Mity dotyczące życia w kraju wielojęzycznym

Jak się żyje w kraju wielojęzycznym? – na to pytanie odpowiadam dziś dwustopniowo: w poniższym artykule rozwieję kilka mitów, które najczęściej się pojawiają w kontekście języków używanych w Szwajcarii, natomiast na blogu grupy kulturowo-językowi opowiadam o codzienności w kraju wielojęzycznym.

Jeśli chcecie się dowiedzieć, w jakim języku rozmawia Urs z St. Gallen z Celine z Genewy, w jakim języku Szwajcarzy śpiewają hymn, a także, co oznacza pojęcie Roestigraben (pl. granica roesti), koniecznie zajrzyjcie do artykułu mojego autorstwa opublikowanego na blogu grupowym: TU.

Gorąco do tego zachęcam, ponieważ powyższy artykuł stanowi wstęp do poniższego tekstu i całkiem nieźle tłumaczy kwestie wielojęzyczności w Szwajcarii.

A teraz rozprawmy się z tymi przesądami światło ćmiącymi!

MIT 1: Każdy Szwajcar jest czterojęzyczny.

MIT OBALONY! Szwajcaria jest podzielona na obszary językowe. Owszem mieszkańcy obszarów dwu- i trójjęzycznych posługują się kilkoma językami. Nie jest tak jednak na całym terytorium Szwajcarii.

Faktem jest, że mali Helweci uczą się w szkole języków innych kantonów (francusko- i włoskojęzyczni – niemieckiego, a niemieckojęzyczni – zwykle francuskiego) i ta nauka jest na o wiele lepszym poziomie niż ta znana nam z polskiej szkoły publicznej. Po drugie, szwajcarscy chłopcy idą do wojska na rok, a później co roku przechodzą miesięczne szkolenia militarne, i komisje wojskowe zwykle starają się, żeby rekruci „zwiedzili” kraj i poznali mieszkańców innych jego części. Co to oznacza w praktyce – wysyłają tych z Genewy gdzieś do zabitej dechami wsi pod włoską granicą, a tych z niemieckojęzycznej Szafuzy pod Lozannę. Dodatkowo mieszają towarzystwo w samych jednostkach. Wobec tego wojsko jest dla wielu Szwajcarów pierwszym prawdziwym testem, czego się nauczyli w szkole. A tam nikt się pobłażliwie nie uśmiecha, tylko każe machać pompki, gdy nie rozumieją…

Szwajcaria przykłada dużą wagę do nauki swoich języków urzędowych, ale jeśli ktoś po ukończeniu szkoły nie ma z nimi kontaktu, szybko je zapomina. Ilu Szwajcarów zna języki urzędowe inne niż swój język ojczysty? Wyjaśni to nam ta tabelka:

Znajomość niemieckiego Znajomość francuskiego Znajomość włoskiego Znajomość angielskiego
Szwajcarzy niemieckojęzyczni 100% 40% 17% 42%
Szwajcarzy francuskojęzyczni 35% 100% 22% 34%
Szwajcarzy włoskojęzyczni 37% 58% 100% 20%

MIT 2: W każdym miejscu w Szwajcarii dogadamy się w każdym z czterech języków.

MIT OBALONY! Chociaż, mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że gdyby w Szwajcarii mieszkali wyłącznie Szwajcarzy, pewnie by to była prawda, chociażby ze względu na obowiązkowy język innego kantonu w szkole. Sytuację komplikują jednak wszechobecni imigranci i frontalierzy (fr. frontaliers – osoby, które mieszkają w sąsiednich krajach i codziennie dojeżdżają do pracy), którzy często mówią w języku swojego kantonu i dodatkowo w swoim języku ojczystym, ewentualnie jeszcze po angielsku. Warto nadmienić, że frontalierzy i imigranci najczęściej pracują w usługach – i naprawdę trudno znaleźć szwajcarskiego sprzedawcę w sklepie lub kelnera w restauracji. Dlatego nie spodziewaj się, że dogadasz się po niemiecku w jakimś lokalnym barze w części francuskojęzycznej… (jeśli Ci to pomoże: po angielsku też możesz mieć problemy…)

MIT 3: Skoro niemiecki jest językiem większości Szwajcarów, to w tym języku Szwajcarzy z różnych części językowych prowadzą konwersację.

MIT CZĘŚCIOWO OBALONY! Dlaczego częściowo? Ponieważ faktycznie komunikacja pomiędzy Szwajcarami niemiecko- i włoskojęzycznymi odbywa się w przeważającej większości w języku niemieckim.

Jeśli jednak myślicie, że Szwajcarzy niemieckojęzyczni tak wiele będą mogli załatwić w swoim języku ojczystym w Lozannie, Genewie, czy Neuchatel, to się grubo mylicie. Duża część mieszkańców zagadnięta po niemiecku poprosi o przejście na angielski. Tak. To jest w dużej mierze język komunikacji Szwajcarów z różnych części językowych.

