nie zdołam ująć istoty problemu, który jak podejrzewam jest o wiele bardziej kompleksowy niż nam się zdaje.

Jeśli chcesz poczytać, o tym jakie środki podjęła Szwajcaria w walce z koronawirusem – zerknij do wcześniejszych artykułów: TUTAJ i TUTAJ.

Są różne style zarządzania kryzysem. Z jednej strony mamy styl chiński, którego symbolem są zabite deskami na głucho mieszkania zarażonych koronawirusem i brutalne interwencje służb porządku. Po drugiej stronie bieguna jest styl szwedzki oparty na zaufaniu do społeczeństwa.

Silna ręka czy odpowiedzialność indywidualna?

Gdzie na tej osi stoi Szwajcaria? Szwajcaria, mimo że została bardzo silnie dotknięta przez koronawirusa, dokonała tylko częściowego lockdownu. Owszem, zamknięto sklepy, które nie są nieodzowne do przeżycia, restauracje i instytucje służące rozrywce, zakazane są zgromadzenia powyżej 5 osób, a granice są częściowo zamknięte i kontrolowane. „Zostań w domu”, czy „pracuj z domu” jest natomiast wyłącznie zaleceniem. W Szwajcarii można chodzić na spacery, można cieszyć się piękną pogodą, można uprawiać jogging i chodzić do lasu. Nie ma obowiązku chodzenia w maseczkach. Ten pół-otwarty system oparty na odpowiedzialności obywateli niewątpliwie bliższy jest Szwecji niż Chinom.

Polska za to bardziej idzie drogą chińskiej silnej ręki. Liczba i szczegółowość zakazów i nakazów zadziwia i zmusza do zadania sobie pytania, na ile one mają sens. Życie obywateli wydaje się być zapisane od linijki i aż chciałoby się ironizować, że „można wyjść z domu tylko od 10:30 do 11:04 pod warunkiem, że się nosi okulary, ma się od 18 do 57 lat i oddycha się w rytmie nie szybszym niż 20 razy na minutę, jest się mężczyzną albo mężatką i nie mieszka się w promieniu 2 kilometrów od lasu, a na zewnątrz nie pyli brzoza”….

Czy zakazy i nakazy działają lepiej niż zalecenia?

Nie da się odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Szwajcaria ze względu na swoje położenie geograficzne i bliskość głównych ognisk wirusa w Europie znalazła się na pierwszej linii frontu, jednak jak przekonują eksperci na czele z Danielem Kochem, dziś (17.04.2020) jesteśmy już daleko za szczytem krzywej przyrostu zachorowań. Szpitale wytrzymały, służba zdrowia się nie załamała i już za 10 dni będą wprowadzone pierwsze środki rozluźniające nie-tak-ostry szwajcarski rygor. Trzeba jednak dodać, że Szwajcaria dość późno podjęła działania i nie wiadomo, czy te spóźnione, dość ostrożne ograniczenia nie wpłynęły na alarmującą liczbę przypadków w tym kraju.

Polska, według oficjalnych danych, ze względu na podjęte środki lub relatywne oddalenie od epicentrów wirusa ucierpiała o wiele mniej. Pytanie jednak, czy możemy porównywać sytuację w Polsce i w Szwajcarii, gdy ta pierwsza przeprowadza nieproporcjonalnie mniej testów na koronawirusa. A jak się mówi, im więcej testów, tym więcej stwierdzonych zarażeń…

Jak się zachowuje władza?

Jak już pisałam wyżej, szwajcarska Rada Federalna dziękuje i zaleca. Jest czasami brutalnie szczera, przyznając się do niewiedzy w pewnych tematach, a czasami potrafi warknąć na obywateli, gdy ci zbyt odważnie organizują pikniki w parkach. Przed Wielkanocą w szwajcarskich wiadomościach na RTSUn każdy z 7 członków Rady Federalnej złożył obywatelom życzenia świąteczne i dodał kilka zdań o tym, gdzie będzie spędzał ten przedłużony świąteczny weekend. Prezydent Simonetta Sommaruga powiedziała, że spędza Wielkanoc w domu i że na pewno połączy się ze swoja mamą przez skype i zagra jej jak zwykle na pianinie. Guy Parmelin oznajmił, że zawsze na Wielkanoc wyjeżdża w góry, ale w tym roku zostanie w domu… Jednym słowem – najpotężniejsze osoby w Szwajcarii zrobiły wszystko, żeby dać swoim obywatelom dobry przykład. „My też ponosimy ofiarę z naszej wolności! Dobrowolnie zostajemy w domu! Zróbmy to razem!”

