Wyobrażacie sobie polską flagę na papierze toaletowym, proszku do prania, jajkach czy pączku? Wyobrażacie sobie reklamę telewizyjną, w której zaspana pani w piżamce sobie nuci pierwsze nuty Mazurka Dąbrowskiego leniwie parząc kawkę? Wyobrażacie sobie flagi Polski powiewające nad domami nie tylko od święta, ale na co dzień?
Nie wyobrażacie sobie. Ja też sobie nie wyobrażam. To są w końcu nasze symbole narodowe. Chcąc nie chcąc wyrosłam w poczuciu, że barwy narodowe i hymn to strefa sacrum. Obecność flagi wymaga zrobienia miny na rybkę rozdymkokształtną i ściągnięcia brwi na Macierewicza w obliczu parówki. To chyba kwestia wychowania. Większość dzieciaków w końcu pierwszy kontakt z symbolami narodowymi miała na nudnych akademiach szkolnych, oglądając niezrozumiale pompatyczne składanie kwiatów na grobach i… na stadionach.
Gdy już byłam starsza pojawiło się coś takiego jak radykalna prawica, która ku mojej wściekłości zawłaszczyła sobie coś co powinno należeć do całego narodu. Barwy narodowe nosiło się tylko na mecze i to nieco wstydliwie pod „cywilnymi” ciuchami. Od paru lat i to zaczęło się zmieniać. Na trybunach ktoś przyuważył jedną czy drugą panienkę w koszulce Polski odsłaniającej połowę dorodnych oczu zamiast jak zwykle workowato zakrywać wszystko włącznie z szyją. I się zaczęło. Każda zachciała być taką seksowną Słowianką rozsyłającą biało-czerwone buziaki do tłumu fotoreporterów. W naszym pełnym pozytywnej energii kraju oczywiście podaż zaraz rączo galopuje za popytem (w przeciwieństwie do Szwajcarii), więc za moment pojawiły się sklepy ze wszystkim, co mogło nas upodobnić do Natalii Siwiec.
No i mamy teraz kilka sklepów patriotycznych wyróżniających się fantastycznym wzornictwem dla kobiet i beznadziejnym wzornictwem dla mężczyzn. Chyba że jakiś pan lubi koszulki z umięśnionym orłem, który dla pań stanowi takie samo potwierdzenie męskości jak stuningowany samochód. Złapią się na to tylko niedoświadczone dziewczynki. Ale drodzy panowie, uważajcie, w końcu kiedyś Wasza dziewczynka powie: „Sprawdzam!” i co wtedy?
Hop, hop, wracam do tematu. Polski patriotyzm stał się nagle i niespodziewanie modny. A z modą jest tak: jeden to robi świadomie, a drugi ślepo podąża za trendem. Jeden nakłada bluzę „Polska Walczy” z pełną determinacją, a drugi, bo ładnie wygląda do ładnie przystrzyżonej bródki, papierosa elektronicznego i piwa z najbardziej alternatywnego browaru. Gdy widzę takiego konusa z bluzką z emblematem Żołnierzy Wyklętych, to mam ochotę zrobić mu brutalny test rodem z mojej podstawówki, czy naprawdę wie, jaki symbol nosi na swojej piersi. Bo wiecie, u nas w największym mieście wschodniej Polski, w największej i najbardziej bandyckiej szkole podstawowej, jak się nosiło koszulkę takiej Metaliki lub Nirvany, to trzeba było się nastawić na solidne trzepanie mózgownicy, żeby udowodnić jakimś prawdziwym fanom, że się też należy do ich stada. Dotąd pamiętam, jak piałam „My girl, my girl don’t lie to me, tell me when did you sleep last night” trzymana dość brutalnie za kark przez jakieś długowłose indywidua…
Polski patriotyzm się zmienia i ewoluuje, ale mam wrażenie, że w każdym wydaniu jest smutny, walczący i nieco pompatyczny. Miejsce, gdy możemy sobie pomiętosić flagę podgryzając jej rogi ze stresu i nikt nas nie wyśle za to do sądu to tylko i wyłącznie stadion piłkarski. Pozostałe okoliczności używania flagi to strefa sacrum.