 

MIT 4: Dialekt alemański języka niemieckiego jest używany wyłącznie przez osoby starsze. W miastach szwajcarzy mówią w oficjalnej wersji niemieckiego (tzw. Hochdeutsch).

MIT OBALONY! Wszyscy Szwajcarzy niemieckojęzyczni bez względu na wiek, status społeczny, zawód, czy wykształcenie na co dzień posługują się dialektem. To wcale nie jest atrybut babć w alpejskich wioskach. Co więcej, mimo że dialekt powinien być używany wyłącznie w mowie, młodzież szwajcarska nieustannie łamie tę regułę pisząc po szwajcarsku gdzie się tylko da. Hochdeutsch w piśmie traktowany jest wręcz jako pismo sztywne i „profesjonalne”, a dialekt jako taki slang z przedmieścia.

Inna sprawa, że każdy kto mówi w dialekcie posługuje się również „wysokim” niemieckim, tylko nie zawsze się do tego przyznaje i nie zawsze chce go używać. Na pytanie w oficjalnej wersji języka czasami więc otrzymujemy odpowiedź w dialekcie. Nie przejmujcie się jednak! Po pewnym czasie zaczyna się to rozumieć.

MIT 5: Szwajcarzy niemieckojęzyczni to tacy trochę Niemcy, francuskojęzyczni – Francuzi, a włoskojęzyczni – Włosi.

MIT OBALONY! Nie próbujcie tego nawet sugerować swoim szwajcarskim znajomym, jeśli nie chcecie się znaleźć na cenzurowanym! Szwajcarzy robią wszystko, żeby się odróżnić od swoich sąsiadów, z którymi dzielą język. Fama głosi, że nie darzą ich zbytnią sympatią. Rzeczywistość jest w tym przypadku, tak jak w każdym, szara, a nie czarno-biała. Faktem jest jednak, że w Romandii Francuzi są notorycznie oskarżani za całe zło tego świata – zabieranie pracy i mieszkań Szwajcarów, obniżanie wynagrodzeń, przestępczość przygraniczną i nie respektowanie szwajcarskich zwyczajów.

W przypadku Szwajcarów niemieckojęzycznych i Niemców jądro „konfliktu” jest nieco inne. Otóż ponoć to Niemcy zachowują się wobec swoich sąsiadów protekcjonalnie wypominając im, delikatnie rzecz ujmując, wiejskie pochodzenie i brak obycia. Domyślacie się zapewne, że takie podejście nie zyskuje im sympatii wśród Szwajcarów. Kolejny zarzut Szwajcarów dotyczy traktowania swojego kraju jako kolejnego niemieckiego landu. „Niemcy tu przyjeżdżają i czują się jak u siebie, zamiast zachowywać się jak goście!” – skarżą się Szwajcarzy.

Nic dziwnego, że Helweci robią wszystko, żeby mówić inaczej niż sąsiedzi. Romandzka wersja francuskiego nie różni się aż tak bardzo niż jej odpowiednik zza zachodniej granicy. Jest kilkanaście innych wyrazów, inny, łatwiejszy sposób liczenia i nieco wolniejsze tempo. Dialekt alemański za to to całkowicie inny język, trudny do zrozumienia i używania nawet dla rodzimych Niemców.

Jakie jeszcze mity powinnam wymienić? O czym się często wspomina w kontekście szwajcarskiej wielojęzyczności, co nie jest prawdą? Co okazało się inne niż myśleliście przed pierwszym kontaktem ze Szwajcarią?

40 komentarzy o “Mity dotyczące życia w kraju wielojęzycznym

  • 26 lipca, 2017 at 1:45 pm
    Permalink

    Szczerze mówiąc, nie myślałam w ten sposób o Szwajcarii. Mogę tylko powiedzieć, że podobnie jest w Słowenii – z tą różnicą, że tam jest mnóstwo dialektów, które potrafią różnić się nawet gramatyką.

    Mieszkałam też przez pewien czas w Bośni i Hercegowinie, która jest dosłownie „kotłem etnicznym”, ale tam cudem bywa znalezienie kogoś w wieku powyżej 25 lat ze znajomością jakiegokolwiek języka obcego (starsze osoby mogą czasem pamiętać jeszcze rosyjski).

    Co do języka – podobnie jak o Szwajcarach, mówi się niekiedy o Słoweńcach, że to „Niemcy mówiący językiem słowiańskim”. Większej bzdury chyba nie da się wymyśleć…

    Reply
  • 27 lipca, 2017 at 2:48 pm
    Permalink

    Za to w Polsce, jak wiadomo, mamy jeden język urzędowy. Szkoda tylko, że czasami Polacy mają problem z porozumieniem się tak jakby mówili wieloma językami.