Tak wypowiadała się Rada Federalna przed Wielkanocą. „Zwykle wyjeżdżam, ale teraz zostanę w domu…” „Zadzwonię do mamy”, „może wezmę się za jakąś książkę”. Źródło: RTSUn.

W tym samym czasie w Warszawie odbywają się uroczystości upamiętniające pamięć osób, które zginęły w katastrofie w Smoleńsku. Przedstawiciele partii rządzącej jak gdyby nigdy nic gromadzą się i składają kwiaty przed pomnikiem. Jarosław Kaczyński wybiera się na cmentarz. Cmentarz, który jest zamknięty dla normalnych obywateli… Polska władza nawet nie stara się dać dobrego przykładu. Każdym swoim działaniem i decyzją pokazuje jasno, że są równi i są równiejsi.

Co na to Szwajcarzy?

Działanie władzy nie jest dla mnie zaskoczeniem. W końcu jedno z najpotężniejszych państw świata współrządzone jest przez swoich obywateli, a polska władza jest mocno scentralizowana. Zaskoczeniem jest jednak dla mnie podejście społeczeństwa do nałożonych ograniczeń.

Zacznijmy od Szwajcarów. Na początku bardzo trudno było przekonać Szwajcarów do przestrzegania zasad dystansu społecznego. Wirus, który dotarł do Szwajcarii był ciągle w ich umysłach anegdotyczny i nierzeczywisty. Nie pomagała wiosna. Place zabaw, parki i restauracje były pełne, mimo pierwszych ograniczeń. Dopiero kolejna konferencja prasowa i zamknięcie większości przestrzeni publicznych w Szwajcarii – barów, sklepów z odzieżą, miejsc rekreacji wymiotły ulice szwajcarskich miast. Od tej pory Rada Federalna tylko dziękuje, zamiast gromić… A czy obywatele faktycznie przestrzegają prawa? No, przynajmniej się starają! Parki i promenady, które zwykle tętnią życiem nie są co prawda opustoszałe, ale rzadko zdarza się większe skupisko ludzi.

A co Szwajcarzy myślą o ograniczeniach wprowadzonych przez państwo w celu walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa?
Co ciekawe, działa tu niewidzialna granica mentalności pomiędzy częściami językowymi, którą dziennikarze kreatywnie ochrzcili coronagraben (w czasie „pokoju” to nazywa się roesti- i polentagraben). Większość Szwajcarów z części niemieckojęzycznej chce rozluźnienia i ograniczenia zakazów, a Szwajcarzy z części francusko- i włoskojęzycznej wolą je zachować, a nawet zaostrzyć.

Rozluźnienie czy zaostrzenie przepisów?
Niebieski – zaostrzenie
Czerwony – rozluźnienie

Suisse romande – francuskojęzyczny region
Suisse alemanique – niemieckojęzyczny region
Suisse italienne – włoskojęzyczny region


Skąd taka zaskakująca różnica opinii? Przecież Romandczycy i Ticinesi znani są z celebrowania każdej chwili. To tam leje się wino, a praca jest mniej ważna niż czas wolny. Po pierwsze, włoskojęzyczne Ticino i francuskojęzyczne Vaud i Genewa są regionami Szwajcarii, które są najbardziej dotknięte koronawirusem, więc kryzys epidemiologiczny jest im bliższy. Z drugiej strony, Szwajcarzy niemieckojęzyczni są nastawieni bardziej proekonomicznie, dlatego coraz częściej zadają sobie pytanie, kto za to wszystko zapłaci. (Sondaż „Die Schweiz und die Corona-Krise” przeprowadzonego 3 – 6 kwietnia przez Sotomo na ok. 30 tys. Szwajcarów.)

Co na to Polacy?