W Szwajcarii flaga, symbole i barwy narodowe to zdecydowanie bardziej oswojony temat niż w Polsce. Flagę noszą na koszulkach sportowcy – amatorzy i dzieciaki na placu zabaw. W czasie Święta Narodowego Szwajcarii cały kraj staje się biało-czerwony, a charakterystyczny emblemat równoramiennego krzyża widnieje nie tylko na flagach, ale również chińskich lampionach, szarfach, serwetkach, ciastkach, papierowych talerzykach i takich produktach, których nigdy byś nie podejrzewał o potencjał flagonośny.
Barwy narodowe Szwajcarii nie są jednak eksponowane wyłącznie na początku sierpnia (vide: 1 sierpnia – Święto Narodowe Szwajcarii). Flagi na wielkich masztach przy domach prywatnych, schroniskach górskich, czy drewnianych, przepięknych chatkach tkwią tam przez cały rok stanowiąc przepiękny temat do zdjęć. Nie jest to jednak najbardziej uderzające. To, co mnie nieustannie dziwi i zastanawia, to mariaż symboli narodowych z komercją. Szwajcarzy wcinają pączki, ciastka, jajka (!!!) i pieczywo ozdobione flagą, podcierają sobie swoje helweckie pupy papierem na którym widnieje symbol flagi i kupują zestaw naczyń z deseniem w szwajcarskie krzyże. Nie słyszałam również, żeby ktokolwiek się oburzał na wykorzystanie hymnu narodowego w reklamach, co widziałam już nie raz! I to wcale nie reklamach szwajcarskich produktów! Zdecydowanie szwajcarskie symbole narodowe flirtują o wiele bardziej ze sferą profanum niż nasze polskie.
Wyszukując materiałów odnośnie tego tematu znalazłam na Internecie szwajcarski blog, którego autor, tytułowy Herald Dick jest nieźle zakręcony na punkcie heraldyki. Jednak wcale to nie znaczy, że nadyma się buńczucznie, gdy ktoś go pyta o sokoły, niedźwiedzie i klucze we flagach i tarczach. Wręcz przeciwnie – potrafi się nad nimi „znęcać”. Oto kilka flag kantonów przerobionych przez autora. Zgadniecie, jakie to kantony?
„Wyzwoleni i upaleni”
Przed napisaniem tego artykułu zastanawiałam się dość długo, jakie stanowisko zajmuję wobec wykorzystania komercyjnego symboli narodowych. I wiecie co? Nie mam pojęcia, co mam na ten temat sądzić. Raczej nie podoba mi się nasze polskie podejście. Za dużo w tym krzyku, nadymania się i walki o to, kto jest prawdziwym Polakiem, kto jeszcze prawdziwszym, a kto tak najprawdziwszym, że wszystkie prawdziwki w lesie składają broń i idą na emeryturę. Ale właściwie z tak trudną historią, czego mamy się spodziewać…
Nie wiem jednak, czy byłabym gotowa usłyszeć w telewizji panią robiącą pranie, która nuci z lekkim uśmiechem „z ziemi włoskiej do Polski…”. Jeśli się od dzieciństwa staje przed czymś na baczność, trudno to potem zaprosić do swojej strefy codzienności.
Czy wiecie, że absolutnymi mistrzami w targaniu świętości są nasi południowi sąsiedzi – Czesi? Pamiętacie tę słynną scenę z kultowego filmu „Samotni” („Samotari”)?
Wczoraj na stronie facebookowej Szwajcarskiego Blabliblu zrobiłam mały konkursik. Podałam 3 niezwiązane ze sobą elementy, które pojawiły się w tekście i prosiłam o odgadnięcie tematu artykułu:
https://www.facebook.com/szwajcarskieblabliblu/posts/1034751933306586
Wszyscy, którzy wzięli udział w konkursie delikatnie lizali się z prawidłową odpowiedzią, ale w zasadzie nikt nie przeszedł z nią do drugiej bazy. No może oprócz Krzysia, który brawurowo odgadł, że będzie o Szwajcarii…
Zaglądacie czasem na facebooka Szwajcarskiego Blabliblu? Jeśli czytacie bloga i z niecierpliwością czekacie na nowy tekst, a przeczytaliście już wszystko od deski do deski, to może warto poznać i polubić TO miejsce. Na fanpejdżu codziennie pojawia się coś à la Szwajcarskie Blabliblu, czego nie ma na blogu. Jest również o wiele bardziej interaktywnie, a w przyszłym tygodniu pojawi się tam coś specjalnego…
Hmm, a co powiesz na to, że we Lwowie można kupić papier toaletowy z napisem „Putin idź w p..du”? 😀 Co kraj, to obyczaj…
Co do tego patriotyzmu – nie chcę bronić grup à la Ruch Narodowy, ale muszę jednak zwrócić uwagę na to, że polska historia i sytuacja gospodarczo-geopolityczna były/są nieco inne niż szwajcarska… Przez to ciężko w Polsce o taki „beztroski” patriotyzm…
To prawda z tym papierem toaletowym? hehehehe! Sama bym go z chęcią kupiła!