    Reply
        • 27 lipca, 2017 at 5:50 pm
          Permalink

          najbardziej mi się spodobało twórcze opisanie ulubionej rozrywki Polaków: „zgnębimy się na cięski kisiel..” 🙂

          Reply
      • 29 lipca, 2017 at 3:05 pm
        Permalink

        Jarku, jeśli chodzi o gwary, to już dawno to odkryłam :-).

        Reply
  • 31 lipca, 2017 at 10:55 pm
    Permalink

    Szanowna Pani Lampko z okolic Morges. Jestem Pani sasiadem z Nyon. Przyznaje ze w Morges macie ladniejsza promenade- ale to wszystko…
    Przejrzalem Pani blog. Nie wiem ile Pani lat mieszka w szwajcarii ale wydaje mi sie ze badzo krotko (nie wiecej jak 10 lat jak sadze). Ogolnie Pani blog to jest wielki bełkot. Czy bez wikipedii bylaby Pani w stanie napisac ten blog? Stara sie Pani chwalic swoja wiedza o tym kraju. niestety- Uogolnienia ktore Pani stosuje ‚obalajac jakies mity’ sa tak prostackie ze az zal na to patrzec. Kazdy wpis mozna bardzo latwo obalic jako bledny.. Skad w ogole bierze Pani te swoje wyobrazenia? Skad te niemądre porownania? Prosze nie wprowadzac zametu wsrod nieliczych czytelnikow tego blogu. I prosze weryfikowac swoje obserwacje i sie nie osmieszac.

    Reply
    • 2 sierpnia, 2017 at 6:53 pm
      Permalink

      Cóż za wybitnie arogancka odpowiedź próbująca kogoś poniżyć i sprawić, żeby poczuł się gorzej. Skoro przypuszczalnie mieszkasz tu sporo więcej niż 10 to już czynisz się dumnym Szwajcarem rozkazującym Wilhelmowi Tellowi sprawdzać czy jeszcze ma szwajcarski paszport? Zrozumiałbym może Szwajcara nacjonalistę ze skłonnościami do ksenofobii, gdyby to napisał, ale Polak, imigrant?

      Pani Joanno, przyznam, że zdenerwował mnie ten skrajnie zarozumiały osobnik.

      Reply
    • 2 sierpnia, 2017 at 7:14 pm
      Permalink

      Skoroś taki mądry to załóż swojego bloga i wyobraź sobie, że inny imigrant mieszkający 40 lat w Szwajcarii zaczyna cię obrażać pisząc pod twoimi artykułami „mieszkasz tu marne 20 lat, to co ty możesz wiedzieć. Tylko bełkoczesz i ośmieszasz się”.

      Reply
      • 2 sierpnia, 2017 at 10:40 pm
        Permalink

        Dzięki! Doceniam Twój komentarz.
        Ale w sumie to ja już się przyzwyczaiłam. Nawet nie usuwam takich komentarzy. Gdy ktoś ma kiepski dzień, najłatwiej mu się wyżyć na kimś anonimowo na internecie, nie podając w swojej krytyce żadnych konkretów.

        Reply
        • 3 sierpnia, 2017 at 1:27 am
          Permalink

          Mnie też właściwie nie ruszają anonimowe komentarze jakiegoś młodego hejtera niewiadomo z jakiego zakątka Polski. Kłopot w tym, że jeśli takie osobniki faktycznie pomieszkują tamte okolice (i tak nie da się zweryfikować czy post autentyczny), to zachowując się podobnie w realu mogą psuć opinię o Polakach.

          Reply
          • 3 sierpnia, 2017 at 10:45 am
            Permalink

            No fakt, ale na to nie mamy wpływu. Podejrzewam, że w Szwajcarii jest taki sam przekrój polskiego społeczeństwa na emigracji jak w Polsce. Także tak jak w Polsce nie lubię i nie dogaduję się ze wszystkimi jak leci, tak w Szwajcarii nie będzie mi po drodze z całą Polonią…
            A wiadomo przecież, że mój blog nie jest dla wszystkich. W zasadzie nawet odwrotnie: jakby podobał się wszystkim, uznałabym to za pewną obelgę. Znaczyłoby to, że jego treść jest tak politycznie poprawna i rozwodniona, że nie ma żadnego znaczenia.

    • 3 sierpnia, 2017 at 9:51 am
      Permalink

      No i ja się pytam człowieku, dumny ty jesteś z siebie zdajesz sobie co robisz? masz ty wogóle rozum i godność człowieka?

      A tak na serio, trzeba być totalnym przegrywem, żeby anonimowo robić takie wrzuty na czyimś blogu pisanym rozrywkowo i niekomercyjnie. Ale to typowe dla kogoś, kto sam nic w życiu nie osiągnął i próbuje się dowartościować w internetach.