To jest dla mnie najbardziej zdumiewające. Polacy w porównaniu do Szwajcarów okazali się niezwykle praworządni, a nieliczne próby obejścia przepisów były ostro piętnowane nie tylko przez władzę, ale też resztę społeczeństwa. Na początku wydawało mi się nawet, że walka z koronawirusem nie zna politycznych kolorów i wszyscy jak jeden mąż zdeterminowani są, żeby „kurcze go raz zostać w domu” i „siedzieć na dwóch niewymownych”. Tak mocno, że aż musieli dodać do tego polskie, niezbyt parlamentarne znaki przestankowe.

Różnica między polskim strachem i determinacją a szwajcarskim pragmatyzmem i beztroską była tak widoczna i zdumiewająca dla mnie, że na początku nie za bardzo mieściło mi się w głowie. Przecież biorąc pod uwagę stereotypy na temat naszego charakteru narodowego, to Szwajcarzy powinni siedzieć ze swoimi strzelbami w przydomowych bunkrach, a Polacy organizować wesołe „końcoświatowe” pikniki. Tymczasem Szwajcarzy spokojnie uprawiali sobie jogging, a Polacy roztrząsali to załamując ręce, że „nawet w domu wysiedzieć nie umieją”.

Czytając krytyczne wypowiedzi Polaków na temat szwajcarskiej polityki pół-otwarcia, mam wrażenie, że wielu z nas nie szanuje miękkiej władzy, władzy, która jest ludzka, przeprasza, dziękuje, rekomenduje, jest szczera. Władza, która według nas jest skuteczna powinna działać tak jak w Chinach. Twarda, mocna ręka to jest dla nas synonim skuteczności.

Dopiero niedawno wraz z nowymi zakazami i nakazami Polacy zaczęli podawać je w wątpliwość. Na profilach wielu moich znajomych, nawet tych, którzy wcześniej krzyczeli o jeszcze mocniejszych karach za złamanie kwarantanny, pojawiły się nakładki z policjantem wypisującym mandat i memy wyśmiewające bezsensowność zakazu wejścia do lasu. Kolega wysłał mi szczegółową relację zdjęciową ze swojej ucieczki z izolacji w celu całkowicie nielegalnego spaceru w parku narodowym… Znaczy się, zaczęła się partyzantka…

Dlaczego Polacy i Szwajcarzy tak mocno się różnią w swoim podejściu?

Poniższa diagnoza jest mocno subiektywna, dlatego zachęcam do dyskusji w komentarzach. Zacznijmy od tego, że Szwajcarzy ufają swojej władzy i systemowi opieki zdrowotnej. Wierzą w to, że nawet gdy zachorują, służba zdrowia stanie na wysokości zadania. Owszem, załamanie włoskiego systemu medycznego przyjęli tak jak każdy z nas – z szokiem i niedowierzaniem, które jednak nie trwały długo. Dlaczego? I docieramy tu, według mnie, do jednej z największych różnic Szwajcarii i Polski, czyli sposobu ukazania kryzysu w mediach.  

Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale za każdym razem, gdy sięgam po polską gazetę lub włączam polską telewizję – obojętnie jaką – w moim przełyku rośnie twarda kula paniki. Z ekranu lub gazetowej szpalty wyziera obraz kompletnego chaosu i nie informacji, ale dezinformacji. Temat zdrowotny jest tak spolitycyzowany, że nie wiadomo, w co i komu można wierzyć, a obywatele stali się bydłem wyborczym, niewiele znaczącymi cyferkami w statystykach zarażonych.

Gdy z Włoch zaczęły docierać dramatyczne informacje, a kordony wojskowych ciężarówek z trumnami budziły przerażenie w całej Europie, w szwajcarskiej telewizji RTSUn został nagrany program na żywo z udziałem najważniejszych specjalistów do spraw zdrowotnych kraju, między innymi z ministrem zdrowia Alainem Bersetem, „twarzą” epidemii Danielem Kochem, który wcześniej zjadł zęby w walce z SARSem i ptasią grypą, i dyrektorami dwóch największych szpitali romandzkich – genewskiego HUGu i lozańskiego CHUVu. Przez cały wieczór eksperci odpowiadali na pytania telewidzów. I owszem, było tam mnóstwo niepokojącego „nie wiemy, bo to nowy wirus” i „JAK NA TEN MOMENT, kontrolujemy sytuację”. Nie jestem pewna, czy eksperci powinni używać takich sformułowań. Po słynnym „gdy tak dalej pójdzie, system zdrowotny Szwajcarii może się załamać” w wykonaniu Daniela Kocha przez cały boży dzień odbierałam telefony od przerażonej rodziny, która chciała mnie za wszelką cenę ściągnąć do Polski z tej strasznej Szwajcarii. A tymczasem ja odebrałam to całkowicie inaczej. Mnie szczere „nie wiemy” uspokajało bardziej niż jakiekolwiek butne zapewnienia. Oprócz trudnej szczerości, szwajcarskie wiodące media są wręcz antysensacyjne w porównaniu z mediami polskimi.