Całkowita zgoda z tym, że mamy inny kontekst niż Szwajcarzy. Ale może odrobina większego luzu dobrze by nam zrobiła? Nie, jak Monika napisała w komentarzu na fejsie, od razu promowanie ćwiczeń fizycznych przy użyciu flagi, ale tylko odrobina, odrobinka luzu…
Gdyby nie odległość, to mógłbym spokojnie Ci kupić, tym bardziej, że hrywna stoi teraz 0,16 złotego albo nawet mniej – tak więc gdy się pojawisz w lubelskim, to koniecznie na przejście i do Łucka 😀 Tam też powinni mieć takie ekstra papiery 😉
Ja wiem! Ja wyślę tam jednego z moich wujków, który tam non-stop kursuje po jakieśtam słodycze i… te inne słodycze 😀
Haha, no tak. Ja akurat niepijący wyjątek, ale fakt, cenowo to dla Polaków używkowy raj.
A przy okazji można kupić papier toaletowy z Putinem. I karty do gry też!
Swoją drogą – wyłapałaś w Szwajcarii jakieś opinie o konflikcie ukraińsko-rosyjskim? Ktokolwiek (poza Rosjanami i Ukraińcami, oczywiście) w ogóle o tym mówi?
Tak, mówi, ale powiedziałabym, że konflikt w Syrii jest teraz bardziej medialny :/
Oglądałam ostatnio nawet cały wielki reportaż telewizji szwajcarskiej z linii frontu.
Konflikt syryjski zawsze był bardziej medialny i obawiam się, że pewnym, niezidentyfikowanym bliżej, ludziom zależy na tym, by był bardziej medialny.
Niestety, ale, pomijając już jakieś ekstremalne teorie spiskowe a la iluminaci, ciężko nie oprzeć mi się wrażeniu, że jakieś siły sterują obecną sytuacją geopolityczną.
Ale to już taki off-top.
Machulski nakręcił kiedyś komedię pt. „Ile waży koń trojański?” – niby lekką i zabawną opowieść z dystansem, a jednak pada w niej stwierdzenie, które jest niezwykle wymowne. Główna bohaterka w pewnym momencie dość sceptycznie reaguje na słowo „patriotyzm”, tłumacząc, że pewni ludzie nam go trochę… zepsuli. Moim zdaniem trudno o trafniejsze opisanie tego, co się dziś dzieje i to na znacznie szerszą skalę niż w czasach, gdy kręcono ten film. Dochodzi obecnie do jakiejś koszmarnej redefinicji wielu pojęć (daruję sobie nawet ich wymienianie). Nadaje się im absurdalne znaczenia, sztucznie tworząc podziały na naszych i nie-naszych, przez co bycie ponad podziałami jest zdecydowanie trudniejsze. Co do symboli narodowych zaś, to osobiście (ob)nosić ich na ubraniach nie zamierzam, bo w moim prywatnym kodeksie moralnym jest to przejawem braku szacunku do nich.
Ach, to jest fakt.
Osobiście wkurza mnie taka przedszkolna wyliczanka kto jest a kto nie jest większym patriotą. I to, że nie można być przeciwko nie będąc za. Czyli właściwie cokolwiek by się robiło, jest się kategoryzowanym.
Jakby na zawołanie Pan Prezes się wypowiedział i dał nam przykład 😉 http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kolejna-miesiecznica-katastrofy-smolenskiej-mocny-apel-jaroslawa-kaczynskiego/bbky1c
Bo oczywiście bycie przeciwko pomnikom oznacza, że jest się przeciwko szacunkowi dla ofiar…
„A spiker cedził ostre słowa, od których nagła wzbierała złość” – zabawne, jak łatwo dziś znaleźć adekwatny cytat, wertując w głowie szlagiery sprzed lat.