      Reply
    • 3 sierpnia, 2017 at 1:58 pm
      Permalink

      No jak to skąd. Jest utrzymania, w załączniku,mianowicie że szwajcarski partner ja puka i zgodził się ją utrzymywać to jak już uwierzę gacie, posprzątać i ugotuje to czekając na to żeby ją wytarmosil pisze swoje przemyślenia w które wierzy tak mocno że….no więc Pan…

      Bo jak misio się zdenerwowany to wróci do swojej podlubelskiej wsi na zasiłek i bedzie szukać sponsora pod remiza.

      A szwajcarski misio korzysta.

      Reply
      • 3 sierpnia, 2017 at 2:21 pm
        Permalink

        Zostawiam tę wypowiedź, żeby uzmysłowić Państwu poziom reprezentowany przez niejakiego Medyka Helweckiego.
        Medyku, w Internecie nie istnieje coś takiego jak anonimowość… czy następnym razem mam Cię nazwać imieniem i nazwiskiem?
        I nie, nie tym, którym podpisujesz Twoje wiadomości prywatne do mnie. Tym prawdziwym.

        Reply
        • 4 sierpnia, 2017 at 8:59 am
          Permalink

          Medyk był raczej sympatyczny wcześniej i teraz tak zmieniło mu się i zaczyna obrażać?

          Reply
          • 4 sierpnia, 2017 at 9:42 am
            Permalink

            Nie, nie zaczyna.
            Medyk helwecki po spektakularnym odejściu obrażając wszystko i wszystkich pojawiał się tutaj pod różnymi pseudo m.in. ironiczny, Ania, bandyta. Za każdym razem, jak zaczynał wyzywać mnie od dziwek, a Polki od, cytuję, Polish village escort girls, blokowałam ten komentarz, bo nie jestem aż taką królową dramatu, żeby tu rozpętywać wojnę. I Medyk pod następnym artykułem wracał w innym wcieleniu.
            Tym razem, mówiąc kolokwialnie, pękła mi żyłka… Skoro uczepił się jak rzep psiego ogona, to chociaż niech zrozumie, że cokolwiek robimy w internecie, zostawiamy za sobą ślady, których już się nie da zatrzeć. Nie jesteśmy anonimowi, więc bierzmy odpowiedzialność za każde słowo, które mówimy.
            PS. Mój blog jest bardzo dobrze pozycjonowany, więc mam nadzieję, że osoby, które będą szukać, kto to jest ten „Medyk Helwecki” dowiedzą się, jaka jest jego prawdziwa osobowość.

          • 4 sierpnia, 2017 at 2:20 pm
            Permalink

            Hahahaha uśmiałam się! Przeanalizowałam te komentarze i faktycznie bandyta i ironiczny to medyk! Ty, Asiu, pewnie masz inne dowody jak adres IP, ale nawet bez tego da się stwierdzić.
            A tak serio, to mnie to aż ciarki przeszły jak to przeczytałam. Uważaj na siebie, to faktycznie zaburzony człowiek!

          • 4 sierpnia, 2017 at 9:33 pm
            Permalink

            Bo ja gardze ludzmi, ktorzy plagiatuja i manipuluja i do nich mam mniej szacunku niz do lezacego na chodniku psiego gowna .Neguje zasady moralne ludzi wyniesionych z pod-lubelskiego pierdziszewa. Wyjaśniam powody – nawet jak nie opublikuje tego posta to niech przeczyta. Straciłem szacunek nie po plagiatach i manipulacjach – bo to nic ze siedzisz na kiblu i czytasz czy Tagesanzeigera czy Blick am Abend i potem po paru dniach wchodzisz na bloga – i widzisz przerobione artykuly. No coz, nowego pisarza nie bedzie pokroju Hemingwaya. Tutaj kto w Szwajcarii siedzi to widzi i nie komentuje tych intelektualnych plycizn. Nikt od tego nie umiera przeciez.

            Studiiujac blogi mozna znalezc kilkadziesiat kwiatkow ale – jak w Polsce zadnych jezykow obcych nie znacie to kupujecie te bujdy.

            Powod pogardy nr 1 : W Szwajcarii kazdy kto chce moze dostac pozwolenie pobytu czyli Permit. Kazdy. Trzeba tylko pracowac. Autorka na przyklad tego bloga ma naprawdę wielkie jaja. Respect
            Na tym blogu poleca ona ubieganie sie o prawo pobytu w Szwajcarii zeby partner zaświadczył ze bedzie utrzymywal. Brawo – Szwajcarzy od lat importuja soibie obecnie maskotki z Mali czy Filipin oraz np . Brazylii – permit zdobyty w ten sposob to tzw. Hurrenuswis. Przy kazdej kontroli to widac w systemie po wklepaniu ZEMISu.
            Gratuluje – ja gdybym mial w Szwajcarii zrobic cos takiego to predzej bym sie powiesil – w kazdym urzedzie przy jakiejkolwiek kontroli widac podstawe wydania permitu i kazdy moze sie tylko usmiechnac. Pieknie. Mialem ja za kogos ambitnego, kto znajdzie jakakolwiek prace a nie bedzie korzystac z tak moralnie watpliwych opcji no ale coz – ja nie wstydze sie obrazac to i inni nie wstydza sie pisac o tym jak sobie wykombinowali sobie prawo pobytu w Helwecji… Respect.