Po trzecie, Szwajcarzy przyzwyczajeni są do udziału w rządzeniu państwem. Muszą być przekonani o słuszności podejmowanych środków i ich adekwatności do problemu, żeby się do nich zastosować. Nieuzasadniony rozkaz „z góry” może i nie wywoła otwartego buntu, ale obudzi szwajcarski pasywno-agresywny opór.

Zdziwił mnie, jak już powiedziałam wyżej, podziw Polaków w stosunku do rządów silnej ręki i pogarda do „miękkiego” zarządzania kryzysem jaki przedstawia na przykład Szwajcaria. Mam wrażenie, czytając komentarze pod artykułami o krajach, które nie wprowadziły totalnego zamknięcia, jakby Polacy nie mogli się wręcz doczekać, aż ta strategia okaże się katastrofą. Dlaczego jesteśmy za tymi, którzy chcą nas zabić dechami w czterech ścianach zamiast kibicować, żeby udała się strategia dobrowolnej izolacji? Nie chodzi mi o ignorowanie problemu, wcale nie. Przecież ta druga może teoretycznie odnieść bardzo podobne skutki jak ta pierwsza, jeśli obywatele zachowają się jak odpowiedzialni dorośli.

Bardzo mnie interesuje Wasze zdanie na ten temat. Jak oceniacie szwajcarską i polską strategię walki z rozprzestrzenianiem się wirusa? Jak oceniacie media i podejście Polaków i Szwajcarów?

14 komentarzy o “Demokracja bezpośrednia w kryzysie, czyli dlaczego szwajcarscy politycy dziękują obywatelom za pozostanie w domu?

  • 18 kwietnia, 2020 at 9:58 am
    Permalink

    Czytam to i jakbym czytał o tym jakbym chciał, żeby wyglądała Polska. Niestety rzeczywistość jest jaka jest. Ale skoro większość tu woli, żeby im garstka ludzi mówiła co maja robić i jak to może to nie jest miejsce dla mnie. Bliższa sercu jest mi w tym momencie Szwajcaria…

    Reply
  • 18 kwietnia, 2020 at 10:00 am
    Permalink

    Świetny artykuł. Czytam go odizolowana na hiszpańskiej wsi. Zawsze ciekawiło mnie stwierdzenie, że Polacy są tacy bliscy Hiszpanom i odwrotnie. A teraz, mając mnóstwo czasu na oglądanie polityki w hiszpańskiej telewizji i prasie (jestem politycznym ignorantem, generalnie nigdy jej nie rozumiałam) że mechanizmy są do polskich bardzo podobne. Tu się straszy, oskarża, zakazuje, wlepia mandaty i tak jak piszesz, zwykły śmiertelnik już jest kompletnie pogubiony w nakazach i zakazach . Rozumiem, że jest to spowodowane szokiem i nieprzygotowaniem władz na taki rozwój sprawy.. no właśnie, wiec wszystko leci ad hoc, a najlepszy sposób kontroli to kontrola przez strach. Wychowywałam się i studiowałam w Niemczech. Czytam Twój artykuł i wiele z tego, co piszesz, jest tam też takie naturalne. Grzeczność, zaufanie, od dziecka uczenie się współpracy, wiele takich niewidzialnych zapomóg, czy umilaczy dnia codziennego (jako dziecko pamietam, ze na publiczne place zabaw co jakiś czas przyjeżdżał bus z zabawkami – można było wejść i pożyczyć, co się chciało, malować gipsowe figurki etc). I w takiej mentalności potem wyrastają na dorosłych ludzi, przyzwyczajeni są do pewnych dóbr, ciągłości i stałości, bezpieczeństwa. I nie wiem, jak to ubrać w słowa, ale intuicyjnie .. zawsze miałam większe poczucie sprawiedliwości na niemieckim uniwerku niż, studiując to samo, na polskim. Znowu, w Niemczech wychodziło się z założenia na przykład, ze nikt nie ściąga, Profesorowie z szacunkiem odnosili się do studentów. Po polskiej stronie o wiele rzadziej można było się spotkać z takimi odruchami. Wszędzie się nas próbuje zahukać. Już nie wspominając o tym, jak młodą demokracją jesteśmy i jak wrażliwe mamy podstawy praworządności… To rodzi potem niepewność, kompleksy, czy takie właśnie jakieś dziwne nasze klaustrofobiczne zachowania, czy odruchy partyzanckie, jak ładnie to ujęłaś i widzę po moich znajomych też 🙂 Tak sobie myślę głośno…. pozdrawiam serdecznie!