Sic!
Flaga na papierze toaletowym? Z czymś takim mógłby być problem, bo gdyby się okazało, że stanowi to czyn opisany w Kodeksie karnym, to konsekwencje byłyby raczej znane. Co ciekawe, flaga obcego państwa jeśli w Polsce byłaby znieważona, to też mogłoby być, delikatnie mówiąc, mało sympatycznie. Wobec tego lepiej dobrze się zastanowić nad pomysłami za nim wcieli się je w życie. Poza tym faktycznie byłoby fajniej, gdybyśmy podchodzili czasami do symboli trochę z większym luzem, ale bez przesady. Moim zdaniem, jednak największy problem to nie zbyt rzadko eksponowanie flagi narodowej, a jej nieznajomość. To często się ujawnia, szczególnie podczas ważnych imprez sportowych i zawieszonych flagach na samochodach. Nie wiem dlaczego najczęściej kierowcy używają bandery marynarki wojennej. Przypadek, niewiedza, czy też uważają że ich samochody to okręty wojenne??. Patrząc na zachowanie na drogach, to pewnie to ostatnie :-)))
Oups, źle się wyraziłam. Nie de facto na papierze toaletowym, ale na jego opakowaniu!
Bandera marynarki wojennej to flaga z wpisanym orłem, jak się domyślam? To na pewno to! Są na wojennej ścieżce! 😉
Jakby co, masz moje wsparcie :-))))
Samotari, ty vole 😀
A ja nie napisałam Samotari? Czuję się jak w czeskim filmie 😀
spanelska vesnice:P
Mewa, Ty mówisz… językami? 😀
już wyjaśniam, Czesi zamiast mówić „czeski film” używają wyrażenia hiszpańska wieś, czyli „spanelska vesnice” i tak mi się głupio skojarzyło
http://czechywgdansku.blog.pl/2014/10/20/czeski-blad-czeski-film-i-hiszpanska-wioska/
Okej, wróciłem niedawno z Lwowa, więc mogę co nieco powiedzieć o tym, jak wygląda patriotyzm w wykonaniu ukraińskim.
Otóż w sklepach pojawiły się informacje, których wcześniej (= rok temu, gdy ostatnio tam się pojawiłem) nie było – wielkie (dla niewtajemniczonych pewnie niewiele znaczące, ale dla wiedzących OCB wyglądające wręcz tak, jakby krzyczały: „a spróbuj tylko coś od nich kupić, kutwa!) napisy, że produkty pochodzą z Federacji Rosyjskiej. Z kolei księgarnia „Ye” (taki nieco mniejszy odpowiednik Empiku na Ukrainie) przy stoisko z rosyjskojęzycznymi książkami ostrzega, że przy regale mogą znajdować się książki wydane w Rosji.
W stacjach radiowych z kolei coraz częściej można usłyszeć o „rosyjskim okupancie”. Najdalej zaś poszło chyba Russkoe Radio – jak sama nazwa wskazuje w jakichś 9x% rosyjskojęzyczne – wrzucając na swoją stronę internetową komunikat (żeby było ciekawiej, po ukraiński), że nie mają oni nic wspólnego z kompanią zarządzającą radiem o tej samej nazwie na terytorium „kraju agresora” i nie mają żadnych prawnych powiązań z Russkim Radiem w Moskwie i potępiają wszelkie ich akcje, związane ze wspieraniem „terorrystycznej działalności Rosji na terytorium Ukrainy”.
Zresztą, nawet pan prezydent Poroszenko niedawno powiedział, że w ukraińskich stacjach jest za mało języka ukraińskiego.
P.S. Ostrzegam, że papieru z Putinem możesz nie dorwać, podobnie jak zawiedzeni Turcy, których spotkałem – wychodzi na to, że wieść gminna szerzy się Internetem po całym świecie 😉
Chyba i rodowici Ukraińcy rzucili się ochoczo na ten papier, skoro występują takie braki w zaopatrzeniu.
Za to karty m.in. z Putinem i Poroszenką ze swoim cukierkiem w ręku można kupić w większości miejsc z suwenirami. Przy cenie 45 hrywien nie mogłem nie skorzystać 😉
Asia, a polskie produkty „teraz polska „? Tez maja polska flage na opakowaniu, poczawszy od wyrobow wedliniarskich po zaprawe murarska…