            A swoja droga gdybym tak nawet z jakichkolwiek przeslanek tak zrobil to bym sie tym nigdzie nie pochwalil bo to powod do wstydu. Wstydu. No ale jak kto lubi. Zarobilem dziesiatki tysiecy frankow na pisaniu Gutachten do Deportacji kiedy Szwajcarski misio , ktory pracowal i placil rachunki za mieszkanie i wszystko sie nagle rozmyslil i szedl do Fremdenpolizei i mowil – nie utrzymuje juz tego swojego pasozyta z Ostblocku. Czasami bylo smieszniej jak mamusia jakiegos Helweta pobila taka utrzymanke z Ostblocku a Kapo bralo takowa ofiare pobicia na dolek i oczywiscie bylo dorabianie teorii do faktow . Tutaj szacun bo ja nigdy bym sie nie pochwalil ze mam prawo pobytu jako utrzymanka. Jako Polakowi mi jest zwyczajnie wstyd ze jakas Polka ubiega sie o Hurrenuswis zeby w tej krainie szczesliwosci byc – bo jak moi koledzy policjanci sie smieja – te Uswisy sa dla … (stek epitetow) – zreszta niezrecznie sie czulem na jednej z interwencji na ktorej mamusia helweckiego troglodyty chciala jedna usländerke zmusic do zalozenia sobie spirali a ta nie chciala wiec dostala lijem golfowym. Misio szwajcarski byl szarmancki – mamusiu, przeciez ja to gowno tylko pukam, nie bede sie z tym zenil a ona sprzata przeciez. To moj patologiczny swiat. Mamusia Helweta zlozyla zawiadomienie o popelnieniu przestepstwa i jak sie sprawa skonczyla nie wiem ale dziewczynka pojechala do aresztu. Oczywiscie nie implikuje ze tutaj jest to samo ale sam permit zdobyty w ten sposob to dumy nie przysparza. Sa setki kobiet tutaj siedzacych u swoich partnerow na zegarowej bombie – partnerzy maja robote, placa rachunki, czynsze etc – a kobiety ciezko pracuja w mieszkaniu. Wszystko slodko slicznie helwetycko poetycko – do momentu az sie znudzi – i taka kobieta jest w ciemnej dudzie bo jest na lodzie – pomijam moje uproszczenia o tendencji importu niewolnic z krajow czy Afryki czy Azji albo Ameryki Poludniowej.

            Powod Pogardy nr 2: – blogerka puka w dno od spodu – na fejsbuczku nasza pisarka publikuje historyjke – jak to we Wloszech z misiem plazujac sobie ignorują polecenia ratownika i uwaza ze to bardzo jest smieszne ze sie wymiguje ze ona i on z Polski i nic nie rozumieja. Taka wiocha podlubelska robi Polakom opinie. Rozumiem ze Karyna tipsiara spod Parczewa i Janusz z Lubartowa jezdzacy golfem w tedeiku co go od Niemca kupil co sprzedawal i plakal sa z takich blogerek pisarek dumni. JP na 100%, Disco Polo Niecika i niech swiatowca podziwiaja. Respect, pukasz w dno od spodu. Wstyd mi za Ciebie blogerko co Polakom opinie robisz.

            Naprawde trzeba miec duzo jaj aby w internecie pokazac swoje zdjecie, dane i – chwalic sie chamstwem i prostactwem. Respect – ale bez ironii – Respect, samoocena w kosmos.

            A o co chodzi – autorka reaguje agresja nie tylko na moje posty ale tez na posty innych zarzucajacych jej albo manipulacje, albo uproszczenia, albo pomijanie zrodel – dlaczego? Bo ten blog to jej autorska psychoterapia – autorka zaczyna stopniowo pekac widzac ten mur, ktorego sie nie da przeskoczyc. Nie widzi ze w swoich wywodach sie gubi i upraszcza. Niczego nie osiagnela, jest zalezna i nic nie znaczy ale im wiecej robi wokol siebie szumu tym wiecej zludzen idyllicznych przychodzi pozwalajac jej przezyc w tym wrednym kraju kolejny dzien.

            Ja do call girsl i escort mam więcej szacunku niz do autorki bo one pelnia uzyteczna role – przynajmniej pracują. Nie plagiatuja, nie manipuluja, nie upraszczaja. I jestem dumny z siebie ze przychodzę tu w to szambo intelektualne się wysrać jadem.