    Reply
  • 18 kwietnia, 2020 at 10:17 am
    Permalink

    Świetnie napisane, w Szwajcarii mieszkam od 10 lat ale jednak Polska mentalność wciąż jest mi bliższa…. obserwując cały koronowy kryzys i moje własne reakcje tez doszłam do wniosku, ze my Polacy nie jesteśmy gotowi do władzy która prosi i nie daj Boże przeprasza… (jak przeprasza to oznacza ze nie jest nieomylna i popełnia błędy i trzeba ja jak najszybciej zmienić )
    Sama oglądając pierwsze przemówienie Szwajcarskiej władzy dyskutowałam z mężem, ze to jakiś absurd, ze powinni nas zamknąć, ze przyjdzie wielki kryzys, gorszy niż we Włoszech, ze ja wiem lepiej bo czytam Polska prasę a Szwajcarska to w ogóle nie podaje wszystkich „złych” informacji. Po czym mój mąż (Szwajcar) odpowiadał, ze on ufa rządowi i trzeba dokładnie postępować tak jak zalecają … Razem z polskimi znajomymi wysmiewalismy te podejście i czekaliśmy aż system się zawali aby powiedzieć : a nie mówiłam ?
    Jednak system się nie zapadł i krok po kroku zmieniliśmy front… I nabraliśmy ogromnego szacunku do decyzji i sposobu wypowiadania się, do odpowiedzi typu: nie wiem, za wcześnie aby coś stwierdzić itp

    Jeśli chodzi o moja subiektywna opinie na temat polskiej strategii walki z wirusem: Polski rząd najpierw podejmuje decyzje a później bada i analizuje jej skutki.
    Szwajcarski postawił na stopniowe dopasowanie się do sytuacji.
    Polski rząd posunął się o krok za daleko: wykorzystuje pandemie do centralizacji władzy i zastrasza społeczeństwo.

    Reply
  • 18 kwietnia, 2020 at 11:09 am
    Permalink

    W Polsce od lat władza (nie ważne czy prawicowa , czy lewicowa) manipuluje społeczeństwem poprzez różne socjotechniki. Obecny rząd jest w tym mistrzem. Rozdawnictwo typu 500+, 13. dla emerytów ukształtowało grupę społeczną, która jeśli nawet ma jakieś pojęcie, jak te procesy przebiegają i czemu służą, to nie będzie gryźć ręki, która daje. Myślę, że tę grupę stanowi około połowa społeczeństwa. Oni się podporządkują, a co poniektórzy nawet i doniosą władzy na tych, którzy nie stosują się do zakazów. Sprzyja temu medialny chaos i ogólna dezinformacja płynąca również ze strony rządowej. Spora grupa ludzi, która myśli samodzielnie i umie wyciągać wnioski, nie afiszuje się z tym. Wszechobecna propaganda robi swoje. Sama czasem zastanawiam się oglądając programy informacyjne, że to,co widzę, nie może dziać się na prawdę, że to jest jakiś matrix. Może to ze mną jest coś nie tak, skoro większości to nie przeszkadza? Zadziwiająca jest też reakcja ludzi, kiedy w mediach społecznościowych, zamiast zamieszczać ładne fotki ze swoich wycieczek, zaczynasz pokazywać, że jest inna strona mocy. Musisz, bo czujesz, że się udusisz. I co wtedy? Zamiast lajków poparcia, grono twoich „znajomych” systematycznie się zmniejsza. Do tego stopnia ludzie są zastraszeni. Patrząc na to, co dzisiaj dzieje się w Polsce, bardzo boję się o przyszłość moją i mojej rodziny.