            A naprawde mam problem psychiczny ze soba o ktorym dobrze napisal Noir. Kiedy jezdzilem wystawiac kolejne Haftentstehungsfähigkeit czy Fürsorgerische Unterbringung a policjanci sie smiali -e Doktor, mamy kolejne mieso z Ostblocku, ktore sie naszemu rodakowi tarmosic znudzilo to mi sie ten wpis przypominal o chwalacej sie Joannie ze zalatwila sobie prawo pobytu bo ja utrzymuje partner. A ze jestem naprawde solidnie zaburzony to studiowalem profile na fejsie tych osob – i uzywalem google translatora – im jestes nizej, im mniej osiagnales – tym wiekszy robisz wokol siebie szum. Chcesz blyszczec, ale na tym wizerunku sa rysy. Nie zebym sie o nia martwil bo primo to nie moja sprawa a secundo ktos tak mierny jest mi prawie obojetny.

            Dorobilem sie o wiele wiecej, szczesliwy nie jestem do konca bo jestem tutaj mimo wszystko zerem. A pieniedzy mam wiecej niz niejeden korpo ludek. Tak, lecze kompleksy kopiac lezacego. Przynajmniej jestem szczerym prostakiem i szczerym chamem.
            Tak z jednej strony autorka gardze bo sie na niej zawiodlem (taki ladny layout bloga ma kreatywny) a z drugiej zycze jej mimo wszystko wszystkiego najlepszego – choc mi to ciezko napisac bo ja nie lubie ludzi ktorzy klamia i manipuluja. Kon jaki jest kazdy inteligentny czlowiek widzi. Zaburzenia lekowe -co osiagnalem i co powiedza inni…jak mnie to bardzo obchodzi -przueciez musze miec sukces – jejku-nie ma go -to go wymysle, niech mnie podziwiaja i zazdroszcza. Narcyzm.

          • 4 sierpnia, 2017 at 10:16 pm
            Permalink

            Aaaaa macie, poczytajcie sobie. No, jaja jakieśtam ma, przynajmniej się przyznał 🙂
            Tyle tego dramatu, więcej nie publikuję 😀

          • 5 sierpnia, 2017 at 8:09 am
            Permalink

            Nie będę dyskutował z żadnym z argumentów tego człowieka, bo to by im nadało jakąkolwiek wartość.
            Joanno, po co Ty to publikowałaś? To czysty hejt, a nie konstruktywna krytyka. Zero w tym prawdy, i dla kogoś kto Cię zna prywatnie, i dla kogoś kto Cię zna przez bloga. To jak rzucanie gównem – coś się może przylepi.
            A swoją drogą, uważaj na siebie. Ten człowiek, zdaje się, że przekopał pół facebooka (ta historia o wakacjach we Włoszech działa się z tego co pamiętam rok temu, a publikujesz 1-2 wpisy dziennie, więc musiał przebrnąć przez około 500 wpisów…). To jest już niebezpieczna obsesja na punkcie Twoim/Twojego bloga. Polecam nieco ostrzejsze ustawienia prywatności plus z góry blokowanie takich typów. Publikując ich komentarze dajesz im broń do rąk.

          • 5 sierpnia, 2017 at 9:46 am
            Permalink

            Nie no, wydając swoją pierwszą powieść wiem, że przede mną jeszcze całe wiadra hejtu. A tak czy siak przecież nie mogę tego robić anonimowo. Muszę się po prostu przyzwyczaić. Taki hejt ma ten plus, że spływa po mnie jak po kaczce, bo po prostu nic co w nim jest nie jest prawdziwe.
            Bardziej boli konstruktywna krytyka.
            A, fakt, jestem trochę przerażona, ile czasu i energii można zainwestować w to, żeby próbować zniszczyć kogoś, kogo się nie zna osobiście i kto tak naprawdę nic nam nie zrobił. Tworzenie fałszywych osobowości, żeby stworzyć sztucznie krytykujący tłum, przekopywanie się przez posty, artykuły, żeby tylko znaleźć jakiegokolwiek haka na tę osobę. To naprawdę szokujące i destabilizujące. I to w dodatku lekarz, który niby ma swoje życie i nie powinien żyć życiem drugiej osoby…

          • 5 sierpnia, 2017 at 11:01 am
            Permalink

            Co tu się…?
            Jade na wakacje, wracam, wchodzę na mojego ulubionego bloga, a tu…?
            Medyka helweckiego, którego do tej pory miałem całkiem pozytywny odbiór nie skomentuję, bo po prostu jego argumenty są tak słabe, że nadają się do kosza. Kwestia pozwolenie? To znaczy, że co, że trzeba się rozwodzić, jeśli tylko jedna osoba znajdzie pracę w Szwajcarii? A druga ma siedzieć w Polsce i z tej Polski szukać pracy w Szwajcarii, bo przecież to wstyd i hańba prosić o pozwolenie na podstawie tego, że partner pracuje? Co za wierutna bzdura. A jeszcze skierowanie tego w stronę Joanny, która po pierwsze pisze książki i artykuły, publikuje, tłumaczy i jest nauczycielką polskiego jest jakimś totalnym nieporozumieniem.
            A teraz do Joanny: Noir ma rację. Źle zrobiłaś, że to opublikowałaś. Przepraszam, że tak dziś bezpośrednio, ale mnie Medyk rozjuszył. Hejtu się nie publikuję. Zajrzyj, jak to robi Kominek, teraz Jason Hunt. Zero tolerancji dla hejterów.
            A i jeszcze do Medyka: lecz się człowieku.
            Pozdrawiam i słonecznego dnia mimo wszystko!

          • 5 sierpnia, 2017 at 11:46 am
            Permalink

            Do Noira i Marka: opublikowałam, bo bez jego potwierdzenia to wyglądało jedynie jak moje bezpodstawne oskarżenia. Traktuję to jednak jako takie ostateczne pożegnanie. Nie zamierzam z nim dyskutować i jestem Wam wdzięczna, że i Wy tego nie próbujecie.
            A jego wypowiedź nie świadczy o mnie, ale tylko i wyłącznie o nim.
            Dzięki za życzenia słonecznego dnia i w kontekście pogody bardziej sobie życzę odrobinkę śniegu (chociażby w drinkach;))

          • 5 sierpnia, 2017 at 10:27 pm
            Permalink

            Dobra, wiem, że nie można dyskutować z hejterami, ale ja się nie mogę powstrzymać. Bo ten dziwny człowiek uderza Ciebie o właśnie takie rzeczy…? Jak to możliwe? Przecież istniejesz w Internecie, Twoje projekty, książki, które tłumaczyłaś, firma, książka, którą napisałaś, rejsy, artykuły do gazet, e-booki, fundacja, z którą współpracujesz. Nie jesteś anonimowa, a koleś w dodatku sam się przyznaje, że Ci przegrzebał całego faceboka i nie potrafił się dokopać do Twoich osiągnięć? Jakoś w to nie wierzę. I porównuje Cię jeszcze do Wietnamek i Filipinek? Ciebie? Wybacz, ale zdębiałam.
            A jakie mam przemyślenia: kolesia najbardziej boli związek Twój i Steva. Moim kobiecym nosem stwierdzam, że po prostu mu się podobasz, a że nie da psa kiełbasa, to cierpi i się mści. Nie pierwszy i mie ostatni, jak podejrzewam, tylko nie wszyscy są na tyle szaleni, żeby reagować w tak destruktywny sposób. Reasumując, trzymaj się mocno i my tak czy siak jesteśmy z Tobą! 😉

          • 5 sierpnia, 2017 at 10:37 pm
            Permalink

            A, jeszcze jedno- to mnie skłoniło do napisania pierwszego komentarza na tym blogu 🙂

          • 5 sierpnia, 2017 at 11:29 pm
            Permalink

            Mam nadzieję, że pierwszego, a nie ostatniego, Paula!
            Nie wiem, dlaczego zrobił taki wnikliwy research w jednej dziedzinie, a w innych żadnego. Np: ja przecież nie pochodzę z żadnej podlubelskiej wsi i to przecież się da wyczytać wszędzie w moich biogramach…
            Ale to jest nieważne, naprawdę, czuję się w tym przypadku jak everywoman. Jak obrywać, to z całą resztą kobiet, nie będę przecież się tłumaczyła, że ja to jestem taka zawodowo aktywna, a na resztę pań możemy nadawać… Tak jak powiedział wcześniej Marek – to jest akurat idiotyzm i to szczególnie w Szwajcarii, gdzie sytuacja często wymusza takie a nie inne rozwiązania.

        • 4 sierpnia, 2017 at 10:53 am
          Permalink

          Z tego co czytałem Medyk jest dobrze zarabiającym, doktoryzującym się i chętnie wypowiadającym się na różnych blogach lekarzem (ktoś by powiedział: wykrztałciuch, wyższa klasa śrenia), nie jakiś żul spod monopolowego. Dziwne więc, że taki ktoś chętnie robi sobie wrogów i psuje opinię o sobie tak mocno obraźliwymi słowami, żeby nie powiedzieć rynsztokowymi. Jaki to sens, gdzie logika…

          …no chyba, że faktycznie emocje takie jak zawiść biorą górę nad rozumem. 🙂

          Reply
          • 4 sierpnia, 2017 at 11:06 am
            Permalink

            Chciałbym napisać w kilku mocnych epitetach co sądzę o komentarzu medyka, ale nie chcę już wprowadzać wojenno-grobowej atmosfery na blogu. 🙂

          • 4 sierpnia, 2017 at 11:14 am
            Permalink

            Ja też nie chcę wojny.
            Przyjaźni już raczej z nim nie nawiążę, ale Internet jest przepastny i naprawdę wszyscy się tu zmieścimy 🙂 Nie jesteśmy skazani na te same blogi, nawet jeśli nie lubimy ich treści lub autorów.