    Reply
    • 18 kwietnia, 2020 at 11:44 pm
      Permalink

      Wychowalam sie w Polsce, w Niemczech studiowałam i mieszkam. Dwa kraje, tak biegunowo traktujące daną sytuacje. Bliżej sercu i bliżej człowieczeka jest mi model szwjacarski i niemiecki. Jest pełny szacunku do obywatela. Jest omylny, ale przez to szczery. Polski stan mnie przeraża i budzi pewność, ze rząd ludzi ma za bydło. Zgadzam się z tobą w zupełności.

      Reply
  • 18 kwietnia, 2020 at 2:04 pm
    Permalink

    Dokladnie. Niezle napisane. Sposob, w jaki przekazywane sa informacje w Polskiej telewizji sprawia, ze boje sie dzwonic do domu, bo tam juz wszyscy szykuja sia na najgorsze, a najwiekszym zmartwieniem obecnie jest to ze „nawet na pogrzeb nie bede mogla przyjechac“ ??‍♀️??‍♀️??‍♀️??‍♀️??‍♀️??‍♀️
    Zauwazyc mozna rowniez, jak Polski rzad czy elektorat prawicy tak ich bezgranicznie broni i ufa. Ze na pomysl o wyborach korespondencyjnych przywoluja przyklad Szwajcarii wlasnie, nie majac najmniejszego pojecia, ze w kraju Helwetow byl to proces wieloletni i wprowadzano go sukcesywnie, w kazdym kantonie osobno.
    Kolejnym kontrastem sa dzialania policji, ktora w Polsce tylko czeka by „jeb.. , karac, przesladowac“ podczas gdy szwajcarsy policjanci rozadja mydelka i pozdrawiaja najmlodszych spacerujacych z mama/opiekunka po wsi (przyklad z sasiedniej gminy).
    Ja tam jestem ogromnie wdzieczna ze moge spedzic najpiekniejsze lata mojego zycia w Szwajcarii wlasnie.
    Cheers ?

    Reply
  • 18 kwietnia, 2020 at 3:18 pm
    Permalink

    Też uważam, że Polsce propaganda kreśli wizje Armagedonu by na tym tle zajaśniała gwiazda rządzących. Zamknięcie kraju prowadzi do zmniejszenia liczby zgonów (w czasie zamknięcia) i odsuwa w czasie katastrofę w służbie zdrowia (która poszłaby na konto rządu).

    Póki co jednak mamy zgrubsza 1355 zgonów przy 8,8 mln populacji w CH i 339 w PL.

    Wspólna jest konkluzja: żadne państwo nie może sobie pozwolić na zamknięcie gospodarki na dłuższy czas i to już ten moment, w którym trzeba by życie gospodarcze dalej się toczyło, już nie zależnie od tego ile jeszcze będzie zgonów w danym kraju.

    Reply
  • 18 kwietnia, 2020 at 10:57 pm
    Permalink

    Ja uważam, że wpływ na takie różnice w zachowaniu Polaków i Szwajcarów mają pieniądze/ stan służby zdrowia i umiejętność podejmowania skalkulowanego ryzyka przez Szwajcarów. Polska służba zdrowia już bez korona wirusa ledwo zipie więc zgaduję, że rządzący mając przykłady zza granicy poszli w ich ślady bez głębszego rozmyślania. I osobiście uważam, że dobrze postąpili. Druga sprawa to pewna cecha charakteru. Czy zauważyliście w jak dość niebezpieczne zajęcia angażują się Szwajcarzy? Np pływanie wpław w Aare w okolicach Berna. Pomijając że każda rzeka jest nieobliczalna, to tam mają czasem miejsce prądy ciągnące do dna. (Rada to dać się porwać prądowi i dopiero po chwili spróbować się wynurzyć). Co więcej, ludzie skaczą z mostów do tej rzeki. A co z jazdą offpiste na nartach? To właśnie taka jazda powoduje lawiny. Chyba na wielu już forach słychać jak lekarze lekko podchodzą do różnych dolegliwości (polskich) pacjentów. Z pewnością znajdzie się jeszcze parę przykładów. Oczywiście w Polsce też ludzie mają fantazję, podejmują ryzyko, ale mam wrażenie że jest to stosunkowo mała grupa i nie wiem…jest jakoś inaczej, nie jest takie powszechne. To takie rozmyślania z mojej strony.

    Reply
  • 19 kwietnia, 2020 at 9:51 am
    Permalink

    Nic dodać nic ująć. Polacy przestraszyli się drakonskich kar. Ale już teraz jest coraz więcej ludzi którzy rozumieją cel zastraszania. Tym celem jest dobrowolne poddanie się szczepieniu.
    Drugim celem polskiej władzy jest to aby przeprowadzić zwycięskie wybory bez względu na cenę.

    Reply
  • 19 kwietnia, 2020 at 2:20 pm
    Permalink

    Mieszkam w PL. Początek – zamknięcie totalne było jedynym sensownym wyjściem. Już wcześniej ludzie w PL umierali w kolejkach na SOR bo nie było lekarza i wszyscy mieli w d.. Więc podejrzewam, że gdyby nie to to by wszystko padło. Kolejne zakazy i mandaty, kary to już totalny teatrzyk przedwyborczy.

    Co do mediów – sianie paniki w polskiej TV, polskim necie było namnożone do tego stopnia, że po tygodniu życia w ciągłej panice przestałam sprawdzać każde newsy, odinstalowałam appkę fb żeby nie czytać znajomych postujących te newsy. TV całe szczęście nie mam, ale po rozmowach z dziadkami widzę jak piorą mózg (TVN, Polsat, Info, TVP, wszystko razem już nie istotne co kto cenzuruje). Polskie media uwielbiają siać panikę i armagedon. Im więcej masakry w nagłówku tym lepsze klik-bajty. Zaczęłam czytam tylko raz na tydzień agencję prasową, która jako tako podawała suche fakty.

    Kolejne absurdalne zakazy jak zamykanie lasów to już czysty Bareja. Noszenie masek albo czegoś na twarz do odwołania (wg kretynów z góry do wynalezienia szczepionki) to też ciężki absurd. Przecież taka maska po chwili jest siedliskiem wszelkiego syfu i groźniejsze jest jej noszenie. Generalnie pokazówka.

    Aktualny rząd PL nie myśli o obywatelach. Oni kalkulują co zrobić by dalej być u żłobu. I jeszcze wyskoczenie z ustawą antyaborcyjną. Po prostu ………….

    Z mężem mamy zamiar przenieść się do CH, niestety póki co jest to niemożliwe. Jednym z powodów jest kwestia polityki jednego i drugiego kraju. Ja w PL wytrzymać już nie mogę. Jestem wk… i zmęczona tym że polityka wychodzi nawet z lodówki, że w ogóle nikogo nie szanują i tylko kupują głosy przez 500+
    Mam też świadomość, że w tym chorym kraju to się nie zmieni nawet za 20 lat, więc pozostaje jedynie ewakuacja.

    Reply
  • 20 kwietnia, 2020 at 8:52 pm
    Permalink

    Córka prowadzi w Szwajcarii restaurację.Restauracja nieczynna,może coś ruszy za miesiąc.
    W Polsce”wyprosili”mnie z lasu,zagrozili mandatem.Dzisiaj zakaz wejścia do lasu i parków odwołany.
    Prezes zakpił sobie z Polaków spacerując ze świtą po cmentarzach.
    W Polsce umiera 1143 osoby dziennie.Przy tym tych kilka osób dziennie na COVID-19 to pikuś.
    🙂

    Reply
  • 21 kwietnia, 2020 at 2:20 pm
    Permalink

    „Jak oceniacie szwajcarską i polską strategię walki z rozprzestrzenianiem się wirusa?”

    Każda strategia jest dobra byleby była skuteczna. Żeby zluzować ograniczenia trzeba do walki z wirusem rzucić coś w zamian, np. powszechne testy. W Polsce służba zdrowia jest bardzo niedoinwestowana, laboratoriów jest mało i mają mało sprzętu, więc surowe restrykcje są uzasadnione. Szwajcaria robi dużo testów więc jest w stanie sobie poradzić bez drakońskich kar za wejście do parku.

    „Jak oceniacie media i podejście Polaków i Szwajcarów?”