        • 4 sierpnia, 2017 at 1:52 pm
          Permalink

          W sumie to mi się wydaje, że medyk podchodzi do życia na zasadzie albo wszystko albo nic. To znaczy jak mamy się lubić i przyjaźnić to róbmy to, dbajmy o to, a jak już ma się coś psuć w relacjach, to niech już się palą mosty do samego końca poczerniałych od dymu fundamentów. W tym momencie nieco zrozumiałem, dlaczego niektórzy jego szwajcarscy znajomi mówili mu, że tak go nienawidzą że aż byliby gotowi go zastrzelić, ale nie zrobią tego bo nie chcą siedzieć (pisał o tym w pewnym i to raczej niejednym poście na temat życia rodzinnego). Czyli albo przyjaźń, a jak nie to od razu nienawiść. Tak rozumiem jego podejście, chociaż to moje subiektywne spostrzeżenia i mogą się różnić od innych osób. 🙂 Ale przecież życie jest pełne różnych odcieni szarości… Takie tam moje psychologiczne wtrącenia.

          Reply
      • 3 sierpnia, 2017 at 2:57 pm
        Permalink

        Strasznie sfrustrowany jestes czlowieku. Choc nawet to nie usprawiedliwa poziomu wypowiedzi. A jest to poziom dna, Rowu Marianskiego i okolic.

        Reply
      • 4 sierpnia, 2017 at 8:00 am
        Permalink

        No widzisz, Joanka, mówiłem, że ten medyk to świr i to w dodatku naćpany już o 14 sądząc po stylu komentarza.
        Osobiście bym wolał, żebyś opublikowała jego dane i IP i w ogóle, żeby wiedział, że nie jest bezkarny wielki pan medyk. Nie wiem, czy to nielegalne. Monika się może wypowie.

        Reply
        • 4 sierpnia, 2017 at 8:31 am
          Permalink

          Dzięki 😉

          Reply
  • 3 sierpnia, 2017 at 11:53 am
    Permalink

    Widzisz Joanno jak to jest. Jedni chwalą, inni krytykują. Samo życie. Szkoda tylko, że Ci, którzy krytykują najczęściej nie podpisują się imieniem i nazwiskiem. Wiadomo, jak się jest anonimowym to wydaje się, że wszystko wolno, bo siedząc przy komputerze nikt nie wie, kto pisze i taka osoba czuje się bezpieczna. Co ciekawe, krytykować na rzeczowe argumenty jest trudno, bo te argumenty trzeba mieć. Cenię sobie ludzi, którzy prowadzą blogi pod własnym nazwiskiem, a przecież mają świadomość, że nie zawsze może się podobać to co piszą. Można oczywiście wymyślać pseudonimy np. „Pani Kotek” i czuć się bezpiecznie, bo nikt nie będzie wiedział kto się kryje pod tym pseudonimem. Pisanie już pod swoim nazwiskiem to jest odwaga i odpowiedzialność, bo przecież może to czytać rodzina, znajomi, itp. Dlatego cenię to w Tobie, że nie jesteś anonimowa. Dzięki temu nazywam Ciebie – moją koleżanką ze Szwajcarii. W końcu to co opisujesz to mogą być Twoje oceny, spostrzeżenia i masz do tego prawo, jak każdy. Ja też mogę np. pisać o Warszawie, że jest cudownym miastem w którym się fajnie żyje. Ktoś mógłby skomentować, co ta kobieta za bzdury wypisuje, bo jest wręcz odwrotnie. No nie, bo to moja ocena, a ktoś inny ma prawo do swojej. Czekam na Twoje następne opowieści o Szwajcarii, a jak będziesz miała ochotę, to wsiadaj w samolot i przylatuj do Warszawy.

    Reply
    • 4 sierpnia, 2017 at 8:31 am
      Permalink

      Koniecznie, jak będę w Warszawie! 🙂

      Reply
  • 4 sierpnia, 2017 at 3:11 pm
    Permalink

    No widzisz, to się wybierz. W Warszawie można fajnie spędzić czas i to jeszcze z taką miłą i sympatyczną osobą jaką jestem :-). Poza tym skoro zostałam wywołana w sprawach prawnych, to napiszę krótko. Dane IP mogą zidentyfikować osobę i jej dane osobowe. Zgodnie z polskimi przepisami w grę może wejść ustawa o ochronie danych osobowych, a za jej naruszenie są różne nieprzyjemne konsekwencję, ale nie będę opisywała szczegółów. Trudno abym nadużyła gościnności Joanny i na Jej blogu udzielała porad. Napiszę jeszcze dodatkowo, że obraźliwe, chamskie, wulgarne komentarze, jak jest zidentyfikowana osoba mogą dać podstawę np. autorowi bloga do wytoczenia powództwa o naruszenie dóbr osobistych (sprawa cywilna), albo nawet doprowadzić do postępowania karnego o pomówienia.

    Reply

Pozostaw odpowiedź Jo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.