    Niektórzy moi znajomi, w tym moi rodzice czytając w internecie w polskiej prasie wszystko jak leci sądzę, że za kilka, kilkanaście miesięcy kraj się rozpadnie i będzie tak źle jak w latach trzydziestych dwudziestego wieku. Taki klimat od miesiąca wylewa się ze wszystkich większych polskojęzycznych portali jak Onet, Wirtualna Polska, Gazeta, Interia, TVN24, nie da się tego czytać bez nabawienia się ciężkiej depresji.

    Reply
  • 23 kwietnia, 2020 at 9:27 am
    Permalink

    Cześć Asia,
    Jestem na świeżo po lekturze twojej ostatniej książki, im bliżej byłem końca, tym bardziej mi się podobała, a jednocześnie rosło rozczarowanie topniejącą ilością stron, które zostały do przeczytnia, liczę na kontynuację 🙂

    Wracając do wiadomości powyżej.
    Nie do końca jestem fanem porównywania jednych do drugich. Każdy kraj jest inny, tak samo jak każdy człowiek jest inny. W przypadku tego pierwszego wszystko zostało uszktałtowane przez setki lat historii każdego kraju. Czy jabłko jest lepsze od gruszki?
    Dla mnie Szwajcaria jest unikatowa w skali świata pod wieloma względami, ale czy jest lepsza, jestem daleko od robienia porównań, ale bardziej ku skupieniu się na poznawaniu danego kraju, ludzkich zachowań, kultury, historii, sztuki, tradycji.

    Reply
  • 26 kwietnia, 2020 at 1:30 pm
    Permalink

    Żyję w Polsce, ale nie wypuszczam rządu do swojego życia, z zarazą walczę zaś na własnych zasadach. W styczniu pomyślałam, że TO do nas dojdzie, wiec kupiłam maseczki (tylko 20 sztuk, bo naiwnie sądziłam, że później będą je rozdawać). Pod koniec lutego zaczęłam gromadzić żywność. Z domu wychodzę tylko, gdy muszę tj. raz w tygodniu. Nikogo nie wpuszczam, zwłaszcza ekstrawertycznych sąsiadów, którzy do dziś prowadzą aktywne życie towarzyskie. Zmieniłam plany zawodowe na najbliższy rok tak, by było jak najmniej kontaktów f2f. Później niektóre z moich pomysłów skopiowała władza i uczyniła prawem powszechnie obowiązującym.

    Gdybym żyła w społeczeństwie bardziej wyedukowanym i zdyscyplinowanym, nie przedsięwzięłabym aż tylu środków zapobiegawczych. Przez ostatnie tygodnie zebrałam wiele dowodów na to, że większość moich współobywateli spała na lekcjach biologii w podstawówce. Ludzie nie odróżniają wirusa od bakterii… jak nie rozumiesz wroga, to jak chcesz z nim walczyć?

    Gdybym żyła w kraju z wydolną służbą zdrowia, to nie bałabym się tak zachorować, jak się boję. Więc zapobiegam, by nie leczyć. Bo może nie będzie komu ani czym.

    Obawiam się, że w tej całej histerii tracimy z oczu szeroki ogląd sytuacji. Powinniśmy zrozumieć co się stało u źródła: barbarzyństwo wobec zwierząt, ignorancja higieniczna, głód, ubóstwo. To wszystko, od czego my, ludzie z bogatej części świata, odwracamy wzrok. Wobec czego jesteśmy bezradni. Jak pył bitewny opadnie musimy usiąść wszyscy razem, biedni i bogaci, by znaleźć nowy sposób na współistnienie na jednej planecie. I po to, by obudzić w sobie odpowiedzialność za pozostałe żywe stworzenia, które z nami ją zamieszkują.

    COVID-19 to tak naprawdę pierwsza całkowicie globalna wojna światowa. Wobec tego obrazu rozważania czy wchodzić do lasu, czy nie wchodzić, wywołują u mnie tylko pusty śmiech. Myślmy raczej o tym, czym i jak wykarmić tych, którzy do lasów chodzą, by upolować dzikie zwierzęta na obiad (tzw. bush-meat) i o tym, w jaki humanitarny sposób zacząć zmniejszać liczebność ludzkiej populacji. Bo jest nas zwyczajnie za dużo.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.